Z perspektywy Zbyszka…
Był na siebie wściekły. Kiedy
tak czekał w gabinecie lekarza miał ochotę roznieść pomieszczenie w drobny mak.
Do tego ból w łydce nie ustępował, choć jeszcze na hali zażył środki
przeciwbólowe. Czuł, że to była jego wina, noga dokuczała mu już od połowy
spotkania. Myślał, że to zwykłe sprawy przeciążeniowe, niestety przekonał się,
jak bardzo się pomylił. Justyna pojechała z nim do szpitala, tolerował jej
obecność tylko dlatego, że nie odzywała się do niego ani słowem. Nie mógłby
teraz znieść słów pocieszenia, one przecież i tak niczego nie zmienią. W tym
przypływie złości nie pamiętał nawet co powiedział Żanecie. Wiedział, że nie
było to nic miłego i zapewne bardzo ją tym zranił, ale nie chciał dopuścić do
tego, by ta widziała jak cierpi i jak bardzo się boi. Odezwał się w nim w tej
chwili typowy samiec, który nie lubi ukazywać swoich słabości. Nie chciał jej
pokazać, że w takich chwilach jest bezbronny niczym małe dziecko. Do pokoju
weszli Bielecki z lekarzem dyżurnym gdańskiego szpitala. Ich miny wskazywały,
że nie jest dobrze, ale to już Zbyszek wiedział.
- Zbyszku mięsień nie jest
zerwany całkowicie a na ¾ szerokości. To dobrze, nie będzie cię czekała
operacja – wyjaśnił Aleksander. Miał do niego zaufanie, on nigdy niczego nie
ukrywał.
- Jak długo potrwa przerwa? –
był świadom, że udział w Lidze Światowej to już dla niego historia, ale
dokładnie sobie już zdążył obliczyć, ile pozostało mu dni do Mistrzostw Europy.
- Z konsultacji z doktorem
Zarębą myślę, że około 6-8 tygodni. Oczywiście zaczniemy już jutro. W tym
przypadku nie ma, na co czekać – ta wiadomość go przytłoczyła. Oznaczała to,
że, gdy coś pójdzie nie tak nie zagra również na mistrzostwach kontynentu.
- Aż tyle?! – udało mu się
wydukać.
- Miał pan wiele szczęścia, że
mięsień jeszcze się trzyma – odparł Zaręba.
- Ale nie tak duże, by móc być
w pełni sprawnym na czas – zirytował się, ten lekarz nie rozumiał, że w jego
przypadku będzie się liczył każdy poszczególny dzień. W głowie kotłowało mu
się, że będzie miał za mało czasu, by wrócić, że nie zdąży.
- Zibi zaraz wrócimy do hotelu.
Zabiorę jeszcze dokumentacje – z zamyślenia wyrwał go Bielecki. – Potrzebujesz
czegoś? – spytał jeszcze przy drzwiach.
- Mógł, by pan zawołać moją
siostrę – poprosił.
Justyna weszła zaraz po tej
prośbie, smutne szkliste oczy wpatrywały się w niego z troską.
- Tyna 6 pieprzonych tygodni.
Stracę tyle czasu. Wszystko zmarnowałem – nie wytrzymał i w rozpaczy schował
twarz w dłoniach. To były jego chwile słabości.
- Zbyszek nie patrz tak na to,
ja wiem, że dziś ta wiadomość jest jak koniec świata, ale może to tylko 6
tygodni – podeszła do niego przytulając mocno. – Jesteś silny, przetrwasz, masz
nas, drużynę jest Żaneta. Nie zapominaj o tym.
- Nie wiem czy ona w ogóle
będzie chciała mnie znać, po tym jak ją potraktowałem – wyrzucał sobie.
- Ona zrozumie – gładziła jego
plecy w geście pocieszenia. Tkwili w tej pozycji, dopóki Aleksander nie wrócił
i nie zabrał ich do hotelu.
… ból w łydce mimo zastrzyku
nadal dawał o sobie znać. Musiał na nowo nauczyć poruszać się o kulach.
Nienawidził tego, czuł się ograniczony, a teraz wiedział, że przez najbliższe
tygodnie się z nimi nie rozstanie.
- Żaneta jest u Bartka, chcesz
do niej pójść? – poinformowała go Justyna, gdy tylko lekarz ich zostawił.
Zbyszek miał nakaz od razu udać się do pokoju, by nie przeciążać nogi i wieść,
że chce jeszcze odwiedzić swoją dziewczynę na pewno nie spotkała by się z
aprobatą z jego strony. Zibi sam nie wiedział czy jest gotowy na to by w tej
chwili móc zobaczyć się z Makowską, ale skinął głową i oboje ruszyli do pokoju
511. Bartek otworzył im natychmiast, gdy tylko zaczęli cicho pukać do drzwi.
- Co z nią? – widział z
korytarza sylwetkę blondynki, która zwinięta w kłębek leżała na łóżku.
-Dopiero zasnęła. Czekała na
ciebie cały czas, ale wykończyło ją to oczekiwanie – szepnął szatyn. – Chcesz
wejść? – zapytał. Bartman pokręcił przecząco głową czym zaskoczył przyjaciela.
- Niech śpi, pogadam z nią
rano. Zaniesiesz ją do pokoju, ja z tym.. – podniósł jedną z kul - … nie dam
rady. Jakby się Andrea dowiedział, że ona śpi tutaj to byłby dym.
- Nie martw się nie dowie się,
niech zostanie tutaj. Kuba już się przeniósł do Pita i Zatora Na pewno nie
chcesz z nią zostać? Zbyszek ona bardzo to przeżyła – wiedział, że źle robi nie
chcąc być w tej chwili przy blondynce, niestety bał się, że gdy zobaczy jej
przepełnione smutkiem oczy sam rozklei się na dobre. Musiał sobie sam spróbować
jakoś to poukładać.
- Pójdę już. Ona i tak śpi,
niech odpocznie – nie czekał na słowa siatkarza czy Justyny powoli oddalił się
do swojego pokoju pogrążony w coraz smutniejszych myślach.
…zaraz po 7 został ściągnięty
do pokoju fizjoterapeutów na pierwsze na razie wstępne masaże. Noga wyglądała
okropnie a obrzęk tylko się zwiększył. Tomek z Andrzejem nie dali mu nawet
chwili wytchnienia i jeszcze przed śniadaniem wygonili go na basen. Cały sztab
był już dobrze poinformowany i starali się, jak najlepiej mu pomóc. Bartman
miał nadzieje, że przed posiłkiem uda mu się złapać Makowską, przez noc
wszystko sobie przemyślał, ona miała prawo wiedzieć co się teraz dzieje.
Niestety, nie zastał jej już w pokoju, podejrzewał, że zeszła na śniadanie.
Wspomagając się na kuli ruszył do windy, w środku oprócz niego była tylko
dziwne znajomo wyglądająca blondynka. Gdy zobaczyła, kto będzie jej towarzyszem
uśmiechnęła się nieśmiało w jego stronę. Miał wrażenie, że skądś ją zna, ta
jednak milczała. Nie był, by jednak sobą, gdyby do niej nie zagadał.
- My się znamy prawda? – teraz
uśmiechnęła się do niego pewniej patrząc przy tym w jego oczy.
- Można tak powiedzieć,
poznaliśmy się w zeszłym roku w Katowicach podczas Ligi światowej – gdy się
odezwała poznał ją po głosie, szybko przypomniał sobie, że poznał ją dzięki
Łukaszowi.
- Magda! Wybacz nie rozpoznałem
cię w pierwszej chwili. Zmieniłaś fryzurę, ogólnie się zmieniłaś – teraz już
obrazy ich poznania się zalały jego głowę.
- Przesadzasz – ucięła szybko
zmieszana.
- Co tutaj robisz? – ciekawiło
go czy przyjechała jako zwykły kibic, a może już ktoś więcej. Pamiętał, że
oboje z Kadziewiczem mieli się ku sobie. Sam z Łukaszem nie utrzymywał
bliższych kontaktów wiec nie wiedział za bardzo co u niego.
- Długa historia, ale po krótce
jestem tutaj służbowo – wskazała plakietkę którą miała przypiętą do szlufki
szortów. Zerknął na nią i zaskoczył go to co tam przeczytał.
- Bratasz się z wrogiem. No, no
zapamiętam to sobie. Co tam u ciebie słychać? – zapytał, choć na chwilę
zapominając o swoich własnych problemach. Oboje wysiedli z windy na parterze i
jeszcze jakiś czas rozmawiali. Zibi nawet nie zauważył, że niektórzy siatkarze
już wracają ze śniadania. Magda oczywiście również wypytała go co u niego i o
jego zdrowie. Zadziwiające było to, że przy niej mógł mówić o tym swobodnie.
Miał dziwne przeczucie, że z Żanetą będzie mu się na ten temat rozmawiać
znacznie trudniej.
- Będzie trzymać za ciebie
kciuki byś szybko doszedł do siebie. Teraz muszę już lecieć – na pożegnanie
pocałował blondynkę w policzek. Nie wiedział w tym geście nic złego, zawsze
żegnał się tak ze znajomymi dziewczynami. Nie wiedział o tym, że, odkąd wyszedł
z windy jest obserwowany i, że ta niewinna z pozoru rozmowa wzbudzi tyle
negatywnych emocji u Żanety, która się temu przyglądała.
***
Niespokojna noc upłynęła
szybciej niż się spodziewałam. Z początku, gdy otworzyłam oczy nie wiedziałam,
gdzie jestem, dopiero po kilku chwilach przypomniałam sobie, że cały wczorajszy
wieczór przesiedziałam u Bartka. Teraz ani jego ani Kuby nie było w pokoju.
Zerknęłam na zegarek, który wskazywał 8.03 domyśliłam się, że pewnie poszli już
na śniadanie. Przed wyjściem z pokoju obmyłam twarz, by nie wystraszyć swoim
wyglądem napotkanych przypadkiem osób. W moim i Justyny pokoju również było
pusto. Nie czekając ani chwili wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w
świeże ciuchy. Nadal nie wiedziałam co ze Zbyszkiem, czy w ogóle wrócił ze
szpitala? Niestety, nikt nie wpadł na pomysł, by zostawić mi jakąkolwiek
wiadomość. Ruszyłam do restauracji, bo wiedziałam, że tam wreszcie będę mogła
się czegoś dowiedzieć. Szybko zlokalizowałam stolik, który zajmował Bartek,
Kuba i Justyna, Zbyszka przy nich nie było a ja zaczęłam przygotowywać się na
najgorsze.
- Wstałaś – rozpromienił się
Bartek. – Nie miałem sumienia cię budzić, całą noc byłaś bardzo niespokojna –
zirytował mnie tym pieprzeniem trzy po trzy. Ja chciałam jak najszybciej
dowiedzieć się co z Bartmanem a te mi wyskakuje z czymś takim.
- Gdzie Zibi? – starałam się
opanować, ale złość i niepewność rozpierały mnie od środka. – Czemu go tutaj z
wami nie ma, jest aż tak źle? – usiadłam przy stoliku nie patrząc nawet na syto
zastawiony blat, nie przełknęła bym niczego.
- Spokojnie Zbyszek jest w
hotelu – Justyna położyła mi dłoń na ramieniu, szybko ją stamtąd strzepnęłam.
- Do jasnej cholery czy ktoś mi
wreszcie powie co mu jest i gdzie jest w tej chwili!?! – wrzasnęłam, po chwili
zorientowałam się, że zrobiłam to o kilka oktaw za wysoko, bo inni ludzie
spoglądali na mnie z zaciekawieniem.
- Żaneta spokojnie – tym razem
Jarosz wkroczył do akcji.
- Jestem spokojna! –
popatrzyłam na niego wściekła, niby rudy nie był niczemu winien, ale i tak mu
się oberwało.
- Zbyszek przechodzi już
rehabilitacje. Jest teraz na basenie – wreszcie Bartek zaczął mówić to czego
oczekiwałam od niego od pierwszej chwili.
- Nie jest dobrze prawda? –
uspokoiłam się już trochę, przynajmniej wiedziałam, że jest gdzieś tutaj.
- Nie bardzo. Trenerzy nie
wiedzą czy zdąży do Mistrzostw Europy – dodał.
- Gdzie ten basen? – spytałam.
Chciałam być przy nim, już nie dam się tak spławić, jak wczoraj. Niech na mnie
wrzeszczy, ja się nie ruszę i będę przy nim. Nie mogłam sobie nawet wyobrazić
co pewnie teraz przeżywa, tak bardzo przecież czekał na, to by móc grać w
pierwszej szóstce, tak się cieszył, że trener mu zaufał a teraz ta kontuzja.
Bartek szybko wyjaśnił mi jak dojść na pływalnie.
Gdy wyszłam z restauracji
okazało się, że nie będzie mi to do niczego potrzebne, przy windach Bartman
rozmawiał z jakąś blondyną. Nawet zauważyłam, że co jakiś czas śmieją się i
wymieniają uśmiechy. Najwyraźniej miał gdzieś to, że mogę odchodzić od zmysłów,
bo nie wiem, co się z, nim dzieje i jak się trzyma. Po kilku minutach tych
obserwacji można było powiedzieć, że wygląda jakby mu nic nie dolegało i, gdyby
nie te kule można było, by go wziąć za zdrowego. Pożegnał się z tajemniczą
kobietą i wreszcie zauważył moją obecność. Chciałam coś zrobić, najlepiej
odejść, ale moje uczucie do niebo było zbyt silne. Serce domagało się, by dowiedzieć
się tego jak się czuje czy jest w miarę ok., jednak głupi rozsądek w tym
momencie i tak wziął nade mną górę.
- No proszę wreszcie łaskawie
masz zamiar zauważyć, że ciągle istnieję – odsunęłam się, gdy chciał złożyć na
moich ustach pocałunek.
- O co ci chodzi? – spytał
jeszcze spokojnie.
- O to, że ja odchodzę prawie
od zmysłów nie wiedząc co z tobą a ty sobie urządzasz pogawędki z kim popadnie!
– zaatakowałam go.
- To Kurek ci nie powiedział co
ze mną? I przestań robić sceny, to była moja znajoma, nie przypominam sobie
żebyś mi zabraniała rozmawiać ze znajomymi – teraz to już się zdenerwował,
zauważyłam ja jego palce mocniej zacisnęły się na rękojeści kul. – Jak tak
bardzo ci zależy to chodź przedstawię cię zazdrośnico- machnął jedną z kul w
kierunku w którym zniknęła blondyna.
- Wiesz co nie trzeba, gdybym
miała poznawać każda twoją „przyjaciółkę”… – zrobiłam w powietrzu palcami
cudzysłów– ….głowa, by mi pękła od nadmiaru imion.
- Żaneta chcesz to teraz
roztrząsać ? Myślałem, że te kwestie już dawno sobie wyjaśniliśmy. Zachowujesz
się tak jakbyś nie wiedziała, że teraz liczysz się tylko ty – akurat tym mnie
zaskoczył, w tej chwili nie spodziewałam się akurat takich słów. Trochę po nich
zmiękłam, ale nie na tyle, by zakończyć to, co chciałam mu wygarnąć.
- Wczoraj miałam wrażenie, że
masz na ten temat odmienne zdanie, wiesz jak się poczułam kiedy na mnie
wrzeszczałeś na hali?!- musiałam mu to wypomnieć.
- Przepraszam, nie
kontrolowałem się, wtedy. Co mam ci jeszcze powiedzieć – widziałam, że czuje,
iż swoim zachowaniem z poprzedniego dnia popełnił kategoryczny błąd w naszych
relacjach.
- Może mi wreszcie powiesz co
ci jest i jak się czujesz. Czekałam na ciebie wczoraj a ty nic. Myślisz, że to
dla mnie jest łatwe! Odepchnąłeś mnie do siebie a ja poczułam się, jak
niepotrzebna rzecz – nerwowo gestykulowałam nawet nie starając się patrzeć mu w
oczy, wiedziałam, że gdy tam tylko zerknę albo się rozkleję albo wkurzę jeszcze
bardziej.
- Byłem u ciebie wczoraj, ale
już spałaś. Nie chciałem cię budzić – ton jego głosu szybko się zmienił, stał
się bardziej ciepły, troskliwy a mi zrobiło się głupio, że tak na niego
naskoczyłam. Nie spodziewałam się tego, myślałam, że po moim wybuchu on również
na mnie naskoczy a tutaj ten sprezentował mi zgoła odmienną reakcję.
- Trzeba było mnie obudzić,
wariowałam z tej niewiedzy – musiałam dość szybko unormować wzburzony głos, bo
zdałam sobie sprawę, że Bartman nie jest niczemu winien.
- Następnym razem tak zrobię –
pierwszy raz na jego ustach pojawił się nikły uśmiech.
- Zibi powiesz mi wreszcie co
ci jest? Może ja się nie znam, ale za to bardzo się martwię – puściłam w
niepamięć jego wczorajszą reakcje na moją osobę i tą tajemnicza blondynkę.
Teraz naprawdę nie było nam potrzeba żadnych kłótni i tak już tą namiastką
prezentowaną w tej chwili zwróciliśmy na siebie uwagę hotelowych gości.
- Dobrze nie jest. Ciężko mi o
tym mówić, wcześniej czułem się niezniszczalny, byłem pewien, że nic mi nie
będzie a tutaj w ułamku sekundy wszystko przepadło. Chodźmy może do ogrodu to
ci wszystko opowiem. Mam jeszcze godzinę przed zajęciami z Andrzejem –
zaproponował. Czułam, że teraz muszę być silna, silniejsza dwa razy bardziej
niż Zbyszek. On teraz tego najbardziej potrzebował, musiał czuć to wsparcie.
Sama się sobie dziwiłam, że tak łatwo przyszło mi zapomnieć o tym co wydarzyło
się kilka godzin temu i przed paroma chwilami, ale to ja byłam tą mądrzejszą
połówką w tym związku, musiałam spasować w odpowiedniej chwili, by nie stracić
tego co najważniejsze. Po za tym wiedziałam, że w najbliższym czasie przyjdzie
mi nauczyć Zbyszka mówić o swoich obawach, uczuciach i lękach. Tego, by nie
odtrącał mnie w tak ważnych momentach swojego życia, bo przecież na tym
polegało wspólne życie, by przez ciężkie chwile przechodzić razem.
… kolejne dni nie były łatwe
ani dla mnie ani dla Bartman a tym bardziej dla całej naszej reprezentacji.
Sinusoida trwała, raz dobrze, raz źle. Przegrana z Włochami niemal
wyeliminowała naszą drużynę z gry o medale. Nikt nie wierzył, że Bułgarzy
pokonają Italię i sprawią, że nasz los znów jest tylko w rękach i
umiejętnościach chłopaków. A jednak tak się zdarzyło. Heroiczny bój z
Argentyńczykami, gdzie do końca nie mogliśmy być pewni zwycięstwa. Podczas tego
meczu Zibi był nie do zniesienia, akurat tego dnia noga najbardziej dała mu się
we znaki, ale to nie przeszkadzało mu w tym, by podskakiwać na każde nieudane
zagranie chłopaków. Nie stopowałam jego reakcji, dla niego i tak katorgą było
to, że musi siedzieć na trybunach zamiast być tam na boisku. Musiał jakoś
uwalniać swoje negatywne emocje. Udało się byliśmy w półfinale, gdzie juz
czekali na nas Rosjanie. Przed tym meczem miałam okazje poznać Magdę, która
napsuła mi tyle krwi gdy widziałam ją ze Zbyszkiem. Dowiedziałam się od niej w
jakich okolicznościach się poznali i co w ogóle blondynka tutaj robi. Ta
dziewczyna też przeszła swoje, ale chyba na ten moment była szczęśliwa,
przynajmniej z tej rozmowy tak wywnioskowałam. Po tym spotkaniu nie
zaszkodziło, by mi wcale jakbym tak profilaktycznie postukała się w głowę przez
swoją głupotę i wybujałą wyobraźnię. Stwierdziłam, że będę musiała jakoś
zapanować nad zazdrością i wymyślaniu wyimaginowanych historii. Z Rosjanami się
nie udało, ale nikt nie zwieszał głów, wyznaczony cel ciągle, by w zasięgu
reki. Przed meczem o brązowy medal nastroje były tak bojowe, że ja już
wiedziałam, że będzie dobrze. Polska nie dała dojść do głosu przeciwnikowi w
tym meczu. Byliśmy lepsi na każdej pozycji, brązowy medal był nasz. Jeszcze
przed dekoracją wróciliśmy do hotelu, gdzie działo się wiele szalonych rzeczy :
wiwaty, śmiechy, gratulacje, nie było końca tej euforii. Nawet Zbyszek miał
lepszy humor. Na spółkę z Justyną przekonałyśmy go, że, gdyby nie jego postawa
w meczu z Bułgarią, kto wie może tego brązowego krążka, by nie było wcale.
Dumna obserwowałam jak na szyjach naszych reprezentantów zawieszane są
upragnione medale. Dziś już nie było miejsca na smutki a na radość.
- Dla ciebie tak jak obiecałem
– w korytarzu po zejściu z boiska Zbyszek zawiesił mi na szyi swój medal. – Ty
też na niego zasłużyłaś, za to, że jesteś przy mnie.
- Zasłużyliśmy na niego oboje –
pocałowałam najpierw krążek a później bruneta. Wiedziałam, że jak będziemy
trwać razem to przezwyciężmy ten ciężki czas.
- Impreza! – usłyszałam głos
Ignaczaka – Za godzinę w restauracji! – dodał znikając za rogiem. Z racji tego,
że było już grubo po 23 szykowała się bardzo długa i intensywna noc.
Nie rozumiem czemu tak wiele z
Was zdziwił fakt, że Bartek jest prawiczkiem, przecież był o tym cały rozdział
6. Do tego jego relacje z Emilią i wstrzemięźliwość Bartka, też była na tym
oparta. Cóż jak widać nie zobrazowałam tego tak jak trzeba, a szkoda.
Myślałam, że to będzie już ten
moment, by zaczęło dziać się źle, ale dziewczęta muszę Was zmartwić ( a może
nie) fabuła uległa takiej zmianie, że ja sama do końca nie wiedziałam jak
będzie się to rozwijać. Tak jakby bohaterowie sami wzięli kontrolę nad swoim
losami, przynajmniej tak się czasami czułam. Chyba, to jest w tym najlepsze, bo
sama siebie troszkę zaskoczyłam.
Spotkana przez Zbyszka Magda to
ta sama Magda z mojego trzeciego opowiadania. Już dawno sobie postanowiłam, że
zrobię takie maleńkie połączenie tych historii. Scenka między Bartmanem a nią
może jest trochę niejasna, ale nie mogłam więcej napisać, by nie zdradzać za
bardzo fabuły Pogmatwanego świata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz