Drugi dzień pierwszego weekendu
Ligi Światowej, Atlas Arena wypełniona prawie do ostatniego miejsca, mnóstwo
kibiców a gdzieś wśród nich ja sama z plakietą na szyi „Guest Zbigniew Bartman”
. Myślałam, że już przyzwyczaiłam się do nachalnych kibicek, ale to co
zaprezentowały mi wczoraj po meczu oraz dzisiaj przeszło moje oczekiwania.
Dopiero teraz zrozumiałam co Zibi miał na myśli, gdy mówił, że chce mnie
chronić. Rano trochę z nudów a trochę z ciekawości przeglądałam różnego rodzaju
portale i przeraziłam się. Mogłam przeczytać wiele niestworzonych historii na
swój temat, ale wiele z tego co wyczytałam było tam również prawdą. Nachalne
hotki w mgnieniu oka poznały moje imię, to czym się zajmuję a resztę sobie
dośpiewały według własnego uznania. Tak, więc dziś mijając niektóre z nich
byłam wrogiem numer jeden. Zacisnęłam zęby i nie przejmowałam się, dziewczyny
innych siatkarzy przez to przeszły i przeżyły, przeżyje i ja. Dziś pewnie będą
miały do napisania drugie tyle, ponieważ miały niezłą zmyłkę dokładnie obok
mnie w koszulce z numerem 9 siedziała Justyna. Po wczorajszym wspaniałym meczu
w wykonaniu naszej drużyny dziś, im nie szło. Każdy próbował, ale nie dawał
rady Zibi również się zaciął . Nie było nad czym płakać przecież to dopiero
początek drogi naszej nowej kadry. Jednak wiedziałam, że Bartman będzie
rozpamiętywał porażkę i szybko złość mu nie przejdzie, a tak mu zależało, żeby
akurat dzisiaj wszystko poszło dobrze.
- Mamy zaproszenie do moich rodziców – poinformowałam go, kiedy stanął przy bandzie reklamowej opierając się o nią rękami.
- Na kiedy? – spytał wyraźnie zaskoczony.
- Na dzisiaj – zmarszczył brwi na moją odpowiedź. Nie wiedziałam, co to miało oznaczać przecież podobno trener dał, im wolne do poniedziałkowego wieczoru, czyżby od wczoraj coś się w tym temacie zmieniło.
- Nie mogłaś mi powiedzieć wcześniej? – z wyraźną pretensją w głosie spojrzał na mnie z góry.
- Też dowiedziałam się dzisiaj! Nie chcesz to nie jedź, łaski bez! – krzyknęłam mając gdzieś zgromadzony tłumek kibiców, którzy czekali na autografy. Nie czekając na jego reakcje odwróciłam się na pięcie i wróciłam na miejsce, które zajmowałam podczas meczu.
Już kilkakrotnie przekładaliśmy odwiedziny w moim rodzinnym domu. Nie żebym aż tak bardzo się do tego paliła, ale moim rodzicom też się chyba należy, żeby poznali mojego chłopaka, z resztą byli go bardzo ciekawi. Dziś okazja była bardzo dogodna, ponieważ z Atlas Areny do mojego domu było niecałe 20 minut drogi, a po za tym nie kolidowało to z tym, że w poniedziałek Zbyszek ma się stawić w Warszawie. Ten najwyraźniej nie miał jednak najmniejszych ochoty poznać moich rodziców, przynajmniej dzisiaj odniosłam takie wrażenie i sprawił mi tym przykrość. Ściągnęłam ze złością swoją przepustkę i cisnęłam na krzesełko obok, Justyna przypatrywała mi się z zaciekawieniem.
- Co się stało? – to było pewne, że długo nie wytrzyma w niewiedzy.
- Wszyscy mamy zaproszenie do moich rodziców, ale Zbyszek ma to w dupie. To się stało! Wybacz nie chcę o tym gadać – z jednej strony najchętniej zmyłabym się stąd nie czekając ani chwili dłużej, jednak coś podświadomie mnie tutaj trzymało, choć nie wiedziałam czy ma to sens.
- Zbyszek! – usłyszałam przeraźliwy krzyk dochodzący z połowy sektora w którym siedziałam. To była zbiegająca w dół Justyna. Przez kilka najbliższych chwili widziałam gestykulująca rękami Bartmanówne. Tłum miał niezłe przedstawienie, szkoda, że nie mogłam usłyszeć tego co brunetka ma mu do powiedzenia. Kiedy skończyła ruszyłam w stronę Kuby Jarosza, który stał z Patrycją i Bartkiem a Zibi zmierzał w moją stronę ignorując grupki kibicek proszących go o autograf. Zaraz potem przysiadł przy mnie. Nie miałam zamiaru nawet na niego zerkać, siedziałam sztywna jak kłoda wpatrując się w ekipę, która rozmontowywała siatkę.
- Przepraszam – poczułam jego dłoń lekko zaciskająca się na moich palcach. – To przez ten mecz. Pojedziemy do twoich rodziców. Już się na mnie nie gniewaj – przytknął swój nos do mojego ucha i cicho szeptał te słowa.
- Właśnie spowodowałeś, że jutro pojawisz się na pierwszej stronie w zakładce news miesiąca – zachichotałam, gdy dostrzegłam reakcję niektórych osób na ten gest Zbyszka. Nie potrafiłam się na niego długo gniewać nie o coś takiego.
- Może dam, im jeszcze lepszy powód? – zapytał, ale nie oczekiwał odpowiedzi, ponieważ pocałował mnie namiętnie. Zaskoczył mnie tym, ale dał też znak, że ma gdzieś co o nim napiszą, teraz to my byliśmy najważniejsi.
- Mamy zaproszenie do moich rodziców – poinformowałam go, kiedy stanął przy bandzie reklamowej opierając się o nią rękami.
- Na kiedy? – spytał wyraźnie zaskoczony.
- Na dzisiaj – zmarszczył brwi na moją odpowiedź. Nie wiedziałam, co to miało oznaczać przecież podobno trener dał, im wolne do poniedziałkowego wieczoru, czyżby od wczoraj coś się w tym temacie zmieniło.
- Nie mogłaś mi powiedzieć wcześniej? – z wyraźną pretensją w głosie spojrzał na mnie z góry.
- Też dowiedziałam się dzisiaj! Nie chcesz to nie jedź, łaski bez! – krzyknęłam mając gdzieś zgromadzony tłumek kibiców, którzy czekali na autografy. Nie czekając na jego reakcje odwróciłam się na pięcie i wróciłam na miejsce, które zajmowałam podczas meczu.
Już kilkakrotnie przekładaliśmy odwiedziny w moim rodzinnym domu. Nie żebym aż tak bardzo się do tego paliła, ale moim rodzicom też się chyba należy, żeby poznali mojego chłopaka, z resztą byli go bardzo ciekawi. Dziś okazja była bardzo dogodna, ponieważ z Atlas Areny do mojego domu było niecałe 20 minut drogi, a po za tym nie kolidowało to z tym, że w poniedziałek Zbyszek ma się stawić w Warszawie. Ten najwyraźniej nie miał jednak najmniejszych ochoty poznać moich rodziców, przynajmniej dzisiaj odniosłam takie wrażenie i sprawił mi tym przykrość. Ściągnęłam ze złością swoją przepustkę i cisnęłam na krzesełko obok, Justyna przypatrywała mi się z zaciekawieniem.
- Co się stało? – to było pewne, że długo nie wytrzyma w niewiedzy.
- Wszyscy mamy zaproszenie do moich rodziców, ale Zbyszek ma to w dupie. To się stało! Wybacz nie chcę o tym gadać – z jednej strony najchętniej zmyłabym się stąd nie czekając ani chwili dłużej, jednak coś podświadomie mnie tutaj trzymało, choć nie wiedziałam czy ma to sens.
- Zbyszek! – usłyszałam przeraźliwy krzyk dochodzący z połowy sektora w którym siedziałam. To była zbiegająca w dół Justyna. Przez kilka najbliższych chwili widziałam gestykulująca rękami Bartmanówne. Tłum miał niezłe przedstawienie, szkoda, że nie mogłam usłyszeć tego co brunetka ma mu do powiedzenia. Kiedy skończyła ruszyłam w stronę Kuby Jarosza, który stał z Patrycją i Bartkiem a Zibi zmierzał w moją stronę ignorując grupki kibicek proszących go o autograf. Zaraz potem przysiadł przy mnie. Nie miałam zamiaru nawet na niego zerkać, siedziałam sztywna jak kłoda wpatrując się w ekipę, która rozmontowywała siatkę.
- Przepraszam – poczułam jego dłoń lekko zaciskająca się na moich palcach. – To przez ten mecz. Pojedziemy do twoich rodziców. Już się na mnie nie gniewaj – przytknął swój nos do mojego ucha i cicho szeptał te słowa.
- Właśnie spowodowałeś, że jutro pojawisz się na pierwszej stronie w zakładce news miesiąca – zachichotałam, gdy dostrzegłam reakcję niektórych osób na ten gest Zbyszka. Nie potrafiłam się na niego długo gniewać nie o coś takiego.
- Może dam, im jeszcze lepszy powód? – zapytał, ale nie oczekiwał odpowiedzi, ponieważ pocałował mnie namiętnie. Zaskoczył mnie tym, ale dał też znak, że ma gdzieś co o nim napiszą, teraz to my byliśmy najważniejsi.
***
Do moich rodziców tak jak
wspominałam pojechaliśmy we czwórkę. Bartek był zachwycony i na okrągło peplał
o domowym obiedzie. Justyna również przystała na, to by się z nami zabrać.
Później sama miałam ich wszystkich odwieść do Warszawy.
- No Zibi przygotuj się na spotkanie z teściami – zażartował Kurek, gdy minęliśmy furtkę.
- Kurek weź się przymknij, bo, inaczej będziesz spał w garażu – zauważyłam, że szatyn ma ochotę zripostować kolejny raz, ale nie pozwoliła mu na to moja rodzicielka, która właśnie otworzyła drzwi.
-Dzieci już myślałam, że się was dziś nie doczekam. Bartuś czy mi się zdaje czy ty znów urosłeś, jeżeli to jeszcze jest możliwe – spojrzała na niego zadzierając do góry głowę.
- Dzień dobry pani Elu, dziękuję za zaproszenie – uściskał ją.
-Zawsze będziesz to mile widziany, z resztą dobrze o tym wiesz- dodała jeszcze, a potem przeniosła wzrok na Zbyszka. – Jest mój długo wyczekiwany gość – oczy świeciły jej się podejrzanym blaskiem już wiedziałam, że zaraz powie coś nieodpowiedniego. – Jaki przystojny, jaki męski. Mam nadzieję, że nie robisz krzywdy mojej dziewczynce, gdy was hormony ponoszą – Kurek jako pierwszy parsknął śmiechem reszta z nas zdobyła się na podobną „pseudo” reakcję. Tak to tylko moja mama potrafi, zawstydzić kogoś w pierwszym momencie.
- Mamo! – chciałam ją przywołać do porządku.
- Ja tak tylko ,już ja was znam, zabezpieczacie się prawda? – wcale nie chciała spasować, a Zibi wyraźnie zdębiał. No tak nie tego się przecież spodziewał.
- Mamo, proszę – powtórzyłam.
- Już dobrze, żartuję przecież. Witaj Zbyszku, cieszę się, że mam okazję cię wreszcie poznać – podała mu dłoń, usiłowała przybrać przy, tym bardziej poważną minę, ale nie bardzo jej to wyszło.
- Dzień dobry, mi też jest bardzo miło – Zbyszek jako tako odzyskał głos.
- A ta młoda dama to Justynka. Jak z was dwie piękne pary – teraz witała się z Bartmanówną. Już miałam tłumaczyć, że przecież Bartek i Tyna nie są razem, ale, skoro sama zainteresowana nie prostowała tej pomyłki to i ja postanowiłam zostawić ten temat.
-A tato gdzie? – dobrze, że mój ojciec był bardziej „ normalny” w tym małżeństwie, byłam, więc przekonana, że nie zaserwuje czegoś podobnego.
- Rozpala grilla w ogrodzie. Oczywiście zostaniecie na noc już wam przygotowałam pokoje – postawiła nas przed faktem dokonanym nie śmieliśmy nawet protestować i zaczęła nas popychać w stronę wejścia do domu.
…
- Przepraszam, za to – było mi trochę wstyd, ale Zbyszkowi najwyraźniej spodobało się usposobienie mojej mamy.
- To było nawet zabawne. Teraz już wiem po kim to masz. A do tego jak wszyscy zdążyli zauważyć mamy jej błogosławieństwo, cieszę się, bo już się bałem, że założy ci tutaj jakiś pas cnoty czy coś – teraz to już się śmiał, a Kurek idący za nami rechotał jeszcze głośniej.
- Uspokój się, bo też będziesz spał w garażu – śmiech na moment ustał. –Tak Bartek pamiętam co mówiłam nie grab sobie – pogroziłam mu, z nimi to trzeba stanowczo, inaczej wlezą na głowę. – No dobra jak będziesz grzeczny, to jest mój pokój – pchnęłam drzwi do szaro błękitnego pokoju , rzucając na bok torbę, Zibi chciał mnie wciągnąć za sobą. – Poczekaj zaprowadzę tylko Justynę i Bartka – Tynę miałam zamiar ulokować w pokoju gościnnym, szatyn jak zawsze miał zająć dawny pokój Pawła.
- Sam trafię – Bartek wyminął nas i ruszył na koniec korytarza. Ja otworzyłam drzwi znajdujące się obok mojego pokoju i zamarłam, cały była zagracony pudłami i starymi meblami, myślałam, że rodzice już dawno się tego pozbyli.
- Mamo! – przechyliła się przez balustradę czekając aż rodzicielka pojawi się w zasięgu mojego wzroku.
- Tak córciu? – miała w dłoniach tacę chyba z 5 kg kiełbasek. Ciekawe, kto to zje?
- Myślałam, że posprzątaliście pokój gościnny.
- A co macie ze Zbyszkiem ciche dni, myślałam, że będziecie razem w twoim pokoju – zaczęłam w tej chwili poważnie się zastanawiać czy moja matka ma dziś zamiar wszystko sprowadzać do jednego? Z drugiej strony chyba jednak i tak wolałam ją taką niż płaczącą po kątach. Wiedziałam, że jest szczęśliwa widząc w domu bliskie dla siebie osoby.
- Daj spokój – Justyna chwyciłam nie za rękę. – Prześpię się u Bartka – popatrzyłam na nią zaskoczona, a potem jeszcze raz przechyliłam głowę przez barierkę. – Mamo, już nie ważne, możesz iść do taty – tym razem nie miała już nic do dodania.
- Nie chciałam cię stawić w takiej niezręcznej sytuacji. Myślałam, że tutaj jest wszystko przygotowane – było mi głupio, z drugiej strony słowa brunetki trochę mnie zbiły z tropu. O co w tym wszystkim chodzi?
- Wiem co robię – dokończyła i ruszyła w stronę pokoju, gdzie zniknął Bartek. Miałam wrażenie, że Bartmanówna już podjęła decyzję i była ona jak najbardziej pozytywna. Z uśmiechem na ustach wróciła do Zbyszka.
- No Zibi przygotuj się na spotkanie z teściami – zażartował Kurek, gdy minęliśmy furtkę.
- Kurek weź się przymknij, bo, inaczej będziesz spał w garażu – zauważyłam, że szatyn ma ochotę zripostować kolejny raz, ale nie pozwoliła mu na to moja rodzicielka, która właśnie otworzyła drzwi.
-Dzieci już myślałam, że się was dziś nie doczekam. Bartuś czy mi się zdaje czy ty znów urosłeś, jeżeli to jeszcze jest możliwe – spojrzała na niego zadzierając do góry głowę.
- Dzień dobry pani Elu, dziękuję za zaproszenie – uściskał ją.
-Zawsze będziesz to mile widziany, z resztą dobrze o tym wiesz- dodała jeszcze, a potem przeniosła wzrok na Zbyszka. – Jest mój długo wyczekiwany gość – oczy świeciły jej się podejrzanym blaskiem już wiedziałam, że zaraz powie coś nieodpowiedniego. – Jaki przystojny, jaki męski. Mam nadzieję, że nie robisz krzywdy mojej dziewczynce, gdy was hormony ponoszą – Kurek jako pierwszy parsknął śmiechem reszta z nas zdobyła się na podobną „pseudo” reakcję. Tak to tylko moja mama potrafi, zawstydzić kogoś w pierwszym momencie.
- Mamo! – chciałam ją przywołać do porządku.
- Ja tak tylko ,już ja was znam, zabezpieczacie się prawda? – wcale nie chciała spasować, a Zibi wyraźnie zdębiał. No tak nie tego się przecież spodziewał.
- Mamo, proszę – powtórzyłam.
- Już dobrze, żartuję przecież. Witaj Zbyszku, cieszę się, że mam okazję cię wreszcie poznać – podała mu dłoń, usiłowała przybrać przy, tym bardziej poważną minę, ale nie bardzo jej to wyszło.
- Dzień dobry, mi też jest bardzo miło – Zbyszek jako tako odzyskał głos.
- A ta młoda dama to Justynka. Jak z was dwie piękne pary – teraz witała się z Bartmanówną. Już miałam tłumaczyć, że przecież Bartek i Tyna nie są razem, ale, skoro sama zainteresowana nie prostowała tej pomyłki to i ja postanowiłam zostawić ten temat.
-A tato gdzie? – dobrze, że mój ojciec był bardziej „ normalny” w tym małżeństwie, byłam, więc przekonana, że nie zaserwuje czegoś podobnego.
- Rozpala grilla w ogrodzie. Oczywiście zostaniecie na noc już wam przygotowałam pokoje – postawiła nas przed faktem dokonanym nie śmieliśmy nawet protestować i zaczęła nas popychać w stronę wejścia do domu.
…
- Przepraszam, za to – było mi trochę wstyd, ale Zbyszkowi najwyraźniej spodobało się usposobienie mojej mamy.
- To było nawet zabawne. Teraz już wiem po kim to masz. A do tego jak wszyscy zdążyli zauważyć mamy jej błogosławieństwo, cieszę się, bo już się bałem, że założy ci tutaj jakiś pas cnoty czy coś – teraz to już się śmiał, a Kurek idący za nami rechotał jeszcze głośniej.
- Uspokój się, bo też będziesz spał w garażu – śmiech na moment ustał. –Tak Bartek pamiętam co mówiłam nie grab sobie – pogroziłam mu, z nimi to trzeba stanowczo, inaczej wlezą na głowę. – No dobra jak będziesz grzeczny, to jest mój pokój – pchnęłam drzwi do szaro błękitnego pokoju , rzucając na bok torbę, Zibi chciał mnie wciągnąć za sobą. – Poczekaj zaprowadzę tylko Justynę i Bartka – Tynę miałam zamiar ulokować w pokoju gościnnym, szatyn jak zawsze miał zająć dawny pokój Pawła.
- Sam trafię – Bartek wyminął nas i ruszył na koniec korytarza. Ja otworzyłam drzwi znajdujące się obok mojego pokoju i zamarłam, cały była zagracony pudłami i starymi meblami, myślałam, że rodzice już dawno się tego pozbyli.
- Mamo! – przechyliła się przez balustradę czekając aż rodzicielka pojawi się w zasięgu mojego wzroku.
- Tak córciu? – miała w dłoniach tacę chyba z 5 kg kiełbasek. Ciekawe, kto to zje?
- Myślałam, że posprzątaliście pokój gościnny.
- A co macie ze Zbyszkiem ciche dni, myślałam, że będziecie razem w twoim pokoju – zaczęłam w tej chwili poważnie się zastanawiać czy moja matka ma dziś zamiar wszystko sprowadzać do jednego? Z drugiej strony chyba jednak i tak wolałam ją taką niż płaczącą po kątach. Wiedziałam, że jest szczęśliwa widząc w domu bliskie dla siebie osoby.
- Daj spokój – Justyna chwyciłam nie za rękę. – Prześpię się u Bartka – popatrzyłam na nią zaskoczona, a potem jeszcze raz przechyliłam głowę przez barierkę. – Mamo, już nie ważne, możesz iść do taty – tym razem nie miała już nic do dodania.
- Nie chciałam cię stawić w takiej niezręcznej sytuacji. Myślałam, że tutaj jest wszystko przygotowane – było mi głupio, z drugiej strony słowa brunetki trochę mnie zbiły z tropu. O co w tym wszystkim chodzi?
- Wiem co robię – dokończyła i ruszyła w stronę pokoju, gdzie zniknął Bartek. Miałam wrażenie, że Bartmanówna już podjęła decyzję i była ona jak najbardziej pozytywna. Z uśmiechem na ustach wróciła do Zbyszka.
***
Z
perspektywy Justyny…
Była już pewna swojej decyzji. Tak jak przypuszczała wystarczyło trochę czasu a odpowiedź przyszła sama. Wróciła dawna Justyna, ta, która już nie rozpamiętuje, która lubi ryzykować, by coś zyskać. Naprawdę dopiero teraz zaczęła doceniać to, że Kurek czekał na nią aż tak długo czas, że czekał przecież nadal. Już nie czuła wyrzutów sumienie, gdy widziała u niego pełen wyczekiwania wzrok, teraz ją to ekscytowało. Nie miała tylko pojęcia jak mu powiedzieć, że podjęła decyzję. On już nie nalegał, nie wypytywał, a ona ciągle potrzebowała tego bodźca , lekkiego pchnięcia, by działać. Może tutaj w domu Makowskich się uda.
- Bartek zmieszczę się tutaj? – zapukała do drzwi, a potem ujrzała siatkarza, który leżał z ramionami skrzyżowanymi za głową. Było widać, że czuł się tutaj jak w domu. Po tych słowach zerwał się jednak na równe nogi.
- Ale jak to? – drapał się zdenerwowany po głowie, starając się sprzątnąć ten mały bałagan, który udało mu się już zrobić.
- Problemy techniczne w pokoju gościnnym. To jak mogę? – czekała na zaproszenie.
- Jasne wejdź, czyli jednak mam spać w garażu – zaśmiał się .
- Uspokój się, będziesz spał tutaj. Nie zrobię przykrości pani Eli, łóżko jest duże, zmieścimy się – stwierdziła stanowczo wychwytując przy okazji na twarzy siatkarza ogromne zaskoczenie a zaraz po nim pojawiającą się wesołość w tych błękitnych oczach.
…
- Widzę siostrzyczko, że przeszłaś do akcji – Zbyszek przytulił ją powodując, że w około pojawiła się słodkawa woń alkoholu. No tak trzeba było wypić za zdrowie gości.
- Zibi ty może idź nadal rób dobre wrażenie i nie pij już więcej, bo znów podpadniesz Żanecie. Drugi raz cię dziś ratować nie będę – ściągnęła jego rękę ze swojego ramienia i wskazała kierunek, gdzie tata Żanety wraz z Bartkiem piekli kiełbaski. Bartman podążył w tamtą stronę a zaraz na jego miejscu pojawiła się Żaneta.
- Widzę, że nie dacie mi chwili spokoju – westchnęła przez śmiech.
- Ale, o co chodzi? – blondynka też nie żałowała sobie kilku drinków. – Ja przyszłam tylko wybadać czy na pewno będziecie z Bartkiem w jednym pokoju? Bo wiesz na strychu jest jakiś stary materac, ten garaż jest nadal aktualny. Albo może wygonię Zbyszka do niego a ty przyjdziesz do mnie – gadatliwość po alkoholu wyraźnie się u mnie wzmagała.
- Już mamy wszystko ustalone z Bartkiem. Niczym się nie przejmuj – uspokoiła ją już któryś raz z kolei.
- Dobra, ale jakby, co to krzycz – brunetka w takich chwilach jak ta dziękowała, za to co ma, że obok niej są przyjaciele, którzy chcą dla niej jak najlepiej, potrafią wybaczyć, pomogą i nie zostawia samej. Mogła zyskać coś jeszcze : miłość wystarczył tylko jeden maleńki a zarazem wielki krok.
Była już pewna swojej decyzji. Tak jak przypuszczała wystarczyło trochę czasu a odpowiedź przyszła sama. Wróciła dawna Justyna, ta, która już nie rozpamiętuje, która lubi ryzykować, by coś zyskać. Naprawdę dopiero teraz zaczęła doceniać to, że Kurek czekał na nią aż tak długo czas, że czekał przecież nadal. Już nie czuła wyrzutów sumienie, gdy widziała u niego pełen wyczekiwania wzrok, teraz ją to ekscytowało. Nie miała tylko pojęcia jak mu powiedzieć, że podjęła decyzję. On już nie nalegał, nie wypytywał, a ona ciągle potrzebowała tego bodźca , lekkiego pchnięcia, by działać. Może tutaj w domu Makowskich się uda.
- Bartek zmieszczę się tutaj? – zapukała do drzwi, a potem ujrzała siatkarza, który leżał z ramionami skrzyżowanymi za głową. Było widać, że czuł się tutaj jak w domu. Po tych słowach zerwał się jednak na równe nogi.
- Ale jak to? – drapał się zdenerwowany po głowie, starając się sprzątnąć ten mały bałagan, który udało mu się już zrobić.
- Problemy techniczne w pokoju gościnnym. To jak mogę? – czekała na zaproszenie.
- Jasne wejdź, czyli jednak mam spać w garażu – zaśmiał się .
- Uspokój się, będziesz spał tutaj. Nie zrobię przykrości pani Eli, łóżko jest duże, zmieścimy się – stwierdziła stanowczo wychwytując przy okazji na twarzy siatkarza ogromne zaskoczenie a zaraz po nim pojawiającą się wesołość w tych błękitnych oczach.
…
- Widzę siostrzyczko, że przeszłaś do akcji – Zbyszek przytulił ją powodując, że w około pojawiła się słodkawa woń alkoholu. No tak trzeba było wypić za zdrowie gości.
- Zibi ty może idź nadal rób dobre wrażenie i nie pij już więcej, bo znów podpadniesz Żanecie. Drugi raz cię dziś ratować nie będę – ściągnęła jego rękę ze swojego ramienia i wskazała kierunek, gdzie tata Żanety wraz z Bartkiem piekli kiełbaski. Bartman podążył w tamtą stronę a zaraz na jego miejscu pojawiła się Żaneta.
- Widzę, że nie dacie mi chwili spokoju – westchnęła przez śmiech.
- Ale, o co chodzi? – blondynka też nie żałowała sobie kilku drinków. – Ja przyszłam tylko wybadać czy na pewno będziecie z Bartkiem w jednym pokoju? Bo wiesz na strychu jest jakiś stary materac, ten garaż jest nadal aktualny. Albo może wygonię Zbyszka do niego a ty przyjdziesz do mnie – gadatliwość po alkoholu wyraźnie się u mnie wzmagała.
- Już mamy wszystko ustalone z Bartkiem. Niczym się nie przejmuj – uspokoiła ją już któryś raz z kolei.
- Dobra, ale jakby, co to krzycz – brunetka w takich chwilach jak ta dziękowała, za to co ma, że obok niej są przyjaciele, którzy chcą dla niej jak najlepiej, potrafią wybaczyć, pomogą i nie zostawia samej. Mogła zyskać coś jeszcze : miłość wystarczył tylko jeden maleńki a zarazem wielki krok.
***
Z
perspektywy Bartka…
Siedział na skraju łóżka obserwując Justynę, która szykowała się do kąpieli szukając w torbie wszystkich potrzebnych kosmetyków. Dostał to, co chciał i właśnie teraz go to sparaliżowało. Nie miał pojęcia czy Bartmanówna jest tutaj z nim, bo podjęła decyzję czy dlatego, by nie wprowadzać niezręcznej sytuacji w domu Makowskich? Dla niego powód i tak nie był istotny ważne, że dzisiejszej nocy będzie ich dzielić, zaledwie kilkanaście centymetrów, a, wtedy może wydarzyć się wszystko. Odnalazł się już w tej sytuacji, nauczył doceniać to, co ma. Mógł przecież nie mieć nic. Tyna w tej chwili mogła być w Warszawie, mogła nie chcieć go znać a ona była tutaj i ponownie miała go za przyjaciela.
- To ja idę – wybudziła go z własnych myśli a ten skinął głową.
Gdy zniknęła za drzwiami ponownie w jego świadomości pojawiła się fala pytań. Może powinien zaryzykować i spróbować jeszcze raz? Z jednej strony bardzo tego chciał z drugiej bał się kolejnego odtrącenia. Bał się tego, że może znów wszystko popsuć a przecież to, co zbudował było takie ciężkie do osiągnięcia, nie był, by w stanie kolejny raz zaczynać od zera. Teraz dziewczyna na nowo mu zaufała może, więc nie warto ponownie wprowadzać drgania w ich relacje. Z tego wszystkiego zaschło mu w gardle wyszedł na korytarz nie święcąc światła, znał ten dom jak własny. Nie przewidział tylko jednego, że w połowie korytarza zderzy się z wracającą z łazienki Justyną. W tym mroku potrafił dopiero w odległości kilku centymetrów ją zauważyć i, gdy ich sylwetki się ze sobą zderzyły odruchowo złapał ja w pasie bojąc się, by nie upadła. W tym czasie na dole zapaliło się światło dające sygnał, że ktoś krząta się po kuchni. Mrok został lekko rozproszony tak, że teraz siatkarz widział dokładnie twarz brunetki. Widział jak jej tęczówki przyzwyczajają się do światła, zerknęła na niego szukając jego oczu. W tym momencie Bartka przeszedł impuls i już wiedział co zrobić. Uniósł jej twarz i pocałował tak delikatnie, że prawie boleśnie. Przez tak wiele miesięcy na to czekał i teraz poczuł fakturę warg Justyny na swoich ustach. Było to dla niego coś nie do opisania, tego zwyczajnie nie dało się zdefiniować, tyle uczuć pojawiło się w nim na raz. Poczuł drżenie jej ciała i jeszcze mocniej przyciągnął do siebie aż jęknęła. Nadal nie odrywał od niej ust a ona właśnie, wtedy odwzajemniła pocałunek. Lekko musnęła językiem jego wargi, potraktował to jako zaproszenie i pogłębił swój ruch, czekając na jej kolejną odpowiedź. Zrobiła to samo. W tej chwili czuł się bezgranicznie szczęśliwi pierwszy raz od wielu miesięcy. Między nimi zapanowała ponowna ciemność, ale to się nie liczyło. Całując się delikatnie wracali do pokoju przymykając cicho drzwi. Dopiero tutaj zdecydował się przerwać pieszczotę z obawą, że już nigdy nie zazna jej ponownie.
- Dziękuję – wyszeptał i musnął w podzięce jej policzek.
- Bartek ja chcę żebyśmy…- zawahała się na chwilę a ten niecierpliwy postanowił dokończyć za nią.
- Ja poczekam nie ma sprawy, po tym co się przed chwilą wydarzyło mogę czekać nadal, bo wiem, na co będę czekał – naprawdę tak myślał, ten pocałunek dawał mu niewyobrażalną siłę.
- Nie Bartek, ja chcę żebyśmy byli razem, nie chcę już czekać – wtuliła się w niego tak mocno, że aż zaprało mu na chwilę dech w piersiach.
- Nie uważasz, że to ja powinienem ci to zaproponować? Ale zważając na sytuacje to może, to i lepiej, że tym proponujesz to mi – wspomniał wesoło, ponieważ już wiedział, że między nimi rozpoczyna się nowy rozdział.
- Właśnie cię spytałam czy zostaniesz moim chłopakiem a ty mi tutaj jakieś filozofie odstawiasz – widać i ona nabrała ochoty do wygłupów.
- Dobrze, że, chociaż nadal będę chłopakiem w tym związku. Oczywiście, że zostanę twoim chłopakiem – pocałował ją w czubek głowy wdychając zapach jej włosów pachnących wiśniami.
Długo rozmawiali o tym jak będzie teraz wyglądać ich życie. Teraz ich oboje czekał długi wyjazd Bartka z kadrą Justynę powrót na próby, a potem tournee po Niemczech z zespołem. Ale wiedzieli, że wytrzymają, teraz silę dawała, im miłość i zapewnienie, że będzie dobrze. Gdy zasypiali szczęście jakie pojawiło się w ich sercach było niemal namacalne.
Siedział na skraju łóżka obserwując Justynę, która szykowała się do kąpieli szukając w torbie wszystkich potrzebnych kosmetyków. Dostał to, co chciał i właśnie teraz go to sparaliżowało. Nie miał pojęcia czy Bartmanówna jest tutaj z nim, bo podjęła decyzję czy dlatego, by nie wprowadzać niezręcznej sytuacji w domu Makowskich? Dla niego powód i tak nie był istotny ważne, że dzisiejszej nocy będzie ich dzielić, zaledwie kilkanaście centymetrów, a, wtedy może wydarzyć się wszystko. Odnalazł się już w tej sytuacji, nauczył doceniać to, co ma. Mógł przecież nie mieć nic. Tyna w tej chwili mogła być w Warszawie, mogła nie chcieć go znać a ona była tutaj i ponownie miała go za przyjaciela.
- To ja idę – wybudziła go z własnych myśli a ten skinął głową.
Gdy zniknęła za drzwiami ponownie w jego świadomości pojawiła się fala pytań. Może powinien zaryzykować i spróbować jeszcze raz? Z jednej strony bardzo tego chciał z drugiej bał się kolejnego odtrącenia. Bał się tego, że może znów wszystko popsuć a przecież to, co zbudował było takie ciężkie do osiągnięcia, nie był, by w stanie kolejny raz zaczynać od zera. Teraz dziewczyna na nowo mu zaufała może, więc nie warto ponownie wprowadzać drgania w ich relacje. Z tego wszystkiego zaschło mu w gardle wyszedł na korytarz nie święcąc światła, znał ten dom jak własny. Nie przewidział tylko jednego, że w połowie korytarza zderzy się z wracającą z łazienki Justyną. W tym mroku potrafił dopiero w odległości kilku centymetrów ją zauważyć i, gdy ich sylwetki się ze sobą zderzyły odruchowo złapał ja w pasie bojąc się, by nie upadła. W tym czasie na dole zapaliło się światło dające sygnał, że ktoś krząta się po kuchni. Mrok został lekko rozproszony tak, że teraz siatkarz widział dokładnie twarz brunetki. Widział jak jej tęczówki przyzwyczajają się do światła, zerknęła na niego szukając jego oczu. W tym momencie Bartka przeszedł impuls i już wiedział co zrobić. Uniósł jej twarz i pocałował tak delikatnie, że prawie boleśnie. Przez tak wiele miesięcy na to czekał i teraz poczuł fakturę warg Justyny na swoich ustach. Było to dla niego coś nie do opisania, tego zwyczajnie nie dało się zdefiniować, tyle uczuć pojawiło się w nim na raz. Poczuł drżenie jej ciała i jeszcze mocniej przyciągnął do siebie aż jęknęła. Nadal nie odrywał od niej ust a ona właśnie, wtedy odwzajemniła pocałunek. Lekko musnęła językiem jego wargi, potraktował to jako zaproszenie i pogłębił swój ruch, czekając na jej kolejną odpowiedź. Zrobiła to samo. W tej chwili czuł się bezgranicznie szczęśliwi pierwszy raz od wielu miesięcy. Między nimi zapanowała ponowna ciemność, ale to się nie liczyło. Całując się delikatnie wracali do pokoju przymykając cicho drzwi. Dopiero tutaj zdecydował się przerwać pieszczotę z obawą, że już nigdy nie zazna jej ponownie.
- Dziękuję – wyszeptał i musnął w podzięce jej policzek.
- Bartek ja chcę żebyśmy…- zawahała się na chwilę a ten niecierpliwy postanowił dokończyć za nią.
- Ja poczekam nie ma sprawy, po tym co się przed chwilą wydarzyło mogę czekać nadal, bo wiem, na co będę czekał – naprawdę tak myślał, ten pocałunek dawał mu niewyobrażalną siłę.
- Nie Bartek, ja chcę żebyśmy byli razem, nie chcę już czekać – wtuliła się w niego tak mocno, że aż zaprało mu na chwilę dech w piersiach.
- Nie uważasz, że to ja powinienem ci to zaproponować? Ale zważając na sytuacje to może, to i lepiej, że tym proponujesz to mi – wspomniał wesoło, ponieważ już wiedział, że między nimi rozpoczyna się nowy rozdział.
- Właśnie cię spytałam czy zostaniesz moim chłopakiem a ty mi tutaj jakieś filozofie odstawiasz – widać i ona nabrała ochoty do wygłupów.
- Dobrze, że, chociaż nadal będę chłopakiem w tym związku. Oczywiście, że zostanę twoim chłopakiem – pocałował ją w czubek głowy wdychając zapach jej włosów pachnących wiśniami.
Długo rozmawiali o tym jak będzie teraz wyglądać ich życie. Teraz ich oboje czekał długi wyjazd Bartka z kadrą Justynę powrót na próby, a potem tournee po Niemczech z zespołem. Ale wiedzieli, że wytrzymają, teraz silę dawała, im miłość i zapewnienie, że będzie dobrze. Gdy zasypiali szczęście jakie pojawiło się w ich sercach było niemal namacalne.
Rozdział pisany w ukłonie ku
wszystkim hotkom, które rozprawiają nad tym jak wygląda dziewczyna Zibiego,
czym się zajmuje, czy jest wystarczająca ładna? A tak na poważnie to portal
Ciacha napsuł mi już tyle krwi, że osobiście nawet tam nie zaglądam i wiele
rzeczy nawet tych pozytywnych mnie omija, niestety rozwrzeszczane nastolatki
wystarczająco mi go obrzydziły.
Mamy to, na co wszystkie z Was czekały, aż chce się powiedzieć WRESZCIE ! :)
Mamy to, na co wszystkie z Was czekały, aż chce się powiedzieć WRESZCIE ! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz