Od autorki.

Opowiadanie w pierwotnej wersji można znaleźć również na onecie pod adresem
www.niepoukladane-marzenia.blog.onet.pl
Jednak po tym jak onet się zaczął psuć przeniosłam je tutaj.

niedziela, 22 lipca 2012

09.Tam, gdzie drogi chodzą po moich śladach.


Można sobie posłuchać piosenki E.Farna-Zwiodę Cię. Troszkę pasuje do tego rozdziału.

Grudzień rozpoczął się na dobre. W ciągu ostatniej nocy spadło sporo śniegu i miałam nadzieję, że wreszcie od tych kilku lat święta będą białe. Prószenie lekkiego mokrego puchu wzbudziło sporą euforię u Bartka. To nic, że zerwał mnie z łóżka o 6 rano w sobotę, nie docierały do niego żadne argumenty, że śpię i nie obchodzi mnie nic, a śnieg to już szczególnie. Zmieniłam zdanie, gdy podeszłam do okna i zobaczyłam, że cała okolica została pokryta białą kołderką, a że pora była dość wczesna niewiele było na tej śnieżnej pokrywie śladów ludzkiej działalności. Przestałam dziwić się Bartkowi i jego reakcji, sama zostałam zauroczona tym obrazem i przeniosłam się na te parę chwili w inny świat. Po południu miałam zamiar wybrać się do warsztatu zmienić opony na zimowe, wiem w porę, chciałam też trochę potrenować na torze, akurat takie warunki były do tego idealne.
Kiedy zjechałam na parking usłyszałam niemiłosiernie rzężenie duszonego silnika. Raz, drugi, trzeci, nie brzmiało to najlepiej i sama nie wiem, co właściciel tego wozu chciał osiągnąć. Poszłam to sprawdzić, a moim oczom ukazał się obraz pięknego nieskalanego BMW Steryda, a on wściekły i czerwony za kierownicą próbował coś z tym zrobić. Pewnie wam nie umknęło, że Zbigniewa znów zaczęłam nazywać bardzo pieszczotliwie moim ukochanym przezwiskiem. Zasłużył sobie. Od tej feralnej imprezy zwyczajnie mnie ignorował, a ja do jasnej anielki zbyt często zaczęłam łapać się na tym, że o, nim myślę. Wcale mi się to nie podobało próbowałam, więc te myśli jakoś w sobie stłumić, a budowanie agresji wobec jego osoby dawało najlepsze efekty. Pewnego wieczora przekroczył już wszelkie granice, gdy spotkałam go na klatce schodowej z Nikolą (tak dalej się z nią spotykał) olał moje „cześć” rzucone w jego stronę, a gdy ta brunetka spytała go kim jestem odpowiedział, że mnie nie zna.
Gdy mnie zobaczył jak stałam z założonymi rękami na wprost jego cacka silnik umilkł.
-Mogę wiedzieć co ty najlepszego wyprawiasz?!- podeszłam do niego, a ten uchylił drzwi.
-Jak to co? Usiłuje odpalić!
Nie wiem czy mi się zdaje czy on jest przejęty tym, że jego wóz odmówił mu posłuszeństwa.
-To powodzenia w taki sposób to ci się nie uda, a nawet, jeśli to auto zgaśnie ci na pierwszym skrzyżowaniu, gdzie się zatrzymasz- powiedziałam starając się w żaden sposób nie wymądrzać, wiedziałam, bowiem jak to działa na facetów, kiedy laski wiedzą o samochodach więcej niż oni.
-A skąd ty niby o tym wiesz?- spytał kpiąco wysiadając z wozu i oparł się o jego bok.
Nie wierzę Kurek mu nie powiedział, że studiuję mechanikę. To chyba trzeba będzie gdzieś zapisać.
-Znam się na tym! Przesuń się zobaczę co i jak- wpuścił mnie do środka, a sam z czujnością godną agenta CBŚ przyglądał się moim poczynaniom.- To Disel?- zapytałam dla pewności.
Pokiwał tylko twierdząco głową. Przekręciłam kluczyk i czekałam, pierwszy ruch przysnuł identyczny efekt jak u Bartmana silnik zawył i zgasł, za drugim razem poszło trochę lepiej, ale nie na tyle dobrze, żeby można było gdzieś jechać.
-Ile lat masz ten wóz?- spytałam.
Dziwiło mnie to, że auto, które wygląda jak nowe przynajmniej z zewnątrz w środku klekocze niczym stara furmanka.
-Półtora roku. A coś jest z, nim nie tak?- teraz to on już był naprawdę przerażony, a ja wcale się z niego nie śmiałam. Dobrze znam to uczucie, kiedy moje Subaru niedomaga, wyglądam, wtedy chyba jeszcze gorzej.
-Dobrze z, nim na pewno nie jest. Jak chcesz to mogę jechać z, nim na kanał i zobaczyć co i jak. Tutaj i tak nie ma sensu się rozkładać-zaproponowałam.
Proszę mi się nie dziwić, że zaoferowałam mu swoją pomoc, tak jestem dobra miłosierna Żaneta Makowska przynajmniej, jeżeli chodzi o samochody.
-Ok. to, gdzie mam jechać?- zgodził się, a w jego oczach dostrzegłam nadzieję, że nie wszystko jest stracone.
-Do warsztatu mojego kumpla niedaleko Łodzi, ale ja prowadzę, ty nie dasz sobie rady- jego mina była bezcenna, kiedy usłyszał, że z czymś sobie nie da rady.
-Ale…- zaczął
-Nie ma żadnego, ale albo ja albo trzeba go będzie holować.


***
Z perspektywy Zbyszka…

Był w totalnym szoku. W życiu, by nie powiedział, że Żaneta zna się na samochodach. Wyglądało na to, że jest w tym dobra i wie, co robić. Ta dziewczyna go fascynowała sam nie wiedział dlaczego to było coś innego niż zwykła chemia. Niestety, wyglądało na to, że ona sama za, nim nie przepada. Zbyszek również ze swojej strony w jej obecności zachowywał się dziwnie, agresją odpowiadała na jej zaczepki, tak, że te ich słowne przepychanki mogły, by trwać bez końca. On sam nauczony był, że dziewczyn lgną do niego jak pszczoły do miodu, a ona nie wykazywała żadnego zainteresowania. To jeszcze bardziej wszystko podsycało. Chciał zakopać topór wojenny z Makowską, ale nie wiedział jak się, za to zabrać, by ona nie odebrała tego jako żartu. Siedział teraz i zerkał w jej kierunku podziwiając jak płynnie porusza się po drodze, zręcznie manewrując skrzynia biegów, nucąc sobie coś pod nosem. BMW wjechało w bramę, gdzie wisiał szyld MOROTCAR, po czym blondynka wprowadziła je do warsztatu.
-Cześć Adam. Mogę troszkę się tutaj rozgościć na chwilę?- przywitała się z około 30 letnim blondynem, który pojawił się koło niej zaraz, gdy wysiadła.
-Jasne. A może powiesz mi jaki macie problem?- zapytał mechanik wycierając ręce w szmatkę, gdzie pozostały brudne ślady po oleju, a potem przywitał się również ze Zbyszkiem.
-Jak chcesz to sam sprawdź co i jak wystarczy zapalić. Ja idę się przebrać.
Zostawiła ich na chwilę, a kiedy wróciła miała na sobie kombinezon.
-Będziesz trenować?- spytał Adam, gdy zobaczył ją w tym stroju, a sam przerwał wycie silnika w, które się wsłuchiwał.
-Tak, mam nadzieję, że twój opel nadaje się do jazdy. Mój musiałam zostawić w domu.
Zbyszek patrzył na dwójkę znajomych i niewiele z tego rozumiał. Żaneta miała na sobie kombinezon, który był podobny do tych co noszą kierowcy rajdowi. Czyżby to miało oznaczać, że ona też jest jedną z nich?
-Cholera zapomniałam ściągnąć!- powiedziała do siebie i zaczęła majstrować przy swoim zegarku.
Zibi dostrzegł, że zaraz przy nadgarstku dziewczyna ma pewien tatuaż, który zawsze skrywa pod szerokim paskiem czasomierza. To co przedstawiał bardzo go zdziwiło.
-Potrzymaj- rzuciła mu zegarek, a sama otworzyła maskę- Filtr wylotu paliwa?- spytała Adama.
-Chyba żartujesz, poznałaś to tylko po odgłosach silnika?- patrzył na nią z niedowierzaniem.
-Całkiem zapchany, czy jeszcze da się coś z tym zrobić?- blondynka puściła jego wcześniejszą uwagę mimo uszu, kontynuując rozeznanie.
-Chyba się da, wystarczy pewnie przeczyścić. Jak chcecie to mogę, to zrobić a wy idźcie na tor- zaproponował.


***
-Chcesz iść? -spytałam Bartmana, który przyglądał mi się z coraz bardziej komiczną miną.
-Gdzie mam iść? Chcesz mi powiedzieć, że ty jeździsz zawodowo?- dopytywał.
Typowa reakcja każdego samca, kiedy dowiaduje się, że moją pasją są rajdy.
-Jeszcze nie zawodowo, ale może kiedyś, kto tam wie. To idziesz, czy zostajesz?
Nie myślcie sobie, że nakłaniałam go tak bezinteresownie. Chciałam, żeby ze mną pojechał, by zobaczył, że ja też mam pasję, a po drugie planowałam mu troszkę napędzić stracha.
-Idę nie przegapię takiej okazji- podreptał za mną do garażu obok, gdzie stał żółto- biały opelek Adama. Będę się musiała dziś, nim zadowolić, ale dobry kierowca pojedzie wszystkim, czyż nie.
Kiedy staliśmy już na początku toru wszędzie walało się błoto pośniegowe. Wiedziałam, że takiej okazji jak dziś wiele osób, by nie przegapiło i miałam rację. Tor był trochę rozjeżdżony, ale ważne, że na chwilę obecną wolny.
-To co jedziemy?- spytałam, ale nawet nie poczekałam na jego odpowiedź, ruszyłam.
Uwielbiałam czuć tę moc pod stopami, to, jak zarzucało samochodem na wszystkie strony. Dla lepszego efektu każdy manewr opóźniałam do granic możliwości. Mogła bym tak bez końca, ale po dwukrotny przejeździe stwierdziłam, że mój pasażer ma chyba dość
-Wymiękasz?- spojrzałam na niego, a on siedział wciśnięty w fotel jak sardynki w puszce.
-Niezła jesteś. Kto cię tego nauczył?
Niezła! Ja jestem cholernie dobra, a on mi tu z niezłą wyjeżdża!
-Brat dawno temu. To Bartek ci się nie chwalił? On zawsze ma taki długo jęzor- zaznaczyłam.
-Nie rozmawiamy z Barkiem za dużo na twój temat- stwierdził.
Byłam w szoku, to u Kurka była jakaś nowość, że nie rozmawia o mnie. No ok. zabroniłam mu, ale od, kiedy to on się mnie tak słucha?
-To dziwne- powiedziałam bardziej do siebie niż do niego.
-Co jest dziwne?- niestety musiał to usłyszeć, jeszcze do tego wlepił we mnie te swoje zielone ślepia.
-Nic, skończmy ten temat- ucięłam szybko.
-A ja nie mógł bym spróbować tak pojechać?
Dalej się na mnie gapił. Niech już przestanie, nienawidzę tego!
-Nie wiem czy sobie dasz z tym radę.
Jakoś nie przepadałam za tym, żeby dawać niedoświadczonym kierowcą w takim momencie samochód.
-Nie daj się prosić- nalegał.
Ja wcale mu nie uległam, tak wiem sama siebie oszukuję. Chciałam jednak też sprawdzić, na co go stać. Na początku szło mu nie najgorzej, niestety do czasu aż nie zaczął się przede mną popisywać. Usiłował naśladować moje manewry tak, że przy jednym prawie wylecieliśmy z toru.
-Dość tego chcesz nas pozabijać! W tej chwili wysiadaj! Już przestaje się dziwić, że twoje auto, ledwo zipie jak ty tak jeździsz! Nie nauczyli cię chyba nic na tym kursie!- wydarłam się na niego.
Nienawidziłam, gdy ktoś popisywał się za kierownicą, nawet, jeśli miało to miejsce na torze. Wszędzie trzeba było zachować jakieś środki bezpieczeństwa, on je zwyczajnie olał.
-Nie czepiaj się tak, może trochę przesadziłem, ale to nie powód, żeby tak wrzeszczeć- wyraźnie się zirytował, że zwróciłam mu uwagę.
-Trochę, człowieku czasami właśnie to twoje trochę zależy od tego czy jeszcze jesteś tutaj czy już po drugiej stronie! Wysiadaj albo zabieram kluczyki i będziesz wracał do warsztatu na nogach!
Steryd siedział i się do mnie uśmiechał. Czy to, co ja do niego mówiłam było aż takie zabawne?! Pochyliłam się, by wyciągnąć kluczyki ze stacyjki. Nie chciał się ruszyć, to będzie musiał! W tej chwili, gdy ja się pochyliłam on również to zrobił wyszło mi to tak niefortunnie, że nasze usta się złączyły. Jego wargi były takie miękkie i gorące aż chciało się zapomnieć o całym Bożym świecie. STOP, STOP, STOP to Steryd ja nie mogę, nie i już!! Żaneta nie wolno ci! Powtarzał mój rozsądek, usłuchałam go i najzwyczajniej w świecie dałam mu w pysk, po czym wyskoczyłam z samochodu jak z procy.


***
Z perspektywy Zbyszka…

Musiał to zrobić, kiedy Żaneta złościła się wokół niej pojawiała się jakaś dziwna aura, która jeszcze bardziej przyciągała go do siebie. Nie mógł się temu oprzeć. Szkoda, że jak widać znów popełnił błąd. Cały czas, gdy przebywał z nią samochodzie czuł moc, która biła od niej. Ta dziewczyna, gdy tylko wjechała na tor stała się pewną siebie i zdecydowaną osobą bez ani grama zawahania, gdy wykonywała każdy najmniejszy ruch. Pasja jaka pojawiała się w jej oczach, gdy wjeżdżała w kolejne zakręty, tego nie da się opisać słowami. Przyglądał jej się uważnie, udało mu się również odczytać napis, który gościł na jej lewym nadgarstku. Przekonał się, że nie pomylił się za pierwszym razem, gdy go zobaczył. Słowa tam odczytane były dla niego kolejną zagadką. A po tym pocałunku nie rozumiał już nic. Wyglądało na to, że mu się podda, że jeszcze moment a rozchyli wargi, by jego język mógł spotkać się z jej językiem. Nic takiego nie miało jednak miejsca. Siedział i rozmasowywał obolały policzek wpatrując się w oddalającą się sylwetkę dziewczyny, która brodziła po kostki w pośniegowym błocie. Odpalił silnik i ruszył za nią.
-Wsiadaj nie wygłupiaj się!- jechał równo z tempem jej kroków.
-Odwal się!- fuknęła na niego jak wściekła kotka.
-Sorry nie chciałem. Wsiadaj, słyszysz?- próbował ją przeprosić.
-Nie chciałeś? A to ciekawe! Ja myślałam, że to jest twoje ulubione zajęcie. Nie będziesz miał mnie jako kolejnej swojej ofiary. Wsadź sobie w dupę te swoje gatki, jakieś jednorożce! Łap sobie na takie teksty kogoś innego!
Zbyszek zdziwił się, gdy powiedziała mu o jednorożcu. Był przekonany, że ona tego nie pamięta, a jeszcze bardziej zaskoczyło go to , że jej zachowanie wskazywało na to, iż zna znaczenie tego słowa.
-Jeżeli wiesz, co to znaczy to powinnaś mnie w pewnym stopniu zrozumieć- zaczął spokojnie
-Tak wiem i chcę ci ogłosić, że masz sobie wybić z głowy te herezje! Nie będę niczyim jednorożcem! Znajdź sobie innego! Radze ci się także zastanowić na swoim zachowaniem! Myślisz, że jesteś królem świata i wszystko ci wolno! Ja ci powiem kim jesteś, nadętym bufonem! Myślałam, że jesteś inny!- pobiegła w stronę warsztatu zostawiając go samego.
Kolejny raz mu zależało i kolejny raz wszystko spieprzył już na samy początku. Teraz to już nie odezwie się do niego pewnie wcale, a o jakiejkolwiek znajomości to sobie będzie mógł pomarzyć. Zaczął się również zastanawiać, czy to co się stało nie ma przypadkiem związku z napisem, który widniał na nadgarstku dziewczyny. Może ona ma za sobą jakąś przeszłość, która w pewien sposób nie pozwala zachowywać się tak jakby chciała.
Gdy odprowadził opla do garażu okazało się, że jego BMW jest już gotowe. Podziękował Adamowi i zapłacił za usługę, dowiedział się również od niego, że Żanet zostaje i ma wracać do Bełchatowa sam. Kiedy pojawił się pod blokiem swoje kroki skierował wpierw do mieszkania Bartka, musiał się czegoś dowiedzieć. Kurek jak zwykle, gdy miał wolną chwilę obijał się na całego leżąc przed telewizorem.
-Bartek musisz mi coś powiedzieć. Kim jest Paweł?- zaczął bez owiania w bawełnę.
-Jaki Paweł?- szatyn patrzył na niego zdziwiony.
-No Paweł Żanety- ciągnął.
-Sorry stary, ale to ci może powiedzieć tylko ona. Mnie w to nie mieszaj- Bartek podniósł ręce dając mu do rozumienia, że w tej sprawie nic od niego nie wyciągnie.
-Tak w ogóle to skąd o tym wiesz?- zapytał bruneta.
-Znikąd!- żachnął się Zbyszek.
-Kompletnie was nie rozumiem, oboje zachowujecie się dziwnie. Co ty tak naprawdę do niej masz?- dopytywał teraz Bartek.
-Nic. Oddaj jej to, jak wróci- Bartman rzucił w jego stronę zegarek Żanety, który trzymał do tej pory w kieszeni i wyszedł.

  

Chyba wracam, nie wiem czy się cieszycie czy nie. Rozdział pisany o 3 w nocy, ostatnio coś mi się porobiło, że budzę się w środku nocy i nie mogę spać dalej. Książek czytać nie mogę, bo mam same horrory, więc zamiast bezczynnie leżeć napisałam rozdział.

Nie wiem, czy to jest dobry pomysł, żeby pisać wydarzenia również z perspektywy innych bohaterów. Jak wam się to nie podoba to przestanę. Myślę jednak, że troszkę to urozmaica akcję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz