Od autorki.

Opowiadanie w pierwotnej wersji można znaleźć również na onecie pod adresem
www.niepoukladane-marzenia.blog.onet.pl
Jednak po tym jak onet się zaczął psuć przeniosłam je tutaj.

niedziela, 22 lipca 2012

34. Pokonać złość, niepokój i strach, znaleźć siłę, by walczyć …


Z perspektywy Zbyszka…

Był na siebie wściekły. Kiedy tak czekał w gabinecie lekarza miał ochotę roznieść pomieszczenie w drobny mak. Do tego ból w łydce nie ustępował, choć jeszcze na hali zażył środki przeciwbólowe. Czuł, że to była jego wina, noga dokuczała mu już od połowy spotkania. Myślał, że to zwykłe sprawy przeciążeniowe, niestety przekonał się, jak bardzo się pomylił. Justyna pojechała z nim do szpitala, tolerował jej obecność tylko dlatego, że nie odzywała się do niego ani słowem. Nie mógłby teraz znieść słów pocieszenia, one przecież i tak niczego nie zmienią. W tym przypływie złości nie pamiętał nawet co powiedział Żanecie. Wiedział, że nie było to nic miłego i zapewne bardzo ją tym zranił, ale nie chciał dopuścić do tego, by ta widziała jak cierpi i jak bardzo się boi. Odezwał się w nim w tej chwili typowy samiec, który nie lubi ukazywać swoich słabości. Nie chciał jej pokazać, że w takich chwilach jest bezbronny niczym małe dziecko. Do pokoju weszli Bielecki z lekarzem dyżurnym gdańskiego szpitala. Ich miny wskazywały, że nie jest dobrze, ale to już Zbyszek wiedział.
- Zbyszku mięsień nie jest zerwany całkowicie a na ¾ szerokości. To dobrze, nie będzie cię czekała operacja – wyjaśnił Aleksander. Miał do niego zaufanie, on nigdy niczego nie ukrywał.
- Jak długo potrwa przerwa? – był świadom, że udział w Lidze Światowej to już dla niego historia, ale dokładnie sobie już zdążył obliczyć, ile pozostało mu dni do Mistrzostw Europy.
- Z konsultacji z doktorem Zarębą myślę, że około 6-8 tygodni. Oczywiście zaczniemy już jutro. W tym przypadku nie ma, na co czekać – ta wiadomość go przytłoczyła. Oznaczała to, że, gdy coś pójdzie nie tak nie zagra również na mistrzostwach kontynentu.
- Aż tyle?! – udało mu się wydukać.
- Miał pan wiele szczęścia, że mięsień jeszcze się trzyma – odparł Zaręba.
- Ale nie tak duże, by móc być w pełni sprawnym na czas – zirytował się, ten lekarz nie rozumiał, że w jego przypadku będzie się liczył każdy poszczególny dzień. W głowie kotłowało mu się, że będzie miał za mało czasu, by wrócić, że nie zdąży.
- Zibi zaraz wrócimy do hotelu. Zabiorę jeszcze dokumentacje – z zamyślenia wyrwał go Bielecki. – Potrzebujesz czegoś? – spytał jeszcze przy drzwiach.
- Mógł, by pan zawołać moją siostrę – poprosił.
Justyna weszła zaraz po tej prośbie, smutne szkliste oczy wpatrywały się w niego z troską.
- Tyna 6 pieprzonych tygodni. Stracę tyle czasu. Wszystko zmarnowałem – nie wytrzymał i w rozpaczy schował twarz w dłoniach. To były jego chwile słabości.
- Zbyszek nie patrz tak na to, ja wiem, że dziś ta wiadomość jest jak koniec świata, ale może to tylko 6 tygodni – podeszła do niego przytulając mocno. – Jesteś silny, przetrwasz, masz nas, drużynę jest Żaneta. Nie zapominaj o tym.
- Nie wiem czy ona w ogóle będzie chciała mnie znać, po tym jak ją potraktowałem – wyrzucał sobie.
- Ona zrozumie – gładziła jego plecy w geście pocieszenia. Tkwili w tej pozycji, dopóki Aleksander nie wrócił i nie zabrał ich do hotelu.
… ból w łydce mimo zastrzyku nadal dawał o sobie znać. Musiał na nowo nauczyć poruszać się o kulach. Nienawidził tego, czuł się ograniczony, a teraz wiedział, że przez najbliższe tygodnie się z nimi nie rozstanie.
- Żaneta jest u Bartka, chcesz do niej pójść? – poinformowała go Justyna, gdy tylko lekarz ich zostawił. Zbyszek miał nakaz od razu udać się do pokoju, by nie przeciążać nogi i wieść, że chce jeszcze odwiedzić swoją dziewczynę na pewno nie spotkała by się z aprobatą z jego strony. Zibi sam nie wiedział czy jest gotowy na to by w tej chwili móc zobaczyć się z Makowską, ale skinął głową i oboje ruszyli do pokoju 511. Bartek otworzył im natychmiast, gdy tylko zaczęli cicho pukać do drzwi.
- Co z nią? – widział z korytarza sylwetkę blondynki, która zwinięta w kłębek leżała na łóżku.
-Dopiero zasnęła. Czekała na ciebie cały czas, ale wykończyło ją to oczekiwanie – szepnął szatyn. – Chcesz wejść? – zapytał. Bartman pokręcił przecząco głową czym zaskoczył przyjaciela.
- Niech śpi, pogadam z nią rano. Zaniesiesz ją do pokoju, ja z tym.. – podniósł jedną z kul - … nie dam rady. Jakby się Andrea dowiedział, że ona śpi tutaj to byłby dym.
- Nie martw się nie dowie się, niech zostanie tutaj. Kuba już się przeniósł do Pita i Zatora Na pewno nie chcesz z nią zostać? Zbyszek ona bardzo to przeżyła – wiedział, że źle robi nie chcąc być w tej chwili przy blondynce, niestety bał się, że gdy zobaczy jej przepełnione smutkiem oczy sam rozklei się na dobre. Musiał sobie sam spróbować jakoś to poukładać.
- Pójdę już. Ona i tak śpi, niech odpocznie – nie czekał na słowa siatkarza czy Justyny powoli oddalił się do swojego pokoju pogrążony w coraz smutniejszych myślach.
…zaraz po 7 został ściągnięty do pokoju fizjoterapeutów na pierwsze na razie wstępne masaże. Noga wyglądała okropnie a obrzęk tylko się zwiększył. Tomek z Andrzejem nie dali mu nawet chwili wytchnienia i jeszcze przed śniadaniem wygonili go na basen. Cały sztab był już dobrze poinformowany i starali się, jak najlepiej mu pomóc. Bartman miał nadzieje, że przed posiłkiem uda mu się złapać Makowską, przez noc wszystko sobie przemyślał, ona miała prawo wiedzieć co się teraz dzieje. Niestety, nie zastał jej już w pokoju, podejrzewał, że zeszła na śniadanie. Wspomagając się na kuli ruszył do windy, w środku oprócz niego była tylko dziwne znajomo wyglądająca blondynka. Gdy zobaczyła, kto będzie jej towarzyszem uśmiechnęła się nieśmiało w jego stronę. Miał wrażenie, że skądś ją zna, ta jednak milczała. Nie był, by jednak sobą, gdyby do niej nie zagadał.
- My się znamy prawda? – teraz uśmiechnęła się do niego pewniej patrząc przy tym w jego oczy.
- Można tak powiedzieć, poznaliśmy się w zeszłym roku w Katowicach podczas Ligi światowej – gdy się odezwała poznał ją po głosie, szybko przypomniał sobie, że poznał ją dzięki Łukaszowi.
- Magda! Wybacz nie rozpoznałem cię w pierwszej chwili. Zmieniłaś fryzurę, ogólnie się zmieniłaś – teraz już obrazy ich poznania się zalały jego głowę.
- Przesadzasz – ucięła szybko zmieszana.
- Co tutaj robisz? – ciekawiło go czy przyjechała jako zwykły kibic, a może już ktoś więcej. Pamiętał, że oboje z Kadziewiczem mieli się ku sobie. Sam z Łukaszem nie utrzymywał bliższych kontaktów wiec nie wiedział za bardzo co u niego.
- Długa historia, ale po krótce jestem tutaj służbowo – wskazała plakietkę którą miała przypiętą do szlufki szortów. Zerknął na nią i zaskoczył go to co tam przeczytał.
- Bratasz się z wrogiem. No, no zapamiętam to sobie. Co tam u ciebie słychać? – zapytał, choć na chwilę zapominając o swoich własnych problemach. Oboje wysiedli z windy na parterze i jeszcze jakiś czas rozmawiali. Zibi nawet nie zauważył, że niektórzy siatkarze już wracają ze śniadania. Magda oczywiście również wypytała go co u niego i o jego zdrowie. Zadziwiające było to, że przy niej mógł mówić o tym swobodnie. Miał dziwne przeczucie, że z Żanetą będzie mu się na ten temat rozmawiać znacznie trudniej.
- Będzie trzymać za ciebie kciuki byś szybko doszedł do siebie. Teraz muszę już lecieć – na pożegnanie pocałował blondynkę w policzek. Nie wiedział w tym geście nic złego, zawsze żegnał się tak ze znajomymi dziewczynami. Nie wiedział o tym, że, odkąd wyszedł z windy jest obserwowany i, że ta niewinna z pozoru rozmowa wzbudzi tyle negatywnych emocji u Żanety, która się temu przyglądała.
***
Niespokojna noc upłynęła szybciej niż się spodziewałam. Z początku, gdy otworzyłam oczy nie wiedziałam, gdzie jestem, dopiero po kilku chwilach przypomniałam sobie, że cały wczorajszy wieczór przesiedziałam u Bartka. Teraz ani jego ani Kuby nie było w pokoju. Zerknęłam na zegarek, który wskazywał 8.03 domyśliłam się, że pewnie poszli już na śniadanie. Przed wyjściem z pokoju obmyłam twarz, by nie wystraszyć swoim wyglądem napotkanych przypadkiem osób. W moim i Justyny pokoju również było pusto. Nie czekając ani chwili wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w świeże ciuchy. Nadal nie wiedziałam co ze Zbyszkiem, czy w ogóle wrócił ze szpitala? Niestety, nikt nie wpadł na pomysł, by zostawić mi jakąkolwiek wiadomość. Ruszyłam do restauracji, bo wiedziałam, że tam wreszcie będę mogła się czegoś dowiedzieć. Szybko zlokalizowałam stolik, który zajmował Bartek, Kuba i Justyna, Zbyszka przy nich nie było a ja zaczęłam przygotowywać się na najgorsze.
- Wstałaś – rozpromienił się Bartek. – Nie miałem sumienia cię budzić, całą noc byłaś bardzo niespokojna – zirytował mnie tym pieprzeniem trzy po trzy. Ja chciałam jak najszybciej dowiedzieć się co z Bartmanem a te mi wyskakuje z czymś takim.
- Gdzie Zibi? – starałam się opanować, ale złość i niepewność rozpierały mnie od środka. – Czemu go tutaj z wami nie ma, jest aż tak źle? – usiadłam przy stoliku nie patrząc nawet na syto zastawiony blat, nie przełknęła bym niczego.
- Spokojnie Zbyszek jest w hotelu – Justyna położyła mi dłoń na ramieniu, szybko ją stamtąd strzepnęłam.
- Do jasnej cholery czy ktoś mi wreszcie powie co mu jest i gdzie jest w tej chwili!?! – wrzasnęłam, po chwili zorientowałam się, że zrobiłam to o kilka oktaw za wysoko, bo inni ludzie spoglądali na mnie z zaciekawieniem.
- Żaneta spokojnie – tym razem Jarosz wkroczył do akcji.
- Jestem spokojna! – popatrzyłam na niego wściekła, niby rudy nie był niczemu winien, ale i tak mu się oberwało.
- Zbyszek przechodzi już rehabilitacje. Jest teraz na basenie – wreszcie Bartek zaczął mówić to czego oczekiwałam od niego od pierwszej chwili.
- Nie jest dobrze prawda? – uspokoiłam się już trochę, przynajmniej wiedziałam, że jest gdzieś tutaj.
- Nie bardzo. Trenerzy nie wiedzą czy zdąży do Mistrzostw Europy – dodał.
- Gdzie ten basen? – spytałam. Chciałam być przy nim, już nie dam się tak spławić, jak wczoraj. Niech na mnie wrzeszczy, ja się nie ruszę i będę przy nim. Nie mogłam sobie nawet wyobrazić co pewnie teraz przeżywa, tak bardzo przecież czekał na, to by móc grać w pierwszej szóstce, tak się cieszył, że trener mu zaufał a teraz ta kontuzja. Bartek szybko wyjaśnił mi jak dojść na pływalnie.
Gdy wyszłam z restauracji okazało się, że nie będzie mi to do niczego potrzebne, przy windach Bartman rozmawiał z jakąś blondyną. Nawet zauważyłam, że co jakiś czas śmieją się i wymieniają uśmiechy. Najwyraźniej miał gdzieś to, że mogę odchodzić od zmysłów, bo nie wiem, co się z, nim dzieje i jak się trzyma. Po kilku minutach tych obserwacji można było powiedzieć, że wygląda jakby mu nic nie dolegało i, gdyby nie te kule można było, by go wziąć za zdrowego. Pożegnał się z tajemniczą kobietą i wreszcie zauważył moją obecność. Chciałam coś zrobić, najlepiej odejść, ale moje uczucie do niebo było zbyt silne. Serce domagało się, by dowiedzieć się tego jak się czuje czy jest w miarę ok., jednak głupi rozsądek w tym momencie i tak wziął nade mną górę.
- No proszę wreszcie łaskawie masz zamiar zauważyć, że ciągle istnieję – odsunęłam się, gdy chciał złożyć na moich ustach pocałunek.
- O co ci chodzi? – spytał jeszcze spokojnie.
- O to, że ja odchodzę prawie od zmysłów nie wiedząc co z tobą a ty sobie urządzasz pogawędki z kim popadnie! – zaatakowałam go.
- To Kurek ci nie powiedział co ze mną? I przestań robić sceny, to była moja znajoma, nie przypominam sobie żebyś mi zabraniała rozmawiać ze znajomymi – teraz to już się zdenerwował, zauważyłam ja jego palce mocniej zacisnęły się na rękojeści kul. – Jak tak bardzo ci zależy to chodź przedstawię cię zazdrośnico- machnął jedną z kul w kierunku w którym zniknęła blondyna.
- Wiesz co nie trzeba, gdybym miała poznawać każda twoją „przyjaciółkę”… – zrobiłam w powietrzu palcami cudzysłów– ….głowa, by mi pękła od nadmiaru imion.
- Żaneta chcesz to teraz roztrząsać ? Myślałem, że te kwestie już dawno sobie wyjaśniliśmy. Zachowujesz się tak jakbyś nie wiedziała, że teraz liczysz się tylko ty – akurat tym mnie zaskoczył, w tej chwili nie spodziewałam się akurat takich słów. Trochę po nich zmiękłam, ale nie na tyle, by zakończyć to, co chciałam mu wygarnąć.
- Wczoraj miałam wrażenie, że masz na ten temat odmienne zdanie, wiesz jak się poczułam kiedy na mnie wrzeszczałeś na hali?!- musiałam mu to wypomnieć.
- Przepraszam, nie kontrolowałem się, wtedy. Co mam ci jeszcze powiedzieć – widziałam, że czuje, iż swoim zachowaniem z poprzedniego dnia popełnił kategoryczny błąd w naszych relacjach.
- Może mi wreszcie powiesz co ci jest i jak się czujesz. Czekałam na ciebie wczoraj a ty nic. Myślisz, że to dla mnie jest łatwe! Odepchnąłeś mnie do siebie a ja poczułam się, jak niepotrzebna rzecz – nerwowo gestykulowałam nawet nie starając się patrzeć mu w oczy, wiedziałam, że gdy tam tylko zerknę albo się rozkleję albo wkurzę jeszcze bardziej.
- Byłem u ciebie wczoraj, ale już spałaś. Nie chciałem cię budzić – ton jego głosu szybko się zmienił, stał się bardziej ciepły, troskliwy a mi zrobiło się głupio, że tak na niego naskoczyłam. Nie spodziewałam się tego, myślałam, że po moim wybuchu on również na mnie naskoczy a tutaj ten sprezentował mi zgoła odmienną reakcję.
- Trzeba było mnie obudzić, wariowałam z tej niewiedzy – musiałam dość szybko unormować wzburzony głos, bo zdałam sobie sprawę, że Bartman nie jest niczemu winien.
- Następnym razem tak zrobię – pierwszy raz na jego ustach pojawił się nikły uśmiech.
- Zibi powiesz mi wreszcie co ci jest? Może ja się nie znam, ale za to bardzo się martwię – puściłam w niepamięć jego wczorajszą reakcje na moją osobę i tą tajemnicza blondynkę. Teraz naprawdę nie było nam potrzeba żadnych kłótni i tak już tą namiastką prezentowaną w tej chwili zwróciliśmy na siebie uwagę hotelowych gości.
- Dobrze nie jest. Ciężko mi o tym mówić, wcześniej czułem się niezniszczalny, byłem pewien, że nic mi nie będzie a tutaj w ułamku sekundy wszystko przepadło. Chodźmy może do ogrodu to ci wszystko opowiem. Mam jeszcze godzinę przed zajęciami z Andrzejem – zaproponował. Czułam, że teraz muszę być silna, silniejsza dwa razy bardziej niż Zbyszek. On teraz tego najbardziej potrzebował, musiał czuć to wsparcie. Sama się sobie dziwiłam, że tak łatwo przyszło mi zapomnieć o tym co wydarzyło się kilka godzin temu i przed paroma chwilami, ale to ja byłam tą mądrzejszą połówką w tym związku, musiałam spasować w odpowiedniej chwili, by nie stracić tego co najważniejsze. Po za tym wiedziałam, że w najbliższym czasie przyjdzie mi nauczyć Zbyszka mówić o swoich obawach, uczuciach i lękach. Tego, by nie odtrącał mnie w tak ważnych momentach swojego życia, bo przecież na tym polegało wspólne życie, by przez ciężkie chwile przechodzić razem.
… kolejne dni nie były łatwe ani dla mnie ani dla Bartman a tym bardziej dla całej naszej reprezentacji. Sinusoida trwała, raz dobrze, raz źle. Przegrana z Włochami niemal wyeliminowała naszą drużynę z gry o medale. Nikt nie wierzył, że Bułgarzy pokonają Italię i sprawią, że nasz los znów jest tylko w rękach i umiejętnościach chłopaków. A jednak tak się zdarzyło. Heroiczny bój z Argentyńczykami, gdzie do końca nie mogliśmy być pewni zwycięstwa. Podczas tego meczu Zibi był nie do zniesienia, akurat tego dnia noga najbardziej dała mu się we znaki, ale to nie przeszkadzało mu w tym, by podskakiwać na każde nieudane zagranie chłopaków. Nie stopowałam jego reakcji, dla niego i tak katorgą było to, że musi siedzieć na trybunach zamiast być tam na boisku. Musiał jakoś uwalniać swoje negatywne emocje. Udało się byliśmy w półfinale, gdzie juz czekali na nas Rosjanie. Przed tym meczem miałam okazje poznać Magdę, która napsuła mi tyle krwi gdy widziałam ją ze Zbyszkiem. Dowiedziałam się od niej w jakich okolicznościach się poznali i co w ogóle blondynka tutaj robi. Ta dziewczyna też przeszła swoje, ale chyba na ten moment była szczęśliwa, przynajmniej z tej rozmowy tak wywnioskowałam. Po tym spotkaniu nie zaszkodziło, by mi wcale jakbym tak profilaktycznie postukała się w głowę przez swoją głupotę i wybujałą wyobraźnię. Stwierdziłam, że będę musiała jakoś zapanować nad zazdrością i wymyślaniu wyimaginowanych historii. Z Rosjanami się nie udało, ale nikt nie zwieszał głów, wyznaczony cel ciągle, by w zasięgu reki. Przed meczem o brązowy medal nastroje były tak bojowe, że ja już wiedziałam, że będzie dobrze. Polska nie dała dojść do głosu przeciwnikowi w tym meczu. Byliśmy lepsi na każdej pozycji, brązowy medal był nasz. Jeszcze przed dekoracją wróciliśmy do hotelu, gdzie działo się wiele szalonych rzeczy : wiwaty, śmiechy, gratulacje, nie było końca tej euforii. Nawet Zbyszek miał lepszy humor. Na spółkę z Justyną przekonałyśmy go, że, gdyby nie jego postawa w meczu z Bułgarią, kto wie może tego brązowego krążka, by nie było wcale. Dumna obserwowałam jak na szyjach naszych reprezentantów zawieszane są upragnione medale. Dziś już nie było miejsca na smutki a na radość.
- Dla ciebie tak jak obiecałem – w korytarzu po zejściu z boiska Zbyszek zawiesił mi na szyi swój medal. – Ty też na niego zasłużyłaś, za to, że jesteś przy mnie.
- Zasłużyliśmy na niego oboje – pocałowałam najpierw krążek a później bruneta. Wiedziałam, że jak będziemy trwać razem to przezwyciężmy ten ciężki czas.
- Impreza! – usłyszałam głos Ignaczaka – Za godzinę w restauracji! – dodał znikając za rogiem. Z racji tego, że było już grubo po 23 szykowała się bardzo długa i intensywna noc.
   
Nie rozumiem czemu tak wiele z Was zdziwił fakt, że Bartek jest prawiczkiem, przecież był o tym cały rozdział 6. Do tego jego relacje z Emilią i wstrzemięźliwość Bartka, też była na tym oparta. Cóż jak widać nie zobrazowałam tego tak jak trzeba, a szkoda.
Myślałam, że to będzie już ten moment, by zaczęło dziać się źle, ale dziewczęta muszę Was zmartwić ( a może nie) fabuła uległa takiej zmianie, że ja sama do końca nie wiedziałam jak będzie się to rozwijać. Tak jakby bohaterowie sami wzięli kontrolę nad swoim losami, przynajmniej tak się czasami czułam. Chyba, to jest w tym najlepsze, bo sama siebie troszkę  zaskoczyłam.
Spotkana przez Zbyszka Magda to ta sama Magda z mojego trzeciego opowiadania. Już dawno sobie postanowiłam, że zrobię takie maleńkie połączenie tych historii. Scenka między Bartmanem a nią może jest trochę niejasna, ale nie mogłam więcej napisać, by nie zdradzać za bardzo fabuły Pogmatwanego świata.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz