Mistrzostwa rozpoczęły się na dobre. Miałam czas więc
siedziałam sobie godzinami przed telewizorem. Cisza spokój ja i gwiazdy
światowej siatkówki. Jednego dnia wielbiłam Kaziyskiego, drugiego Cernicza, a
kolejnego i tu sama się przestraszyłam Biereżkę. Dobrze że żaden Niemiec nie
wpadł mi w oko wtedy bym już pomyślała że ze mną dzieje się coś niedobrego. U
Bartka nie było co robić, po rozpakowaniu się większość czasu spędziłam w
terenie. Trzeba było lepiej poznać okolice. Nie jest ona za duża, w prawo, w
lewo i koniec Bełka, no ale miałam nie narzekać. Najbardziej byłam zaskoczona
schludnie posprzątanym mieszkaniem. Ucieszyłam się na ten widok, kiedy
wcześniej gościłam u Kurka zawsze walały się tu i tam jakieś niepotrzebne
rzeczy. Tajemnica porządku została szybko wyjaśniona, drugiego dnia
postanowiłam przewietrzyć całe mieszkanie. Pogoda była taka ładna że grzechem
by było nie skorzystać. Zawitałam do pokoju Bartka i moim oczom ukazało się
pobojowisko, coś jakby mała trąba powietrzna przeszła przez ten pokój ze
wspomaganiem trzęsienia ziemi. Sterty ciuchów na łóżku, dziesiątki butów, (a tak
w ogóle na co komu tyle adidasów) rozwalone płyty i gazety mniej lub bardziej
znajomego pochodzenia. Zwinnie pokonałam ten labirynt i otworzyłam okno
wpuszczając świeże powietrze. A bałagan, hm widział ktoś jakiś bałagan,
postanowiłam wymazać ten obraz z pamięci. Teraz rozsiadłam się wygodnie w
salonie i szykowałam się do oglądania starcia Polska-Brazylia. W studio już od
dobrych 45 minut gadali o tym i owym, szczerze już mnie to nudziło. Ja chcę
mecz wołało moje serce. Nagle rozległ się dzwonek. Do jasnej kogo to niesię!?
Zawsze jak mam coś ciekawego do roboty, to jakiś czort musi mi przeszkadzać.
-Jarski?!- czyli nie pomyliłam się aż tak bardzo z tym
czortem.
-Dlaczego patrzysz na mnie z mordem w oczach?- zapytał
przerażony. O kurde szybciutko zmieniłam wyraz twarzy na łagodny.
-Co ja?- wskazałam na siebie palcem, uśmiechając się
od niego anielsko.
-Wpuścisz mnie czy będziemy tak tu stać?- zawsze
lubiłam tego rudzielca. Nie znałam go może zbyt długo, bo od 3 lat, ale to
niczego mu nie ujmowało. Odsunęłam się, a Kuba pewnie powędrował do środka. Co
jak co rozkład mieszkania znał co do centymetra, kiedy grał z Kurasiem w Skrze
mieszkali przecież razem.
-Czuj się jak u siebie- rzuciłam i usadowiłam się koło
rozłożonego już na dobre Kuby.
-I jak zadomowiłaś się?- no nie, czyli jednak nie
pozwoli mi się nastroić na mecz.
-Jak widać- ucięłam szybko, machając przy tym
nonszalancko ręką licząc na to że umilknie.
-Cieszę się że Bartek będzie z tobą mieszkać- jednak
się nie zamknął!- Szczerze miałem już dość tego ciągłego jęku kiedy dzwonił i
żalił się do słuchawki że jest mu smutno, a nocami boi się przebywać w tak
dużym mieszkaniu- a to ciekawe mi to Bartosz nie jęczy do słuchawki.
-On to dawno już powinien sobie znaleźć dziewczynę,
było by mu wtedy raźniej- stwierdziłam sama nie dowierzając w to co mówię,
przecież dobrze znałam stosunek szanownego pana Kurka do płci pięknej.
-Przestań Bartek i dziewczyna, przecież wiesz jak
jest- no i Jarski sprowadził mnie na ziemię, sam też dobrze wiedział jak się
sprawy mają.
Naszą jakże mądrą konwersację na tematy wspólnego
przyjaciela przerwała czołówka zapowiadająca rozpoczęcie spotkania.
-Zaczyna się- podskoczyłam podenerwowana.
No może nie byłam jakąś wielką fanką siatkówki. Nawet
do tej pory myliły mi się nazwiska i imiona zawodników. Często też nie mogłam
dopasować danych do konkretnej twarzy. Nie mam pamięci i tyle, ale zawsze się
można podszkolić. Ważne imprezy zawsze starałam się śledzić w miarę możliwości,
spróbowała bym nie, Bartek by mnie zabił. Nie jestem zielona, wiem co to atak z
szóstej strefy, przesunięta krótka i czemu libero nie atakuje. Więc nie
linczujcie. Teraz jeszcze pod ręką mam Jarskiego, więc jak czegoś nie zrozumiem
to ekspert mi wytłumaczy. Dalej nie mogę pojąć czemu Kuba nie pojechał na
mistrzostwa? Bartek posumował to krótkim ”Tak wyszło”, a ja tego
Castellaniego, Castawaniego, czy jak mu tam, chętnie bym o to spytała.
-Kuba co się dzieje?- spojrzałam na niego z
zdezorientowaniem i zobaczyłam że on ma podobny wyraz twarzy. Czyżby to była
jego reakcja na to co chłopaki wyprawiali, a raczej nie wyprawiali na boisku.
-Widzę że też to zauważyłaś-Czy to może jest jakiś
szyfr, zmylenie przeciwnika, a Kuba to ćwiczył jak jeszcze był z kadrą. Czemu
on ma taką minę jak ci tam daleko w Italii?- Szczerze, nie wiem ale mam złe
przeczucia- posumował.
Siedzieliśmy jak zamurowani patrząc na grę naszej
kadry. Z każdą kolejnym straconym punktem czułam się jakby mi ktoś wbijał
szpilki w różne części ciała. Jarski był aż zielony na twarzy, w końcu się
wkurwił i wyszedł. A ja siedziałam i patrzyłam dalej na ekran, zastanawiając
się czy to na pewno nasze chłopaki. Stroje biało czerwone, twarze te same, ale
coś było nie tak. Miałam wrażenie że z każdą kolejną udaną akcją
Brazylijczyków, nasi się kurczą, kurczą się w sobie. Kiedy trener ściągnął
Bartka z boiska zobaczyłam że on się poddał, on który zawsze walczył do końca,
tak po prostu zrezygnował. Mecz się skończył szybciej niż się zaczął,
wyłączyłam pilotem TV i siedziałam dalej patrząc się na czarny już ekran.
-Już po?- Kuba stał w drzwiach, wyglądał tak jak ci
tam we Włoszech. Czy to była jakaś telepatia, jakieś niewidzialne połączenie? A
może każdy siatkarz związany z kadrą tak teraz wyglądał? Nawet nie przyszło mi
na myśl że wygląda tak teraz prawie cała siatkarska Polska. Każdy zagorzały
kibic miał w tym momencie właśnie taki wyraz twarzy.
-Kuba uśmiechnij się, jutro też jest mecz. Gramy z
tymi Bułgarami czy Rumunami. Będzie dobrze. Z Bułgarami, z Kaziyńskim- przypomniałam
sobie.
-Żanet, ty nie rozumiesz.- Nie rozumiem! To że jestem
blondynką jeszcze nie świadczy o tym że nie potrafię zrozumieć kilku prostych
spraw.
-Czego nie rozumiem?! Przecież jak jutro wygramy to
ciągle będziemy mieć szansę żeby przejść dalej- popisałam się, przecież
słuchałam tego co ględzą w studio uważnie.
-Jeśli wygramy.
Co!!! On nie wierzy że wygramy! Ja mu dam, jak może
nie wierzyć w swoich kolegów z ekipy.
-Nie żartuj sobie, wygramy! -przekonywałam siebie i
jego.
-Wątpię- zaraz mu przywalę!
-Kuba przestań, nie możesz tak!- ja mu nie pozwolę, ma
uwierzyć i już!.
-Za dobrze ich znam, no ale zobaczymy może się uda-
stwierdził. No nareszcie mądrze gada, a nie chrzani trzy po trzy.
-Zostaniesz?- nie ma to jak szybko i zręcznie zmienić
temat. Mam nadzieje że zostanie fajnie wreszcie mieć się do kogo odezwać,
jeszcze kilka godzin, a zaczęła bym gadać sama do siebie.
-Zostanę, prześpię się u Bartka w pokoju- yyy o kurde.
-Nie wiem czy ci będzie tam wygodnie- zaczęłam się
wykręcać.- Kanapa jest bardziej miękka.
-Tylko mi nie mów że Kuraś cały swój syf wpakował do
pokoju?- to on tak robił wcześniej ,a to ci dopiero.
-Tak jakby- przytaknęłam.
-Myślałem że mu przeszło, po tym jak ostatnio wywinął
taki numer, miałem nadzieje że oduczy się tego nawyku.
-Kiedy to było?- nie żebym była ciekawa, ale niewiedza
czasami boli.
-Jego mama przyjechała z niezapowiedzianą wizytą.
Odwiedziła go najpierw na hali i powiedziała że wróci na kolację. Kiedy Kurek
wpadł do mieszkania wszystkie brudy wewalił mi do pokoju, twierdząc że mama nie
będzie tam zaglądać. Przeliczył się, gdy pani Krysia chciała zobaczyć widok z
okna z mojego pokoju. Wyszłem na największego bałaganiarza, bo oczywiście Kurek
zwalił wszystko na mnie. Potem przez ponad miesiąc rozliczałem Bartka z każdego
okruszka. Jak widać nauka poszła w las.- Kuba opowiadał mi to z uśmiechem na
twarzy, ale wtedy pewnie nie było mu do śmiechu.
-Ja go teraz przypilnuje, będzie chodził jak w
zegarku- obiecałam.
***
Na drugi dzień powtórzyliśmy z Jarskim nasz rytuał
przed meczem. Ciągle mu powtarzałam że ma wierzyć, bo jak nie to go wywalę za
drzwi. Ale i ja zostałam szybko sprowadzona ze swojej chmurki z marzeniami. Te
miny i do mnie przemawiały, coś było nie tak. Kuba miał kategoryczny zakaz
odzywania się po 5 minutach od rozpoczęcia spotkania, w których padło tyle
niecenzuralnych słów że i w kryminale by mu pozazdrościli bogatego słownictwa.
Dupa od dziś mam focha na Bułgarów, na Żekowa, Nikołova, ba nawet na Mateja tak
nawet na niego, już nie spojrzę nigdy w jego kierunku przychylnym wzrokiem. I
do Bułgarii nie pojadę na wakacje, o nie jak foch to foch.
-I co teraz?- spytałam jak dziecko, choć dobrze
wiedziałam jaka czeka mnie odpowiedź.
-Jak to co? Dupa i tyle. Nie zazdroszczę ci Bartek po
przegranym meczu jest strasznie upierdliwy, a po mistrzostwach upierdliwy do
potęgi.
Teraz mi to mówi, dlaczego mnie nikt wcześniej nie
ostrzegł?!
-Jak bardzo?- może ta jego upierdliwość nie jest tak
straszna, łudziłam się.
-Bardzo, bardzo- no i masz Żanet, chciałaś to masz.
***
Bartek zadzwonił w środku nocy, nawet się na niego nie
gniewałam jeszcze tego by mu było trzeba. Powiedział że pojawi się najpóźniej w
godzinach wieczornych. Ja w jego głosie nie słyszałam żadnych upierdliwości i
kiedy powiedziałam o tym rano Kubie ten tylko przewrócił oczami. Trudno do
odważnych świat należy, zmierzę się nawet z Bartkiem i jego dziwnym
zachowaniem. Po rozmowie z nim zrobiło mi się go cholernie żal, tak bardzo że
postanowiłam spełnić jeden maleńki dobry uczynek. Posprzątam mu ten bajzel w
pokoju, ale się zdziwi.
Kuba nie, on nie popierał mnie w moim spełnianiu
dobrych uczynków. Nie to nie, sama też se dam radę. Po dwóch godzinach zaczęłam
przeceniać swoje możliwości, ale powoli, powoli jak żółw biorąc pod uwagę
szczegóły, przesuwałam się do przodu. Do czasu w pewnym momencie do rąk wpadły
mi ciekawe pisemka.
-Kuba chodź tu!- trzeba się podzielić znaleziskiem.
-Już ci mówiłem że ci nie pomogę, on sam powinien się
tym zająć.
-Ja nie o tym- pomachałam Jarskiemu przed nosem
okładką na której znajdowała się Doda Elektroda we własnej osobie, ubrana no
właśnie nie ubrana.
-Myślałem że z tym skończył- roześmiał się rudzielec.
-Czyli on tak od dawna?- nie podejrzewałam go o coś
takiego.
-Zdziwiła byś się jak długo to trwa.
Pod łóżkiem znaleźliśmy sporą kolekcję podobnych pism,
a co mnie najbardziej zdziwiło, że nie tylko polskich ale i niemieckich,
angielskich i amerykańskich wydań. Kurek był zboczuchem. Zboczuchem z którym
przyszło mi zamieszkać, a taki słodki był z niego chłopak. Właśnie przeglądałam
a raczej próbowała ustalić w jakim kierunku mam ustawić gazetę żeby dokładnie
obejrzeć pozycję na załączonym obrazku kiedy do moich uszu dobiegł pewien
dźwięk, a w drzwiach pojawił się Kuraś.
-Co tu robicie!!?- wrzasnął że pisemko wypadło mi z
rąk ,ale tak fortunnie że teraz pozycję ze zdjęcia można było zobaczyć w całej
okazałości.
Poszło, nie przypuszczałam że pierwszy
rozdział napiszę tak szybko a tu proszę.
Nie wiem czy się podoba czy nie. Jak
widać troszkę się różni od poprzedniego opowiadania
Myślę ze rozdziały będą właśnie takiej
długości. Takie bardziej mi pasują, no ale może za jakiś czas będę pisać
dłuższe. Nigdy nie wiadomo co mi do głowy strzeli.
Jakbyście chciały to na chomiku pojawiły się Mecze Gwiazd z 2009 i 2010
roku oraz Kadziu Projekt i Igłą Szyte.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz