Z perspektywy Bartka…
Przebiegł całe osiedle wzdłuż i wszerz, rozglądał się wokoło na wszystkie ławeczki poustawiane przy blokach, ale jej nigdzie nie było. Z każdym kolejnym krokiem coraz bardziej zaczynał żałować swojego zachowania. Tego, że był takim idiotą, że jej nie wierzył i zamiast starać się jej pomóc oczerniała ją przy każdej nadarzającej się okazji. Jedynym miejscem jakie przyszło mu teraz do głowy, by jeszcze sprawdzić był pobliski park. Miał jednak tylko cień nadziei, że tam ją właśnie znajdzie. Ale czy nawet ten cieni to nie było zbyt wielkie wymaganie Bartosza? Zrezygnowany spojrzał na ostatnią alejkę parku, której jeszcze nie zdążył sprawdzić i dostrzegł wreszcie jej sylwetkę. Już z daleka widział jak cała drży od płaczu, zgarbione ramiona, pochylona twarz i zaciskające się na spodniach palce. Stał i patrzył na nią a i w jego oczach zebrały się łzy. To wszystko przez niego, to za jego sprawą miał teraz przed oczami taki, a nie inny obraz. Mijająca Justynę kobieta przystanęła na chwile zmartwiona jej losem. Bartmanówna tylko pokręciła głową a kobieta ruszyła dalej w tylko jej znanym kierunku. Bartek miotał się sam ze sobą. Gdy dowiedział się, że brunetka wybiegła z płaczem od niego miał ochotę jak najszybciej ją przeprosić. Teraz zastanawiał się, czy to, iż się do niej zbliży nie pogorszy tylko jej stanu? Nie mógł jednak nadal stać w tym samym miejscu i patrzeć na nią całą zapłakaną, postanowił zmierzyć się z tym co sam spowodował. Niech mu powie, że go, za to nienawidzi, niech zrobi cokolwiek. Nie zniesie dłużej tego co się między nimi stało, co sam zepsuł. Powoli ruszył w jej stronę gotowy na każda reakcję. Spodziewał się wszystkiego od wrzasku, poprzez milczenie, a nawet ucieczkę bez słowa. Gdy się jednak zbliżył ona nie zareagowała na to, że ktoś przy niej stoi.
-Justyna- powiedział cicho wkładając w to słowo jak najwięcej uczucia.- Ja…ja cię przepraszam- szloch brunetki ustał na chwilę, by potem tylko narodzić się na nowo ze zdwojoną siłą. Bartek przykucnął przy niej opierając swoje dłonie na jej kolanach.
-Justynka proszę cię powiedz coś- zamilkł, już nie wiedział co ma więcej zrobić. Czy to, co do niej mówił w ogóle do niej docierało?
-Teraz to Justynka a przez ostatnie miesiące za kogo mnie miałeś?!- odepchnęła go tak, że musiał podeprzeć się jedną ręką, by nie upaść na deptak.
-Ja cię tak przepraszam. Sam nie wiem, co mogę więcej powiedzieć- mówił szczerze, cała ta sytuacja zaczęła go przerastać, a wybudowany mur przez Bartmanównę był nie do przebicia.
-Myślisz, że twoje przeprosiny teraz dla mnie coś znaczą?! Dla mnie to puste słowa, wsadź je sobie gdzieś! Najlepiej będzie jak zostawisz mnie w spokoju- podniosła na niego wzrok. Bartosz zrozumiał, że tego smutnego wyrazu twarzy już nigdy nie zapomni.
-Ja żałuję, naprawdę żałuję- usiadł obok niej zachowując dystans.- Nie chciałem cię skrzywdzić.
-Ale to zrobiłeś!- powiedziała odsuwając się od niego na drugi kraj ławki.- Jesteś teraz z siebie zadowolony? Myślałam, że tutaj w Łodzi odnajdę spokój, a ty zburzyłeś go od samego początku. Najpierw pojawiłeś się w moim życiu, adorowałeś mnie, a kiedy tak naprawdę chciałam byś mnie zrozumiał to zwyczajnie mnie odtrąciłeś jakbym była trędowata- powiedziała cała prawdę, wszystko, co do słowa się zgadzało. W tym jednym zdaniu zobrazowała całe zachowanie Kurka.
-Justyna ja wiem, że to wszystko zepsułem i żałuję tego. Wiem, że zrobiłem źle, ale proszę cię wybacz mi, nie chcę cię stracić, nadal wiele dla mnie znaczysz- wyznał wyciągając w jej stronę rękę, która została momentalnie odtrącona.
-Teraz, gdy już wiesz jak było nagle ci nie przeszkadza to, co robię w klubie?!
-Ja wiem, że ty nie robisz tam niczego złego, za późno to zrozumiałem. Rozumiem, że nie miałaś wyboru, ale ja ci pomogę- zaproponował, ale po jej minie zauważył, że tą propozycją najwyżej powiększył tylko napięcie jakie powstało między nimi.
-Nie chcę twojej pomocy ani niczego od ciebie! Straciłeś mnie wtedy w klubie, bo zamiast próbować zrozumieć moje postępowanie oceniłeś mnie nie wierząc w ani jedno moje słowo. Zajmij się lepiej tą całą Emilią!- podniosła się i spojrzała na niego wzrokiem pełnym nienawiści. Bartek nigdy nie odczuł na sobie takiego spojrzenia jak teraz. Chywycił się ostatniej deski ratunku, nie bedąc nawet przekonany czy tym co zaraz powie nie zniszczy wszystkiego na dobre, pozbawiajac siebie nadzieji.
-Ale ja nadal coś do ciebie czuję. Justyna proszę cię co ja mam zrobić byś mi wybaczyła?- pytał zdesperowany czując, że traci ją na zawsze.
-Gdybyś coś do mnie czuł to nie zachowywałbyś się w taki sposób!- odeszła zostawiając go samego. Bartek był załamany, wiedział, że właśnie teraz stracił ją na dobre. Nie miał pojecie czy jakakolwiek walka o nią będzie miała jeszcze jakiś sens. Zrozumiał, że uczucie którą ją obdarzy tak prędko nie zniknie, bo, jeżeli nie znikło przez te miesiące to i teraz nie wygasi tego płomienia zbyt szybko. Tak naprawdę Kurek nie chciał wy ten żar w ogóle zgasł. Zrozumiał też jeszcze jedną ważną rzecz, związek z Emilią nic mu nie da, on nie będzie wstanie pokochać Rawickiej i najlepiej będzie dla nich obojga, gdy skończy się on jak najprędzej.
Przebiegł całe osiedle wzdłuż i wszerz, rozglądał się wokoło na wszystkie ławeczki poustawiane przy blokach, ale jej nigdzie nie było. Z każdym kolejnym krokiem coraz bardziej zaczynał żałować swojego zachowania. Tego, że był takim idiotą, że jej nie wierzył i zamiast starać się jej pomóc oczerniała ją przy każdej nadarzającej się okazji. Jedynym miejscem jakie przyszło mu teraz do głowy, by jeszcze sprawdzić był pobliski park. Miał jednak tylko cień nadziei, że tam ją właśnie znajdzie. Ale czy nawet ten cieni to nie było zbyt wielkie wymaganie Bartosza? Zrezygnowany spojrzał na ostatnią alejkę parku, której jeszcze nie zdążył sprawdzić i dostrzegł wreszcie jej sylwetkę. Już z daleka widział jak cała drży od płaczu, zgarbione ramiona, pochylona twarz i zaciskające się na spodniach palce. Stał i patrzył na nią a i w jego oczach zebrały się łzy. To wszystko przez niego, to za jego sprawą miał teraz przed oczami taki, a nie inny obraz. Mijająca Justynę kobieta przystanęła na chwile zmartwiona jej losem. Bartmanówna tylko pokręciła głową a kobieta ruszyła dalej w tylko jej znanym kierunku. Bartek miotał się sam ze sobą. Gdy dowiedział się, że brunetka wybiegła z płaczem od niego miał ochotę jak najszybciej ją przeprosić. Teraz zastanawiał się, czy to, iż się do niej zbliży nie pogorszy tylko jej stanu? Nie mógł jednak nadal stać w tym samym miejscu i patrzeć na nią całą zapłakaną, postanowił zmierzyć się z tym co sam spowodował. Niech mu powie, że go, za to nienawidzi, niech zrobi cokolwiek. Nie zniesie dłużej tego co się między nimi stało, co sam zepsuł. Powoli ruszył w jej stronę gotowy na każda reakcję. Spodziewał się wszystkiego od wrzasku, poprzez milczenie, a nawet ucieczkę bez słowa. Gdy się jednak zbliżył ona nie zareagowała na to, że ktoś przy niej stoi.
-Justyna- powiedział cicho wkładając w to słowo jak najwięcej uczucia.- Ja…ja cię przepraszam- szloch brunetki ustał na chwilę, by potem tylko narodzić się na nowo ze zdwojoną siłą. Bartek przykucnął przy niej opierając swoje dłonie na jej kolanach.
-Justynka proszę cię powiedz coś- zamilkł, już nie wiedział co ma więcej zrobić. Czy to, co do niej mówił w ogóle do niej docierało?
-Teraz to Justynka a przez ostatnie miesiące za kogo mnie miałeś?!- odepchnęła go tak, że musiał podeprzeć się jedną ręką, by nie upaść na deptak.
-Ja cię tak przepraszam. Sam nie wiem, co mogę więcej powiedzieć- mówił szczerze, cała ta sytuacja zaczęła go przerastać, a wybudowany mur przez Bartmanównę był nie do przebicia.
-Myślisz, że twoje przeprosiny teraz dla mnie coś znaczą?! Dla mnie to puste słowa, wsadź je sobie gdzieś! Najlepiej będzie jak zostawisz mnie w spokoju- podniosła na niego wzrok. Bartosz zrozumiał, że tego smutnego wyrazu twarzy już nigdy nie zapomni.
-Ja żałuję, naprawdę żałuję- usiadł obok niej zachowując dystans.- Nie chciałem cię skrzywdzić.
-Ale to zrobiłeś!- powiedziała odsuwając się od niego na drugi kraj ławki.- Jesteś teraz z siebie zadowolony? Myślałam, że tutaj w Łodzi odnajdę spokój, a ty zburzyłeś go od samego początku. Najpierw pojawiłeś się w moim życiu, adorowałeś mnie, a kiedy tak naprawdę chciałam byś mnie zrozumiał to zwyczajnie mnie odtrąciłeś jakbym była trędowata- powiedziała cała prawdę, wszystko, co do słowa się zgadzało. W tym jednym zdaniu zobrazowała całe zachowanie Kurka.
-Justyna ja wiem, że to wszystko zepsułem i żałuję tego. Wiem, że zrobiłem źle, ale proszę cię wybacz mi, nie chcę cię stracić, nadal wiele dla mnie znaczysz- wyznał wyciągając w jej stronę rękę, która została momentalnie odtrącona.
-Teraz, gdy już wiesz jak było nagle ci nie przeszkadza to, co robię w klubie?!
-Ja wiem, że ty nie robisz tam niczego złego, za późno to zrozumiałem. Rozumiem, że nie miałaś wyboru, ale ja ci pomogę- zaproponował, ale po jej minie zauważył, że tą propozycją najwyżej powiększył tylko napięcie jakie powstało między nimi.
-Nie chcę twojej pomocy ani niczego od ciebie! Straciłeś mnie wtedy w klubie, bo zamiast próbować zrozumieć moje postępowanie oceniłeś mnie nie wierząc w ani jedno moje słowo. Zajmij się lepiej tą całą Emilią!- podniosła się i spojrzała na niego wzrokiem pełnym nienawiści. Bartek nigdy nie odczuł na sobie takiego spojrzenia jak teraz. Chywycił się ostatniej deski ratunku, nie bedąc nawet przekonany czy tym co zaraz powie nie zniszczy wszystkiego na dobre, pozbawiajac siebie nadzieji.
-Ale ja nadal coś do ciebie czuję. Justyna proszę cię co ja mam zrobić byś mi wybaczyła?- pytał zdesperowany czując, że traci ją na zawsze.
-Gdybyś coś do mnie czuł to nie zachowywałbyś się w taki sposób!- odeszła zostawiając go samego. Bartek był załamany, wiedział, że właśnie teraz stracił ją na dobre. Nie miał pojecie czy jakakolwiek walka o nią będzie miała jeszcze jakiś sens. Zrozumiał, że uczucie którą ją obdarzy tak prędko nie zniknie, bo, jeżeli nie znikło przez te miesiące to i teraz nie wygasi tego płomienia zbyt szybko. Tak naprawdę Kurek nie chciał wy ten żar w ogóle zgasł. Zrozumiał też jeszcze jedną ważną rzecz, związek z Emilią nic mu nie da, on nie będzie wstanie pokochać Rawickiej i najlepiej będzie dla nich obojga, gdy skończy się on jak najprędzej.
***
Po tym jak
Bartek wyszedł z mieszkania stałam zdezorientowana na środku kuchni nie wiedząc
co o tym wszystkim mam myśleć. Gdyby Justyna była inną osobą, osobą, która
czasami zwierzy się ze swoich problemów, poszuka rady, wyglądałoby to zapewne,
inaczej. Bartmanówna wolała skrywać wszystko w sobie, podejrzewałam jednak, że
miała jakieś niewyjaśnione sprawy z Bartkiem. Niestety, Kurek nie mógł mi w tej
chwili pomóc. Wybiegł Bóg wie, gdzie i raczej prędko nie wróci. Usiadłam przy
stole biorąc do ręki jakąś kartkę, byłam przekonana, że to jedna z tych ulotek
walających się pod drzwiami. Obiegłam tylko wzrokiem pismo, gdy coś zaczęło mi
się tutaj nie zgadzać. Na papierze znalazłam dane Justyny. Powoli zaczęłam
czytać dziękując sobie w duchu, że z moim angielskim nie jest tak źle. Po
zapoznaniu się z całym dokumentem, bo takową rzecz miałam w dłoniach byłam
jeszcze bardziej skołowana niż nim go przeczytałam. Czyżby Justyna w sprawie
tego długu zwróciła się o pomoc do Bartka, a ten jej odmówił? Dlaczego z tym
wszystkim nie poszła do Zbyszka? Wyciągnęłam komórkę wybierając numer Bartosza,
ale odpowiedziała mi tylko głucha, denerwująca cisza. Gdy przekierowałam
rozmowę na nr Justyny usłyszałam tylko automatyczną sekretarkę. Nie mogłam być
dłużej bierną stroną w sytuacja jaka zrodziła się między tą dwójką. Bartmanówna
przez te miesiące stała się mi naprawdę bliska i musiałam się, jak najszybciej
dowiedzieć czy będę mogła jej jakoś pomóc. Los Bartka też nigdy nie był mi
obojętny i choć teraz między nami było różnie to nadal chciałam dla niego jak
najlepiej. Złożyłam dokument i schowałam go to tylnej kieszeni spodni po czym
zeszłam do mieszkania Zbyszka. Ten otworzył mi z torbą treningową w ręku,
zapomniałam, że zaraz mają poranny trening.
-Jest Justyna?- zapytałam go. Wolałam najpierw spytać o wszystko brunetkę. Może, gdybym powiedziała o wszystkim Bartmanowi to tylko wszystko bym pogorszyła.
-Co wy tak od rana o nią oboje pytacie?- zdziwił się brunet.- Najpierw Bartek, teraz ty- wpuścił mnie do środka a sam zakładał na siebie bluzę.
-Mam małą ale ważną sprawę- zrobiłam w stronę Zbyszka słodkie oczy licząc, że to zadziała.- To jest?
-Nie ma jej, a ja idę na trening. Jak chcesz to możesz na nią zaczekać- o to właśnie mi chodziło. Pożegnałam pocałunkiem Bartmana i razem z Bobikiem udaliśmy się do salonu, by zaczekać na siostrę mojego lubego.
Po jakiejś półgodzinie wreszcie moje czekanie zostało wynagrodzone. Justyna w pierwszej chwili nie zauważyła mojej obecności, a ja zaraz dostrzegłam, że ta jest w opłakanym stanie. Mokre od łez policzki, pełno wysmykniętych z kucyka kosmyków włosów, zapuchnięta od płaczu twarz. -Już dobrze- podbiegłam do niej i mocno do siebie przytuliłam a ta jakby tylko czekała na taki gest przylgnęła do mnie całą sobą i rozpłakała się na dobre. Boże, Kurek coś ty jej zrobił? Pozwoliłam się jej wypłakać to czasami naprawdę pomaga, a gdy szloch ustał postanowiła ruszyć do dzieła. Tym razem pomogę jej za wszelką cenę, choćbym musiała użyć do tego całej mojej determinacji.
-Justyna a teraz powiesz mi słowo w słowo co się stało. Nie ominiesz niczego. Podejrzewam, że to ma jakiś związek z Bartkiem i z tym…- wyciągnęłam dokument a w jej oczach zauważyłam nutkę strachu.- Nie bój się, powiedz wszystko a później coś wymyślimy.
Z początku milczała i gdy już miałam ochotę krzyknąć na nią, by powiedziała coś wreszcie usłyszałam pierwsze zdanie wydobywające się z jej ust. Gdy Tyna skończyła byłam wściekła i to wcale nie na nią a na Kurka. Jak on mógł posądzić ją o coś takiego? Naprawdę w takich chwilach wątpiłam czy faceci mają mózgi,a już na pewno czy Bartek swój posiada na właściwym miejscu. Justynę rozumiałam, ona czuła się po prostu zagubiona, postanowiła poradzić sobie ze wszystkim sama i to ją zwyczajnie przerosło. Teraz już nie będzie sama, już ja się o to postaram. -To co robisz, by spłacić dług wcale nie jest złe i ja cię nie potępiam. Ja umiem rozróżnić taniec egzotyczny od zwykłego striptizu, nie to, co Bartek. Już ja się z nim policzę!- zagroziłam.
-Nie! Nie chcę, żeby on wiedział o tej rozmowie- zdziwiła mnie jej propozycja i ten zdeterminowany ton, ale patrząc na to, co przeszła przystałam na to.
-A teraz kochana szoruj do łazienki pod prysznic, musisz się ogarnąć. Chyba nie chcesz, żeby Zibi widział cię w takim stanie?- posłusznie pokiwała tylko głową i wykonała moje polecenie. Po 20 minutach na jej twarzy było widać tylko niewielki ślad ostatnich wydarzeń. Fluid potrafi zdziałać cuda. Siedziałyśmy obie głównie w milczeniu, ja nie naciskałam, brunetka i tak w ostatnim czasie powiedziała wiele pozwoliłam, by ułożyła sobie to wszystko w głowie. Wiedziałam jednak, że będę musiała spróbować nakłonić ją, by powiedziała o wszystkim bratu, najlepiej jeszcze dziś. Gdy znów będzie zwlekać to na pewno w niczym jej to nie pomoże. Obie usłyszałyśmy wesołe szczeknięcia Bobka w korytarzu, a to był znak, że Zbyszek wrócił.
-Jesteście- roześmiał się Zibi pokazując się nam w drzwiach a Bobik, którego Bartman miał na rękach pełen werwy lizał pana po twarzy.- Zaraz do was przyjdę tylko przebiorę się w coś świeżego.
-Justyna powiedz mu teraz- zaczęłam a ta od razu się spięła.
-Nie ja nie mogę, Zbyszek nie rozumie- tłumaczyła się zdenerwowana.
-Zrozumie, jest w końcu twoim bratem i powinien cię wspierać. Ja będę cały czas przy tobie, jeżeli tylko chcesz. On cię nie skrzywdzi, zaufaj mi- spokojnie wyjaśniłam wszystko a ta z oczami pełnym przerażenia ścisnęła moją rękę, uznałam ten gest za zgodzę.
-Jest Justyna?- zapytałam go. Wolałam najpierw spytać o wszystko brunetkę. Może, gdybym powiedziała o wszystkim Bartmanowi to tylko wszystko bym pogorszyła.
-Co wy tak od rana o nią oboje pytacie?- zdziwił się brunet.- Najpierw Bartek, teraz ty- wpuścił mnie do środka a sam zakładał na siebie bluzę.
-Mam małą ale ważną sprawę- zrobiłam w stronę Zbyszka słodkie oczy licząc, że to zadziała.- To jest?
-Nie ma jej, a ja idę na trening. Jak chcesz to możesz na nią zaczekać- o to właśnie mi chodziło. Pożegnałam pocałunkiem Bartmana i razem z Bobikiem udaliśmy się do salonu, by zaczekać na siostrę mojego lubego.
Po jakiejś półgodzinie wreszcie moje czekanie zostało wynagrodzone. Justyna w pierwszej chwili nie zauważyła mojej obecności, a ja zaraz dostrzegłam, że ta jest w opłakanym stanie. Mokre od łez policzki, pełno wysmykniętych z kucyka kosmyków włosów, zapuchnięta od płaczu twarz. -Już dobrze- podbiegłam do niej i mocno do siebie przytuliłam a ta jakby tylko czekała na taki gest przylgnęła do mnie całą sobą i rozpłakała się na dobre. Boże, Kurek coś ty jej zrobił? Pozwoliłam się jej wypłakać to czasami naprawdę pomaga, a gdy szloch ustał postanowiła ruszyć do dzieła. Tym razem pomogę jej za wszelką cenę, choćbym musiała użyć do tego całej mojej determinacji.
-Justyna a teraz powiesz mi słowo w słowo co się stało. Nie ominiesz niczego. Podejrzewam, że to ma jakiś związek z Bartkiem i z tym…- wyciągnęłam dokument a w jej oczach zauważyłam nutkę strachu.- Nie bój się, powiedz wszystko a później coś wymyślimy.
Z początku milczała i gdy już miałam ochotę krzyknąć na nią, by powiedziała coś wreszcie usłyszałam pierwsze zdanie wydobywające się z jej ust. Gdy Tyna skończyła byłam wściekła i to wcale nie na nią a na Kurka. Jak on mógł posądzić ją o coś takiego? Naprawdę w takich chwilach wątpiłam czy faceci mają mózgi,a już na pewno czy Bartek swój posiada na właściwym miejscu. Justynę rozumiałam, ona czuła się po prostu zagubiona, postanowiła poradzić sobie ze wszystkim sama i to ją zwyczajnie przerosło. Teraz już nie będzie sama, już ja się o to postaram. -To co robisz, by spłacić dług wcale nie jest złe i ja cię nie potępiam. Ja umiem rozróżnić taniec egzotyczny od zwykłego striptizu, nie to, co Bartek. Już ja się z nim policzę!- zagroziłam.
-Nie! Nie chcę, żeby on wiedział o tej rozmowie- zdziwiła mnie jej propozycja i ten zdeterminowany ton, ale patrząc na to, co przeszła przystałam na to.
-A teraz kochana szoruj do łazienki pod prysznic, musisz się ogarnąć. Chyba nie chcesz, żeby Zibi widział cię w takim stanie?- posłusznie pokiwała tylko głową i wykonała moje polecenie. Po 20 minutach na jej twarzy było widać tylko niewielki ślad ostatnich wydarzeń. Fluid potrafi zdziałać cuda. Siedziałyśmy obie głównie w milczeniu, ja nie naciskałam, brunetka i tak w ostatnim czasie powiedziała wiele pozwoliłam, by ułożyła sobie to wszystko w głowie. Wiedziałam jednak, że będę musiała spróbować nakłonić ją, by powiedziała o wszystkim bratu, najlepiej jeszcze dziś. Gdy znów będzie zwlekać to na pewno w niczym jej to nie pomoże. Obie usłyszałyśmy wesołe szczeknięcia Bobka w korytarzu, a to był znak, że Zbyszek wrócił.
-Jesteście- roześmiał się Zibi pokazując się nam w drzwiach a Bobik, którego Bartman miał na rękach pełen werwy lizał pana po twarzy.- Zaraz do was przyjdę tylko przebiorę się w coś świeżego.
-Justyna powiedz mu teraz- zaczęłam a ta od razu się spięła.
-Nie ja nie mogę, Zbyszek nie rozumie- tłumaczyła się zdenerwowana.
-Zrozumie, jest w końcu twoim bratem i powinien cię wspierać. Ja będę cały czas przy tobie, jeżeli tylko chcesz. On cię nie skrzywdzi, zaufaj mi- spokojnie wyjaśniłam wszystko a ta z oczami pełnym przerażenia ścisnęła moją rękę, uznałam ten gest za zgodzę.
***
Z perspektywy Justyny…
Siedziała jak na szpilkach. Sama nie wierzyła, że dała się namówić Makowskiej do tego, by powiedzieć o wszystkim Zbyszkowi. Była pełna obaw, że on tak jak Kurek osądzi ją, będzie się wstydził takiej siostry. Z drugiej strony wiedziała, że Żaneta nie odpuści i będzie naciskać, by ta wyznała mu wszystko, może, więc lepiej mieć to już za sobą.
-Coś się stało? Czemu macie takie grobowe miny- Bartmanowi ciągle humor dopisywał. Justyna wzięła to za dobry znak, to był zawsze jakiś plus.
-Zbyszek ja muszę ci o czymś powiedzieć- spojrzała na brata i dostrzegła w jego oczach nutkę zaskoczenia, może mały niepokój.
-Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jesteś w ciąży?- zażartował a Tyna zauważyła, że gdy jego żart nie miał żadnego oddźwięku u nich to zbladł na twarzy.
-Nie Zbyszek to nie to- szybko go uspokoiła zastanawiając się przy tym, na co zareagował, by gorzej. Na ciąże z nieznanym mu mężczyzną czy na to, co ma mu zamiar obwieścić.
-To zamieniam się w słuch, ale szybko, bo wasze zachowanie jest dziwne i ja zaczynam się denerwować- przysiadł na pufie naprzeciwko sofy i wpatrywał się w siostrę.
Justyna poczuła na swojej dłoni ciepły uścisk ręki Żanety, to dodało jej trochę odwagi.
-Zbyszek nie wiem, co będzie lepsze może to najpierw przeczytasz, wiem, że dasz radę- podsunęła mu dokument, który leżał na szklanej ławie, a ten zaskoczony spojrzał to na nią to na Żanetę, po czym zaczął czytać. W trakcie zapoznawania się z jego treścią raz po raz podnosił wzroki i patrzył to na nią to na Żanetę. Doczytał jednak do końca, po czym odłożył go ponownie na ławę.
-Nie rozumiem jak mogłaś sama tak zdemolować pokój?- stwierdził.Te słowa totalnie wybiły ją z rytmu. Spodziewała się bardziej jakiegoś wybuchu a on powiedział to tak spokojnie.
-Bo nie byłam sama, urządziliśmy imprezę. Zbyszek ja z tego nic nie pamiętam, byłam kompletnie pijana i odurzona narkotykami- zauważyła, że na te słowa brat usiał sztywno i pojawił się na jego twarzy grymas złości.- To było tylko raz, już nigdy więcej nie brałam- dodała szybko a napięcie u niego lekko zelżało.- Mnie obarczyli kosztami, bo pokój był zarezerwowany na mnie. Ja spłacę ten dług.-zaznaczyła na końcu.
-Każdy z nas popełnia błędy. Już nie musisz się martwić. Jutro przeleję na konto hotelu wymaganą kwotę- opowiedział jej bez zastanowienia uśmiechając się przy tym delikatnie, na więcej nie pozwoliła mu sytuacja.- Nie rozumiem tylko czemu wcześniej o tym mi nie powiedziałaś?- spytał z wyrzutem.
-Ja się bałam, ale Zbyszek ja muszę ponieść konsekwencję nie chcę byś ty zapłacił i żebyśmy udawali, że nic się nie stało.
-Dobrze, to zrobimy tak, że ja zapłacę, a potem ty w miarę możliwości będziesz oddawać dług. Przecież z twoje pensji to na pewno byś tego nie spłaciła do końca września. Nie chcesz mieć chyba na koncie wyroku?
Justyna rozumiała, że teraz przed nią najtrudniejsze, musi powiedzieć resztę.
-Jest jeszcze coś o czym nie wiesz- jak najszybciej tylko możliwe chciała mieć to za sobą.- Tylko się nie denerwuj. Ja, bo ja jeszcze, oprócz tego, że uczę dzieci tańczę w klubie.
-Kiedy to robisz, nic mi o tym nie wiadomo?- powiedział zaskoczony i wpatrywał się w siostrę tymi zielonym oczami.
-W klubie nocnym- dostrzegła w tęczówkach brata złość, zażenowanie, niezrozumienie, coś po środku tych trzech emocji.
-Zbyszek poczekaj nie osądzaj jej, daj powiedzieć do końca- wtrąciła Żaneta, która zapewne też dostrzegła tę mieszankę uczuć w oczach Bartmana.
-Tańczę taniec egzotyczny, ale nic z tych rzeczy żebym się rozbierała. Głównie to albo mamy jakieś stroje albo seksowną bieliznę to naprawdę nie jest nic złego. Do tego ta praca jest dobrze płatna. Ja się tam nie obnażam, proszę cię nie bądź zły- nie wiedziała czy nie powiedziała za dużo, ponieważ po tych słowach ten milczał jak zaklęty dłuższą chwilę.
-Już nie będziesz tam pracować!- stwierdził stanowczo przypominając jej w tym momencie swoim zachowaniem ojca.- Jutro złożysz wymówienie. Nie chcę, by ktoś oglądał tam moją kochaną siostrzyczkę- teraz jego ton złagodniał, wiedziała, że za taką reakcję będzie musiała mu bardzo gorąco podziękować. Przecież spodziewała się mega awantury a ten zachował się tak dojrzale.
-Każdemu z nas zdarza się pogubić, ważne, by w porę ktoś wskazał nam drogę powrotną. Wyjdziesz na prostą, przecież wiesz, że masz mnie a ja ci zawsze pomogę- wstał i zbliżył się do niej mocno ją do siebie tuląc- Ale obiecaj mi, że już nigdy nie będziesz przede mną niczego ukrywać.
-Obiecuję. Kocham się braciszku- odwzajemniła jego uścisk. Tego jej było potrzeba: wsparcia, zrozumienia. Uzyskała to od najbliższej sobie osoby, choć tak się bała.
-Ja też cię kocham. Kocham was obie- Bartman swoimi ramionami zagarnął jeszcze Żanetę i przytulił je do siebie. Po chwili czułości wszyscy poczuli wielką ulgę. –Widziałaś się może z Bartkiem, rano cię szukał, a potem nie było go na treningu, wiesz coś o tym?- zapytał niespodziewanie. -Nie, nie widziałam go- wiedziała, że obiecała już nie kłamać, ale to był ostatni raz. Nie chciała znów mieszać przyjaciela brata w jej własne sprawy, bo to mogło skończyć się podobnie jak z Kubiakiem. Zbyszek i tak jak na jeden raz zniósł wiele, a Bartek, Bartek miała nadzieję, że to już u niej zamknięty rozdział.
Siedziała jak na szpilkach. Sama nie wierzyła, że dała się namówić Makowskiej do tego, by powiedzieć o wszystkim Zbyszkowi. Była pełna obaw, że on tak jak Kurek osądzi ją, będzie się wstydził takiej siostry. Z drugiej strony wiedziała, że Żaneta nie odpuści i będzie naciskać, by ta wyznała mu wszystko, może, więc lepiej mieć to już za sobą.
-Coś się stało? Czemu macie takie grobowe miny- Bartmanowi ciągle humor dopisywał. Justyna wzięła to za dobry znak, to był zawsze jakiś plus.
-Zbyszek ja muszę ci o czymś powiedzieć- spojrzała na brata i dostrzegła w jego oczach nutkę zaskoczenia, może mały niepokój.
-Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jesteś w ciąży?- zażartował a Tyna zauważyła, że gdy jego żart nie miał żadnego oddźwięku u nich to zbladł na twarzy.
-Nie Zbyszek to nie to- szybko go uspokoiła zastanawiając się przy tym, na co zareagował, by gorzej. Na ciąże z nieznanym mu mężczyzną czy na to, co ma mu zamiar obwieścić.
-To zamieniam się w słuch, ale szybko, bo wasze zachowanie jest dziwne i ja zaczynam się denerwować- przysiadł na pufie naprzeciwko sofy i wpatrywał się w siostrę.
Justyna poczuła na swojej dłoni ciepły uścisk ręki Żanety, to dodało jej trochę odwagi.
-Zbyszek nie wiem, co będzie lepsze może to najpierw przeczytasz, wiem, że dasz radę- podsunęła mu dokument, który leżał na szklanej ławie, a ten zaskoczony spojrzał to na nią to na Żanetę, po czym zaczął czytać. W trakcie zapoznawania się z jego treścią raz po raz podnosił wzroki i patrzył to na nią to na Żanetę. Doczytał jednak do końca, po czym odłożył go ponownie na ławę.
-Nie rozumiem jak mogłaś sama tak zdemolować pokój?- stwierdził.Te słowa totalnie wybiły ją z rytmu. Spodziewała się bardziej jakiegoś wybuchu a on powiedział to tak spokojnie.
-Bo nie byłam sama, urządziliśmy imprezę. Zbyszek ja z tego nic nie pamiętam, byłam kompletnie pijana i odurzona narkotykami- zauważyła, że na te słowa brat usiał sztywno i pojawił się na jego twarzy grymas złości.- To było tylko raz, już nigdy więcej nie brałam- dodała szybko a napięcie u niego lekko zelżało.- Mnie obarczyli kosztami, bo pokój był zarezerwowany na mnie. Ja spłacę ten dług.-zaznaczyła na końcu.
-Każdy z nas popełnia błędy. Już nie musisz się martwić. Jutro przeleję na konto hotelu wymaganą kwotę- opowiedział jej bez zastanowienia uśmiechając się przy tym delikatnie, na więcej nie pozwoliła mu sytuacja.- Nie rozumiem tylko czemu wcześniej o tym mi nie powiedziałaś?- spytał z wyrzutem.
-Ja się bałam, ale Zbyszek ja muszę ponieść konsekwencję nie chcę byś ty zapłacił i żebyśmy udawali, że nic się nie stało.
-Dobrze, to zrobimy tak, że ja zapłacę, a potem ty w miarę możliwości będziesz oddawać dług. Przecież z twoje pensji to na pewno byś tego nie spłaciła do końca września. Nie chcesz mieć chyba na koncie wyroku?
Justyna rozumiała, że teraz przed nią najtrudniejsze, musi powiedzieć resztę.
-Jest jeszcze coś o czym nie wiesz- jak najszybciej tylko możliwe chciała mieć to za sobą.- Tylko się nie denerwuj. Ja, bo ja jeszcze, oprócz tego, że uczę dzieci tańczę w klubie.
-Kiedy to robisz, nic mi o tym nie wiadomo?- powiedział zaskoczony i wpatrywał się w siostrę tymi zielonym oczami.
-W klubie nocnym- dostrzegła w tęczówkach brata złość, zażenowanie, niezrozumienie, coś po środku tych trzech emocji.
-Zbyszek poczekaj nie osądzaj jej, daj powiedzieć do końca- wtrąciła Żaneta, która zapewne też dostrzegła tę mieszankę uczuć w oczach Bartmana.
-Tańczę taniec egzotyczny, ale nic z tych rzeczy żebym się rozbierała. Głównie to albo mamy jakieś stroje albo seksowną bieliznę to naprawdę nie jest nic złego. Do tego ta praca jest dobrze płatna. Ja się tam nie obnażam, proszę cię nie bądź zły- nie wiedziała czy nie powiedziała za dużo, ponieważ po tych słowach ten milczał jak zaklęty dłuższą chwilę.
-Już nie będziesz tam pracować!- stwierdził stanowczo przypominając jej w tym momencie swoim zachowaniem ojca.- Jutro złożysz wymówienie. Nie chcę, by ktoś oglądał tam moją kochaną siostrzyczkę- teraz jego ton złagodniał, wiedziała, że za taką reakcję będzie musiała mu bardzo gorąco podziękować. Przecież spodziewała się mega awantury a ten zachował się tak dojrzale.
-Każdemu z nas zdarza się pogubić, ważne, by w porę ktoś wskazał nam drogę powrotną. Wyjdziesz na prostą, przecież wiesz, że masz mnie a ja ci zawsze pomogę- wstał i zbliżył się do niej mocno ją do siebie tuląc- Ale obiecaj mi, że już nigdy nie będziesz przede mną niczego ukrywać.
-Obiecuję. Kocham się braciszku- odwzajemniła jego uścisk. Tego jej było potrzeba: wsparcia, zrozumienia. Uzyskała to od najbliższej sobie osoby, choć tak się bała.
-Ja też cię kocham. Kocham was obie- Bartman swoimi ramionami zagarnął jeszcze Żanetę i przytulił je do siebie. Po chwili czułości wszyscy poczuli wielką ulgę. –Widziałaś się może z Bartkiem, rano cię szukał, a potem nie było go na treningu, wiesz coś o tym?- zapytał niespodziewanie. -Nie, nie widziałam go- wiedziała, że obiecała już nie kłamać, ale to był ostatni raz. Nie chciała znów mieszać przyjaciela brata w jej własne sprawy, bo to mogło skończyć się podobnie jak z Kubiakiem. Zbyszek i tak jak na jeden raz zniósł wiele, a Bartek, Bartek miała nadzieję, że to już u niej zamknięty rozdział.
Znów nawalam terminowo. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że mój komputer
potrzebował reanimacji i przebywał kilka dni na OIOM-ie. Kto się spodziewał
czegoś takiego, pewnie niewiele z was. Chociaż niektóre dobrze odczytały to, że
Bartek zostawił dokument a Żaneta go odkryje. Wiem, że się pastwię nad Bartkiem
i chyba się jeszcze po pastwię, akurat to lubię.
Dla takich fanatyczek jak ja na chomiku mam mecze naszych chłopaków z Pucharu Świata :)
Dla takich fanatyczek jak ja na chomiku mam mecze naszych chłopaków z Pucharu Świata :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz