Od autorki.

Opowiadanie w pierwotnej wersji można znaleźć również na onecie pod adresem
www.niepoukladane-marzenia.blog.onet.pl
Jednak po tym jak onet się zaczął psuć przeniosłam je tutaj.

niedziela, 22 lipca 2012

24. Emocje nigdy nie są dobrym doradcą. Zamiast pomagać zawsze wszystko komplikują.


Nasze wspólne wieczory, tak to było coś, co zdecydowanie lubiłam najbardziej. Skra czekała już na swojego przeciwnika w finale Mistrzostw Polski. W trzech meczach uporali się z Częstochową a teraz na drodze do kolejnego mistrzostwa miał stanąć, im ktoś z pary Zaksa-Resovia. Zbyszek między treningami w ostatnim czasie nie był zbytnio aktywny, jeżeli chodzi o jakieś wypady czy pomysły. Budził się w nim taki słodki leń. Ja zawsze potrafiłam taki jego nastrój umiejętnie wykorzystać. On w tych dniach nie wnosił sprzeciwu bylebyśmy tylko spędzali czas razem. Chciałam Zibiego wyciągnąć na późny spacer, niestety jak na złość tuż przed wyjściem rozpadało się na dobre. Oboje czuliśmy zbliżający się wielkimi krokami wyjazd Bartmana na kadrę. Może to jeszcze prawie miesiąc, może czekały nas wspólne wakacje przed tym, ale majowy dzień zbliżał się coraz szybciej.
-To może obejrzymy jakiś film?- Zibi zaproponował, gdy pomagał mi zdjąć zielony płaszczyk, który odwiesił z powrotem na wieszak.
-Ale ja wybieram- zastrzegłam sobie i pognałam do salonu grzebać w stosie płyt DVD Kurka. Wiedziałam czego mam szukać. Nie miałam tylko pojęcia czy Zbyszek będzie chętny obejrzeć ze mną akurat tę pozycję. W czasie moich poszukiwań brunet przyniósł dwie ogromne poduszki i ułożył je na kanapie. Wiedział, że uwielbiam właśnie tak oglądać filmy. Ja nadal szukałam tej płyty. To, że nie mogłam jej znaleźć było zapewne sprawką Kurka, nie ja byłam tego pewna. Specjalnie schował ją nie wiadomo gdzie żebym nie katowała go kolejny raz tą samą historią.
-Powieszę go!- powiedziałam sama do siebie, kiedy przeszukałam już drugie pudło, a po filmie ani śladu.
-Kogo i za co?- Zibi przykucnął obok wsuwając rękę pod sweterek i delikatnie gładził dół moich pleców. Dotyk jego dłoni działam na mnie uspokajająco.
-Kurka, to na pewno jego numer. A za co go powieszę? Tutaj chyba zrobię losowanie albo za te jego uszy albo za bardziej osobistą część ciała- Bartman się roześmiał na te moje groźby. Wiadomo, że nie mówiłam poważnie, ale zarówno on jak i ja byliśmy pewni, że, jeżeli zaraz nie znajdę tego czego szukam to Bartek będzie w tarapatach. W moje ręce wpadło ostatnie trzecie pudło.
-Wreszcie!- podniosłam DVD do góry w geście triumfu.- Widziałeś?- podałam płytę zielonookiemu modląc się w duchu, by nie znał tego filmu.
-Siedem dusz- przeczytał z okładki.- Nie jeszcze nie oglądałem, ale z wielką przyjemnością zobaczę. Oby tylko to nie było zbyt ckliwe, bo wiesz jeszcze się popłacze i cały mój wizerunek twardziela pójdzie w diabły.
Nie miałam zamiaru streszczać fabuły, bo jeszcze, by zmienił zdanie, a chciałam, by obejrzał ze mną akurat ten film. Seans tak nas wciągnął, że ani się obejrzeliśmy a leciały już napisy końcowe. Ja uroniłam kilka łez, znałam opowieść na pamięć a tak czy siak płakałam zawsze, gdy się kończyła. Spojrzałam na Zbyszka i w jego oczach również dostrzegłam wzruszenie.
-Piękne to było. Podziwiam bohatera za taki gest. Oddał swoje własne serce ukochanej, by ona mogła żyć nadal- podsumował przytulając mnie jeszcze bardziej do siebie.
-Mi też się podoba. Wiadomo, że w realnym świecie taka historia jest niemożliwa…- zaczęłam, ale ten przytknął mi palec od ust powodując, że zamilkłam.
-Ale dlaczego? Gdybym ja wiedział, że jedyną możliwością byś ty przeżyła byłoby to, że ja musiałbym umrzeć nie wahałbym się ani chwili. Również chciałbym żebyś żyła- te słowa poruszyły cały mój świat. Dlaczego? Dlatego, że i ja byłbym skłonna na podobny gest w stosunku do Zbyszka. Poświęciłabym własne życie, gdybym wiedziała, że to jedyny sposób, by on żył nadal. Mówi się, że taka miłość i oddanie nie istnieje. Niech inni tak mówią ja czułam, że jest zupełnie, inaczej. Nie dane mi było jednak odpowiedzieć na słowa mojego Zbysia, ponieważ do mieszkania wrócił Bartek i nie był sam.
-Jesteście, myślałem, że was nie będzie- Kurek wszedł do salonu, a za nim wkroczyła Emilia, wyraźnie niezadowolona z tego, że nas zastała. I dobrze pogram jej trochę na nerwach.
-Oglądaliśmy film, może przyłączycie się do nas i obejrzymy coś jeszcze?- zapytał Bartman a ja miałam ochotę go zakneblować po tej propozycji. Nie chciałam przebywać w jednym pomieszczeniu z Rawicką, za bardzo działała mi na nerwy.
-Co oglądaliście?- Bartek usiadł na skraju oparcia sofy sięgając po opakowanie leżące na stoliku.- Boże, Siedem dusz, znów! Żaneta ty się dobrze czujesz?- to nie był żart z jego strony, słowa wypowiedział z jakimś chamskim sarkazmem co jeszcze bardziej mnie rozwścieczyło.
-To, że ty nie czujesz tej historii nie znaczy, że wszyscy wokoło też tak mają!- wyrwałam mu pudełko z dłoni.
-Kiedy, to jest denne, gdy ukochany poświęca życie dla dziewczyny a sam musi przez to umrzeć!- odpyskował mi. Widzicie Zbyszek z Bartkiem bardzo się tutaj różnią.
-Czyli co, ty byś nie poświęcił swojego życia na przykład dla Emilii?- jak ma być cios poniżej pasa to niech ma. Bartosza zatkało, oblał się purpurą i nie wiedział co powiedzieć.
-Bartek ma rację, z resztą wcale bym nie chciała, by aż tak się dla mnie poświęcał- wtrąciła brunetka, a wcale nie pytałam jej o zdanie!
-Ktoś cię prosił żebyś się odzywała?- spojrzałam na nią wściekle.- Pytałam Bartka, a nie ciebie. Jakoś nie wydaje mi się, by w jednej chwili zapomniał się wysławiać.
-Żaneta nie pozwalaj sobie!- teraz to przyjaciel mnie zaatakował. Dwoje na jedną, a proszę bardzo.
-Co jestem u siebie mogę mówić co zechcę!- klapnęłam ponownie obok Zibiego, który jak na razie przysłuchiwał się wszystkiemu.
-To ci przypomnę, że to jest moje mieszkanie! Emilia jest moim gościem i nie pozwolę byś ją obrażała!- rozzłoszczony Kurek to zły Kurek, ale ja i tak się go nie bałam.
-Ja też jestem twoim gościem zapomniałeś już?! A ta stara wywłoka zawsze mnie prowokuje, mógłbyś wreszcie to zauważyć!- dobra nie pohamowałam języka, może jednak powinnam.
-Nie jestem żadną wywłoką!- Oooo panna Emilia zabrała głos.
-Nie, a to dziwne! Powiedz mi jak to się nazywa umawianie z młodszymi od siebie? Co chcesz tym osiągnąć!? A może masz już kompleks wieku średniego?!- zbliżyłam się do niej na odległość metra, miałam ochotę wytargać ją za te jej długie kłaki.
-Przestań się wtrącać w mój związek!- Bartek stanął między nami.- Ja się nie czepiałem ciebie jak ze Zbyszkiem zachowywaliście się, jak banda dzieciaków!
-Żaneta Bartek ma rację, jego związek jego sprawa- Zibi pojawił się obok mnie mówiąc jakieś farmazony. Nie pozwolę, by życie Kurka zepsuła jakaś larwa nie wiadomo skąd.
-No nic nie powiesz?!- atakowałam Rawicką nadal- No już! Wmawiaj wszystkim jak to kochasz Bartka. Czekam!
-Gdybyś była prawdziwą przyjaciółką to zaakceptowała byś każdy jego wybór. Chyba, więc Bartek pomylił się co do twojej osoby, skoro zamiast go wspierać to krytykujesz go i jego wybory na każdym kroku.
-Jak śmiesz mnie oceniać!? Znam Bartka dłużej od ciebie i może jest tobą zaślepiony, ale nie jest głupi! Jak coś knujesz to gorzko tego pożałujesz!- ręka mnie świerzbiła, by zaaplikować Emilii siarczysty policzek, ale nie byłam do końca pewna czy Kurek wybaczył, by mi ten ruch. Wyminęłam ją tylko posyłając spojrzenie pełne nienawiści i zniknęłam za frontowymi drzwiami czekając aż Zibi również wyjdzie z mieszkania. Ten babsztyl nie podobał mi się od samego początku, nie mogłam jej rozgryźć, mimo że czułam, iż nie jest z Bartkiem tylko i wyłącznie dla tego, że łączy ich jakieś uczucie. Zastanawiałam się czy ona w ogóle coś to niego czuje.

***
Z perspektywy Bartka…

Nie mógł zrozumieć dlaczego Żaneta jest tak negatywnie nastawiona do osoby Emilii. Dziewczyny nie znały się prawie wcale i raczej nie chciały poznać. Na każde, choćby wspomnienie o Rawickiej Żanet dostawała ataku furii i robiła mu masę wyrzutów. Z kolei brunetka zawsze starała się zmienić temat na inny, gdy w ich rozmowach pojawiała się Makowska, albo dawała Bartkowi do zrozumienia, że zachowanie przyjaciółki jest niegodne tego miana. Mówiła, wtedy, by zastanowił się czy ona naprawdę zasługuje na, to by dzielić z, nim przyjaźń. Sam nie wiedział co o tym myśleć .Obie były dla niego ważne, ale każda z nich miała odmienne zdanie na temat tej drugiej. Dlaczego Żaneta nie lubiła brunetki? Czy tylko ze względu na to, że wolałaby na jej miejscu była Justyna? A może kryło się za tym coś więcej? Bartek jednak nie widział u 27-latki żadnych podejrzanych zachowań o, które podejrzewała ją blondynka. Ich związek wyglądał normalnie. Emilia ani nie proponowała mu żadnych drogich wypadów do restauracji czy niebotycznych zakupów. Tutaj, więc nie chodził o status finansowy. Nie afiszowała się również tym, że są ze sobą. Bartek, chociaż nikt tego nie wiedział do czasu do czasu śledził różne portale plotkarskie i nie znalazł tam ani jednej wzmianki o tym, by był z kimś związany. Naprawdę nie wiedział, więc czego Żaneta obawia się ze strony Rawickiej. Wiedział za to, że rozmowa na ten temat z blondynką go nie ominie.
-Ech nagromadziło mi się tych poważnych rozmów- westchnął dam do siebie, kiedy wbiegał na osiedle po porannym bieganiu. Zbliżała się kadra wypadało zadbać o trochę lepszą formę. Wtedy ją zobaczył. Szła z naprzeciwka rozglądając się wokoło na rabatki, które powoli zapełniały się pierwszymi kwitnącymi tulipanami i narcyzami. Beztroska mina spowodowała, że w Bartku zawrzało, zwolnił kroku, chciał, by to ona pierwsza weszła do klatki. Nie chciał się z nią spotkać. Nie potrafił jednak zrobić jednego, oderwać od niej wzroku. Włosy związała w wysoki kucyk, który odsłaniał jej szyję i kości policzkowe, duże orzechowo zielone oczy patrzyły radośnie na świat do czasu, gdy na swojej drodze nie spotkały jego postaci. Przystanęła. Widział, że waha się czy wyjść mu na spotkanie czy poczekać aż on pierwszy zniknie za drzwiami prowadzącymi do bloku.
-Nie będę z siebie robił debila- szepnął sam do siebie i ruszył w stronę wejścia. Los chciał, że i ona w tym momencie zrobiła to samo. Nie było już odwrotu spotkali się pod samymi drzwiami.
-Ty jeszcze tutaj? Myślałem, że już w stolicy prężysz się na jakiejś rurze- odezwał się, nie pohamował tego co cisnęło mu się na usta. Stała milcząca, nie zaszczyciła go nawet jednym spojrzeniem.
-Co pewność siebie ci znikła, czy budzi się tylko nocą?- ciągnął dalej. Nie wiedział czemu to robi. Czemu swoimi słowami ją rani. Miał z nią porozmawiać na spokojnie a kolejny raz nie potrafił. Sam bał się do tego przyznać, ale cholernie bolało go to, że ona jest tutaj a tak jakby jej nie było. Wszystko potęgował jeszcze fakt, że gdy czuł jej bliskość przy sobie, słodki zapach jej perfum serce mu wariowało, a nie powinno.
-A może odpracowałaś już ten swój fikcyjny dług? Co nic mi nie powiesz? Chyba mi się należy w końcu to ja utrzymuję tę tajemnicę dla siebie- wreszcie na niego spojrzała, w jej oczach dostrzegł ból i smutek.
-To nie jest fikcyjny dług- powiedziała drżącym głosem.
-Tak, to już mówiłaś Zabawna ta historyjka, nadaje się na scenariusz filmowy. Przewidziałaś tam rolę dla mnie?- nie zdążył się nawet zastanowić na sensem tego co powiedział poczuł na swoim policzku piekący ból, gdy odwrócił głowę w jej stronę już jej nie było słyszał tylko kroki na schodach.
-Po co ci to był Kurek?- rozmasowując policzek pociągnął do siebie drzwi wejściowe i wszedł do środka. Wiedział, że zachował się w stosunku do niej chamsko. Nie mógł jednak nic poradzić, że gdy ją widział budziło się w nim dwóch Bartków. Jeden, który chciał ją mocno przytulić i uściskać, ale też ten drugi, który nie mógł pogodzić się z tym, że Justyna okłamuje wszystkich swoich bliskich .Ten drugi Bartosz zawsze był silniejszy i przezwyciężał dobrego.

***
Z perspektywy Justyny…

Trzasnęła drzwiami nie zważając na to, że ten huk mógł obudzić pół bloku a już na pewno brata z Żanetą. Ta dwójka siedziała jednak już przy stole w kuchni śmiejąc się z czegoś. Rzuciła w ich stronę tylko krótkie spojrzenie i nie ściągając butów ani lekkiej skórzanej kurtki ruszyła w stronę swojego pokoju, tutaj również trzaskając drzwiami. Nie pozwoli sobie, by trwało to dłużej. Dziś Kurek przekroczył wszelkie granice. Otworzyła walizkę i zaczęła czegoś intensywnie szukać. W tym czasie usłyszała ciche pukanie.
-Justyna wszystko ok.?- to był Zbyszek.
-Tak!- rzuciła wściekle nie powstrzymując negatywnych emocji. W jej ręce wpadło to czego szukała. Granatowa teczka w białą kratę momentalnie została opróżniona a różne papiery i dokumenty rozsypały się po łóżku.
-Na pewno? Czuję, że jesteś zła- kontynuował dalej Bartman stojąc za drzwiami.
-Na pewno, daj mi spokój!- wiedziała, że nie powinna w tej chwili tak traktować brata, ale miała coś ważniejszego na głowie.
Ze stosu papierów wyciągnęła ten najważniejszy, był to jej dowód. Zostawiła resztę bałaganu na łóżku i wyszła z pokoju ruszając z powrotem do drzwi wyjściowych.
-Justyna!- usłyszała ponowny krzyk bruneta, gdy wbiegała już na piętro po schodach.
-Powinnam to była zrobić wcześniej, pokazać mu to od razu- powtarzała w myślach.
Z racji tego, że mieszkanie Bartka jak zwykle było otwarte weszła bez pukania kierując się w stronę jego pokoju. Sylwetkę siatkarza zobaczyła jednak już w kuchni. Stał oparty o szafki kuchenne popijając wodę prosto z butelki.
-Przyniosłaś mi scenariusz?- powiedział spoglądając na kartkę którą trzymała w dłoni.
-Przestań wreszcie! Nic ci nie zrobiłam!- wypaliła mu prosto w twarz.- Jesteś chamem. Myślałam, że możemy zostać przyjaciółmi, a ty traktujesz mnie jak największego wroga i to bez powodu!- z każdym kolejnym słowem głos jej się łamał, ale nie chciała dać mu tego po sobie poznać.
-To, po co przyszłaś?- zauważyła, że Bartek naglę struchlał tak jakby jej słowa zrobiły na nim jakieś wrażenie.
-Masz- wręczyła mu kartkę- Mam przetłumaczyć?- miała już dość tej farsy.
-Co to?- zerknął w kierunku dokumentu.
-Nie udawaj, dobrze wiesz- miała ochotę kolejny raz mu przywalić. Nadal stała z wyciągniętą kartką w jego stronę a on nie zrobił żadnego ruchu. Nie mogła dłużej czekać wcisnęła mu dokument w dłonie i wybiegła z mieszkania.
-Czemu on tak się zachowuje, no czemu?- powtarzała w myślach.- Gdzie jest ten dawny wesoły Bartek?- pytała samą siebie. Nawet nie zauważyła, kiedy łzy pojawiły się w jej oczach.
-Justyna- poczuła na swoim przedramieniu czyjąś dłoń. Podniosła wzrok i spojrzała w stronę dobiegającego głosu.- Tyna co się dzieje?- Żaneta patrzyła na nią ze strachem.
-Nie wytrzymam tego dłużej!- zostawiła Makowską na schodach i wybiegła na dwór. To wszystko ją przerosło.

***
Z perspektywy Bartka…

Stał przez chwile nadal zdezorientowany tym co się przed chwilą wydarzyło. Czuł pod palcami śliski papier, który wręczyła mu brunetka. Nie zastanawiając się dłużej rozprostował już nieco pomięty dokument i zaczął czytać. Po kilku pierwszych zdaniach wszystkie słowa zaczęły zlewać się w jedno, przestał rozumieć ich sens. Pismo było w języku angielskim i, mimo iż doskonale nim władał nie do końca rozumiał to, co czytał. Nie mógł się skupić na ich znaczeniu. Dotarło do niego jedno, ona miała rację. Tak tutaj na tym pomiętym białym papierze było wszystko wyraźnie napisane. Hotel dawał jej czas na spłacenie długu do września tego roku. Były wymienione poszczególne straty, oszacowana ich wartość i kwota końcowa. Wszystko się zgadzało co do słowa. Bartmanówna naprawdę miała kłopoty. Gdy nie spłaci długu w terminie sprawa zostanie przekazana do sądu w Tokio i albo Tyna polubownie spłaci całą sumę za jednym razem albo, oprócz tego, że dług nadal będzie na niej ciążył może dostać również wyrok skazujący za zniszczenie mienia hotelu. Z nagromadzonych w nadmiarze emocji Bartek aż usiadł przy stole chowając twarz w dłoniach. Wtedy usłyszał kolejny trzask drzwiami.
-Czyś ty kompletnie oszalał, coś ty jej zrobił?!- poczuł uderzenie z tyłu głowy, to była Żaneta.
-Co znów zrobiłem?!- nie krył swojej irytacji, naprawdę rozmowa z przyjaciółką była teraz ostatnią rzeczą jakiej potrzebował.
-Proszę bardzo udawaj głupiego, to ci ostatnio wychodzi najlepiej! Co zrobiłeś Justynie, że wybiegła stąd z płaczem?- Makowska atakowała go, już dawno nie widział jej tak wściekłej.
-Z płaczem, gdzie ją widziałaś?- kolejny raz powodował, że ona przez niego płacze, nie chciał tego a robił to za każdym razem. Ona na to nie zasługiwała, nie zasługiwała na takie traktowanie przez ostatnie miesiące. A on jej nie wierzył. Nie wierzył aż do teraz.
-Spotkałam ją na schodach. Czy ja się dowiem co tutaj się do cholery dzieje!?
-Nie teraz!- Kurek zerwał się z krzesła. To nie może się tak skończyć, musi ją jak najszybciej przeprosić, porozmawiać. Może go zrozumie.
Lokatorzy bloku przy 1 Maja musieli wykazać się dziś dużą cierpliwością kolejny raz z samego rana trzask drzwi rozległ się po całym budynku. Bartek nie zauważył nawet, że wręczony mu dokument został na stole w kuchni. Musiał ją jak najszybciej znaleźć a reszta nie miała znaczenia. Stał niecierpliwy pod mieszkanie Bartmana nerwowo naciskając dzwonek.
-Pali się czy co?- Zibi otworzył zdenerwowany.
-Jest Justyna?- szatyn przebierał z nogi na nogę zerkając przyjacielowi przez ramię w głąb mieszkania.
-Nie ma, a co?- odpowiedział brunet, ale nie uzyskał żadnej odpowiedzi. Kurek zbiegał już, bowiem na dół.
     
Mam nadzieję, że ktoś jeszcze czekał na dalszy ciąg tej historii.
Możecie mnie zlinczować, udusić, zabić do wyboru. Wiem, że musiałyście strasznie długo czekać na nowość, ale jakoś nie mogłam się przełamać, by tutaj napisać. Kryzys w życiu wyraźnie odbił się na moim pisaniu, ale staram się wrócić do normy.


Jestem cholernie niestała ostatnio. Dobrze że to opowiadanie w każdej chwili może iść w dowolnym kierunku, bo już trzeci raz w ciągu ostatnich 2 miesięcy zmieniam tutaj fabułę.

U Żanety i Zbyszka jest za słodko wiem o tym, ale, żeby u nich zaczęło dziać się coś nieobliczalnego najpierw muszę zająć się Kurkiem, Justyną i Emilią. Dlatego najprawdopodobniej w kolejnych rozdziałach będzie głównie o tym wymienionym trójkącie. Chyba że znów coś mi do głowy strzeli. U mnie nic ostatnio nie wiadomo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz