Z perspektywy Kuby…
Zmierzał w
stronę boiska w pełnym rynsztunku gotowy do treningu. Rzadko zdarzało mu się
tak szybko być gotowym, przeważnie z szatni wychodził jako ostatni. Dziś jednak
miał do załatwienia pewną istotną sprawę. W drodze minął kilku byłych kolegów
ze Skry wymieniając z nimi krótkie pozdrowienia i rozmowy. Głównego
zainteresowanego jednak nigdzie nie było . Po chwili rozglądania zauważył
Bartka, który szepce coś na ucho brunetce.
-Żaneta sobie robi ze mnie jaja czy co?!- żachnął się w myślach powoli zbliżając się do tej dwójki. Z każdym kolejnym krokiem zauważał, że jednak się pomylił. Brunetka, z którą rozmawiał Bartek nie była Justyną, a to za nią w pierwszej chwili wziął ją Kuba. Teraz w duchu sam się z siebie nabijał. Może nie znał Bartmanówny i widział ją, zaledwie dwa razy, ale nie on jeden mógłby je ze sobą pomylić. Obie miały długie falujące włosy spadające kaskadami na ramiona i podobną posturę. Gdy Kuba zbliżył się bardziej zauważył co je dzieli, były to oczy. Siostra Zbyszka miała ciepłe orzechowo-zielone spojrzenie, Emilia, za to patrzyła na świat chłodnym błękitem. Niezauważony stanął obok nich i pomyślał, że czas się przekonać czy Makowska ma rację.
-Siema stary!- klepnął Bartka po plecach a ten popatrzył na niego zdziwiony.- No co z kumplem się nie przywitasz?- Kuba w żartach rozpostarł ramiona i czekał na czuły uścisk. Bardzo się jednak przeliczył. Kurek spojrzał na niego jak na pomylonego i wyciągnął w jego kierunku rękę. To był pierwszy znak dla Rudzielca, że zachowanie szatyna uległo zmianie. Wcześniej często tak się właśnie wygłupiali śmiejąc się przy tym jak przedszkolaki.
-Co ty taki oficjalny?- uścisnął mu rękę i nadal z rozbawieniem wpatrywał się w Kurka.
-Jestem normalny, o co ci chodzi?- odparł lekko zdenerwowany Bartosz.
-Co się rzucasz, tak tylko się wygłupiam. Osa cię ugryzła? A sorry zapomniałem to była pszczoła Bełchatowska- zawsze z Bartkiem śmiali się z tych żartów. Dobrze pamiętał jak trafili do Skry i jednego wieczora po kilku piwach zaczęli zastanawiać się czy maskotką Skry jest osa czy pszczoła. Nigdy tak naprawdę się tego nie dowiedzieli, ale żart, im został i często używali go przy równych okazjach.
-Kuba bądź poważny- wycedził Bartek rzucając ukradkowe spojrzenia w stronę Rawickiej, która mimo, że była bardzo zajęta zapewne uważnie przysłuchiwała się tej rozmowie.
-Widzę, że wstałeś dziś lewą nogą. Nie wnikam. Chciałem z tobą pogadać. W ostatnim czasie zaniedbujesz swojego Kubulka, czuje się niedopieszczony- Jarosz ani myślał spasować z tymi wygłupami. Widział, że każde głupie zdanie bardzo denerwuje Bartka. Czyżby wstydził się przed Emilią tego jaki jest?
-Bartoszu ja muszę już iść zanieść to Nawrockiemu, mam nadzieję, że zobaczymy się za 20 minut- gdy Kuba usłyszał jak Emilia zwraca się do Kurka o mało nie parsknął przy tym śmiechem.
-Tak Emilio będę czekał przed halą. Pozwól tylko na chwilę chciałbym ci przedstawić to mój przyjaciel Jakub- Rudy już nie wiedział, gdzie ma oczy podziać i starał się przybrać najbardziej poważną minę jaką potrafił. Ten oficjalny ton rozłożył go na łopatki, ale zachował na tyle przytomności umysłu, że w porę podał rękę brunetce na powitanie.
-To Emilia moja dziewczyna- Bartek dalej zachowywał się jakby był przynajmniej na jakiejś rozprawie sądowej.
-Kuba jestem- Jarosz poczuł delikatny uścisk dłoni, kiedy na nią spojrzał uśmiechnęła się niemrawo w jego stronę. Nim zabrała swój laptop i wszystkie papiery pocałowała jeszcze Barka przelotnie na pożegnanie.
-Porąbało cię całkiem co ci obiło?!- naskoczył na niego Kurek, gdy ta tylko zniknęła, im z pola widzenia.
-Co mi odbiło? To chyba ciebie powinienem o to zapytać. Wiesz, kiedy ostatnio ktoś powiedział do mnie Jakub? Chyba w gimnazjum. Wyluzuj człowieku, bo ci żyłka pęknie.
-Przestań się w końcu wydurniać! Nic innego nie robisz!
-A od, kiedy to ci przeszkadza? A tak, teraz jesteś poważnym Bartoszem Kurkiem Pierwszym. Ta Emilka to chyba ci wodę z mózgu robi!- Kuba postanowił od razu przejść do ofensywy, nie będzie się krył.
-Na jakiej podstawie niby to stwierdzasz?- szatyn oparł się nonszalancko o stolik i wyczekiwaniem wpatrywał się w przyjaciela.
-Nie można się z tobą wcale dogadać, każdy żart ci nie pasuje a sam zaczynasz się wysławiać jak jakiś pryk po pięćdziesiątce.
-Może dorosłem. Nie uważasz, że najwyższa pora?- Bartek zaczął oglądać swoje paznokcie z każdej możliwej strony. Kuba dobrze wiedział, że ta rozmową nie jest mu na rękę.
-Tak a do tego dorastania załatwiłeś sobie pomoc w postaci starszej od siebie wyniosłej panny, która ma się za niewiadomo co?!- może teraz przesadził, ale właśnie po tej krótkiej rozmowie i obserwacji zachowania Rawickiej dokładnie rozumiał co Żaneta miała namyśli mówiąc, że Kurek nie jest już tym Kurkiem.
-Teraz to już przegiąłeś! Co może mi zazdrościsz, że ktoś taki jak ona zainteresował się mną?!- wyprostował się i popatrzył z góry na przyjaciela, te kilka centymetrów różnicy wystarczyło.
-Raczej dziwi mnie to, co ty możesz jej zaoferować. Laska pojawiła się z nikąd a ani się obejrzałeś a już jej jesz z reki. Ty, który tak ostrożne szukałeś tej jedynej. Do tego wcale jej nie znasz, nie wiesz kim jest. Miałeś obok siebie kogoś, komu mogłeś zaufać, być pewnym tej osoby a wybrałeś kiepską kopię- Kuba spojrzał na niego wzrokiem pełnym chłodu.
-Żaneta cię nasłała?!- Bartek zmienił temat udając, że ostatnie słowa nie zrobiły na, nim wrażenia.
-Sam się nasłałem Bartek! Nie można tak zmienić się z dnia na dzień. Ty nie jesteś taki- zmienił ton na łagodniejszy,
-Gówno wiesz jaki jestem i co siedzi w mojej głowie. Nie masz pojęcia o Emilii. Ona nie jest żadną kopią. Niby czyją miałaby być?
-Nie udawaj, że tego nie widzisz. Ona jest za bardzo podobna do Justyny. Wybrałeś ją, bo ci przypomina siostrę Zbyszka- Kurek nie wytrzymał tego zarzutu i złapał Kubę za koszulkę. Ten jednak stał spokojnie wiedział, że ma rację, inaczej nie rozjuszyło, by to tak bardzo przyjaciela.
-Ty nic nie wiesz- wycedził przez zęby Kurek i puścił go.
-To mi powiedz!- krzyknął za nim, ale ten zniknął już za drzwiami szatni.
-O co wam poszło?- przy Jarskim pojawił się Novotny.- Tak w ogóle to pierwszy raz widzę, że się kłócicie.
-Takie stare sprawy- ten nie chciał wtajemniczać kolejnych osób w to wszystko.
-Farciarz z tego Bartka jest. Sam się na tę Emilię paliłem, bo jest w moim typie, ale jakoś nie wykazywała zainteresowania. Chyba lubi młodszych od siebie, skoro Kurek ją zadowala- Novotny mógł, by tak nawijać bez końca, ale niestety Kubę czekał trening. Miał ciężki orzech do zgryzienia, pierwszy raz spotkał się z tym, że przyjaciel nie chciał mu o czymś powiedzieć. Wcześniej zawsze wiedzieli wszystko. Miał pomóc Żanecie a i sam teraz stał tak jakby pod ścianą, która odgradzała go do Bartka.
-Żaneta sobie robi ze mnie jaja czy co?!- żachnął się w myślach powoli zbliżając się do tej dwójki. Z każdym kolejnym krokiem zauważał, że jednak się pomylił. Brunetka, z którą rozmawiał Bartek nie była Justyną, a to za nią w pierwszej chwili wziął ją Kuba. Teraz w duchu sam się z siebie nabijał. Może nie znał Bartmanówny i widział ją, zaledwie dwa razy, ale nie on jeden mógłby je ze sobą pomylić. Obie miały długie falujące włosy spadające kaskadami na ramiona i podobną posturę. Gdy Kuba zbliżył się bardziej zauważył co je dzieli, były to oczy. Siostra Zbyszka miała ciepłe orzechowo-zielone spojrzenie, Emilia, za to patrzyła na świat chłodnym błękitem. Niezauważony stanął obok nich i pomyślał, że czas się przekonać czy Makowska ma rację.
-Siema stary!- klepnął Bartka po plecach a ten popatrzył na niego zdziwiony.- No co z kumplem się nie przywitasz?- Kuba w żartach rozpostarł ramiona i czekał na czuły uścisk. Bardzo się jednak przeliczył. Kurek spojrzał na niego jak na pomylonego i wyciągnął w jego kierunku rękę. To był pierwszy znak dla Rudzielca, że zachowanie szatyna uległo zmianie. Wcześniej często tak się właśnie wygłupiali śmiejąc się przy tym jak przedszkolaki.
-Co ty taki oficjalny?- uścisnął mu rękę i nadal z rozbawieniem wpatrywał się w Kurka.
-Jestem normalny, o co ci chodzi?- odparł lekko zdenerwowany Bartosz.
-Co się rzucasz, tak tylko się wygłupiam. Osa cię ugryzła? A sorry zapomniałem to była pszczoła Bełchatowska- zawsze z Bartkiem śmiali się z tych żartów. Dobrze pamiętał jak trafili do Skry i jednego wieczora po kilku piwach zaczęli zastanawiać się czy maskotką Skry jest osa czy pszczoła. Nigdy tak naprawdę się tego nie dowiedzieli, ale żart, im został i często używali go przy równych okazjach.
-Kuba bądź poważny- wycedził Bartek rzucając ukradkowe spojrzenia w stronę Rawickiej, która mimo, że była bardzo zajęta zapewne uważnie przysłuchiwała się tej rozmowie.
-Widzę, że wstałeś dziś lewą nogą. Nie wnikam. Chciałem z tobą pogadać. W ostatnim czasie zaniedbujesz swojego Kubulka, czuje się niedopieszczony- Jarosz ani myślał spasować z tymi wygłupami. Widział, że każde głupie zdanie bardzo denerwuje Bartka. Czyżby wstydził się przed Emilią tego jaki jest?
-Bartoszu ja muszę już iść zanieść to Nawrockiemu, mam nadzieję, że zobaczymy się za 20 minut- gdy Kuba usłyszał jak Emilia zwraca się do Kurka o mało nie parsknął przy tym śmiechem.
-Tak Emilio będę czekał przed halą. Pozwól tylko na chwilę chciałbym ci przedstawić to mój przyjaciel Jakub- Rudy już nie wiedział, gdzie ma oczy podziać i starał się przybrać najbardziej poważną minę jaką potrafił. Ten oficjalny ton rozłożył go na łopatki, ale zachował na tyle przytomności umysłu, że w porę podał rękę brunetce na powitanie.
-To Emilia moja dziewczyna- Bartek dalej zachowywał się jakby był przynajmniej na jakiejś rozprawie sądowej.
-Kuba jestem- Jarosz poczuł delikatny uścisk dłoni, kiedy na nią spojrzał uśmiechnęła się niemrawo w jego stronę. Nim zabrała swój laptop i wszystkie papiery pocałowała jeszcze Barka przelotnie na pożegnanie.
-Porąbało cię całkiem co ci obiło?!- naskoczył na niego Kurek, gdy ta tylko zniknęła, im z pola widzenia.
-Co mi odbiło? To chyba ciebie powinienem o to zapytać. Wiesz, kiedy ostatnio ktoś powiedział do mnie Jakub? Chyba w gimnazjum. Wyluzuj człowieku, bo ci żyłka pęknie.
-Przestań się w końcu wydurniać! Nic innego nie robisz!
-A od, kiedy to ci przeszkadza? A tak, teraz jesteś poważnym Bartoszem Kurkiem Pierwszym. Ta Emilka to chyba ci wodę z mózgu robi!- Kuba postanowił od razu przejść do ofensywy, nie będzie się krył.
-Na jakiej podstawie niby to stwierdzasz?- szatyn oparł się nonszalancko o stolik i wyczekiwaniem wpatrywał się w przyjaciela.
-Nie można się z tobą wcale dogadać, każdy żart ci nie pasuje a sam zaczynasz się wysławiać jak jakiś pryk po pięćdziesiątce.
-Może dorosłem. Nie uważasz, że najwyższa pora?- Bartek zaczął oglądać swoje paznokcie z każdej możliwej strony. Kuba dobrze wiedział, że ta rozmową nie jest mu na rękę.
-Tak a do tego dorastania załatwiłeś sobie pomoc w postaci starszej od siebie wyniosłej panny, która ma się za niewiadomo co?!- może teraz przesadził, ale właśnie po tej krótkiej rozmowie i obserwacji zachowania Rawickiej dokładnie rozumiał co Żaneta miała namyśli mówiąc, że Kurek nie jest już tym Kurkiem.
-Teraz to już przegiąłeś! Co może mi zazdrościsz, że ktoś taki jak ona zainteresował się mną?!- wyprostował się i popatrzył z góry na przyjaciela, te kilka centymetrów różnicy wystarczyło.
-Raczej dziwi mnie to, co ty możesz jej zaoferować. Laska pojawiła się z nikąd a ani się obejrzałeś a już jej jesz z reki. Ty, który tak ostrożne szukałeś tej jedynej. Do tego wcale jej nie znasz, nie wiesz kim jest. Miałeś obok siebie kogoś, komu mogłeś zaufać, być pewnym tej osoby a wybrałeś kiepską kopię- Kuba spojrzał na niego wzrokiem pełnym chłodu.
-Żaneta cię nasłała?!- Bartek zmienił temat udając, że ostatnie słowa nie zrobiły na, nim wrażenia.
-Sam się nasłałem Bartek! Nie można tak zmienić się z dnia na dzień. Ty nie jesteś taki- zmienił ton na łagodniejszy,
-Gówno wiesz jaki jestem i co siedzi w mojej głowie. Nie masz pojęcia o Emilii. Ona nie jest żadną kopią. Niby czyją miałaby być?
-Nie udawaj, że tego nie widzisz. Ona jest za bardzo podobna do Justyny. Wybrałeś ją, bo ci przypomina siostrę Zbyszka- Kurek nie wytrzymał tego zarzutu i złapał Kubę za koszulkę. Ten jednak stał spokojnie wiedział, że ma rację, inaczej nie rozjuszyło, by to tak bardzo przyjaciela.
-Ty nic nie wiesz- wycedził przez zęby Kurek i puścił go.
-To mi powiedz!- krzyknął za nim, ale ten zniknął już za drzwiami szatni.
-O co wam poszło?- przy Jarskim pojawił się Novotny.- Tak w ogóle to pierwszy raz widzę, że się kłócicie.
-Takie stare sprawy- ten nie chciał wtajemniczać kolejnych osób w to wszystko.
-Farciarz z tego Bartka jest. Sam się na tę Emilię paliłem, bo jest w moim typie, ale jakoś nie wykazywała zainteresowania. Chyba lubi młodszych od siebie, skoro Kurek ją zadowala- Novotny mógł, by tak nawijać bez końca, ale niestety Kubę czekał trening. Miał ciężki orzech do zgryzienia, pierwszy raz spotkał się z tym, że przyjaciel nie chciał mu o czymś powiedzieć. Wcześniej zawsze wiedzieli wszystko. Miał pomóc Żanecie a i sam teraz stał tak jakby pod ścianą, która odgradzała go do Bartka.
***
Z perspektywy Bartka…
Stał pod prysznicem opierając dłonie o chłodne kafelki, woda ściekała po całym jego ciele a główny strumień płynął po jego karku. W szatni poza, nim nie było już nikogo. Był zadowolony z tego faktu mógł przynajmniej w spokoju pomyśleć nie słuchając przy tym żadnych docinek kolegów. Rozmowa z Kubą wytrąciła go z równowagi. Najgorsze w tym wszystkim było to, że przyjaciel miał rację. Gdy pierwszy raz zobaczył Emilię miał wrażenie, że to Justyna. Łapał się na tym, że żałował, iż na miejscu Rawickiej nie jest ona. Z drugiej strony nadal był wściekły na Bartmanównę. Nie tolerował w swoim życiu kłamstwa a został przez nią oszukany. Nie mógł nawet przemóc się, by spojrzeć jej w oczy, a o rozmowie nie było nawet mowy. Kiedy był w jej pobliżu zaczynał się irytować i wściekać na siebie, na swoje serce, które jednak nadal reagowało na każdą obecność siostry Zbyszka. Emilia była namiastką tego co chciał stworzyć z Justyną. Bartkowi ułatwiło sprawę to, że nowa pani statystyk wykazywała zainteresowanie jego osobą od pierwszych dni pobytu w drużynie. On nie musiał robić prawie nic. Trochę dziwiło go to czego taka dziewczyna, a raczej kobieta może chcieć i oczekiwać od niego. Miał wątpliwości czy ona nie jest jedną z tych, które zwyczajnie lecą na sławę i pieniądze. Jednak po którejś rozmowie dowiedział się, że pochodzi ona z dobrze usytuowanego domu i obawy zniknęły. Kurek nie ukrywał, że przez nią się zmienił. Ich style i podejście do życia znacząco się od siebie różniły. Ona ułożona do przesady, on wiecznie roztrzepany. To dla niej starał się wyglądać na bardziej dojrzałego niż jest. Wybuchy ekspresyjnej radości zostały mu w zwyczaju tylko na boisku, po za nim pozował na bardziej rozważnego człowieka. Było to dla niego trochę meczące, ale bycie przy niej miało jeden ogromny plus, nie musiał ukrywać tego co wie. Mógł bez żadnej niepewności spojrzeć jej w oczy. Kiedy rozmawiał ze Zbyszkiem ciągle miał przed oczami wyczyny Justyny na scenie, gdy przychodziło mu konwersować z Żanetą ta nie mogła się nigdy powstrzymać, by nie zagadać o Bartmanównę. On musiał milczeć. Chyba musiał. Sam nie wiedział dlaczego nie powiedział o tym co widział w klubie. Przecież i tak nie wierzył Justynie, że pracuje tam tylko dlatego, by oddać dług. Jednak jakoś za każdym razem, gdy już myślał, że nie wytrzyma i powie o wszystkim przypominała mu się jej zapłakana twarz i ta prośba. To chyba tylko trzymało go przy tym, że zachował wszystko dla siebie. Nie przypuszczał, że to jednak sprawi mu tyle kłopotów. Wiedział, że nie ucieknie od tego na dobre i że prędzej czy później będzie musiał o tym pogadać z Justyną. Niestety, nie był na to gotowy, uczucie, którym ją obdarzył nadal było silne. Liczył, że przy Emilii może zapomni o tym, wyleczy się i uwolni. Na razie to nie działo, a powodowało jeszcze więcej zawirowań. Może z czasem będzie lepiej łudził się dzień w dzień.
Stał pod prysznicem opierając dłonie o chłodne kafelki, woda ściekała po całym jego ciele a główny strumień płynął po jego karku. W szatni poza, nim nie było już nikogo. Był zadowolony z tego faktu mógł przynajmniej w spokoju pomyśleć nie słuchając przy tym żadnych docinek kolegów. Rozmowa z Kubą wytrąciła go z równowagi. Najgorsze w tym wszystkim było to, że przyjaciel miał rację. Gdy pierwszy raz zobaczył Emilię miał wrażenie, że to Justyna. Łapał się na tym, że żałował, iż na miejscu Rawickiej nie jest ona. Z drugiej strony nadal był wściekły na Bartmanównę. Nie tolerował w swoim życiu kłamstwa a został przez nią oszukany. Nie mógł nawet przemóc się, by spojrzeć jej w oczy, a o rozmowie nie było nawet mowy. Kiedy był w jej pobliżu zaczynał się irytować i wściekać na siebie, na swoje serce, które jednak nadal reagowało na każdą obecność siostry Zbyszka. Emilia była namiastką tego co chciał stworzyć z Justyną. Bartkowi ułatwiło sprawę to, że nowa pani statystyk wykazywała zainteresowanie jego osobą od pierwszych dni pobytu w drużynie. On nie musiał robić prawie nic. Trochę dziwiło go to czego taka dziewczyna, a raczej kobieta może chcieć i oczekiwać od niego. Miał wątpliwości czy ona nie jest jedną z tych, które zwyczajnie lecą na sławę i pieniądze. Jednak po którejś rozmowie dowiedział się, że pochodzi ona z dobrze usytuowanego domu i obawy zniknęły. Kurek nie ukrywał, że przez nią się zmienił. Ich style i podejście do życia znacząco się od siebie różniły. Ona ułożona do przesady, on wiecznie roztrzepany. To dla niej starał się wyglądać na bardziej dojrzałego niż jest. Wybuchy ekspresyjnej radości zostały mu w zwyczaju tylko na boisku, po za nim pozował na bardziej rozważnego człowieka. Było to dla niego trochę meczące, ale bycie przy niej miało jeden ogromny plus, nie musiał ukrywać tego co wie. Mógł bez żadnej niepewności spojrzeć jej w oczy. Kiedy rozmawiał ze Zbyszkiem ciągle miał przed oczami wyczyny Justyny na scenie, gdy przychodziło mu konwersować z Żanetą ta nie mogła się nigdy powstrzymać, by nie zagadać o Bartmanównę. On musiał milczeć. Chyba musiał. Sam nie wiedział dlaczego nie powiedział o tym co widział w klubie. Przecież i tak nie wierzył Justynie, że pracuje tam tylko dlatego, by oddać dług. Jednak jakoś za każdym razem, gdy już myślał, że nie wytrzyma i powie o wszystkim przypominała mu się jej zapłakana twarz i ta prośba. To chyba tylko trzymało go przy tym, że zachował wszystko dla siebie. Nie przypuszczał, że to jednak sprawi mu tyle kłopotów. Wiedział, że nie ucieknie od tego na dobre i że prędzej czy później będzie musiał o tym pogadać z Justyną. Niestety, nie był na to gotowy, uczucie, którym ją obdarzył nadal było silne. Liczył, że przy Emilii może zapomni o tym, wyleczy się i uwolni. Na razie to nie działo, a powodowało jeszcze więcej zawirowań. Może z czasem będzie lepiej łudził się dzień w dzień.
***
Z perspektywy Emilii…
Siedziała w swoim gabinecie z nudów wystukując placami ciągle ten sam rytm na blacie biurka. Nie ukrywała przed sobą, że powoli udaje się jej osiągnąć cel, który sobie założyła nim tutaj przyjechała. Emilia Rawicka zawsze ma to czego chce. W jej życiu liczyły się pieniądze i dobra pozycja społeczna. Pierwsze na razie miała zapewnione, ale nie chciała do końca życia być na utrzymaniu rodziny. Chciała mieć coś, co będzie tylko jej i by ona mogła tym zarządzać. Wraz ze swoimi koleżankami ze studiów obrały prosty plan działania: znaleźć bogatego faceta i jak najszybciej go usidlić. Zbudować sobie na jego nazwisku dobrą pozycję społeczną i tak sobie żyć do późnych lat życia. To działało, brunetka widziała to na własne oczy. Dwie jej przyjaciółki były już znaczącymi osobami w społeczeństwie. Jedna usidliła właściciela sieci popularnych hoteli w Polsce, druga znanego reżysera. Emilii miał przypaść dyrektor jednego z banków w Gdańsku, którego upatrzyły już jakiś czas temu i krok po kroku był urabiany przez Rawicką. Miał on tylko jedną wadę, nie był ani młody ani przystojny, dobiegał już do 50 i staranie się o jego względy przychodziło jej z trudem. Wtedy właśnie trafiła jej się propozycja posady w Bełchatowie. Brunetka nie miała pojęcia siatkówce i z początku nie była pewna czy jej się to opłaci, ale po zbadaniu sprawy dogłębniej okazało się, że jest lepiej niż przypuszczała. Klub z Bełchatowa miał w swoich szeregach najlepszych siatkarzy w Polsce i jednych z najbardziej popularnych na świecie. Zapewne, więc płacił, im za to niezłe wynagrodzenie, które niekiedy zbliżało się nawet do 800 tyś. Zł za sezon. Przy jednym z nich na pewno była by w stanie zaistnieć i stać się kimś ważnym w śmietance towarzyskiej. Do ataku obrała sobie dwa cele, gdyby z żadnym z nich się nie powiodło musiałaby nieco zmienić strategię i przyczynić się do rozpadu rodziny. Ten aspekt również nie był jej obcy miała, bowiem z tym do czynienia u przyjaciółek. Obaj mężczyźni, których wybrała byli od niej młodsi, ale w tym nie widziała problemu, ważne, że nie musiała pozbywać się ich obrączek. Jej plany zostały zweryfikowane znacząco po pierwszych dniach pracy. Pierwszy z obiektów nie wykazywał nią zbytnio zainteresowania, a nawet czasami posyłał w jej stronę dziwne docinki co tylko gmatwało sprawę. Do tego jak się okazało był związany z pewną blondynką i nie zwracał najmniejszej uwagi, gdy ta próbowała jakoś przyciągnąć go do siebie. Z początku Rawicka była zaskoczona tą sytuacją, bo wolała bardziej tego bruneta tworzyli, by idealna parę jednak wreszcie stwierdziła, że nie będzie marnować czasu, którego i tak nie miała zbyt dużo. Blondynka tak czy siak była obecna nawet wtedy gdy przerzuciła się na drugi obrany obiekt. Ponieważ mieszkała z szatynem, którego Emilia postanowiła uwieść. Początkowe zamieszanie i niepewność szybko zostało rozwiane, gdy tylko zauważyła, że ten siatkarz jest jak najbardziej zainteresowany jej osobą. Robił to dość nieporadnie, ale to jej nie przeszkadzało, ponieważ łatwiej jej było z Bartkiem, który miał o wiele mniej złożony charakter niż pierwszy z wybranych mężczyzn, którym był Bartman. Plan był prosty rozkochać w sobie i szybko namówić do małżeństwa. Jeżeli, by nie podziałało to do niego zmusić jednym prostym argumentem jakim była ciąża i staroświecki pogląd, że dziecko ma się urodzić po ślubie, bo, inaczej będzie to wstyd dla całej jej rodziny. Z rozkochaniem w sobie Kurka nie miała najmniejszego problemu a przynajmniej tak jej się wydawało. Szatyn był na każde jej skinienie i robił przeważnie to, na co miała ochotę. Wyczuwała, że coś tutaj jest nie tak, bo jeszcze nigdy tak łatwo nie szło jej z żadnym mężczyzną. Gdy bliżej poznała otoczenie Bartosza zauważyła, że reaguje on nadpobudliwie na wzmiankę o jednej osobie, niejakiej Justynie. Podejrzewała, że między tą dwójką musiało kiedyś coś być. Nie miała okazji poznać Bartmanówny, kilka raz widziała ją tylko w towarzystwie Żanety i Zbyszka.. Teraz czekała cierpliwie na Bartka, który zaczynał już nieznacznie się spóźniać. Nagle rozdzwonił się jej telefon.
-Martyna no wreszcie dzwonisz. Już myślałam, że nigdy z tego Egiptu nie wrócicie- zaczęła od razu najeżdżać na przyjaciółkę.
-Tyle się działo a ja namówiłam jeszcze Ryszarda na przedłużenie pobytu o dwa tygodnie. Przecież wiesz, że on dla mnie zrobi wszystko- roześmiała się po drugiej stronie słuchawki.
-Mam nadzieję, że on niczego się nie domyśla?- spytała sprawdzając czy ten plan działa.
-Oczywiście, że nie, jest nawet lepiej. Mam wszystko czego tylko sobie zapragnę. Ostatnio kupił mi kolię z diamentami i rubinami tak go zaczęłam urabiać, że będzie idealnie pasować do tej sukni Armaniego. Budzę się następnego ranka i kolia leży na poduszce. To, że go nie kocham to nie jest problem, wierz mi. Kocham, za to jego pieniądze. Ale mówi co tam u ciebie, jak ci idzie?
-Z brunetem się nie udało, może to i lepiej ma strasznie oporny charakter, jeszcze, by się czegoś domyślił. Do tego ma laskę w którą sama nie wiem czemu jest wpatrzony jak w obrazek- przerwała na chwilę.
-No to szkoda, przystojniak z niego, a z tym drugim?
-Tutaj jest lepiej, wszystko idzie tak jakbym tego chciała. Może trochę wolniej niż zakładałam, ale do przodu. Jest tylko jeden problem.
-Jaki?- wtrąciła niecierpliwie Martyna.
-On mieszka ze swoją przyjaciółką. Ona mi wadzi, mam wrażenie, że coś podejrzewa. Do tego ciągle pałęta się po mieszkaniu tak, że nie mogę grać w otwarte karty.
-Musisz się jej pozbyć to jedyne wyjście. Pamiętasz ja też pozbyłam się Ewy wysyłając ją do zagranicznej szkoły. Wystarczy, że nakłonisz tego swojego Bartka jak ja Ryszarda.
-Tylko jak? Nie wiem jak mam ją podejść, jego z resztą też to jednak jest trudna sprawa, gdy się tak do końca nie zna ludzi i ich zachowań.
-Zrób to najprostszym sposobem, skłóć ich ze sobą albo wprowadź się do niego pod, byle pretekstem, może ona, wtedy nie wytrzyma i sama się wyniesie.
-To jest myśl- odparła zadowolona.
-Działaj kochana, działaj. Masz mało czasu, bo jak Bartek pojedzie na zgrupowanie to będzie problem.
-Zastanawiałam się nad tym i myślę, że najprościej będzie wrobić go w dziecko. Pomęczę się te 9 miesięcy, potem załatwi się jakąś nianię, a on się już ode mnie nie uwolni.
-To życzę ci owocnych nocy. Muszę kończyć, jedziemy dziś wieczorem na przyjęcie. Buziaczki.
Tak, taki był jej plan. Gdyby miała więcej czasu nie zdecydowała, by się na niego, a ta został jej miesiąc do końca ligi. Wcześniej ta opcja była ostatnią do wykorzystania teraz była chyba najszybsza i najskuteczniejsza ze wszystkich. Zostały tylko dwa problemy, musiała pozbyć się Żanety i jak najszybciej zaciągnąć Kurka do łóżka.
Siedziała w swoim gabinecie z nudów wystukując placami ciągle ten sam rytm na blacie biurka. Nie ukrywała przed sobą, że powoli udaje się jej osiągnąć cel, który sobie założyła nim tutaj przyjechała. Emilia Rawicka zawsze ma to czego chce. W jej życiu liczyły się pieniądze i dobra pozycja społeczna. Pierwsze na razie miała zapewnione, ale nie chciała do końca życia być na utrzymaniu rodziny. Chciała mieć coś, co będzie tylko jej i by ona mogła tym zarządzać. Wraz ze swoimi koleżankami ze studiów obrały prosty plan działania: znaleźć bogatego faceta i jak najszybciej go usidlić. Zbudować sobie na jego nazwisku dobrą pozycję społeczną i tak sobie żyć do późnych lat życia. To działało, brunetka widziała to na własne oczy. Dwie jej przyjaciółki były już znaczącymi osobami w społeczeństwie. Jedna usidliła właściciela sieci popularnych hoteli w Polsce, druga znanego reżysera. Emilii miał przypaść dyrektor jednego z banków w Gdańsku, którego upatrzyły już jakiś czas temu i krok po kroku był urabiany przez Rawicką. Miał on tylko jedną wadę, nie był ani młody ani przystojny, dobiegał już do 50 i staranie się o jego względy przychodziło jej z trudem. Wtedy właśnie trafiła jej się propozycja posady w Bełchatowie. Brunetka nie miała pojęcia siatkówce i z początku nie była pewna czy jej się to opłaci, ale po zbadaniu sprawy dogłębniej okazało się, że jest lepiej niż przypuszczała. Klub z Bełchatowa miał w swoich szeregach najlepszych siatkarzy w Polsce i jednych z najbardziej popularnych na świecie. Zapewne, więc płacił, im za to niezłe wynagrodzenie, które niekiedy zbliżało się nawet do 800 tyś. Zł za sezon. Przy jednym z nich na pewno była by w stanie zaistnieć i stać się kimś ważnym w śmietance towarzyskiej. Do ataku obrała sobie dwa cele, gdyby z żadnym z nich się nie powiodło musiałaby nieco zmienić strategię i przyczynić się do rozpadu rodziny. Ten aspekt również nie był jej obcy miała, bowiem z tym do czynienia u przyjaciółek. Obaj mężczyźni, których wybrała byli od niej młodsi, ale w tym nie widziała problemu, ważne, że nie musiała pozbywać się ich obrączek. Jej plany zostały zweryfikowane znacząco po pierwszych dniach pracy. Pierwszy z obiektów nie wykazywał nią zbytnio zainteresowania, a nawet czasami posyłał w jej stronę dziwne docinki co tylko gmatwało sprawę. Do tego jak się okazało był związany z pewną blondynką i nie zwracał najmniejszej uwagi, gdy ta próbowała jakoś przyciągnąć go do siebie. Z początku Rawicka była zaskoczona tą sytuacją, bo wolała bardziej tego bruneta tworzyli, by idealna parę jednak wreszcie stwierdziła, że nie będzie marnować czasu, którego i tak nie miała zbyt dużo. Blondynka tak czy siak była obecna nawet wtedy gdy przerzuciła się na drugi obrany obiekt. Ponieważ mieszkała z szatynem, którego Emilia postanowiła uwieść. Początkowe zamieszanie i niepewność szybko zostało rozwiane, gdy tylko zauważyła, że ten siatkarz jest jak najbardziej zainteresowany jej osobą. Robił to dość nieporadnie, ale to jej nie przeszkadzało, ponieważ łatwiej jej było z Bartkiem, który miał o wiele mniej złożony charakter niż pierwszy z wybranych mężczyzn, którym był Bartman. Plan był prosty rozkochać w sobie i szybko namówić do małżeństwa. Jeżeli, by nie podziałało to do niego zmusić jednym prostym argumentem jakim była ciąża i staroświecki pogląd, że dziecko ma się urodzić po ślubie, bo, inaczej będzie to wstyd dla całej jej rodziny. Z rozkochaniem w sobie Kurka nie miała najmniejszego problemu a przynajmniej tak jej się wydawało. Szatyn był na każde jej skinienie i robił przeważnie to, na co miała ochotę. Wyczuwała, że coś tutaj jest nie tak, bo jeszcze nigdy tak łatwo nie szło jej z żadnym mężczyzną. Gdy bliżej poznała otoczenie Bartosza zauważyła, że reaguje on nadpobudliwie na wzmiankę o jednej osobie, niejakiej Justynie. Podejrzewała, że między tą dwójką musiało kiedyś coś być. Nie miała okazji poznać Bartmanówny, kilka raz widziała ją tylko w towarzystwie Żanety i Zbyszka.. Teraz czekała cierpliwie na Bartka, który zaczynał już nieznacznie się spóźniać. Nagle rozdzwonił się jej telefon.
-Martyna no wreszcie dzwonisz. Już myślałam, że nigdy z tego Egiptu nie wrócicie- zaczęła od razu najeżdżać na przyjaciółkę.
-Tyle się działo a ja namówiłam jeszcze Ryszarda na przedłużenie pobytu o dwa tygodnie. Przecież wiesz, że on dla mnie zrobi wszystko- roześmiała się po drugiej stronie słuchawki.
-Mam nadzieję, że on niczego się nie domyśla?- spytała sprawdzając czy ten plan działa.
-Oczywiście, że nie, jest nawet lepiej. Mam wszystko czego tylko sobie zapragnę. Ostatnio kupił mi kolię z diamentami i rubinami tak go zaczęłam urabiać, że będzie idealnie pasować do tej sukni Armaniego. Budzę się następnego ranka i kolia leży na poduszce. To, że go nie kocham to nie jest problem, wierz mi. Kocham, za to jego pieniądze. Ale mówi co tam u ciebie, jak ci idzie?
-Z brunetem się nie udało, może to i lepiej ma strasznie oporny charakter, jeszcze, by się czegoś domyślił. Do tego ma laskę w którą sama nie wiem czemu jest wpatrzony jak w obrazek- przerwała na chwilę.
-No to szkoda, przystojniak z niego, a z tym drugim?
-Tutaj jest lepiej, wszystko idzie tak jakbym tego chciała. Może trochę wolniej niż zakładałam, ale do przodu. Jest tylko jeden problem.
-Jaki?- wtrąciła niecierpliwie Martyna.
-On mieszka ze swoją przyjaciółką. Ona mi wadzi, mam wrażenie, że coś podejrzewa. Do tego ciągle pałęta się po mieszkaniu tak, że nie mogę grać w otwarte karty.
-Musisz się jej pozbyć to jedyne wyjście. Pamiętasz ja też pozbyłam się Ewy wysyłając ją do zagranicznej szkoły. Wystarczy, że nakłonisz tego swojego Bartka jak ja Ryszarda.
-Tylko jak? Nie wiem jak mam ją podejść, jego z resztą też to jednak jest trudna sprawa, gdy się tak do końca nie zna ludzi i ich zachowań.
-Zrób to najprostszym sposobem, skłóć ich ze sobą albo wprowadź się do niego pod, byle pretekstem, może ona, wtedy nie wytrzyma i sama się wyniesie.
-To jest myśl- odparła zadowolona.
-Działaj kochana, działaj. Masz mało czasu, bo jak Bartek pojedzie na zgrupowanie to będzie problem.
-Zastanawiałam się nad tym i myślę, że najprościej będzie wrobić go w dziecko. Pomęczę się te 9 miesięcy, potem załatwi się jakąś nianię, a on się już ode mnie nie uwolni.
-To życzę ci owocnych nocy. Muszę kończyć, jedziemy dziś wieczorem na przyjęcie. Buziaczki.
Tak, taki był jej plan. Gdyby miała więcej czasu nie zdecydowała, by się na niego, a ta został jej miesiąc do końca ligi. Wcześniej ta opcja była ostatnią do wykorzystania teraz była chyba najszybsza i najskuteczniejsza ze wszystkich. Zostały tylko dwa problemy, musiała pozbyć się Żanety i jak najszybciej zaciągnąć Kurka do łóżka.
Po napisaniu tego rozdział stwierdziłam dwie rzeczy. Sama nie wiem jakim
cudem nie ma tutaj Żanety i Zbyszka, ale chyba to, co dzieje się u Kurka też
trzeba zobrazować .Z resztą wiecie, że u tamtej dwójki wszystko ma się dobrze.
Dwa moja wyobraźnia mnie przeraża. Siadając do tego rozdziału miałam jako taki
zarys, a jak zaczęłam pisać to samo poszło w taką, a nie inną stronę. Trzeba
będzie w późniejszych rozdziałach z tego wybrnąć.
Jeszcze kilka dni temu z różnych powodów chciałam na jakiś czas rzucić w cholerę pisanie. Wtedy jednak pomyślałam o was, tych, które czytają, wspierają mnie i dodają otuchy. Powiedziałam sobie dam radę, nie zawiodę was. Będę się starać dotrzymać słowo.
Jeszcze kilka dni temu z różnych powodów chciałam na jakiś czas rzucić w cholerę pisanie. Wtedy jednak pomyślałam o was, tych, które czytają, wspierają mnie i dodają otuchy. Powiedziałam sobie dam radę, nie zawiodę was. Będę się starać dotrzymać słowo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz