Od autorki.

Opowiadanie w pierwotnej wersji można znaleźć również na onecie pod adresem
www.niepoukladane-marzenia.blog.onet.pl
Jednak po tym jak onet się zaczął psuć przeniosłam je tutaj.

niedziela, 22 lipca 2012

17.Jeszcze z tobą nie skończyłem...


Patrzyłam na Bartka i Justynę, którzy znikali za drzwiami i zastanawiałam się, co to było? Cała ta akcja wydawała mi się grubo podejrzana, ale, z drugiej strony cieszyłam się, że ten krótki wypad do stolicy wyraźnie zbliżył ich do siebie. Zbyszek wrócił do kuchni i zaczął krzątać się przy kuchence.
-Zrobić ci herbaty?- zapytał sięgając po czarno czerwone kubki.
-A masz malinową?- była to jedyna herbata którą mogłam pić, inne wywoływały u mnie nieprzyjemny odruch wymiotny.
-Coś się znajdzie. Szkoda, że nie mam wina, ale z racji tego, że rzadko tutaj jestem nie robię żadnych zapasów.
Po chwili postawił przede mną kubek, z którego zaczął wydobywać się słodki zapach przypominający ciepłe letnie dni.
-Na co ci wino, chciałbyś mnie upić?- spojrzałam na niego podejrzliwie.
-W sumie to nie miał bym nic przeciwko- zamyślił się.- Ale tak naprawdę to chciałbym się wyluzować. To dzisiejsze spotkanie z rodzicami trochę minie wkurzyło. Zastanawiam się, jak długo jeszcze ojciec będzie stał tak twardo przy swoim?- zwierzył się.
-U mnie też nie było kolorowo, jeżeli chodzi o rajdy, ale Paweł zawsze stał za mną, tak jak ty teraz stoisz za Tyną. Bardzo mi się to podoba, że tak się wspieracie- musnęłam jego dłoń którą opierał na uchu gorącego kubka.
-A po tym jak on…?- zaczął niepewnie.
Wiedziałam, o co chce zapytać.
-Po tym jak zginął wszystko wyglądało jak piekło, ciągłe awantury o to, że za nic już nie wsiądę za kółko, ale, wtedy moja babcia wstawiła się za mną i to ostatecznie przekonał rodziców.
-Chciałbym ich kiedyś wszystkich poznać- uśmiechnął się do mnie.
-Pewnie kiedyś się wybierzemy. Wiesz jesteś bardzo podobny do mamy, Justyna z resztą też.
-Widzę, że zauważyłaś. Zdradzę ci pewną tajemnice albo lepiej pokażę. Chodź- złapał mnie za rękę i poprowadził do kanapy, po czym zaczął szukać czegoś w komodzie. Wyciągnął z niej gruby album i usiadł obok mnie.- Tylko się nie śmiej- zastrzegł sobie wręczając mi go otwartego na jednej ze stron.
Gdy spojrzałam na otwartą kartę rozczuliłam się na dobre. Z fotografii spoglądał na mnie może 5-6 letni Zbyszek. Jego zielone oczy świeciły blaskiem, a ciemne loki sięgające niżej linii brody okalały dziecięca pucułowatą twarz. Wyglądał niczym cherubinek.
-Teraz odwróć stronę.
Kiedy to zrobiłam zobaczyłam to taką samą scenerię tyle tylko, że teraz obok Zibiego stała Justyna. Wyglądała zupełnie jak brat. Miała tak samo przystrzyżone włoski nieco jaśniejsze i bardziej skręcone oraz orzechowo zielone oczy. Gdyby nie to, że była od niego sporo niższa można, by było wziąć ich za bliźnięta. Dwoje dzieciaków tak ślicznie razem wyglądających.
-Byłeś takim słodkim chłopcem- stwierdziłam zatrzymujące palce na fotografii dokładnie w miejscu ust małego Bartmana.
-A teraz nie jestem słodki?- zbliżył swoją twarz do mojej trącając nosem mój policzek.
-Porównałabym cię do czekolady. Gdy byłeś mały to mogłabym cię nazwać mleczną, teraz jesteś gorzką- Zbyszek roześmiał się na to porównanie.- Ja uwielbiam gorzką czekoladę- wyszeptałam, nim musnęłam jego uśmiechnięte usta.
***
Z perspektywy Zbyszka…

Siedzieli na podłodze opierając plecy o kanapę, która stała za nami. Właśnie skończyli oglądać album ze zdjęciami z jego dzieciństwa. Nie mógł oprzeć się temu widokowi, który miał obok siebie. Widział każdy jej ruch każdy oddech i ten leki uśmiech na jej twarzy. Postanowił ją pocałować złapał jej podbródek delikatnie w swoje palce i, nim ich wargi się złączyły spojrzał w jej lazurowe oczy. Całował ją wolno i niezbyt natarczywie, jak czasami, im się do tej pory zdarzało. Pokrywał jej usta dziecięcymi pocałunkami, a wargi Żanety odpowiadały na pieszczotę.
-Dajesz mi tyle szczęścia- przymknął do tej pory otwarte oczy i wyszeptał- Cieszę się, że cię spotkałem
Jej oczy zamknęły się także, zdawała się pozwalać jego słowom napływać do swoich uszu, nadal nie odpowiadając.
Odczekał jeszcze chwilę, po czym spytał:
– Czy zechciałabyś wziąć ze mną prysznic?
Uśmiechnęła się do niego i już wiedział, że jej odpowiedź brzmi ,,tak‘’.
– Chodź – zaprowadził ją do łazienki, wkraczając do pomieszczenia tyłem jego wzrok zaś spoczywał na jej niewinnej twarzy.
Szybko odkręcił wodę i ustawił odpowiednią temperaturę. Po czym bez najmniejszego skrępowania zaczął pozbawiać Żanetę części garderoby. Uśmiechnął się na samo wspomnienie, że już raz to robił, ale teraz okoliczności były zgoła inne.
Żaneta zarzuciła dłonie na jego kark, wszczepiając palce we włosy z tyłu głowy bruneta. Pomiędzy gwałtownymi pocałunkami, jego palce wsunęły się pod jej ciemno bordową bluzkę, dotykając brzucha i rozkoszując się miękkością rozpalonej skóry. Makowska wydała z siebie stłumiony jęk i szybko go urwała jakby przestraszyła się swoich uczuć. Uniósł bluzkę do góry, odsłaniając jej piersi i dostrzegając czarny stanik opinający jej dekolt.
– Jesteś piękna– powiedział zdyszany, wciąż całując jej wargi i starając się nadążyć za jej gwałtownymi pieszczotami coraz mocnej czuł, że ona chce tego równie tak samo bardzo, jak on.
Przeniósł swoje usta w kierunku jej ramion i pokrywając je pocałunkami, jednocześnie zsunął ramiączka biustonosza w dół i rozpiął stanik z tyłu jej pleców bez najmniejszych trudności. Rozkoszował się dalej, całując jej kremową szyję i klękając na kolana, by móc łatwiej pieścić ustami każdy cal jej ciała. Pocałunki docierały w każde zagłębienie i wzniesienie począwszy od ramion, a skończywszy na pępku. Wsunął język w tę niewielką szparkę i otrzymał w
zamian kolejne westchnienia rozkoszy. Odsunął rozporek jej dżinsów, klęcząc przed nią nadal, po czym opuścił jej spodnie aż do kostek, robiąc to samo z jej figami. Podniósł się i chwycił Żanetę za rękę. Jego ukochana stała przed, nim kompletnie naga, spodobał mu się ten widok. Pośpiesznie wyswobodził się ze swoich dżinsów koszulki i bokserek. Oboje weszli pod prysznic stając w ciepłym strumieniu wody, która zaczęła spływać po ich nagich ciałach. Zbyszek zagłębił swoje palce w jej długich włosach, przyglądając się, jak woda moczy je i wygładza, z tyłu pleców. Całował jej brodę, usta, nos, zamknięte powieki, czoło, kości policzkowe. Przesunął dłońmi w dół szyi, a następnie niżej, muskając lekko jej piersi. Usta blondynki otworzyły się lekko, a oddech przyśpieszył i wzmocnił się, kiedy ona sama rozkoszowała się dotykiem wody, palców i dłoni, pieszczących ją lekko bez obmacywania.
– Jakie to uczucie, być tutaj ze mną? – zapytał szeptem.
– Boże, – wydyszała. – Wspaniałe. Proszę, nie przestawaj…
Uśmiechnął się na te słowa wiedział, że dziś nic jej nie powstrzyma. Przesunął dłońmi wzdłuż jej żeber, odnajdując kształtne pośladki i ściskając je lekko dłońmi.
Kiedy Żaneta poczuła jego dłonie na swojej pupie sama postanowiła spróbować czegoś podobnego i zacisnęła dłonie na jego kształtnych pośladkach.
Zbyszek sięgnął po brzoskwiniowy żel pod prysznic i wylał jego zawartość na swoją rękę, po czym zaczął błądzić nią po ciele Makowskiej. Odwróciła się do niego
tyłem, odsuwając swoje mokre włosy na bok. Całował skórę jej pleców, mydląc jej
ciało okrężnymi ruchami Obrócił ją spowrotem, tak, że stała twarzą do niego i kontynuował swoją czynność mydląc jej brzuch, a następnie żebra składał delikatne
pocałunki skierował się w stronę piersi. Obdarzył je zmysłową pieszczotą.
Raz jeszcze pocałował jej usta i nie tak szybko wyswobodziły się spod władzy jej warg. Nie mógł się od niej oderwać, tak naprawdę nie chciał i, wtedy poczuł, jak jej usta odłączają się od niego powoli. Chwyciła go za ramiona, przyciągając w swoim kierunku, by pocałować szyję . Poczuł zęby, lekkie gryzienie i język.
Wtedy przekonał się, że jej chwilowa bierność musiała być objawem szoku, bo teraz obudziła się prawdziwa kocica.
– Żanet..– wyjęczał, uwielbiał sposób, w jaki pieściła jego szyję. Jej krótkie
maleńkie paznokcie wbijały się delikatnie w jego wielkie ramiona.
– Kolej na ciebie – wyszeptała. Bartman uśmiechnął się mimochodem. Podobało mu się to .
***
Kiedy otrząsnęłam się z pierwszego szoku po propozycji Zbyszka poczułam jak z każdym jego kolejnym pocałunkiem i dotykiem budzi się we mnie pożądanie. Kiedy stanął przede mną nagi dech zaparło mi w piersiach, nie mogłam uwierzyć, że ktoś taki idealny istnieje. Szeroki ramiona, wyrzeźbione mięśnie brzucha i pleców krągłe pośladki. To miało być dziś wszystko moje, sama dziwiłam się swojemu szczęściu. Teraz postanowiłam i mojemu zielonookiemu dać chwile przyjemności. Pocałowałam jego plecy, przebierając palcami wzdłuż nich. Zapoznawałam się z każdą linią i krzywizną Zbyszkowego ciała, tak samo, jak on uczynił to w moim przypadku.
Sięgnęłam w górę co nie było takie łatwe, wsuwając swoje palce w czarne włosy, których kapała woda. Czułam jego dłonie, które wędrowały w górę i w dół moich boków.
– Twoje ciało jest takie piękne… – nie mogła się powstrzymać, by nie wyszeptać mu tego zmysłowo prosto do ucha– Szczególnie mokre- zachichotałam dodając.
Delikatnie nie omijając żadnego skrawka jego ciała wmasowałam żel powodując, że wokół nas zaroiło się od brzoskwiniowej piany. W moich pieszczotach jedna strefa została pominięta, choć nie zapomniana, chyba nie trudno się domyślić, która. Sama nie wiem czemu, ale nie mogła się zdobyć na, to by moje palce zawędrowały w tym kierunki. Postanowiłam tak jak Zbyszek zostawić to na później. Woda zaczynała się robić coraz bardziej chłodna Spłukaliśmy, więc z siebie resztki piany i oboje znaleźliśmy się na zewnątrz kabiny. Chyba pierwszy raz poczułam leki wstyd, ale zaraz skarciłam się w myślach, czego tutaj się wstydzić, to jest mój facet, mój chłopak, takie rzeczy są naturalne. Zbyszek chyba dostrzegł to zażenowanie i szybko otulił moje ciało ręcznikiem, uśmiechał się przy tym tak słodko, że cały wstyd powoli odchodził w dal. Poprowadził mnie do sypialni i położył na środku ogromnego łóżka.
– Zbyszek– powiedziałam, kiedy zsunął ręcznik z mojego ciała i odrzucił go w kąt.
– Ciiiiii. – przyłożył palec od moich ust i roześmiał cicho.
Usiadł na łóżku obok przesunął opuszkiem palca po moich ustach.
–Jeszcze z tobą nie skończyłem, zrobimy to po mojemu. Powiedz tylko czy się zgadzasz?
Co ja miałam powiedzieć wystarczyło, że kiwnęłam głową, była bym głupia, gdybym zdecydowała się na odmowę. Zibi znalazł się nade mną i rozpoczął kolejną wędrówkę dłoni po moim ciele.
– To jest to, zrelaksuj się – powiedział gładkim głosem, siadając na kolanach
pomiędzy moimi nogami. Masował moje nogi na całej ich długości, z góry na dół, kierując swój kciuk w stronę wewnętrznej ich części.
-Nie wierć się- upomniał mnie, kiedy każdy kolejny jego dotyk powodował u mnie niekontrolowane ruchy.- I zamknij oczy.
Jemu to łatwo było powiedzieć, ja miałam zamknąć oczy, nie wiercić się a on mógł robić wszystko. Ani się spostrzegłam a jego dłonie zawędrowały w górę po moich udach w stronę pośladków. A później znalazły się na brzuchu i z każdą kolejną sekundą zbliżały się do moich piersi. Nie musiałam tego widzieć wystarczyło, że czułam jego dotyk. Jednak, gdy myślałam, że do nich dotrą Bartman przeniósł dłonie na moje oba boki i zaczął mnie łaskotać
-Zibi proszę– błagałam go, by przestał byłam już na granicy wytrzymałości.
Mimo, że mi zabronił otworzyłam oczy i spojrzałam w zieleń jego tęczówek dostrzegłam tam coś, co mówiło mi, że to dopiero początek. Jedna jego dłoń gładziła mój policzek, a palce drugiej krążyły w pobliżu moich oczu. Powoli zjechał nimi wzdłuż linii żeber krótko zahaczając o piersi i zatrzymując się na moich udach coraz bardziej zbliżając się do stref erogennych.
-Czy ty kiedyś?- szepnął pytająco, nim całkowicie się tam zbliżył.
-Tak- rzucałam bez namysłu do końca nie wiedząc, o co pyta.
-Żanet ja nie pytam cię czy kiedyś uprawiałaś seks, pytam czy ktoś kiedyś dał ci to, co ja zamierzam dać zaraz?
-A co zamierzasz mi dać?- podniosłam się na łokciach i spojrzałam mu w twarz lubieżnie się uśmiechając.
-Zobaczysz- tylko tyle powiedział a mi pozostało czekać.
Przeniósł dłonie w górę ud, rozchylając je lekko i wsuwając swoje palce pomiędzy nie. Docierał prawie do końca tam, gdzie chciałam, by dotarł, po czym cofał dłonie. Powtarzał tę pieszczotę wielokrotnie, doprowadzając mnie tym do szaleństwa. Mój
oddech przyśpieszył, a pożądanie narastało z minuty na minutę. Wyczekiwałam z utęsknieniem na muśnięcie palców pomiędzy nogami, jednak Zbyszek w ostatniej chwili wycofywałem swoje ręce w kierunku ud i powtarzałem tę czynność raz za razem. Zaczęłam skomleć i błagać te pieszczoty były niczym tortura a jednak chciałam więcej.
– Proszę… proszę… – szepnęłam ostatkiem sił
Zaczął masować mi brzuch i miednicę, moje palce zaciskały się na prześcieradle a nogi wiły się pod jego ciałem. Przesunął swoimi gorącymi dłońmi przez całą szerokość moich piersi, ugniatając je lekko w górę i w dół okrężnymi ruchami. Jego twarz znalazła się tuż nad moją a nasza usta złączyły się w kolejnym dzikim pocałunku. Nasze języki zatarcie walczyły o dominację. Jeszcze nigdy mnie tak nie całował, to były pocałunki pełne rządzy, zdeterminowania i cholernej pewności siebie. Nie dał mi się jednak nimi długo rozkoszować, ponieważ jego ręce ponownie znalazły się na moich udach. A on spoglądał na mnie z wyraźnym zadowoleniem i rozbawieniem za razem. Dobrze wiedziałam, iż on wie, co teraz czuję, nie mogłam się doczekać tego co miało nadejść a Bartman umiejętnie tę chwilę przeciągał.
–Mam cię błagać?– spytałam spod przymkniętych powiek i zobaczyłam ten uśmieszek na jego ustach. Więc tego chciał, by była całkowicie bezbronna, uzależniona od niego.
–Czy chciałabyś, abym pomógł ci dojść?– zapytał bez cienia zażenowania
–Tak! – wrzasnęłam nie mogłam dłużej wytrzymać.
–Jak sobie życzysz – przymili się, wsuwając swoje gorące palce do wnętrza
i obdarzając je tym samym powolnym masażem, co resztę mojego ciała.
Nie spodziewałam się, że to co wydarzy się po tych słowach będzie aż czymś takim. Bartman był mistrzem. Nie mogłam ani opanować swoich ruchów ani jęków. On dobrze wiedział, że był sprawcą tego wszystkiego. Nikt inny przed, nim nie doprowadził mnie aż to tej granicy. To nie był taki zwyczajny seks, to nie był w ogóle seks, on potrafił spowodować, że cały świat przestał istnieć tylko i wyłącznie swoim dotykiem, niczym więcej. Zaczęłam się bać do będzie, gdy posuniemy się krok dalej, jeżeli już teraz było tak dobrze.
- Nie wytrzymam dłużej- moje ciało zalała fala przyjemnego gorąca, które rozchodziło się po każdym skrawku skóry.- Boże, Bartman!- krzyczałam z każdym jego kolejnym ruchem aż do pełnego spełnienia.
Zaczęłam dyszeć a moje piersi unosiły się ciężko. Zbyszek obdarzył mnie uśmiechem pełnym zadowolenia i położył swoją głowę na moim brzuchu całując go co chwilę.
-Podobało się?- zapytał nawet nie patrząc na mnie. Postanowiłam zamilknąć i czekałam aż podniesie wzrok. Uczynił to chwilę potem.
-Nigdy czegoś takiego nie przeżyłam- opowiedziałam szczerze i zsunęłam się tak, by moja twarz znalazła się na wysokości jego ust. Pragnęłam go nadal, długo nie czekając wpiłam się w jego wargi a moje dłonie zawędrowały w kierunku jego pośladków.
-Skarbie na dziś wystarczy- Zibi odsunął się ode mnie i przykrył nasze ciała kołdrą.
-Żartujesz prawda?- sama nie wiedziałam, czy to był żart czy on mówił to zupełnie poważnie.
-Nie, mówię to najpoważniej na świecie. Na resztę przyjdzie czas.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę.
-Ale…- zaczęłam zniecierpliwiona.
-To co się wydarzyło dziś między nami było czymś innym, czymś wyjątkowym nie psujmy tej chwili. Są jeszcze inne noce przed nami. Nic nam nie ucieknie.
I to mówił ten, o którym chodziły słuchy, że żadnej nie przepuści i zaciągnie do łóżka.
-A ty?- tak byłam głupia zamiast się zamknąć i zakończyć temat to drążyłam go dalej.
-Dałaś mi dziś wszystko to, co chciałem a teraz chodźmy grzecznie spać- przyciągnął mnie do siebie tak, że wtulona w jego tors mogłam spokojnie nadal błądzić rękami po jego brzuchu. Poczułam jeszcze muśnięcie warg na swoich włosach, a później starając się uspokoić swój oddech wsłuchiwałam się w przyśpieszone bicie jego serca. Ciągle nie wierzyłam, że ta noc miała taki finał, ale, czy to nie czyniło jej, by mogła nosić miano tej wyjątkowej, niesamowitej, jedynej w swoim rodzaju? Chyba tak.
   
   
Ze specjalną dedykacja dla Gosi.

Co ja mam z tymi prysznicami? :P Dobra, sama nie wiem. Żeby nie było to tamto, że tak łatwo, pięknie i kolorowo to rozdział powstał przy ogromnej pomocy moich dwóch zboczonych przyjaciółek: Żanety i Kasi. Szczerze to musiałam go ocenzurować, bo one uwielbiają perwersję, a ja wiem, że tego bloga czytają też młodsze dziewczyny. Mam tylko nadzieję, że starsze czytelniczki mi wybaczaną tą cenzurę. Wiem, że nie ma Bartka i Justyny, ale jak sama scena zajęłam mi 4 strony w Wordzie to Kurka i Tynę zostawiłam na kolejny rozdział.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz