Sylwester…
Zaproszenie Zbyszka wzięłam do siebie jak najbardziej poważnie, choć nie wiedziałam czego mam się po, nim spodziewać. Trochę trudności mi to sprawiło, bo kompletnie nie wiedziałam jak mam się do tego przygotować. W końcu wywnioskowałam z jego słów, że, jeżeli zaprasza mnie do siebie to nie będziemy się ruszać nigdzie indziej, więc zrobiłam się nieco spokojniejsza. Panika zaczęła się wtedy gdy zorientowałam się, że nie mam w co się ubrać. Tak pan Zbigniew B działam na mnie aż tak bardzo, że doprowadzał mnie do takich rozterek, których nigdy wcześniej nie miałam. Jak głupia przez połowę dnia poprzedzającego sylwestrową noc przesiedziałam wpatrując się w otchłań swojej szafy, w której oczywiście nie znalazłam nic odpowiedniego. Pewnie moje dziwne zachowanie trwało, by nadal, gdyby nie Kuba, który zjawił się u nas wieczorem wraz z Patrycją. Już wam kiedyś o niej wspominałam. Okazała się bardzo sympatyczną dziewczyną i Jarski naprawdę trafił jak szóstkę w totka. Pati wyciągnęła mnie na szybkie zakupy do Łodzi przy okazji ciągnąc mnie za język w sprawie moich relacji z Bartmanem. Wreszcie wpadła na diabelski pomysł, by ubrać mnie w kieckę a, żeby tego było mało to w kieckę w zbliżonym kolorze do oczu Zibiego. Z początku uważałam to za ewidentną przesadę, ale, kiedy teraz stałam przed lustrem gotowa musiałam przyznać, że miała rację.
-Żanet nie widziałaś gdzieś…- tak to był oczywiście Kurek, który jak zwykle zapomina zapukać, nim wejdzie do środka.- OMG to ty, nie poznałem cię!- stanął totalnie zszokowany i wyraźnie zapomniał, po co przyszedł.
Wyglądałam, inaczej niż go do tego przyzwyczaiłam, szczególną zmianą było to, że moje włosy upięłam w lekki nieład no i włożyłam sukienkę, która podobała mi się coraz bardziej z każdym kolejnym zerknięciem w lustro.
-Dzięki fajnie, że ci się podoba. Dlaczego jesteś jeszcze nie gotowy? Mieliście wychodzić za 10 minut- Kurek stał przede mną w samych ciemnych jeansach bez czegokolwiek co osłaniało, by jego nagą klatę.
-Ja właśnie w tej sprawie, nie widziałaś gdzieś mojej śliwkowej koszuli? Nigdzie nie mogę jej znaleźć.
Tak oczywiście Bartek gubi zawsze wszystko i wszędzie a już na pewno wtedy gdy czegoś potrzebuje.
-Kurek o tę koszulę ci…- teraz w pokoju zjawił się Rudzielec, trzymając w dłoni zagubioną część garderoby.
-Możecie przestać, aż tak dobrze nie wyglądam żebyście urywali w pół zdania!
Minimalnie się wkurzyłam, bo wygląda na to, że człowiek trochę się wystroi, a co poniektórzy zapominają języka w gębie. Z drugiej strony miło połechtało to moją samoocenę.
-Mówiłem, że Patrycja zna się na rzeczy- uśmiechnął się triumfująco Kuba.- Sama też wygląda bosko.- Patuś chodź na chwileczkę tutaj!- zawołał ją a ta jakby potrafiła się teleportować w mig stanęła u jego boku.
-Miałam rację, Zbyszkowi szczęka opadnie z wrażenia- podeszła do mnie i lekko poprawiła włosy.
-Kto, by pomyślał, że tak to się skończy?- zaczął swoje rozmyślania Jarosz.- Oni na początku nie mogli się znieść a teraz, że też tego nie przewidziałem- przeżywał.
-Kuba co się skończy, jak się jeszcze nie zaczęło?- spytałam, choć dobrze wiedziała co ma na myśli.
-Ale dziś się zacznie- poruszył brwiami w charakterystyczny sposób.
-Jarosz w tej chwili się uspokój, czy ty zawsze musisz myśleć o jednym! Takie teksty to sobie zostaw na zgrupowania!- zgromiła go Patrycja a ten zamilkł jak zaklęty.
Mówiłam, że ją polubiłam teraz już wiecie dlaczego.
-A tak w ogóle to czemu oni nie mogą iść z nami?- dopytywał Bartek.
-Rusz mózgownicą, chcą pobyć sami, no już ubieraj się zaraz wychodzimy!- teraz strofowała Kurka.
Kto, by pomyślał, że w takim drobnym ciałku mieści się tak charakterna kobieta. Bartek, by nie narażać się na złości dziewczyny przyjaciela posłusznie zabrał koszulę z rąk Kuby i pospiesznie ją na siebie nałożył.
Zauważyłyście, że Kuraś zrobił się jakoś bardziej spokojny, bo ja tak. Wszystkiemu winna jest panna Justyna, o której ciągle rozmyśla. Bartek chyba się nam zakochał, ale jakoś nie miałam, kiedy pociągnąć go za język co ma zamiar z tym zrobić. Muszę poczekać aż Tyna wróci z Warszawy. Oby nie było z tego jakiś kłopotów, bo, jeżeli Bartmanówna jest tak samo humorzasta, jak jej brat to może być ciekawie.
Zaproszenie Zbyszka wzięłam do siebie jak najbardziej poważnie, choć nie wiedziałam czego mam się po, nim spodziewać. Trochę trudności mi to sprawiło, bo kompletnie nie wiedziałam jak mam się do tego przygotować. W końcu wywnioskowałam z jego słów, że, jeżeli zaprasza mnie do siebie to nie będziemy się ruszać nigdzie indziej, więc zrobiłam się nieco spokojniejsza. Panika zaczęła się wtedy gdy zorientowałam się, że nie mam w co się ubrać. Tak pan Zbigniew B działam na mnie aż tak bardzo, że doprowadzał mnie do takich rozterek, których nigdy wcześniej nie miałam. Jak głupia przez połowę dnia poprzedzającego sylwestrową noc przesiedziałam wpatrując się w otchłań swojej szafy, w której oczywiście nie znalazłam nic odpowiedniego. Pewnie moje dziwne zachowanie trwało, by nadal, gdyby nie Kuba, który zjawił się u nas wieczorem wraz z Patrycją. Już wam kiedyś o niej wspominałam. Okazała się bardzo sympatyczną dziewczyną i Jarski naprawdę trafił jak szóstkę w totka. Pati wyciągnęła mnie na szybkie zakupy do Łodzi przy okazji ciągnąc mnie za język w sprawie moich relacji z Bartmanem. Wreszcie wpadła na diabelski pomysł, by ubrać mnie w kieckę a, żeby tego było mało to w kieckę w zbliżonym kolorze do oczu Zibiego. Z początku uważałam to za ewidentną przesadę, ale, kiedy teraz stałam przed lustrem gotowa musiałam przyznać, że miała rację.
-Żanet nie widziałaś gdzieś…- tak to był oczywiście Kurek, który jak zwykle zapomina zapukać, nim wejdzie do środka.- OMG to ty, nie poznałem cię!- stanął totalnie zszokowany i wyraźnie zapomniał, po co przyszedł.
Wyglądałam, inaczej niż go do tego przyzwyczaiłam, szczególną zmianą było to, że moje włosy upięłam w lekki nieład no i włożyłam sukienkę, która podobała mi się coraz bardziej z każdym kolejnym zerknięciem w lustro.
-Dzięki fajnie, że ci się podoba. Dlaczego jesteś jeszcze nie gotowy? Mieliście wychodzić za 10 minut- Kurek stał przede mną w samych ciemnych jeansach bez czegokolwiek co osłaniało, by jego nagą klatę.
-Ja właśnie w tej sprawie, nie widziałaś gdzieś mojej śliwkowej koszuli? Nigdzie nie mogę jej znaleźć.
Tak oczywiście Bartek gubi zawsze wszystko i wszędzie a już na pewno wtedy gdy czegoś potrzebuje.
-Kurek o tę koszulę ci…- teraz w pokoju zjawił się Rudzielec, trzymając w dłoni zagubioną część garderoby.
-Możecie przestać, aż tak dobrze nie wyglądam żebyście urywali w pół zdania!
Minimalnie się wkurzyłam, bo wygląda na to, że człowiek trochę się wystroi, a co poniektórzy zapominają języka w gębie. Z drugiej strony miło połechtało to moją samoocenę.
-Mówiłem, że Patrycja zna się na rzeczy- uśmiechnął się triumfująco Kuba.- Sama też wygląda bosko.- Patuś chodź na chwileczkę tutaj!- zawołał ją a ta jakby potrafiła się teleportować w mig stanęła u jego boku.
-Miałam rację, Zbyszkowi szczęka opadnie z wrażenia- podeszła do mnie i lekko poprawiła włosy.
-Kto, by pomyślał, że tak to się skończy?- zaczął swoje rozmyślania Jarosz.- Oni na początku nie mogli się znieść a teraz, że też tego nie przewidziałem- przeżywał.
-Kuba co się skończy, jak się jeszcze nie zaczęło?- spytałam, choć dobrze wiedziała co ma na myśli.
-Ale dziś się zacznie- poruszył brwiami w charakterystyczny sposób.
-Jarosz w tej chwili się uspokój, czy ty zawsze musisz myśleć o jednym! Takie teksty to sobie zostaw na zgrupowania!- zgromiła go Patrycja a ten zamilkł jak zaklęty.
Mówiłam, że ją polubiłam teraz już wiecie dlaczego.
-A tak w ogóle to czemu oni nie mogą iść z nami?- dopytywał Bartek.
-Rusz mózgownicą, chcą pobyć sami, no już ubieraj się zaraz wychodzimy!- teraz strofowała Kurka.
Kto, by pomyślał, że w takim drobnym ciałku mieści się tak charakterna kobieta. Bartek, by nie narażać się na złości dziewczyny przyjaciela posłusznie zabrał koszulę z rąk Kuby i pospiesznie ją na siebie nałożył.
Zauważyłyście, że Kuraś zrobił się jakoś bardziej spokojny, bo ja tak. Wszystkiemu winna jest panna Justyna, o której ciągle rozmyśla. Bartek chyba się nam zakochał, ale jakoś nie miałam, kiedy pociągnąć go za język co ma zamiar z tym zrobić. Muszę poczekać aż Tyna wróci z Warszawy. Oby nie było z tego jakiś kłopotów, bo, jeżeli Bartmanówna jest tak samo humorzasta, jak jej brat to może być ciekawie.
***
Z perspektywy Justyny…
Warszawa.
Siedziała przed wielkim lustrem poprawiając ciemny wyrazisty makijaż. Wszystko było przesadzone, do powiek doklejone sztuczne rzęsy, tona cienia i róż na policzkach. Sięgnęła w kierunku stojaka, gdzie spoczywała ruda peruka, po czym założyła ją na głowę. Ostatni raz spojrzała w lustro, by sprawdzić czy czegoś nie przeoczała wszystko wyglądało ok. Tak wyglądała jej rzekoma wizyta u koleżanki jak powiedziała Zbyszkowi, to była jej mała tajemnica, o której brat nie wiedział i oby nigdy się nie dowiedział. Obok niej 10 innych dziewczyn wykonywało w tym samy czasie te same czynności, niektóre były gotowe do wyjścia na scenę, inne poprawiały ostatnie szczegóły. Jedna z nich, która siedziała najbliżej wyglądała na bardzo zagubioną w tym całym zamieszaniu.
-Hej rozchmurz się- zagadnęła ją.
-Dziwnie się tutaj czuję- ta odparła cicho nie podnosząc wzroku.
-To twój pierwszy raz?- Justyna próbowała jakoś nawiązać rozmowę, wiedziała, że tej dziewczynie trochę to pomoże.
-Tak, potrzebuję kasy a koleżanka powiedziała mi, że w ten sposób łatwo i szybko zarobię potrzebną sumę. Nie wiem czy dam radę, chyba zrezygnuję.
Tyna dobrze wiedziała co tak dziewczyna czuła. Nie pierwszy raz spotkała podobne do niej tancerki, które nie przemyślały do końca tej decyzji a podejmowały się tego zadania. Kiedy przychodziła godzina zero okazywało się, że to ponad ich siły.
-Słuchaj, kiedy tam wyjdziesz pomyśl sobie, że jesteś zupełnie sama, a wokół ciebie nie ma nikogo. Byłaś przecież na próbie sprawdzili twoje umiejętność i na pewno jesteś świetna i dasz sobie radę. Masz wyjść i zatańczyć.
-Długo to robisz?- spytała.
-Od pół roku, tutaj jestem pierwszy raz tak samo, jak ty- odpowiedziała, poprawiając kamizelkę i nałożyła na głowę policyjną czapkę.
-Lubisz to?- tym razem pytanie zadała nieśmiało tak jakby bała się, że za bardzo ingeruje w jej prywatność.
-Tak, może cię to dziwić, ale tak, przecież to nic złego, wychodzimy tańczymy i dostajemy, za to kasę. Nikt nie burzy naszej godności, ja nie mam problemów, by na scenie stać w samej bieliźnie- szatynka spojrzała na nią zaskoczona nie spodziewała się chyba takiej odpowiedzi.
-1,2,5 wychodzicie!- zawołała kobieta za ciemnogranatowej kotary. Ze swoich krzesełek podniosły się wymienione dziewczyny w tym Justyna. Kiedy wyszła na scenę wszystko inne przestawało istnieć, na te 10 minut stawała się zupełnie kimś innym.
Warszawa.
Siedziała przed wielkim lustrem poprawiając ciemny wyrazisty makijaż. Wszystko było przesadzone, do powiek doklejone sztuczne rzęsy, tona cienia i róż na policzkach. Sięgnęła w kierunku stojaka, gdzie spoczywała ruda peruka, po czym założyła ją na głowę. Ostatni raz spojrzała w lustro, by sprawdzić czy czegoś nie przeoczała wszystko wyglądało ok. Tak wyglądała jej rzekoma wizyta u koleżanki jak powiedziała Zbyszkowi, to była jej mała tajemnica, o której brat nie wiedział i oby nigdy się nie dowiedział. Obok niej 10 innych dziewczyn wykonywało w tym samy czasie te same czynności, niektóre były gotowe do wyjścia na scenę, inne poprawiały ostatnie szczegóły. Jedna z nich, która siedziała najbliżej wyglądała na bardzo zagubioną w tym całym zamieszaniu.
-Hej rozchmurz się- zagadnęła ją.
-Dziwnie się tutaj czuję- ta odparła cicho nie podnosząc wzroku.
-To twój pierwszy raz?- Justyna próbowała jakoś nawiązać rozmowę, wiedziała, że tej dziewczynie trochę to pomoże.
-Tak, potrzebuję kasy a koleżanka powiedziała mi, że w ten sposób łatwo i szybko zarobię potrzebną sumę. Nie wiem czy dam radę, chyba zrezygnuję.
Tyna dobrze wiedziała co tak dziewczyna czuła. Nie pierwszy raz spotkała podobne do niej tancerki, które nie przemyślały do końca tej decyzji a podejmowały się tego zadania. Kiedy przychodziła godzina zero okazywało się, że to ponad ich siły.
-Słuchaj, kiedy tam wyjdziesz pomyśl sobie, że jesteś zupełnie sama, a wokół ciebie nie ma nikogo. Byłaś przecież na próbie sprawdzili twoje umiejętność i na pewno jesteś świetna i dasz sobie radę. Masz wyjść i zatańczyć.
-Długo to robisz?- spytała.
-Od pół roku, tutaj jestem pierwszy raz tak samo, jak ty- odpowiedziała, poprawiając kamizelkę i nałożyła na głowę policyjną czapkę.
-Lubisz to?- tym razem pytanie zadała nieśmiało tak jakby bała się, że za bardzo ingeruje w jej prywatność.
-Tak, może cię to dziwić, ale tak, przecież to nic złego, wychodzimy tańczymy i dostajemy, za to kasę. Nikt nie burzy naszej godności, ja nie mam problemów, by na scenie stać w samej bieliźnie- szatynka spojrzała na nią zaskoczona nie spodziewała się chyba takiej odpowiedzi.
-1,2,5 wychodzicie!- zawołała kobieta za ciemnogranatowej kotary. Ze swoich krzesełek podniosły się wymienione dziewczyny w tym Justyna. Kiedy wyszła na scenę wszystko inne przestawało istnieć, na te 10 minut stawała się zupełnie kimś innym.
***
Punktualnie o
20 nałożyłam na siebie płaszcz i zeszłam piętro niżej. Dziwnie czułam się to na
pewno, moje ciało było pełne ekscytacji i wyczekiwania. Zbyszek otworzył, gdy tylko
zamilkł dzwonek tak jakby stał zaraz pod drzwiami i tylko czekał na ten sygnał.
W pierwszym momencie nie wiedziała, gdzie mam oczy podziać, prezentował się
nienagannie w czarniej koszuli i czarnych spodniach od garnituru, ten strój
sprawiał, że tęczówki jego oczy były jeszcze bardziej zielone.
-Proszę wejdź- gestem ręki zaprosił mnie do środka, gdyby nie jego głos pewnie dalej stała bym na klatce nie mogąc się ruszyć.
Już dawno żaden facet tak na mnie nie działał. Nawet nie pamiętam czy był kiedykolwiek, choć jeden taki przy którym czuła bym przynajmniej namiastkę tego co czułam w tej chwili. Przy Zbyszku zapominałam o wszystkim. Zadziwiające jak relacje między nami zmieniły się w ciągu tych ostatnich tygodni. Poprowadził mnie do salonu, gdzie na stole paliły się świecie, a w rogu jedna lampa dawała przyciemnione światło.
-Przygotowałeś kolację?- uśmiechnęłam się zaskoczona patrząc na zastawę stojącą na stole.
-Tak usiądź, zaraz wszystko przyniosę- gdy na niego patrzyłam była taki spokojny i ułożony, ale w oczach i tak dostrzegałam te diabelskie ogniki.
Nalał białego wina do kieliszków, a pilotem włączył wieże, z której popłynęła muzyka klasyczna, która idealnie współgrała z atmosferą panująca w pomieszczeniu. To było takie do niego nie podobne, a jednocześnie bardzo mi się podobało.
-Zrobiłem ravioli z ricottą i pomidorami, mam nadzieję, że będzie ci smakowało. To jedyna włoska potrawa oprócz spaghetti którą potrafię przyrządzić- spojrzałam na talerz wszystko wyglądało zachęcająco.
W trakcie kolacji rozmawialiśmy o wszystkim, postanowiłam zapytać go również o Justynę.
-Powiesz mi coś o swojej siostrze?
-Tak jasne, pamiętasz jak ci mówiłem, że kogoś mi przypominasz?- skinęłam głową.- Właśnie Dżastę mi przypominasz i to bardzo. Kiedy między nami dochodziło do tych spięć przypominały mi się czasy z naszego dzieciństwa, które wyglądały identycznie. Takie nasze przekomarzania mogły trwać godzinami. Ona również tak samo jak ty z determinacją dąży do celu i broni swoich racji. Justyna jest tancerką i tej decyzji nie akceptuje nasz ojciec, który najchętniej wysłał, by ją na studia. Dlatego pomagam jej jak tylko mogę. W najbliższym czasie zamieszka tutaj może coś sobie znajdzie, chciałbym wreszcie spędzić z nią trochę czasu, bo od jakiś 4 lat ciągle jesteśmy w rozjazdach.
Kiedy o niej opowiadał widziałam, że łączy go z siostrą bardzo silna wieź podobna to tej, która łączyła mnie kiedyś z Pawłem.
-A możesz mi powiedzieć czemu nikt nie wiedział, że masz siostrę?- dziwiło mnie to przecież na zgrupowaniach chłopaki spędzali ze sobą sporo czasu, a Bartek nawet nie wiedział o jej istnieniu.
-Masz rację nie wiele osób ze środowiska o niej wiedziało. Sam nie wiem jak to się stało, wiesz ona i tak 3 lata mieszkała za granicą pewnie nie było okazji- szybko wyjaśnił a ja odniosłam wrażenie, że coś przede mną ukrył. Wolałam nie zaczynać jednak tego tematu, jak będzie chciał to sam mi powie co się za tym kryje.
Z głośników popłynęły pierwsze rytmy tanga, a Zbyszek szelmowsko się uśmiechnął wyciągając w moim kierunku rękę.
-Zatańczymy?- seksownie zapytał zbliżając swoje usta do mojego ucha.
-Ja nie potrafię- nie umiem tańczyć tanga, nie chciałam się doszczętnie skompromitować.
-Ale ja cię poprowadzę, Justyna mnie kiedyś nauczyła, nic się nie bój.
Nawet nie zauważyłam a już byłam w jego silnych ramionach, a jego ciało stykało się z moim. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy w pełni mu zaufałam i pozwoliłam, by mnie poprowadził. To było niesamowite uczucie. Gdy muzyka znów zmieniła rytym na bardziej stonowany wcale się od siebie nie oderwaliśmy. Patrzyłam w jego piękne zielone oczy, które pokochałam, mogłam w nich dostrzec każdą jaśniejszą i ciemniejszą plamkę.
-Pięknie dziś wyglądasz- wplótł swoją rękę w moje włosy i zaczął przybliżać twarz do mojej.
Cały czas intensywnie się w siebie wpatrywaliśmy, nie mogłam już dłużej tego przeciągać, wpiłam się z zachłannością w jego wargi a on w odpowiedzi przyciągnął mnie do siebie z całych sił. Całował mnie z taką pasją i zaangażowaniem, a zarazem delikatnie i namiętnie aż zabrakło mi tchu i musiałam przerwać pocałunek, by zaczerpnąć powietrza. Potem wróciłam do całowania Zibiego wcale nie mając dość. Gdy pierwszy napad zgromadzonej czułości nam minął siedziałam mu na kolanach bawiąc się kołnierzykiem jego koszuli.
-Żaneta ja…- zaczął łapiąc mnie za rękę. Jego duża silna dłoń zamknęła moją w subtelnym uścisku.
-Proszę wejdź- gestem ręki zaprosił mnie do środka, gdyby nie jego głos pewnie dalej stała bym na klatce nie mogąc się ruszyć.
Już dawno żaden facet tak na mnie nie działał. Nawet nie pamiętam czy był kiedykolwiek, choć jeden taki przy którym czuła bym przynajmniej namiastkę tego co czułam w tej chwili. Przy Zbyszku zapominałam o wszystkim. Zadziwiające jak relacje między nami zmieniły się w ciągu tych ostatnich tygodni. Poprowadził mnie do salonu, gdzie na stole paliły się świecie, a w rogu jedna lampa dawała przyciemnione światło.
-Przygotowałeś kolację?- uśmiechnęłam się zaskoczona patrząc na zastawę stojącą na stole.
-Tak usiądź, zaraz wszystko przyniosę- gdy na niego patrzyłam była taki spokojny i ułożony, ale w oczach i tak dostrzegałam te diabelskie ogniki.
Nalał białego wina do kieliszków, a pilotem włączył wieże, z której popłynęła muzyka klasyczna, która idealnie współgrała z atmosferą panująca w pomieszczeniu. To było takie do niego nie podobne, a jednocześnie bardzo mi się podobało.
-Zrobiłem ravioli z ricottą i pomidorami, mam nadzieję, że będzie ci smakowało. To jedyna włoska potrawa oprócz spaghetti którą potrafię przyrządzić- spojrzałam na talerz wszystko wyglądało zachęcająco.
W trakcie kolacji rozmawialiśmy o wszystkim, postanowiłam zapytać go również o Justynę.
-Powiesz mi coś o swojej siostrze?
-Tak jasne, pamiętasz jak ci mówiłem, że kogoś mi przypominasz?- skinęłam głową.- Właśnie Dżastę mi przypominasz i to bardzo. Kiedy między nami dochodziło do tych spięć przypominały mi się czasy z naszego dzieciństwa, które wyglądały identycznie. Takie nasze przekomarzania mogły trwać godzinami. Ona również tak samo jak ty z determinacją dąży do celu i broni swoich racji. Justyna jest tancerką i tej decyzji nie akceptuje nasz ojciec, który najchętniej wysłał, by ją na studia. Dlatego pomagam jej jak tylko mogę. W najbliższym czasie zamieszka tutaj może coś sobie znajdzie, chciałbym wreszcie spędzić z nią trochę czasu, bo od jakiś 4 lat ciągle jesteśmy w rozjazdach.
Kiedy o niej opowiadał widziałam, że łączy go z siostrą bardzo silna wieź podobna to tej, która łączyła mnie kiedyś z Pawłem.
-A możesz mi powiedzieć czemu nikt nie wiedział, że masz siostrę?- dziwiło mnie to przecież na zgrupowaniach chłopaki spędzali ze sobą sporo czasu, a Bartek nawet nie wiedział o jej istnieniu.
-Masz rację nie wiele osób ze środowiska o niej wiedziało. Sam nie wiem jak to się stało, wiesz ona i tak 3 lata mieszkała za granicą pewnie nie było okazji- szybko wyjaśnił a ja odniosłam wrażenie, że coś przede mną ukrył. Wolałam nie zaczynać jednak tego tematu, jak będzie chciał to sam mi powie co się za tym kryje.
Z głośników popłynęły pierwsze rytmy tanga, a Zbyszek szelmowsko się uśmiechnął wyciągając w moim kierunku rękę.
-Zatańczymy?- seksownie zapytał zbliżając swoje usta do mojego ucha.
-Ja nie potrafię- nie umiem tańczyć tanga, nie chciałam się doszczętnie skompromitować.
-Ale ja cię poprowadzę, Justyna mnie kiedyś nauczyła, nic się nie bój.
Nawet nie zauważyłam a już byłam w jego silnych ramionach, a jego ciało stykało się z moim. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy w pełni mu zaufałam i pozwoliłam, by mnie poprowadził. To było niesamowite uczucie. Gdy muzyka znów zmieniła rytym na bardziej stonowany wcale się od siebie nie oderwaliśmy. Patrzyłam w jego piękne zielone oczy, które pokochałam, mogłam w nich dostrzec każdą jaśniejszą i ciemniejszą plamkę.
-Pięknie dziś wyglądasz- wplótł swoją rękę w moje włosy i zaczął przybliżać twarz do mojej.
Cały czas intensywnie się w siebie wpatrywaliśmy, nie mogłam już dłużej tego przeciągać, wpiłam się z zachłannością w jego wargi a on w odpowiedzi przyciągnął mnie do siebie z całych sił. Całował mnie z taką pasją i zaangażowaniem, a zarazem delikatnie i namiętnie aż zabrakło mi tchu i musiałam przerwać pocałunek, by zaczerpnąć powietrza. Potem wróciłam do całowania Zibiego wcale nie mając dość. Gdy pierwszy napad zgromadzonej czułości nam minął siedziałam mu na kolanach bawiąc się kołnierzykiem jego koszuli.
-Żaneta ja…- zaczął łapiąc mnie za rękę. Jego duża silna dłoń zamknęła moją w subtelnym uścisku.
***
Z perspektywy Zbyszka…
Postanowił zaryzykować, kiedy pocałowali się po raz pierwszy z prawdziwego zdarzenia utwierdził się w swoimi rozważaniu co do niej czuje. Dłużej nie było sensu oszukiwać swojego serca, swojej duszy. Ta blondynka zawładnęła całym jego światem, to nie była kolejna dziewczyna przy, której chciał tylko miło spędzić chwilę. Makowska stała się dla niego kobietą przy, której chciał być cały czas i rano i wieczorem, o wschodzie słońca i w środku nocy. Postanowił zadać jej pytanie, które już dawno zostało pokryte grubą warstwą kurzu w jego słowniku. Teraz krzu został jak za dotknięciem magicznej różdżki zmieciony i pytanie mogła być znów zadane.
-Żaneta ja…- zaczął łapiąc ją za rękę i zamilkł. Nie musiał to sformułować, inaczej.
-Żaneta czy tym ,czy my możemy być razem?- popatrzył na nią, a w jej oczach nie zauważył niczego oprócz szczerej radości.
-Myślę, że tak, powiem nawet więcej chyba powinniśmy- zarzuciła mi ręce na szyję, a potem musnęła jego wargi swoimi.
Brunet zachęcony takim obrotem sprawy postanowił powiedzieć coś jeszcze, wiedziała, że nie musi, ale Makowska zasługiwała na te słowa. Niech wie, że to co się dzieje, dzieje się, jak najbardziej poważnie.
-Zakochałem się w tobie. Jak to zrobiłaś nie wiem, ale ja się zakochałem- poczuł się dziwnie, ale był bardzo szczęśliwy, kiedy wyznał to, co czuje.
-To dobrze, bo ja w tobie też- tym razem ich pocałunek był pełen uczucia i pasji, przytulił ją do siebie, by wypełnić każdą najmniejszą szczelina jaka była między nimi.
Postanowił zaryzykować, kiedy pocałowali się po raz pierwszy z prawdziwego zdarzenia utwierdził się w swoimi rozważaniu co do niej czuje. Dłużej nie było sensu oszukiwać swojego serca, swojej duszy. Ta blondynka zawładnęła całym jego światem, to nie była kolejna dziewczyna przy, której chciał tylko miło spędzić chwilę. Makowska stała się dla niego kobietą przy, której chciał być cały czas i rano i wieczorem, o wschodzie słońca i w środku nocy. Postanowił zadać jej pytanie, które już dawno zostało pokryte grubą warstwą kurzu w jego słowniku. Teraz krzu został jak za dotknięciem magicznej różdżki zmieciony i pytanie mogła być znów zadane.
-Żaneta ja…- zaczął łapiąc ją za rękę i zamilkł. Nie musiał to sformułować, inaczej.
-Żaneta czy tym ,czy my możemy być razem?- popatrzył na nią, a w jej oczach nie zauważył niczego oprócz szczerej radości.
-Myślę, że tak, powiem nawet więcej chyba powinniśmy- zarzuciła mi ręce na szyję, a potem musnęła jego wargi swoimi.
Brunet zachęcony takim obrotem sprawy postanowił powiedzieć coś jeszcze, wiedziała, że nie musi, ale Makowska zasługiwała na te słowa. Niech wie, że to co się dzieje, dzieje się, jak najbardziej poważnie.
-Zakochałem się w tobie. Jak to zrobiłaś nie wiem, ale ja się zakochałem- poczuł się dziwnie, ale był bardzo szczęśliwy, kiedy wyznał to, co czuje.
-To dobrze, bo ja w tobie też- tym razem ich pocałunek był pełen uczucia i pasji, przytulił ją do siebie, by wypełnić każdą najmniejszą szczelina jaka była między nimi.
***
Nie muszę
ukrywać, że wyznanie Zbyszka bardzo mi się spodobało i ucieszyło mnie to, że on
czuje do mnie dokładnie to, co ja do niego. Przy nim zawsze byłam bezpieczna,
czułam się kimś ważnym, kimś kogo nie pozwoli skrzywdzić. Z każdym kolejnym
pocałunkiem przekonywałam się, że była to dobra decyzja i lepiej chyba nie
mogłam ulokować swoich uczuć. Gdybym nawet chciała to moje serce mówiło, że to
może być tylko i wyłącznie Zbyszek Bartman, a nie ktoś inny. O północy
wyszliśmy na dach naszego bloku, nie wiem jakim cudem Zibi zdobył klucze, ale,
kiedy staliśmy tak wtuleni w siebie patrząc na tańczące na niebie pokazy
fajerwerków czas nagle się zatrzymał.
-Chyba będziesz sobie musiał znaleźć innego jednorożca- roześmiałam się przypominając sobie naszą rozmowę, a raczej jego wyznanie.
-Nie muszę. Ty byłaś jesteś i będziesz, nim. Będziesz moim prywatnym jednorożcem. Ta zostanie na zawsze i nic tego nie zmieni- jego przedramiona zacisnęły się mocniej na mojej talii bym poczuła, że mówi serio.
I jak tutaj go nie kochać? Nie da się i już.
-Chyba będziesz sobie musiał znaleźć innego jednorożca- roześmiałam się przypominając sobie naszą rozmowę, a raczej jego wyznanie.
-Nie muszę. Ty byłaś jesteś i będziesz, nim. Będziesz moim prywatnym jednorożcem. Ta zostanie na zawsze i nic tego nie zmieni- jego przedramiona zacisnęły się mocniej na mojej talii bym poczuła, że mówi serio.
I jak tutaj go nie kochać? Nie da się i już.
Jesteście niesamowite, wszystkie razem i każda z osobna kocham Was dziewczynki.
Ja chyba przestanę oceniać moje rozdziały, bo jak widać się nie znam. Byłam zaskoczona tą gwiazdką, która pojawiła się tutaj w tamtym tygodniu. Nie spodziewałam się aż takiego wyróżnienia.
Jeżeli jesteście ciekawe jak wygląda Patrycja to tutaj jest fotka. Jeszcze nie wiem czy rozwinie się jej rola, ale, za to wiem, że niektóre z Was lubią znać wygląd bohaterki
Poznałyście też po części tajemnice Justyny, jak widać wcale nie jest z niej grzeczna dziewczynka.
Dobra spadam, buziaki dla Was :*
Ja chyba przestanę oceniać moje rozdziały, bo jak widać się nie znam. Byłam zaskoczona tą gwiazdką, która pojawiła się tutaj w tamtym tygodniu. Nie spodziewałam się aż takiego wyróżnienia.
Jeżeli jesteście ciekawe jak wygląda Patrycja to tutaj jest fotka. Jeszcze nie wiem czy rozwinie się jej rola, ale, za to wiem, że niektóre z Was lubią znać wygląd bohaterki
Poznałyście też po części tajemnice Justyny, jak widać wcale nie jest z niej grzeczna dziewczynka.
Dobra spadam, buziaki dla Was :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz