Od autorki.

Opowiadanie w pierwotnej wersji można znaleźć również na onecie pod adresem
www.niepoukladane-marzenia.blog.onet.pl
Jednak po tym jak onet się zaczął psuć przeniosłam je tutaj.

niedziela, 22 lipca 2012

02. Zagrajmy o coś.


Nie zdążyłam się jednak przyglądnąć tej pozycji zbyt dokładnie, ponieważ Bartek podleciał do ułożonego stosiku, chwycił go i cisnął do szafy. Chcę zaznaczyć że szafy w której przed chwilą posprzątałam.
-Ej co ty robisz?!- wrzasnęłam na niego.- Właśnie tam wszystko ułożyłam.
-Prosił cię ktoś o to?!- krzyknął tak że poczułam się malutka, taka tyci, tyci że chowając się za Kubę zostało jeszcze sporo miejsca.
-Mnie w to nie mieszaj.- Jarski odczepił moje palce, które kurczowo uczepiły się jego podkoszulka i wyszedł. Tak po prostu zostawił mnie na pastwę wściekłego Bartosza Ka. Nie pozostało mi nic innego jak jakoś zadziałać. Miałam trzy wyjścia i każde z nich w tych kilku chwilach skrupulatnie rozważyłam. Pierwsze z nich to było zrobienie Kurasiowi awantury, tak wielkiej że zapamiętał by sobie by ze mną nie zadzierać. Miałam mu w niej wypomnieć że tak się nie wita i traktuje swojego gościa, który chciał dla niego zrobić niespodziankę. Drugim wyjściem było zignorowanie sprawy i ucięcie tego w kilku zdaniach. Trzecim była wyższa szkoła jazdy z której nie chciałam korzystać, ponieważ Bartek zawsze opatrznie rozumiał moje łzy, więc rozpłakanie się i wzbudzenie poczucia winy odpadało. Na awanturę nie miałam większej ochoty, drugie wyjście okazało się najwłaściwsze.
-Zapamiętaj!- wycelowałam w niego palec wskazujący.-Już Ci nigdy nie posprzątam, nawet jakbyś miał zarosnąć w tym syfie, a w rogu wyhodować jakąś nową odmianę bakterii!- popatrzył na mnie zdziwiony, ale nic nie powiedział i dobrze, bo nie wiem co bym mu jeszcze wtedy zrobiła.

***
-Jak mogłeś!!- Chyba nie myślicie że Jarskiemu się upiecze. Co to, to nie.
-Mówiłem Ci żebyś zostawiła ten pokój tak jak jest, to nie. Żaneta zawsze jest najmądrzejsza, Żaneta zawsze wie najlepiej. Sama się prosiłaś- wyliczył mi rudzielec.
-Ale nie musiałeś mnie tam zostawiać z nim samej- zastanowiłam się jakiej użyć mimiki twarzy żeby Kuba poczuł się choć odrobinę winny.
-Widzę że ci nic nie zrobił, więc nie było takiej potrzeby.- Od kiedy on jest taki nie wzruszony na uczucia innych? Trzeba to będzie naprawić.
-Dobra mam nauczkę- odpuściłam nie było sensu się dalej spierać o takie bzdury. Po jakimś czasie zaczęłam się zastanawiać kiedy Kuraś zaszczyci nas swoją obecnością. Siedział w pokoju od 30 minut, co przy jego ADHD jest jakimś wybrykiem natury. On tylko w dwóch sytuacjach potrafi przebywać dłużej w jednym miejscu, kiedy śpi i leci samolotem. A teraz jeszcze żadne odgłosy nie dobiegały z jego sypialni. Co on tam robił?
-Gdzie masz samochód?- zapytał Kurek. Cud wyszedł ze swojej dziupli i przyjął taktykę że to co się wydarzyło chwilę temu w jego pokoju w ogóle się nie odbyło.
-Tam gdzie zwykle za rogiem, niby gdzie miałam zaparkować?- Czego on ode mnie chcę? Teraz będzie się czepiał mojego kochanego Subaru?
-Przecież ci mówiłem, że mam na parkingu dwa miejsca, mogłaś tam zaparkować.- Mówił, może i mówił, ale parking duże, otwarte, ciemne przestrzenie, źle się tam czuję
-Chcesz żeby ci go ukradli?- A co on taki troskliwy się zrobił? Jakoś wcześniej stał pod blokiem i nic mu nigdy nie było.
-A co cię tak moje felgi i spojlery obchodzą, co?!- ja podejrzewam że on coś knuje.
-Próbuje ci tylko ułatwić mieszkanie tutaj. Co masz zamiar za każdym razem latać za róg żeby gdzieś pojechać, kiedy samochód mógł by spokojnie stać pod dachem- No może on ma rację.
-No, niech ci będzie, to gdzie to miejsce?- zapytałam.
-Kuba Ci pokarze- spojrzałam na Jarskiego, ale ten siedział z taką miną że nic nie mogłam z niej wyczytać.
-Teraz?- Po co mu ten pośpiech? Nie rozumiem tego człowieka.
-A czemu nie.- Trudno z Kurkiem nie wygram.
Poszliśmy z Jarskim po mój samochód i kiedy wjechałam na parking na wyznaczone przez Kubę miejsce obok oparty o jakiegoś kolosa stał wyszczerzony Kurek.
-Co to za krowa?- spojrzałam na auto. Nie było złe gdyby nie ten kolor, całkiem znośne. Dla mnie wygląd zewnętrz nie był taki ważny, najważniejsze było to co miał pod maską. Do Bartka jednak mi nie pasował, nic a nic.
-No wiesz jak możesz!- oburzył się. Mnie coraz bardziej dziwiło po co mu takie auto w Bełchatowie. Na co mu napęd na 4 koła, wspomaganie i te inne bajery przecież nie mieszkamy w górach. Czyżby mój przyjaciel miał jakiś kompleks o którym nie wiem?
-Bartuś żartuję- postanowiłam że nie będę go dziś więcej denerwować. Zdenerwowany Kurek to jak bomba z opóźnionym zapłonem
-Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie mówiła do mnie Bartuś?! Czuję się wtedy jak dziesięciolatek!- Ups, zapomniałam, a Jarski znowu stał i się tylko gapił, muszę to zmienić jak najszybciej, czy on zawsze musi być tylko biernym obserwatorem.
-Sorry nie będę. Ok. pochwal się tym cudeńkiem- na słowo cudeńko gęba mu się roześmiała, więc żeby go udobruchać pochwaliłam to jego cacko jak tylko mogłam. Musiałam na końcu sama przed sobą stwierdzić że było w porządku, ale sama nie przebimbała bym na to tyle kasy.
-Z kim kupowałeś? Raczej nie z Kubą?- Dobrze wiedziałam że Jarski ma całkiem inny gust i do tej pory jeździł swoim pierwszym samochodem. Nie można było tego powiedzieć o Bartku. Z tego co szybko wyliczyła był to jego 4 wóz. Co zrobił z resztą nie wiedziałam. A kupno tego olbrzyma musiał mu doradzić facet z ogromnym ego.
-Ze Zbyszkiem, on też ma fajny wózek, chodź pokażę ci- pociągnął mnie w głąb parkingu. Ja zastanawiałam się o jakiego Zbyszka chodzi, ale spasowałam bo i tak sobie nie przypomnę. Stanieliśmy wreszcie na pustym miejscu parkingowym.
-Nie ma go, szkoda- zasmucił się Bartek.- Ale na pewno je zobaczysz, ten jego to cud, miód i orzeszki.- Skąd on się nauczył takich powiedzonek? Ta kadra ma na niego jakiś dziwny wpływ.
-Skończyliście już?- Kuba nadal stał przy land roverze. – Trochę mi zimno.
-Już idziemy- odkrzyknęłam do Jarskiego.- Chodź, jestem głodna-złapałam Bartka pod rękę i skierowaliśmy się do windy
***
Bartek całą kolację opowiadał jak było we Włoszech. Mówił że na tak słabo zorganizowanej imprezie już dawno nie był. Włosi robili wszystko żeby innym drużyną było ciężej. Ja chyba zaczęłam cieszyć się że oni już z tej imprezy wrócili. Wieczorem dla zabicia czasu zasiedliśmy przed TV. Kuba z przyzwyczajenia od razu nacisnął kanał Polsatu sport na co Bartek ostro zaprotestował,że nie chce na razie oglądać żadnej siatkówki.
-Zagramy?- Kuraś wskazał na Playstation i od razu rzucił się do wybierania gry. Oczywiście padło na piłkę nożną, jakby mogło być inaczej. Kuba z Bartkiem w najlepsze rozgrywali już kolejny mecz, a ja trochę się przyglądałam tej grze, a trochę serfowałam po sieci.
-Żanet zagrasz? Ja mam dość- Jarski pomachał mi joystickiem przed nosem.
-Czemu nie, ale na pewno nie w to- wskazałam na TV gdzie wyświetlone było FIFA 2010.- Zagrajmy o coś, będzie ciekawiej- zaproponowałam.
-A o co na przykład?- Kuraś zaczął się do mnie szczerzyć. Kilka razy już przegrałam z nim zakład, teraz nie miałam takiego zamiaru, ale on o tym jeszcze nie wiedział.
-Może o to, że jeżeli ja wygram to Bartek na pierwszym meczu ligowym po spotkaniu rzuci w trybuny swój strój meczowy i zostanie w samej bieliźnie. Niech te twoje fanki też mają trochę uciechy z tego wysportowanego ciałka- śturchnęłam go palcem, a on nawet nie przeraził się moją propozycją.
-Dobra może być, ale za to jeżeli ja wygram to ty…- i tutaj zamilkł a po chwili zaczął z Kubą szeptać, a ja zaczęłam się bać. A co jeśli oni każą mi paradować nago po mieszkaniu?- Ty pójdziesz na konkurs Miss Ziemi Łódzkiej. Chcę cię zobaczyć wystylizowaną i w jakiejś kiecce. Ty wiesz że nie widziałem cię w sukience od ponad 5 lat albo i dłużej, a Jarski w ogóle nie miał takie okazji.
-Bartek oszalałeś!! Ja mogę umalować się i ubrać bez żadnego głupiego konkursu, gdzie są same puste lale!- To mi się nie podoba, wcale mi się to nie podoba, czy jemu coś na mózg padło?
-To nie będzie to samo. Albo gramy o to albo wcale!- Ohoho, on mi stawi warunki, to ja też mam swój.
-Ok. ale ja wybieram grę- Już dobrze wiedziałam co padnie moim łupem z Kurkowej kolekcji.- A Kuba wybierze trasę- pomachałam Jarskiemu przed oczami płytą z „Need For Speed Word”.
-Dlaczego ja?- zapytał przerażony.
-Bo tak będzie sprawiedliwiej- powiedzieliśmy równocześnie z Bartkiem. Kuba patrzył to na mnie to na Kurka, nie wiedząc co robić.
-No Jarski wybieraj trasę- pogoniłam go.
-Ale ja nie wiem którą, nie możecie sobie sami wybrać?- chciał się jakoś wykręcić.
-Kuba!- Kurek walnął go w plecy, na co on wybrał trasę z której się ucieszyłam. Wiedziałam że Bartek nie ma ze mną szans. Rozsiedliśmy się wygodniej, każde z nas dobrało sobie samochód i odpowiednie wyposażenie. Kuraś przy wyborze silnika popełnił niewielki błąd, ale nic nie mówiłam. Co z tego ze jego silnik miał większą moc, jak na tej trasie mu to zupełnie nic nie da. Oczami wyobraźni widziałam już go paradującego po hali w samej bieliźnie. Szliśmy łeb w łeb, zdziwiło mnie to że aż tak dobrze mu idzie. Kiedy ostatnio w to razem graliśmy został już dawno za mną w tyle. Paweł próbował go uczuć, jak poruszać się w tej grze, ale nawet jemu się to nigdy do końca nie udało. Ja nie miałam cierpliwości do Kurka więc kto go tego nauczył nie wiem. Dochodziliśmy do ostatniego odcinka, wiedziałam że teraz mu odjadę, czekałam tylko na odpowiedni moment. Wtedy to się stało, Bartek zajechał mi drogę, a potem tak bezczelnie we mnie wjechał, że na ten ułamek sekundy zboczyłam z trasy, a on mnie wyprzedził i wygrał. Cholera on wygrał!!
-To było chamskie!- zdzieliłam go po głowie, a on nic sobie z tego nie robił. –Słyszysz to się nie liczy!
-A dlaczego nie, przecież nie ustalaliśmy zasad że nie można w nikogo wjechać.
Czyli co ja przegrałam, to niemożliwe!!
-Jesteś oszustem! Kuba powiedz mu coś- szukałam ratunku u Rudego, a on tylko rozłożył ręce.- Kto cię tego nauczył? Sam na to nie wpadłeś i dlaczego tak dobrze ci szło? Podpuściłeś mnie i tyle!- tak łatwo mu nie odpuszczę.
-Trening czyni mistrza, a mieszkanie z Zibim w pokoju podwójnego mistrza- wypiął się dumnie i poklepał po piesi.- Jutro idziemy się zapisać na konkurs- udawałam że go nie słyszę. Kimkolwiek był bliżej nieznany mi Zbyszek, Zibi czy jak mu tam, już nie żyje.


Dedykacja dla Tei.
Drugi rozdział za nami. Dobrze mi go się pisało. Nie wiem może i jest troszkę o niczym ,ale dla zarysowania historii chyba jest ok. Myślę ze już domyśliłyście się to będzie kolejny bohaterem
To chyba tyle nie mam weny na rozpisywanie się.
Buziaki :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz