Z perspektywy
Zbyszka…
Jechał właśnie po Żanetę na tor do Adama. Blondynka w ostatnim czasie trenowała coraz więcej i nie spędzali ze sobą tyle czasu co wcześniej. Przekonał się, że okres reprezentacyjny to będzie dla ich związku duża próba. Z drugiej strony cieszył się, że Makowska w tym czasie, gdy on będzie na zgrupowaniu sama będzie mieć również intensywne zajęcie. Sam miał na głowie mecze finałowe z Zaksą, na razie między drużynami był remis jeden do jednego. Miał nadzieję, że wszystko rozstrzygnie się w Kędzierzynie w czwartym meczu i nie będzie trzeba piątego spotkania w Bełchatowie, by wyłonić Mistrza Polski. Ten sezon mocno dał, im się we znaki a odpoczynku nie było przecież za wiele, bo już w maju czekało go zgrupowanie kadry. Czasami sam do siebie się śmiał, że ostatni miesiąc był najbardziej wyczerpujący nie tylko fizycznie ze względu na medalowy bój, ale i psychicznie z powodu tego co zaserwowała mu jego własna siostra. Na szczęście Justynie udało się wszystko wyprostować. W klubie nie robili problemów z jej odejściem a potrzebna kwota na spłacenie długu wpłynęła na konto hotelu. Zbyszka ciągle jednak dręczyły wyrzuty sumienia, że nie zorientował się, iż siostra ma kłopoty. Teraz starał się o tym nie myśleć, Tyna była bezpieczna i na spokojnie mogła układać swoje życie a jego samego dzisiejszego dnia czekały tylko i wyłącznie przyjemności. Gdy zaparkował samochód zobaczył, że Żaneta skończyła już trening, a nawet zdążyła się przebrać. Siedziała teraz z Adamem i Dylanem oglądając jakieś części samochodowe.
-Skończyłaś wcześniej, czy ja się spóźniłem? – podszedł do niej i ucałował w policzek a później zajął wolne obok miejsce.
-Rura wydechowa się nam przepaliła, nie opłacało się tego naprawiać. To co będziemy się już zbierać, nie chcę się spóźnić na tą twoją imprezę – razem wybierali się na coroczne spotkanie, które organizowała jego dobra koleżanka Alicja. – Zibi zabrałeś moją torbę?- pytała. Pamiętał, że jeszcze rano dokładnie mu o tym przypomniała, przytaknął, więc uśmiechając się przy tym tajemniczo. Wolał nic nie dodawać, ponieważ zawartość tego co Żaneta spakowała nieco się zmieniła.
- Chodźmy – oboje wstali, by się pożegnać.
- Chłopaki nie wiem czy się jeszcze zobaczymy przed świętami dlatego życzę wam wesołych świąt, a tobie Dylan powodzenia w Berlinie. Cieszę się, że znalazłeś kogoś na moje miejsce – Bartman nie bardzo wiedział, o co chodzi Żanecie. Nie wspominała mu, że chciała gdzieś jechać z Lewynskim a już na pewno, że z tego zrezygnowała.
- Bez ciebie to nie będzie to samo, ale odbijemy sobie, kiedy indziej – odparł brunet śmiejąc się zagadkowo. Jego zachowania nadal denerwowały Zbyszka. Najdelikatniej to ujmując obaj panowie nie przepadali za sobą, ale ze względu na Makowską tolerowali się nawzajem.
- My się chyba na pewno już nie zobaczymy – zaznaczył Zibi podając rękę na pożegnanie. – W maju wyjeżdżam na kadrę i nie będzie mnie przez dłuższy czas. Mam nadzieję, że przypilnujesz Żanet podczas tych waszych wojaży, by nie zrobiła niczego głupiego i, by się jej nic nie stało, bo inaczej… - nie dane mu było dokończyć, bo blondynka trzepnęła go w ramię.
- Zbyszek! – dodała, by ten lepiej nie kończył tego co zaczął.
- Przecież żartuje – dokończył już zupełnie innym tonem. Wiedział jednak, że ani jedno słowo nie było żartem i, że do Dylana również to ostrzeżenie dotarło.
…
- Nie mówiłaś mi o żadnym Berlinie – postanowił rozwinąć rozmowę na ten temat. Ta wzmianka ciągle nie dawała mu spokoju. Zauważył, że Makowska po tych słowach jakoś zesztywniała na fotelu pasażera.
- Bo i tak nie było szans bym pojechała. Ten rajd jest w terminie naszych wakacji – popatrzyła na niego wyczekująco. Wiedział, że czeka na to, co powie na ten temat. Zaskoczyła go tym. Te słowa brzmiały tak jakby zrezygnowała z czegoś ważnego dla siebie, tak jakby on rezygnował z ważnego sparingu. – Zbyszek nic nie powiesz? – dopytywała a w jej głosie pojawił się niepokój.
- Nie wiem, co mam powiedzieć. Nie do końca podoba mi się to, że przez nasze plany ty rezygnujesz z czegoś co jest zapewne dla ciebie ważne – wydusił z siebie po dłuższej chwili milczenia.
- To nie tak ważny start, będzie jeszcze wiele innych – starała się go przekonać. Bartman miał nadzieję, że tymi słowami nie przekonuje również samej siebie.
- Obiecaj mi, że następnym razem nie odpuścisz. Nie może być tak, że dlatego, iż jesteśmy razem musisz odkładać pewne rzeczy na bok. Nie możesz tracić takich szans – musiał to powiedzieć. Nie darował, by sobie, gdyby kiedyś powiedział mu, że przez niego czegoś nie udało jej się w życiu zrealizować.
- Dobrze, ale obiecaj mi to samo – poprosiła kładąc rękę na jego dłoni którą trzymał na skrzyni biegów.
- Obiecuję – ta rozmowa spowodowała, że oboje odczuli, że związek jest tylko jedną częścią ich życia. Ważną, ale jedną, drugą nadal jest ich pasja i ona nie powinna być z tego powodu odstawiana na boczny tor.
- Nie mówiłaś mi o żadnym Berlinie – postanowił rozwinąć rozmowę na ten temat. Ta wzmianka ciągle nie dawała mu spokoju. Zauważył, że Makowska po tych słowach jakoś zesztywniała na fotelu pasażera.
- Bo i tak nie było szans bym pojechała. Ten rajd jest w terminie naszych wakacji – popatrzyła na niego wyczekująco. Wiedział, że czeka na to, co powie na ten temat. Zaskoczyła go tym. Te słowa brzmiały tak jakby zrezygnowała z czegoś ważnego dla siebie, tak jakby on rezygnował z ważnego sparingu. – Zbyszek nic nie powiesz? – dopytywała a w jej głosie pojawił się niepokój.
- Nie wiem, co mam powiedzieć. Nie do końca podoba mi się to, że przez nasze plany ty rezygnujesz z czegoś co jest zapewne dla ciebie ważne – wydusił z siebie po dłuższej chwili milczenia.
- To nie tak ważny start, będzie jeszcze wiele innych – starała się go przekonać. Bartman miał nadzieję, że tymi słowami nie przekonuje również samej siebie.
- Obiecaj mi, że następnym razem nie odpuścisz. Nie może być tak, że dlatego, iż jesteśmy razem musisz odkładać pewne rzeczy na bok. Nie możesz tracić takich szans – musiał to powiedzieć. Nie darował, by sobie, gdyby kiedyś powiedział mu, że przez niego czegoś nie udało jej się w życiu zrealizować.
- Dobrze, ale obiecaj mi to samo – poprosiła kładąc rękę na jego dłoni którą trzymał na skrzyni biegów.
- Obiecuję – ta rozmowa spowodowała, że oboje odczuli, że związek jest tylko jedną częścią ich życia. Ważną, ale jedną, drugą nadal jest ich pasja i ona nie powinna być z tego powodu odstawiana na boczny tor.
***
Z perspektywy Emilii…
Wszyscy, którzy myśleli, że Rawicka tak łatwo pogodzi się z porażką byli w błędzie. Ona sama postanowiła uśpić czujność Bartka i spróbować jeszcze raz. W pracy udawała, że nic się między nimi nie zdarzyło. Dobrze jednak wiedziała, że wszyscy plotkują po kątach, szczególnie, gdy wyszło na jaw, że to nie ona a Bartosz zakończył ten związek. Nacisnęła właśnie dzwonek i czekała aż Kurek otworzy. Udało jej się, że był w domu, dokładnie przed blokiem sprawdziła czy w jego mieszkaniu palą się światła. Liczyła też, że szczęście jej dopisze i nie zastanie Makowskiej. Inaczej jej plany zostały, by pokrzyżowane.
- Emilia? – szatyn był wyraźnie zaskoczony, gdy otworzył drzwi.
- Przyszłam porozmawiać. Wpuścisz mnie? – spojrzała wyczekująco na niego. Na pierwszy rzut oka można było dostrzec, że się zmienił, przynajmniej w stosunku do jej osoby, traktował ją z wyraźnym dystansem.
- Nie wiem czy mamy o czym rozmawiać – widać było, że to spotkanie mocno go krępuje.
- Bartoszu nie zachowuj się niedojrzale. Chciała się z tobą pożegnać w jakiejś przyjaznej atmosferze. Skończy się finał i każde z nas pójdzie w swoją stronę. Nie mam…- zaczęła mówić, skoro nie chciał jej w puścić to może te słowa go przekonają.
- No dobrze – przerwał jej. – Wejdź nie będziemy rozmawiać w progu – odsunął się od drzwi zapraszając ją do środka – udało jej się realizować jedną trzecią swojego planu.
- Dziękuję. Mogę zdjąć płaszcz? – poczekała aż on jej w tym pomoże. Wiedziała, że to co ma na sobie na pewno zrobi na nim wrażenie. Nie myliła się, oczy Bartka zaświeciły się z zachwytu, gdy spojrzał na jej czarno błękitny gorset i krótka spódniczkę. – Wybacz mój strój, ale jestem umówiona na później – skłamała mając nadzieję wzbudzić w nim jeszcze większą ciekawość.
- Na nasze randki nigdy się tak nie ubierałaś – zaznaczył z nutką wyrzutu w głosie.
- Bo nie prosiłeś, musisz wiedzieć, że czasami kobietę można poprosić o taki strój to dla nas nic zdrożnego – teraz próbowała wmówić mu co stracił. – Czyżbyś żałował?
- Nie to nie to! – Kurek szybko i z wielkim zakłopotaniem odrywając wzrok od jej dekoltu zaczął się tłumaczyć. – Cieszę się, że kogoś sobie znalazłaś.
- Już dobrze nie przyszłam tutaj rozmawiać o mnie. Tak jak wspomniałam chciałam zakończyć naszą znajomość optymistycznym akcentem – powróciła do swojej formułki którą wypowiedziała już przy drzwiach.
- Poczekaj zrobię herbaty i porozmawiamy – Bartek zniknął na moment w kuchni, a gdy ta usadowiła się już na kanapie w salonie wrócił niosąc dwie filiżanki z parującym naparem.
- Wracając do naszej rozmowy to naprawdę nie musiałaś. To chyba ja cię powinienem przeprosić – niedbale sam zaczął się jej usprawiedliwiać. Było jej to zdecydowanie na rękę. Znaczyło, że siatkarz ma poczucie winy, że tak ją potraktował, łatwiej będzie go podejść.
- Nie obwiniaj się, każdemu z nas zdarza się zakochać w kimś innym. Ja też, wtedy zachowałam się niewłaściwie – położyła swoją dłoń na jego ramieniu, ten popatrzył tylko na to ze smutkiem. – Widzę, że coś jest z tobą nie tak. Bartosz tak nie wygląda zakochany człowiek. Powinieneś się cieszyć a ty jesteś przygnębiony. Coś się stało?
- Nie chcę cię obarczać swoimi problemami. Przyjaciele i tak starają się mi pomóc jak tylko mogą – próbował wymigać się od wyjaśnień.
- Może ja spojrzę na to chłodnym okiem, chyba będę w tej sprawie najbardziej bezstronna – nakłaniała go do zwierzeń. Nie mogła uwierzyć, że tak to się układa. Wszystko wskazywało na to, że dziewczyna, dla której ją rzucił raczej nie podziela jego gorącego uczucia.
- Sam nie wiem…- wahał się.
- Bartosz pozwól mi na koniec naszej znajomości zrobić coś dobrego – ten argument powinien go przekonać.
- No dobrze. Dziewczyna którą kocham nie chce mnie znać. Posądziłem ją o coś czego nie zrobiła, obraziłem ją i to ją zapewne bardzo uraziło. Niestety, teraz już nie mam u niej szans – nie spodziewała się, że tak ograniczy swoją wypowiedź. Nadal nie wiedziała kim jest ta, dla której ją zostawił.
- A może ona nie jest warta twojego uczucia? Skoro mówisz, że ją przeprosiłeś a ona miała to gdzieś. Każdemu z nas przecież zdarza się popełniać jakieś głupstwa. Powinna ci wybaczyć – chciała postawić swoją rywalkę w jak najgorszym świetle.
- Emilia nie oceniaj jej! – krzyknął na nią.
- Dobrze, przepraszam – spuściła z tonu, dotarło do niej, że tym torem nic nie osiągnie. – Chciałam tylko ci pokazać, że zasługujesz na to, co najlepsze. Jesteś ciepłym, miłym mężczyzną, do tego przystojnym, inteligentnym i wysportowanym. Każda dała, by wiele, by być na jej miejscu, byś ją pokochał. Dlatego szkoda, że ci się tak ułożyło – komplementy zadziałały, Bartek spojrzał na nią serdeczniej pierwszy raz od początku jej wizyty.
- Mówisz tak tylko, żeby mi było miło – niedowierzał jej słowom.
- Nieprawda, mówię to, jak najbardziej szczerze. Gdybym tylko mogła cofnąć czas… - z każdym kolejnym słowem przysuwała się do ust siatkarza, patrząc mu głęboko w oczy. Była już w stu procentach pewna, że ponownie go ma. Gdy wyczuwała już niemal miękkość jego warg sytuacja się zmieniła.
- Cholera! – wyrwało się Kurkowi a ona w tej samej chwili poczuła na swoim gorsecie ciepłą ciecz z filiżanki którą w dłoniach dopiero co trzymał Bartek. – Przepraszam, zaraz ci to jakoś uratuje – zerwał się, jak poparzony i miotał po pokoju. W tym właśnie momencie oboje usłyszeli przeciągły dzwonek do drzwi.
***
Rozpakowywałam torbę, kiedy w moje dłonie wpadło COŚ czerwonego. Podniosłam
wspomnianą rzecz i nie wierzyłam własnym oczom. Szybko odrzuciłam ją na bok po
czy reszta rzeczy w ekspresowym tempie została rozłożona, a raczej rozsypana na
łóżku w sypialni.
- Nie wierzę – powiedziałam sama do siebie. Z tego co rano zapakowałam została tylko kosmetyczka i dwie pary butów oraz bielizna, resztę widziałam na oczy pierwszy raz. – Zbyszek ! – teraz to już krzyknęłam biorąc ponownie w ręce czerwone COŚ!
- Tak, może ci w czymś pomóc? – brunet wyraźnie wiedział co się święci, bo zachował między nami bezpieczny dystans.
- Co to ma być? Koszula nocna. Gdzie są moje czarne szorty i satynowa nietoperka? – wymachiwałam czerwoną odzieżą przed oczami Bartmana.
- Kochanie to sukienka na dzisiejszy wieczór – czy mi się zdaje czy on się w tej chwili podśmiewa pod nosem.
- Sukienka, to chyba na przedszkolaka, to mi nawet nie zakryje tyłka! – rzuciłam sukienką w jego stronę a ten wykazał się refleksem łapiąc ją zgrabnie w palce.
- Bo się pogniecie, a ja nie mam tutaj żelazka – zaśmiał się. – Żanetka dramatyzujesz, popatrz jaka ona jest śliczna. Do tego przypomina trochę tą, w której zobaczyłem cię pierwszy raz – rozłożył kieckę przede mną. –Jestem przekonany, że będziesz wyglądać w niej zjawiskowo, inaczej bym jej nie kupił. Justyna dobrała do niej jeszcze żakiet i pasek. Masz, więc wszystko na dziś.
- Chcesz powiedzieć, że ja mam to założyć? – nie wierzyłam, że rodzeństwo Bartmanów zawarło jakiś pakt i oboje mnie tak wystawili.
- Chyba, że wolisz iść nago – tak jego wyraźnie cała ta scena bawiła.
- Bartman jeszcze jedno słowo a pożegnasz się z czymś najcenniejszym! – pogrozić trochę nie zaszkodzi a i da mi to więcej czasu do przyzwyczajenia się, że za niecałą godzinę mam mieć to przykrótkie COŚ na sobie.
- Nie byłabyś zdolna pozbawić mnie tego co najcenniejsze, za dużo rozkoszy ci to daje – tak oczywiście na moje słowa on zawsze miał gotową odpowiedź.
- Dobra zróbmy tak, założę to, ale pod jednym warunkiem – nadarzyła mi się teraz doskonała okazja, by zaproponować Zbyszkowi to, na co wpadłam kilka dni temu.
- Mam się zgodzić tak w ciemno? – pytał z uśmiechem na twarzy, nasze przekomarzanie sprawiało mu wiele przyjemności.
- Tak, inaczej idę tak jak stoję – wskazałam na poprzecierane jeansy i kraciastą bluzkę.
- Mów, ale mam nadzieję, że będzie to jakiś warunek, który będę mógł spełnić.
- Tak sobie pomyślałam, że, skoro Justyna nie chce zrezygnować z tego wyjazdu do Warszawy a Bartek nie ma zaplanowanych wakacji zróbmy, im niespodziankę i zabierzmy ich ze sobą na wakacje – nie wiedziałam, czy to nie są zbyt wygórowane wymagania. Zibi tak cieszył się na te siedem dni sam na sam a teraz ja mu wyskakuje z czymś takim.
- Nie przesadzasz trochę? –, czyli jednak nie przypadł mu ten pomysł do gustu. Wyrwała mu, więc sukienkę z ręki i zaczęłam przykładać ją do siebie.
- To będzie wielka strata, gdy jej nie założę – przykładałam górę do swojego dekoltu. –Staję o zakład, że leżała, by jak ulał. Oj, Zbyszek przecież oboje są naszymi przyjaciółmi a Tyna to twoja siostra, zróbmy, im niespodziankę – dalej patrzył na mnie bez większego przekonania. Jego oczy lśniły, ale w głowie zapewne trwała jedna wielka burza. Postawiłam wszystko na jedną kartę rozpięłam koszulkę i zostając w samym staniku i spodniach jeszcze raz przyłożyłam do siebie sukienkę. Mizdrzyłam się przy tym jak jakaś idiotka. Może powinnam iść na aktorstwo?
- Co ja z tobą mam – westchnął a zaraz potem roześmiał. – Niech będzie, ale ja też mam warunek. Po naszym powrocie sam osobiście wszystko z ciebie zdejmę.
- Jesteś kochany -rzuciłam mu się na szyję. Udało mi się, mogę dla większej sprawy troszkę pocierpieć w tej sukience. Zdradzę wam, że i na mnie magia tej czerwieni zaczęła działać, nie powinno być, więc tak źle.
- Nie wierzę – powiedziałam sama do siebie. Z tego co rano zapakowałam została tylko kosmetyczka i dwie pary butów oraz bielizna, resztę widziałam na oczy pierwszy raz. – Zbyszek ! – teraz to już krzyknęłam biorąc ponownie w ręce czerwone COŚ!
- Tak, może ci w czymś pomóc? – brunet wyraźnie wiedział co się święci, bo zachował między nami bezpieczny dystans.
- Co to ma być? Koszula nocna. Gdzie są moje czarne szorty i satynowa nietoperka? – wymachiwałam czerwoną odzieżą przed oczami Bartmana.
- Kochanie to sukienka na dzisiejszy wieczór – czy mi się zdaje czy on się w tej chwili podśmiewa pod nosem.
- Sukienka, to chyba na przedszkolaka, to mi nawet nie zakryje tyłka! – rzuciłam sukienką w jego stronę a ten wykazał się refleksem łapiąc ją zgrabnie w palce.
- Bo się pogniecie, a ja nie mam tutaj żelazka – zaśmiał się. – Żanetka dramatyzujesz, popatrz jaka ona jest śliczna. Do tego przypomina trochę tą, w której zobaczyłem cię pierwszy raz – rozłożył kieckę przede mną. –Jestem przekonany, że będziesz wyglądać w niej zjawiskowo, inaczej bym jej nie kupił. Justyna dobrała do niej jeszcze żakiet i pasek. Masz, więc wszystko na dziś.
- Chcesz powiedzieć, że ja mam to założyć? – nie wierzyłam, że rodzeństwo Bartmanów zawarło jakiś pakt i oboje mnie tak wystawili.
- Chyba, że wolisz iść nago – tak jego wyraźnie cała ta scena bawiła.
- Bartman jeszcze jedno słowo a pożegnasz się z czymś najcenniejszym! – pogrozić trochę nie zaszkodzi a i da mi to więcej czasu do przyzwyczajenia się, że za niecałą godzinę mam mieć to przykrótkie COŚ na sobie.
- Nie byłabyś zdolna pozbawić mnie tego co najcenniejsze, za dużo rozkoszy ci to daje – tak oczywiście na moje słowa on zawsze miał gotową odpowiedź.
- Dobra zróbmy tak, założę to, ale pod jednym warunkiem – nadarzyła mi się teraz doskonała okazja, by zaproponować Zbyszkowi to, na co wpadłam kilka dni temu.
- Mam się zgodzić tak w ciemno? – pytał z uśmiechem na twarzy, nasze przekomarzanie sprawiało mu wiele przyjemności.
- Tak, inaczej idę tak jak stoję – wskazałam na poprzecierane jeansy i kraciastą bluzkę.
- Mów, ale mam nadzieję, że będzie to jakiś warunek, który będę mógł spełnić.
- Tak sobie pomyślałam, że, skoro Justyna nie chce zrezygnować z tego wyjazdu do Warszawy a Bartek nie ma zaplanowanych wakacji zróbmy, im niespodziankę i zabierzmy ich ze sobą na wakacje – nie wiedziałam, czy to nie są zbyt wygórowane wymagania. Zibi tak cieszył się na te siedem dni sam na sam a teraz ja mu wyskakuje z czymś takim.
- Nie przesadzasz trochę? –, czyli jednak nie przypadł mu ten pomysł do gustu. Wyrwała mu, więc sukienkę z ręki i zaczęłam przykładać ją do siebie.
- To będzie wielka strata, gdy jej nie założę – przykładałam górę do swojego dekoltu. –Staję o zakład, że leżała, by jak ulał. Oj, Zbyszek przecież oboje są naszymi przyjaciółmi a Tyna to twoja siostra, zróbmy, im niespodziankę – dalej patrzył na mnie bez większego przekonania. Jego oczy lśniły, ale w głowie zapewne trwała jedna wielka burza. Postawiłam wszystko na jedną kartę rozpięłam koszulkę i zostając w samym staniku i spodniach jeszcze raz przyłożyłam do siebie sukienkę. Mizdrzyłam się przy tym jak jakaś idiotka. Może powinnam iść na aktorstwo?
- Co ja z tobą mam – westchnął a zaraz potem roześmiał. – Niech będzie, ale ja też mam warunek. Po naszym powrocie sam osobiście wszystko z ciebie zdejmę.
- Jesteś kochany -rzuciłam mu się na szyję. Udało mi się, mogę dla większej sprawy troszkę pocierpieć w tej sukience. Zdradzę wam, że i na mnie magia tej czerwieni zaczęła działać, nie powinno być, więc tak źle.
Ktoś tutaj chce kogoś uwieść, ale też ktoś inny w tym
właśnie przeszkodził. W następnym rozdziale poznacie tajemniczego gościa Bartka
:P Mamy Żanetę i Zbyszka i nawet Wam powiem, że mi się ten rozdział podoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz