Od autorki.

Opowiadanie w pierwotnej wersji można znaleźć również na onecie pod adresem
www.niepoukladane-marzenia.blog.onet.pl
Jednak po tym jak onet się zaczął psuć przeniosłam je tutaj.

niedziela, 22 lipca 2012

23. Z miłością nie wygrasz. Czy warto, więc tłumić ją w sobie i ukrywać uczucia?



Z perspektywy Justyny…

Jak brunetka czuła się w tej całej sytuacji z Bartkiem i z tym, że poznał jej tajemnicę? Chyba nikogo nie zdziwi, że nie najlepiej. Każdego dnia liczyła się z tym, że szatyn wszystko powie. To było jak siedzenie na bombie z opóźnionym zapłonem. Kiedyś ta bomba wybuchnie. Mijały dni a nic się nie działo. Bartmanówna sama nie wiedziała jak ma interpretować tą sytuację. Czyżby Bartek jej wysłuchał i spełnił jej prośbę? A co będzie, gdy któregoś dnia nie wytrzyma i Zbyszek się o wszystkim dowie? Justyna wiedziała, że źle robi nie zdradzając bratu całej prawdy. Ona się wstydziła tego co zaszło w Japonii. Zbyszek był człowiekiem, który wyznał zasadę, że trzeba wypić to piwo, które się naważyło, a nie uciekać od odpowiedzialności. Dlatego Justyna starała radzić sobie sama z tym problemem. Było jej jednak ciężko, a po tej kłótni z Kurkiem zrobiło się jeszcze ciężej. Przekonała się, wtedy, ile dla niej znaczył jak go zabrakło w jej życiu. Brakowało jej tego śmiechu, wesołych oczu, nieporadności i poczucia humoru. Niestety, szatyn w najlepszym wypadku udawał, że Justyna przestała dla niego istnieć, a w najgorszym obdarowywał ją spojrzeniami pełnymi pogardy i wyrzutu. Ona już nie wiedziała co jest gorsze. Musiała o tym wszystkim zapomnieć, ale, dopóki była w Bełchatowie nie miała na to najmniejszych szans. Nie umknęło jej również to, iż Bartek zaczął spotykać się z jakaś piękną brunetką, ten widok, mimo że nie powinien za każdym razem kół ją gdzieś tam głęboko w sercu. Dlatego zaczęła rozglądać się za pracą w stolicy. Wydawało jej się, że wreszcie znalazła to czego szukała.
-Zbyszek możemy pogadać?- zajrzała do sypialni brata, który z laptopem na kolanach siedział wygodnie rozłożony na łóżku.
-Ty wiesz, że jak zaczynasz tak zdanie to od razu do głowy przychodzą mi same złe myśli- Zibi zaśmiał się odkładając komputer na bok.- No chodź siadaj i mów co cię gryzie.
Justyna przysiadła na brzegu obrotowego krzesła i zaczęła kołysać się na boki. Zbierała w sobie siłę, by porozmawiać z bratem. Ten czekał aż zacznie.
-Źle się tutaj czuję- rozpoczęła powoli ważąc każde słowo.- Nie zrozum mnie źle, odzwyczaiłam się od takiego życia. To miasteczko mnie dusi od środka- tak kłamała, nie potrafiła inaczej, bo niby jak miała wytłumaczyć bratu, że chce wyjechać.- Myślałam, że będzie lepiej, ale tak nie jest. Brakuje mi zgiełku, zabiegania, ciągłego braku czasu, przecież wiesz jak żyłam przez ostatnie lata- starszy brat skinął głową ze zrozumieniem.
-Chcesz znów wyjechać?- zapytał z nutką smutku w głosie.
-Na razie tylko do Warszawy, znalazłam grupę taneczną, która od maja zaczyna treningi a w czerwcu rusza w trasę po Europie. Zibi ty i tak jedziesz na zgrupowanie. Ja zostanę tutaj sama.
-Wiedziałem, że nie usiedzisz długo w jednym miejscu. Siostra damy sobie jakoś radę. Zauważyłem, że ostatnio chodzisz często przybita, nieobecna nie wnikałem, bo cię znam. Wiedziałem, że, kiedy będziesz gotowa to ze mną pogadasz- za to Justyna kochała Zbyszka, znał ją jak nikt inny, nie naciskał, nie narzucał się. Było jej ciężko tak kłamać mu prosto w oczy, bała się jednak, że, gdyby wyznała mu prawdę ujrzała, by w nich to samo co w błękitnych tęczówkach Bartka: pogardę, wstręt a tego, by nie zniosła.
-Na długo zostaniesz?- zapytał po krótkiej chwili brunet.
-Do końca kwietnia-poinformowała.
-To mamy jeszcze cały miesiąc- Zbyszek uśmiechnął się do niej. Podejrzewał, że za tym uśmiechem ukrywa się spory smutek, była jednak wdzięczna bratu za to, że zaakceptował jej decyzję.

***
Z perspektywy Zbyszka…

Zibi wszedł do mieszkania Bartka, które jak zwykle stało otworem przed każdym. Kurek miał jakaś dziwną manię nie zamykania drzwi na klucz. Brunet często śmiał się z przyjaciela, że kiedyś go okradną a on nawet nie zauważy. Bartek siedział przy stole w kuchni przeglądając jakaś gazetę.
-Hej co tu robisz?- szatyn podniósł głowę znad czasopisma.
-Tak wpadłem, stęskniłem się- Zbyszek wyszczerzył się do Bartka i usiadł naprzeciwko- A tak na poważnie to czekam na Żanetę mamy jechać do Adama. Ona ma potrenować, ja się poprzyglądam a do tego przyjechał jakiś Dylan z którym ma się spotkać- wyjaśnił dogłębnie, żeby przypadkiem Bartek nie wziął na poważnie tego wcześniejszego żartu. U Bartka to nigdy nic nie wiadomo .
-Ten Dylan?!- oczy szatyna zrobiły się wielkości spodków, a ton zadanego pytania włączył u Zbyszka czerwoną kontrolkę.
-Co ma znaczyć „Ten Dylan”?- brunet nie miał zamiaru żyć ani chwile w niewiedzy.
-A nic, nic- Kuraś starał się wrócić do swojego wcześniejszego zachowania, ale aktor był z niego kiepski.
-Przestań kręcić, mów! Widzę, że coś jest na rzeczy- u Zbiego zaczęły odzywać się jego stare demony, poczuł zagrożenie.
-Dobra, ale nie bierz sobie tego do serca, bo to było dawno. A i nie mów Żanecie, że ci powiedziałem ok.? –zaznaczył dla pewności.
-Mów, póki Żanet nie ma- ponaglił go, wiedział bowiem, że jego dziewczyna może się zjawić w każdej chwili.
-Żaneta podkochiwała się w nim dobre trzy lata, ale to naprawdę było dawno. Miała wtedy 14 może 15 lat. Dylan jeździł z Pawłem w rajdach, wiesz to taka fascynacja kolegą starszego brata. Nie masz co się tym przejmować on Żanetę zawsze traktował jak smarkulę. Z tego co wiem to mieszka teraz na stałe w Nowej Zelandii, ale jeździ po świecie i werbuje do zespołów rajdowych wybitnych kierowców. Widocznie i tutaj ktoś mu wpadł w oko.
Zbyszek nie był do końca zadowolony z tego co usłyszał. Już nie wiedział co nie spodobało mu się bardziej. Czy to, że ten cały Dylan był dawną miłością Żanety, czy ten fragment o sprowadzaniu kierowców do zespołów? A co, jeżeli chodzi mu właśnie o Makowską?
-Żaneta nie wspominała mi o nim wcześniej- lekko zdenerwowało go to, że nie wiedział o tym.
-Człowieku to było 10 lat temu, co ci miała mówić?!- Bartek roześmiał się.
-Dobra już się nie śmiej, po prostu mam dziś dzień w którym pojawiają się same rewelacje. Najpierw Justyna, teraz to- stwierdził.
-Co Justyna?- Kurkowi nawet nie udało się ukryć jak bardzo go to zainteresowało.
-Tyna wyjeżdża do Warszawy. Mówi, że dusi się tutaj. Trochę szkoda, dobrze było ją mieć przy sobie- wyjaśnił nawet nie podejrzewając, że to krótkie zdanie w głowie Bartka obudzi tysiące scenariuszy.
-A, po co tam jedzie?- dociekał.
-Znalazła grupę taneczna, najpierw ma mieć treningi z nimi, a potem tourne po Europie. Przecież jej nie zabronię. Do tego i tak jadę na kadrę i tak byśmy się nie widywali.
-Rozumiem- uciął krótko Kurek.
-A ty co dziś robisz, może pojedziesz z nami?- Zbyszek liczył na to, że Bartek będzie jego sprzymierzeńcem w sprawie tego całego Dylana. Zaczął się trochę bać co go tam czeka.
-O nie, mnie w to nie wrobisz. Widzę, że wzmianka o tajemniczym gościu cię ruszyła. Stary on przy topie nie ma szans, po za tym umówiłem się z Emilią.
-Bartek wiesz, że ja nigdy nie wtrącam się w związki innych- Kurek skinął głową-…ale ty uważają na nią. Rozumiem, że jest atrakcyjna, to, że jest starsza pociąga cię pewnie jeszcze bardziej, ale coś mi się w niej nie podoba. Sam nie wiem, co. Uważaj tylko na nią, nic więcej- Bartman czuł wrogość w stosunku do Rawickiej. Dziwiło go to, że dziewczyna po kilku dniach podrywania go i nie osiągnięcia niczego tak zwyczajnie przerzuciła się na Bartka, a ten niczego nie zauważył. Zbyszek dobrze wiedział do czego zdolne są niektóre kobiety, czasami potrafią być jeszcze gorsze niż mężczyźni. Nie chciałby jego przyjaciela spotkało coś, po czym mógłby cierpieć bądź żałować tej znajomości.

Przez całą drogę do Motor Car Zbyszek starał się omijać temat Dylana. Wiedział, że tak to chlapnie coś niepotrzebnie a tego nie chciał. Powtarzał dobie, że nie ma co snuć domysłów i dziwnych teorii. Bartek miał chyba tutaj rację, to, co Żaneta czuła do niego był dawno i pewnie nawet o tym nie pamięta. Nie powinien, więc czuć żadnego zagrożenia jakie Dylan mógłby stworzyć w ich związku. Tak to były zdecydowanie durne pomysły. Kiedy weszli do warsztatu zauważył Adama z którym w ostatni czasie bardo się zakumulował, obok niego stał wysoki brunet. Był jednak odwrócony do nich tyłem, więc Zbyszek nie mógł nic więcej na jego temat powiedzieć. Ciągle trzymał Żanetę za rękę. Nie chciałby opuszczała go choćby na chwilę. Uzależnił się od tej drobnej blondynki na całej linii. Uwielbiał, kiedy jest radosna, ale i, kiedy się złości. Żaneta pokazał mu inny świat, świat, w którym są również uczucia takie jak czułość, opiekuńczość, bezpieczeństwo i zaufanie, a nie tylko pożądanie i czysta seksualna żąda a właśnie takie życie wcześniej znał. Podeszli do rozmawiającej dwójki, by się przywitać.
-Żaneta to ty!- brunet odwrócił się w ich kierunku i niemal porwał w swoje ramiona blondynkę. Ściskał ją zdecydowanie za długo zdaniem Zbyszka.
-Dylan, bo mnie udusisz- Makowska zachichotała speszona wyswobadzając się z jego objęci i ucałowała go w policzek. Zbyszek starał się zachowywać spokój przecież to tylko zwykłe przywitanie dwójki znajomych, którzy nie widzieli się kawał czasu.
-Jak ty się zmieniłaś. Kiedy cię ostatnio wydziałem to nie byłaś tak olśniewająco piękna.- to było dla Zibiego stanowczo za wiele, jeszcze, gdy ręka rywala zawędrowała na policzek Makowskiej.
-Ekm…-chrząkał zwracając tym uwagę na siebie.
-Dylan pozwól, że ci przedstawię to mój chłopak Zbyszek Bartman, Zibi to Dylan Lewinsky przyjaciel mój i Pawła- panowie uścisnęli sobie dłonie. Siatkarz zrobił to mocniej niż powinien, ale musiał pokazać mu w jakiś sposób, kto tutaj jest górą.
-Z tych Lewinskych?- zaśmiał się Zibi.
-Nie nie z tych- odparł brunet.- Koszykarz?- Bartman czuł, że twardy zawodnik z tego Dylana.
-Nie siatkarz- powiedział chłodno. To całe spotkanie coraz mniej mu się podobało. Nie chciał okazywać przy Żanet niechęci do nowo poznanego mężczyzny, ale marnie mu to wychodziło.
-Zibi gra w reprezentacji Polski, z resztą podobnie jak Bartek. Pamiętasz Bartka Kurka?- Żaneta spytała Dylana i ponownie wplotła swoja dłoń w rękę Zbyszka. Dodała mu tym wiele otuchy.
-Zawsze miałaś słabość do zwycięzców, co nie Adam?- brunet kompletnie zignorował pytanie blondynki i postanowił pociągnąć inny temat.- Pamiętasz jak chodziłaś za mną krok w krok. Twoja fascynacja moją osobą chyba zahaczała o jakąś obsesję, no, ale ja też byłem kimś. Taka słodka smarkula była z ciebie, ale teraz nie miałbym nic przeciwko takiej fance- Zbyszek nie znał poczucia humoru Lewińskiego, nie wiedział czy ten mówi na serio czy żartuje, a może prowokuje go tymi słowami. Najbardziej jednak denerwował go jego wzrok. Patrzył na Żanetę zbyt pewnie i z pożądaniem w oczach.
-Teraz to przesadzasz- szybko ucięła ten temat.- Po co przyjechałeś?
-Czekałem tylko, kiedy o to spytasz- zaczął.
-Wiecie co, ja się przejdę, w sobie pogadajcie- Bartman odezwał się niespodziewanie, musiał ochłonąć. Nie chciał robić żadnych scen, przecież nie miał ku temu powodów. Jego wyobraźnia sama jednak zagalopowała się w złym kierunku, wolał zostawić ich samych. Adam przypilnuje, by ten cały Dylan nie zapędził się niewiadomo, gdzie, a sam poszedł na spacer wokół toru.

***
Z perspektywy Bartka…

Od wyjścia Zbyszka i Żanety nie myślał o niczym innym tylko o Justynie. Zastanawiał się czy powody Bartmanówny w sprawie wyjazdu do stolicy były prawdziwe czy może ona zwyczajnie chciała uciec. Dobrze wiedział, że w Warszawie roi się od dobrze opłacanych klubów nocnych. Może to o, to jej chodziło? Kolejny raz, chociaż wcale tego nie chciał myślał o niej, rozważał wszystkie wydarzenia. Był pełen sprzecznych emocji. Jedne mówiły, że dobrze, iż ona wyjedzie, nie będzie musiał codzienne walczyć ze swoim sercem, które ani trochę nie miało ochoty go słuchać. Z drugiej strony nie chciałby wyjeżdżała czy po jej wyjeździe jeszcze kiedykolwiek ją zobaczy?
-Bartek czy tym nie w ogóle słuchasz?- spytała go z wyrzutem Emilia a ten powrócił do rzeczywistości.
-Oczywiście, że tak- stwierdził z przekonaniem mimo tego, że nie miał bladego pojęcia o czym mówi brunetka.
-Zgadzasz się na ten wyjazd?- zapytała ponownie powodując u Bartka niemałe zamieszanie.
-Jaki wyjazd?- teraz to Kurek zaczął się wiercić zniecierpliwionym, bał się co wymyśliła Rawicka.
-Mówiłeś, że mnie słuchasz!- burknęła niezadowolona.
-Przepraszam, zamyśliłem się. O jaki wyjazd ci chodzi?- zdenerwował się sam na siebie, że jego roztrzepanie powoduje niepotrzebne zgrzyty.
-Pytałam czy nie możemy pojechać gdzieś razem, wystarczy mi na 2-3 dni.
-Ale teraz?!- zaskoczyła go ta propozycja.
-Jak najszybciej- brunetka jeździła swoimi palcami po odsłoniętym przedramieniu siatkarza masując go delikatnie opuszkami palców.
-Teraz nie mogę przecież jest liga, zaraz gramy półfinały potem pewnie finał. Nie zostawię chłopaków a i Nawrocki na spółkę z Konradem się nie zgodzą. Co ci przyszło do głowy?- dziwiły go te jej pomysły przecież po skończeniu rozgrywek miał mieć kilka dni wolnego mogliby pojechać właśnie, wtedy.
-Chcę tylko pobyć z tobą sam na sam- szepnęła przybliżając swoje usta do jego ucha.
-Jesteśmy przecież sami. Wątpię, by Żanet niedługo wróciła- Bartek odwrócił głowę tak, że teraz miał przed swoimi oczami jasnobłękitne tęczówki Emilii. Ta nie czekając na nic musnęła jego wargi swoimi ustami i rozchyliła jej językiem wdzierając do ich wnętrza. Brutalnie domagała się pieszczoty języka Bartka na swoim podniebieniu. Kurek odpowiedział jej tym samym całował ją pełen przekonania starając się zapomnieć o wszystkim innym. Rawicka wdrapała mu się na kolana powoli zaczynając rozpinać guziki jego koszuli. Gdy się z nimi uporała miała przed sobą wyrzeźbiony tors siatkarza. Bartek lubił, gdy przejmowała inicjatywę, jednak jeszcze nigdy nie zaszli tak daleko w swoich pieszczotach. Emilia sama zaczęła ściągać z siebie swój sweterek.
-Co robisz?- Kurek gestem ręki powstrzymał ją.
-Jak to, co robię? Chcę się z tobą kochać to chyba oczywiste.
-To nie jest odpowiednia chwila- Bartosz niczym speszone dziecko najpierw poprawił jej odzienie zakrywając brzuch dziewczyny a później włożył na siebie spowrotem koszulę.- Mówiłem ci już, że chcę, by to było wyjątkowe- wyjaśnił jej szybko, by nie poczuła się urażona. Tak naprawdę Bartek wcale nie był pewien czy tego chce, czy chce, by jego pierwszy akt seksualny odbył się właśnie z Emilią? Martwiło go to, że dziewczyna często zachowuje się tak jakby seks był dla niej w związku najważniejszy. Bartek nie wiedział czy taka już jest, czy to może kwestia tego, że jest starsza i patrzy już na tę sprawę z innej perspektywy.

***
Nie mogłam uwierzyć, że Dylan znów tutaj jest. Zawsze go lubiłam, często śmiałam się, że jestem jak jego cień. Wiadomo, że on traktował mnie jak dużo młodszą siostrę swojego przyjaciela. Można było powiedzieć, że to on zaraził Pawła miłością do motoryzacji, a potem wszystko przeszło na mnie. Lewinsky był, więc tak jakby ojcem tego wszystkiego. Teraz śmiałam się sama z siebie jaka potrafiłam być upierdliwa z tym swoim zauroczeniem do jego osoby. Im dłużej o tym myślałam, tym bardziej zaczynałam się mu dziwić jak on to, wtedy wytrzymywał. Pamiętam jak mówiłam mu, że też zostanę kierowcą rajdowym a on śmiał się ze mnie. Teraz jednak doceniał mnie za to, że nie porzuciłam marzeń, ale dalej dążyłam wybraną ścieżką. Oczywiście to jedno spotkanie było za mało, by obgadać wszystko, co wydarzyło się przez te lata, dlatego umówiliśmy się na kolejne. Najbardziej cieszyłam się z tego, że Dylan zgodził się zostać moim pilotem przynajmniej na początku sezonu. Adam miał inne zobowiązania i ciągle szukałam kogoś odpowiedniego. Los mi jednak sprzyjał. Wracaliśmy teraz do domu, wokół, choć był już późny wieczór dało się wyczuć to wiosenne powietrze. Kochałam tę porę roku, człowiek zaczynał stąpać, wtedy po ziemi jakby był lżejszy o kilkanaście kilogramów. Problemy stawały się mniejsze i chciało się wszystkiego próbować na nowo. Martwił mnie trochę Zbyszek, nie wiem czym to było spowodowane. Mówił, że rozbolała go głowa, ale chyba martwił się o Justynę. Ja też się martwiłam. Podejrzewałam, że za tym, iż ona chce wrócić do stolicy stoi w dużej mierze Bartek i jego zachowanie. Chyba będę musiała jeszcze z nią pogadać, ale na razie musiałam skupić się na moim mężczyźnie, który nie zwracał na mnie kompletnie uwagi, a to było dziwne, bo, gdy oddawał mi w ręce swój samochód uważnie obserwował każdy mój manewr.
-Zibi na pewno wszystko ok.?- spytałam go o to kolejny raz. Wcześniej zbył mnie krótkim „tak” teraz nawet na mnie nie spojrzał. Już nie wiedziałam, o co mu chodzi. Czy ja mu coś zrobiłam?
-Ok., ile razy będziesz o to jeszcze pytać?- uciął, ciągle bawiąc się swoją komórką. Miałam ochotę mu ją wyrwać i wyrzucić przez okno. Nie wiem, co on widział w tym środku komunikacji. Gdyby mógł to pewnie niedługo zaczął, by do swojego telefonu mówić. Bo to, że już z nim sypiał to wiedziałam od dawna.
-Głowa boli cię tak, że ze mną to już nie pogadasz, ale wcale nie przeszkadza ci w tym, by ciągle klikać w klawiaturę! Mógłbyś przynajmniej od czasu do czasu coś powiedzieć! Nie cieszysz się, że Dylan będzie ze mną jeździć?- nawet nie podejrzewałam, że tym pytaniem wchodzę na grząski teren.
-Wolałabym, żeby to był Adam. Do niego mam przynajmniej zaufanie- odparł beznamiętnym głosem. Zaszczycił mnie wreszcie dłuższą wypowiedzią szkoda, tylko że wypowiedział to tonem przypominającym mi dawnego Bartmana-Steryda. Co jest do cholery?!
-Co co ci chodzi? Dylan jest jednym z najlepszych pilotów rajdowych jakich znam. Paweł miał do niego zaufanie to i ja też je mam- nie chciałam, by to było powodem naszej kłótni, ale wszystko wskazywało, że na to się zanosi.
-On mi się nie podoba- kontynuował.
-Też mi argument. Co to ma do rzeczy?!- starałam się bardziej skupić na drodze niż na Zibim, ale to wcale nie było takie łatwe.
-Te jego spojrzenia, uśmiechy. Ty też nie byłaś lepsza. Wiem że się w nim podkochiwałaś, Bartek mi powiedział.
Tego było już za wiele, nie dość, że Kurek znów papla o mojej przeszłości na prawo i lewo to Zbyszek znów sobie zbudował jakąś dziwną teorię z niczego!
-Kiedy to było. Może byłam zapatrzona w niego jak w obrazek, ale to było w gimnazjum. Co ty nigdy nie podkochiwałeś się w jakiejś starszej babce. Nawet nie próbuj zaprzeczać, bo nie uwierzę. On mi imponował robiło co mi się już, wtedy podobało, do tego nie powiem był zaznaczam BYŁ w moim typie- dodałam, gdy zobaczyłam pojawiająca się złość w oczach Bartmana.- On i tak nie zwracał na mnie uwagi!- mówiłam całą prawdę. Nie wiem czemu Zbyszek zachowywał się w ten sposób przecież nie dałam mu żadnych podwodów, by wyżywał się na mnie. Kiedyś może to Dylan i jego szarozielone tęczówki były dla mnie ważne, ale zapomniałam o tym już dawno. Dziś w trakcie tego spotkania nie czułam do niego nic po za czystą sympatią.
-To nie zmienia tego jak on na ciebie patrzy!- wypalił nagle brunet po ciszy jaka zapadła między nami po moich ostatnich słowach.
Właśnie w tym momencie wszystko zrozumiałam.
-Zibi ty jesteś zazdrosny! To jest naprawdę słodkie, ale nie masz o co, dla mnie liczysz się tylko ty- może to go jakoś uspokoi.
-Kiedy mnie krew zalewa jak widzę te jego spojrzenia z resztą nie tylko jego innych facetów też, ale on dziś przeholował. Patrzy na ciebie jakby rozbierał cię wzrokiem. Nie zniósł bym tego, gdyby ktoś odebrał mi ciebie, za bardzo cię kocham!
Coooo!!! W jednej sekundzie nacisnęłam pedał hamulca i zatrzymała samochód. Nie zrobiłam tego zbyt zgrabnie tak, więc oboje polecieliśmy przy tym lekko do przodu.
-Co powiedziałeś?- pisnęłam jak stara opona. Patrzyłam przy tym na niego a serce tłukło mi się, jak głupie.
-Że cię kocham. Już dawno to do ciebie czuję. Kocham cię jak nikogo innego i gdybyś zniknęła oszalałbym- wiedziałam, że mówi jak najbardziej szczerze, potrafiłam to u niego wyczuć. Odpięłam swój pas jednocześnie dla ostrożności włączając światła awaryjne.
-Nie zostawię cię słyszysz- ujęłam jego twarz w dłonie czując ciepło jakie biło od niego.- Ja ciebie też kocham i nie wiem po co czekałam z tym tak długo. Kocham cię jak wariatka- przybliżyłam się do jego ust i pocałowałam powoli i delikatnie a on odpowiedział mi subtelnym ruchem warg. Patrzyliśmy sobie przy tym głęboko w oczy, które były przepełnione szczęściem a w moim żołądku rozszalało się stado motyli. Zawsze, gdy byłam przy Zbyszku czułam go obok siebie moje całe ciało wariowało. To on był miłością mojego życia. Wiedziałam to już teraz po tych miesiącach spędzonych razem.

  
To sobie zaszalałam z długością rozdziału. Przepraszam za taką długość, nie miałam sumienia kończyć wcześniej. Kto myślał, że będzie nudno u Żanety i Zbyszka chyba zmieni zdanie. Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie wprowadzić tutaj kogoś jeszcze. Ten pana sprawia że…, a może nie napiszę. Domyślcie się.

Jedna z was idzie dobrym tropem, jeżeli chodzi o wątek Bartek-Emilia. Z czasem wszystko się wyjaśni.

Wiecie, że z każdym rozdziałem zbliżamy się do końca opowiadania. Też w to nie wierzę, ale wszystko na to wskazuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz