Od autorki.

Opowiadanie w pierwotnej wersji można znaleźć również na onecie pod adresem
www.niepoukladane-marzenia.blog.onet.pl
Jednak po tym jak onet się zaczął psuć przeniosłam je tutaj.

niedziela, 22 lipca 2012

01. Szok, rozczarowanie i odkrycie pokaźnej kolekcji pod łóżkiem.


Mistrzostwa rozpoczęły się na dobre. Miałam czas więc siedziałam sobie godzinami przed telewizorem. Cisza spokój ja i gwiazdy światowej siatkówki. Jednego dnia wielbiłam Kaziyskiego, drugiego Cernicza, a kolejnego i tu sama się przestraszyłam Biereżkę. Dobrze że żaden Niemiec nie wpadł mi w oko wtedy bym już pomyślała że ze mną dzieje się coś niedobrego. U Bartka nie było co robić, po rozpakowaniu się większość czasu spędziłam w terenie. Trzeba było lepiej poznać okolice. Nie jest ona za duża, w prawo, w lewo i koniec Bełka, no ale miałam nie narzekać. Najbardziej byłam zaskoczona schludnie posprzątanym mieszkaniem. Ucieszyłam się na ten widok, kiedy wcześniej gościłam u Kurka zawsze walały się tu i tam jakieś niepotrzebne rzeczy. Tajemnica porządku została szybko wyjaśniona, drugiego dnia postanowiłam przewietrzyć całe mieszkanie. Pogoda była taka ładna że grzechem by było nie skorzystać. Zawitałam do pokoju Bartka i moim oczom ukazało się pobojowisko, coś jakby mała trąba powietrzna przeszła przez ten pokój ze wspomaganiem trzęsienia ziemi. Sterty ciuchów na łóżku, dziesiątki butów, (a tak w ogóle na co komu tyle adidasów) rozwalone płyty i gazety mniej lub bardziej znajomego pochodzenia. Zwinnie pokonałam ten labirynt i otworzyłam okno wpuszczając świeże powietrze. A bałagan, hm widział ktoś jakiś bałagan, postanowiłam wymazać ten obraz z pamięci. Teraz rozsiadłam się wygodnie w salonie i szykowałam się do oglądania starcia Polska-Brazylia. W studio już od dobrych 45 minut gadali o tym i owym, szczerze już mnie to nudziło. Ja chcę mecz wołało moje serce. Nagle rozległ się dzwonek. Do jasnej kogo to niesię!? Zawsze jak mam coś ciekawego do roboty, to jakiś czort musi mi przeszkadzać.
-Jarski?!- czyli nie pomyliłam się aż tak bardzo z tym czortem.
-Dlaczego patrzysz na mnie z mordem w oczach?- zapytał przerażony. O kurde szybciutko zmieniłam wyraz twarzy na łagodny.
-Co ja?- wskazałam na siebie palcem, uśmiechając się od niego anielsko.
-Wpuścisz mnie czy będziemy tak tu stać?- zawsze lubiłam tego rudzielca. Nie znałam go może zbyt długo, bo od 3 lat, ale to niczego mu nie ujmowało. Odsunęłam się, a Kuba pewnie powędrował do środka. Co jak co rozkład mieszkania znał co do centymetra, kiedy grał z Kurasiem w Skrze mieszkali przecież razem.
-Czuj się jak u siebie- rzuciłam i usadowiłam się koło rozłożonego już na dobre Kuby.
-I jak zadomowiłaś się?- no nie, czyli jednak nie pozwoli mi się nastroić na mecz.
-Jak widać- ucięłam szybko, machając przy tym nonszalancko ręką licząc na to że umilknie.
-Cieszę się że Bartek będzie z tobą mieszkać- jednak się nie zamknął!- Szczerze miałem już dość tego ciągłego jęku kiedy dzwonił i żalił się do słuchawki że jest mu smutno, a nocami boi się przebywać w tak dużym mieszkaniu- a to ciekawe mi to Bartosz nie jęczy do słuchawki.
-On to dawno już powinien sobie znaleźć dziewczynę, było by mu wtedy raźniej- stwierdziłam sama nie dowierzając w to co mówię, przecież dobrze znałam stosunek szanownego pana Kurka do płci pięknej.
-Przestań Bartek i dziewczyna, przecież wiesz jak jest- no i Jarski sprowadził mnie na ziemię, sam też dobrze wiedział jak się sprawy mają.
Naszą jakże mądrą konwersację na tematy wspólnego przyjaciela przerwała czołówka zapowiadająca rozpoczęcie spotkania.
-Zaczyna się- podskoczyłam podenerwowana.
No może nie byłam jakąś wielką fanką siatkówki. Nawet do tej pory myliły mi się nazwiska i imiona zawodników. Często też nie mogłam dopasować danych do konkretnej twarzy. Nie mam pamięci i tyle, ale zawsze się można podszkolić. Ważne imprezy zawsze starałam się śledzić w miarę możliwości, spróbowała bym nie, Bartek by mnie zabił. Nie jestem zielona, wiem co to atak z szóstej strefy, przesunięta krótka i czemu libero nie atakuje. Więc nie linczujcie. Teraz jeszcze pod ręką mam Jarskiego, więc jak czegoś nie zrozumiem to ekspert mi wytłumaczy. Dalej nie mogę pojąć czemu Kuba nie pojechał na mistrzostwa? Bartek posumował to krótkim ”Tak wyszło”, a ja tego Castellaniego, Castawaniego, czy jak mu tam, chętnie bym o to spytała.
-Kuba co się dzieje?- spojrzałam na niego z zdezorientowaniem i zobaczyłam że on ma podobny wyraz twarzy. Czyżby to była jego reakcja na to co chłopaki wyprawiali, a raczej nie wyprawiali na boisku.
-Widzę że też to zauważyłaś-Czy to może jest jakiś szyfr, zmylenie przeciwnika, a Kuba to ćwiczył jak jeszcze był z kadrą. Czemu on ma taką minę jak ci tam daleko w Italii?- Szczerze, nie wiem ale mam złe przeczucia- posumował.
Siedzieliśmy jak zamurowani patrząc na grę naszej kadry. Z każdą kolejnym straconym punktem czułam się jakby mi ktoś wbijał szpilki w różne części ciała. Jarski był aż zielony na twarzy, w końcu się wkurwił i wyszedł. A ja siedziałam i patrzyłam dalej na ekran, zastanawiając się czy to na pewno nasze chłopaki. Stroje biało czerwone, twarze te same, ale coś było nie tak. Miałam wrażenie że z każdą kolejną udaną akcją Brazylijczyków, nasi się kurczą, kurczą się w sobie. Kiedy trener ściągnął Bartka z boiska zobaczyłam że on się poddał, on który zawsze walczył do końca, tak po prostu zrezygnował. Mecz się skończył szybciej niż się zaczął, wyłączyłam pilotem TV i siedziałam dalej patrząc się na czarny już ekran.
-Już po?- Kuba stał w drzwiach, wyglądał tak jak ci tam we Włoszech. Czy to była jakaś telepatia, jakieś niewidzialne połączenie? A może każdy siatkarz związany z kadrą tak teraz wyglądał? Nawet nie przyszło mi na myśl że wygląda tak teraz prawie cała siatkarska Polska. Każdy zagorzały kibic miał w tym momencie właśnie taki wyraz twarzy.
-Kuba uśmiechnij się, jutro też jest mecz. Gramy z tymi Bułgarami czy Rumunami. Będzie dobrze. Z Bułgarami, z Kaziyńskim- przypomniałam sobie.
-Żanet, ty nie rozumiesz.- Nie rozumiem! To że jestem blondynką jeszcze nie świadczy o tym że nie potrafię zrozumieć kilku prostych spraw.
-Czego nie rozumiem?! Przecież jak jutro wygramy to ciągle będziemy mieć szansę żeby przejść dalej- popisałam się, przecież słuchałam tego co ględzą w studio uważnie.
-Jeśli wygramy.
Co!!! On nie wierzy że wygramy! Ja mu dam, jak może nie wierzyć w swoich kolegów z ekipy.
-Nie żartuj sobie, wygramy! -przekonywałam siebie i jego.
-Wątpię- zaraz mu przywalę!
-Kuba przestań, nie możesz tak!- ja mu nie pozwolę, ma uwierzyć i już!.
-Za dobrze ich znam, no ale zobaczymy może się uda- stwierdził. No nareszcie mądrze gada, a nie chrzani trzy po trzy.
-Zostaniesz?- nie ma to jak szybko i zręcznie zmienić temat. Mam nadzieje że zostanie fajnie wreszcie mieć się do kogo odezwać, jeszcze kilka godzin, a zaczęła bym gadać sama do siebie.
-Zostanę, prześpię się u Bartka w pokoju- yyy o kurde.
-Nie wiem czy ci będzie tam wygodnie- zaczęłam się wykręcać.- Kanapa jest bardziej miękka.
-Tylko mi nie mów że Kuraś cały swój syf wpakował do pokoju?- to on tak robił wcześniej ,a to ci dopiero.
-Tak jakby- przytaknęłam.
-Myślałem że mu przeszło, po tym jak ostatnio wywinął taki numer, miałem nadzieje że oduczy się tego nawyku.
-Kiedy to było?- nie żebym była ciekawa, ale niewiedza czasami boli.
-Jego mama przyjechała z niezapowiedzianą wizytą. Odwiedziła go najpierw na hali i powiedziała że wróci na kolację. Kiedy Kurek wpadł do mieszkania wszystkie brudy wewalił mi do pokoju, twierdząc że mama nie będzie tam zaglądać. Przeliczył się, gdy pani Krysia chciała zobaczyć widok z okna z mojego pokoju. Wyszłem na największego bałaganiarza, bo oczywiście Kurek zwalił wszystko na mnie. Potem przez ponad miesiąc rozliczałem Bartka z każdego okruszka. Jak widać nauka poszła w las.- Kuba opowiadał mi to z uśmiechem na twarzy, ale wtedy pewnie nie było mu do śmiechu.
-Ja go teraz przypilnuje, będzie chodził jak w zegarku- obiecałam.
***
Na drugi dzień powtórzyliśmy z Jarskim nasz rytuał przed meczem. Ciągle mu powtarzałam że ma wierzyć, bo jak nie to go wywalę za drzwi. Ale i ja zostałam szybko sprowadzona ze swojej chmurki z marzeniami. Te miny i do mnie przemawiały, coś było nie tak. Kuba miał kategoryczny zakaz odzywania się po 5 minutach od rozpoczęcia spotkania, w których padło tyle niecenzuralnych słów że i w kryminale by mu pozazdrościli bogatego słownictwa. Dupa od dziś mam focha na Bułgarów, na Żekowa, Nikołova, ba nawet na Mateja tak nawet na niego, już nie spojrzę nigdy w jego kierunku przychylnym wzrokiem. I do Bułgarii nie pojadę na wakacje, o nie jak foch to foch.
-I co teraz?- spytałam jak dziecko, choć dobrze wiedziałam jaka czeka mnie odpowiedź.
-Jak to co? Dupa i tyle. Nie zazdroszczę ci Bartek po przegranym meczu jest strasznie upierdliwy, a po mistrzostwach upierdliwy do potęgi.
Teraz mi to mówi, dlaczego mnie nikt wcześniej nie ostrzegł?!
-Jak bardzo?- może ta jego upierdliwość nie jest tak straszna, łudziłam się.
-Bardzo, bardzo- no i masz Żanet, chciałaś to masz.
***
Bartek zadzwonił w środku nocy, nawet się na niego nie gniewałam jeszcze tego by mu było trzeba. Powiedział że pojawi się najpóźniej w godzinach wieczornych. Ja w jego głosie nie słyszałam żadnych upierdliwości i kiedy powiedziałam o tym rano Kubie ten tylko przewrócił oczami. Trudno do odważnych świat należy, zmierzę się nawet z Bartkiem i jego dziwnym zachowaniem. Po rozmowie z nim zrobiło mi się go cholernie żal, tak bardzo że postanowiłam spełnić jeden maleńki dobry uczynek. Posprzątam mu ten bajzel w pokoju, ale się zdziwi.
Kuba nie, on nie popierał mnie w moim spełnianiu dobrych uczynków. Nie to nie, sama też se dam radę. Po dwóch godzinach zaczęłam przeceniać swoje możliwości, ale powoli, powoli jak żółw biorąc pod uwagę szczegóły, przesuwałam się do przodu. Do czasu w pewnym momencie do rąk wpadły mi ciekawe pisemka.
-Kuba chodź tu!- trzeba się podzielić znaleziskiem.
-Już ci mówiłem że ci nie pomogę, on sam powinien się tym zająć.
-Ja nie o tym- pomachałam Jarskiemu przed nosem okładką na której znajdowała się Doda Elektroda we własnej osobie, ubrana no właśnie nie ubrana.
-Myślałem że z tym skończył- roześmiał się rudzielec.
-Czyli on tak od dawna?- nie podejrzewałam go o coś takiego.
-Zdziwiła byś się jak długo to trwa.
Pod łóżkiem znaleźliśmy sporą kolekcję podobnych pism, a co mnie najbardziej zdziwiło, że nie tylko polskich ale i niemieckich, angielskich i amerykańskich wydań. Kurek był zboczuchem. Zboczuchem z którym przyszło mi zamieszkać, a taki słodki był z niego chłopak. Właśnie przeglądałam a raczej próbowała ustalić w jakim kierunku mam ustawić gazetę żeby dokładnie obejrzeć pozycję na załączonym obrazku kiedy do moich uszu dobiegł pewien dźwięk, a w drzwiach pojawił się Kuraś.
-Co tu robicie!!?- wrzasnął że pisemko wypadło mi z rąk ,ale tak fortunnie że teraz pozycję ze zdjęcia można było zobaczyć w całej okazałości.


Poszło, nie przypuszczałam że pierwszy rozdział napiszę tak szybko a tu proszę.
Nie wiem czy się podoba czy nie. Jak widać troszkę się różni od poprzedniego opowiadania
Myślę ze rozdziały będą właśnie takiej długości. Takie bardziej mi pasują, no ale może za jakiś czas będę pisać dłuższe. Nigdy nie wiadomo co mi do głowy strzeli.
Jakbyście chciały to na chomiku pojawiły się Mecze Gwiazd z 2009 i 2010 roku oraz Kadziu Projekt i Igłą Szyte.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz