Od autorki.

Opowiadanie w pierwotnej wersji można znaleźć również na onecie pod adresem
www.niepoukladane-marzenia.blog.onet.pl
Jednak po tym jak onet się zaczął psuć przeniosłam je tutaj.

niedziela, 22 lipca 2012

11. Can You hear me?


Piosenka Kelly Clarkson „Hear me” pasuje idealnie nie tylko do sytuacji Żanety i Pawła, ale też Żanety i Zbyszka. Jeżeli chcecie możecie się z nią zapoznać, zamieściłam również  tłumaczenie.
Sama nie wiedziałam jak się tutaj znalazłam. Zawsze, gdy coś było nie tak nogi niosły mnie w jedno z dwóch miejsc. Robiły to jakby samoczynnie bez mojego udziału, dokładnie wiedząc czego mi na daną chwilę potrzeba. Przysiadłam na betonowej ławeczce odgarniając na boki mokry roztapiający się śnieg, spojrzałam na zdjęcie i dałam upust wszystkim emocjom. Tutaj nie musiałam pokazywać, że jestem silna i niezniszczalna, choć za taką mieli mnie prawie wszyscy, których znałam. Teraz byłam po prostu bezbronną dziewczyną, która wcale nie pogodziła się z jego śmiercią. Czy można pogodzić się z odejściem osoby którą kochało się całym sercem? Gdy ten ktoś był przy tobie zawsze, potrafił pomóc otoczył ramieniem, rozśmieszył albo zwyczajnie był, a potem w jednej chwili wszystko się urwało w połowie. Nikt nigdy nie zastąpi mi jego, nawet, jeżeli będzie starał się z całych sił, to będzie niewykonalne, bo ktoś taki jak Paweł był tylko jeden niepowtarzalny. Nieważne, kiedy i w jakich okolicznościach tutaj przychodziłam wspomnienia naszego ostatniego spotkania zawsze wracały. Mimo, że bolało kolejny raz do nich wracałam.

***
15 miesięcy wcześniej…

Z lekkiego niespokojnego snu wzbudził mnie dotyk chłodnej skóry którą poczułam na swoim policzku. Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam zatroskaną minę Pawła, który siedział przy mnie.
-Mała źle wyglądasz- stwierdził uśmiechając się delikatnie.
Był jedyną osobą, której pozwalałam się zwracać ten sposób, dla niego zawsze byłam małą młodszą siostrą.
-Jutro pójdę do lekarza, obiecuje. Nie martw się o mnie, poleżę parę dni w łóżku i wszystko będzie ok- wierciłam się niespokojnie.
-Może pojadę po coś na zbicie gorączki? Nie ma sensu żebyś się męczyła. To na pewno ci pomoże.
-Ale nie trzeba przebiduję tę jedną noc. Co będziesz się tłukł pod wieczór po mieście, pewnie jesteś zmęczony, dużo teraz trenujesz. Nie martw się o mnie.
Nie chciałam, żeby dla mnie rzucał wszystko i specjalnie jechał do apteki, nie miałam przecież 5 lat wytrzymała bym do rana.
-Nie zgrywaj bohaterki, 15 minut i jestem spowrotem. Wiesz, że zawsze ci pomogę i tak nie mam nic innego do roboty- przykrył mnie ponownie kołdrą którą przed chwilą odrzuciłam na bok i dał buziaka.- Śpij, jak wrócę to cię obudzę- uśmiechnął się, gdy przymykał drzwi na korytarz.

Ze snu wzbudził mnie dźwięk dzwonka. Po omacku dotarłam na korytarz, a kiedy otworzyłam drzwi przede mną stał funkcjonariusz w mundurze.
-Dobry wieczór. Przepraszam, że niepokoję o tak później porze. Czy, to jest mieszkanie pana Pawła Makowskiego?- zapytał.
-Tak a, o co chodzi?- powoli zaczynałam się denerwować, bałam się czy coś się przypadkiem nie stało.
-Pan Paweł miał wypadek- powiedział ostrożne.
-Co z, nim, wszystko dobrze?- kurczowo złapałam się klamki czując, że grunt pod moimi nogami robi się jakiś niestabilny.
-Przykro mi, nie było szans, żeby go uratować, gdy przyjechała karetka już nie żył.

***
Co działo się później pamiętam jak przez mgłę. Szpital, gdzie odbieraliśmy z depozytu jego rzeczy, matkę, która tuliła mnie do swojego boku, ojca zalewającego smutki w morzu alkoholu. Ciągłe awantury, że już nigdy nie pozwolą mi wsiać do samochodu na jakimś rajdzie. Wszystko było takie nierealne, ale prawdziwe. Nie wiem, co mnie, wtedy podkusiło, żeby zobaczyć wrak nissana? Chyba sama przed sobą chciałam się upewnić, że to co się stało jest prawdą. Jedno jest pewne tego widoku nie zapomnę do końca życia. Auto od strony kierowcy było całkowicie zmiażdżone, brakowało drzwi, szyb w wszystkich stron. Kiedy sobie, wtedy wyobraziłam, że on tam był znów zalałam się łzami. Potem nadszedł najgorszy okres, kiedy sama zaczęłam się obwiniać, że to wszystko przeze mnie. Gdyby nie ja on żył, by nadal. Dopiero rozmowy z mamą i babcią doprowadziły mnie do pionu. To właśnie one powiedziały mi, że Paweł nie był, by zachwycony widząc mnie w takim stanie, a już na pewno nie pozwolił, by, żeby się o wszystko obwiniała. Miałam teraz żyć za nas dwoje tak jak on, by tego chciał. Nadal spełniać swoje marzenia cele.
Nie zauważyłam nawet, kiedy prószący śnieg zamienił się w lodowatą mżawkę, ale to nie miało teraz żadnego znaczenia. Nie odczuwałam zimna. Chciałam tylko tutaj być, wierzyć, że on jest, że mną. Wiedziałam, że czuwa i nie pozwoli, by kiedykolwiek coś mi się stało. Teraz każdy rajd, w którym brałam udział odbierałam jako sukces naszej dwójki. To dzięki niemu byłam teraz w tym miejscu, jako nieźle zapowiadający się kierowca, to dla niego chciałam być najlepsza. Siedząc tak poczułam, że ktoś mi się przygląda. Często mi się to zdarzało, ponieważ, kiedy przychodziłam do Pawła nie ukrywałam swoich emocji, nawet mówiłam do niego. Nie zwróciłam, więc uwagi, że czyjeś oczy patrzą w moją stronę, ponieważ tutaj liczył się tylko Paweł inni nie mieli dla mnie znaczenia.

***
Z perspektywy Zbyszka…

Kiedy okazało się, że Żanety nie ma na torze szybko pojechał pod wskazane przez Bartka drugie miejsce. Bał się, że jej nie znajdzie, pogoda się zmieniła i może nie chciała siedzieć w deszczu. Przemierzając kolejne alejki zobaczył ją. Siedziała z pochyloną głową cicho popłakując. Jego wzrok powędrował na tabliczkę znajdującą się na nagrobku. Ze zdjęcia spoglądał uśmiechnięty blondyn o wesołych niebieskich oczach. Oczach takich samych jakie miała Żaneta, szkoda, że radość w jej tęczówkach tak rzadko była zarezerwowana dla niego. Obok zdjęcia znajdował się napis: Paweł Makowski zginał tragicznie 18 września 2009 roku. Miał 26 lat. Nie wiedział co ona czuła, wtedy ani teraz, sam nigdy nie przeżył takiej straty i nie potrafił sobie nawet tego wyobrazić. Podszedł do niej i cicho wyszeptał.
-Przepraszam- podniosła zapłakaną twarz w jego stronę i skinęła głową.
Serce krajało mu się na ten widok. Pragnął w tej chwili się nią zaopiekować, jakoś pomóc, by, choć trochę jej ulżyło. Przysiadł się do niej i otoczył ramieniem. Nie odepchnęła go, poczuł nawet jak przylgnęła do jego boku całą sobą. Widocznie właśnie teraz tego potrzebowała.
-Przepraszam ja nie wiedziałem. Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało- jeszcze raz się wytłumaczył.
-Ja rozumiem to nie twoja wina, skąd mogłeś wiedzieć- ten cichy szept, który popłynął z jej ust był teraz dla niego najważniejszy.
-Cała się trzęsiesz, poczekaj dam ci swoją kurtkę- wstał i nie patrząc na to, że sam był dopiero co chory zaczął rozsuwać zamek.
-Nie trzeba, możemy już iść- dotknęła nagrobka tak jakby się żegnała i ruszyła do wyjścia.
Zbyszek szedł zaraz za nią, a kiedy stanęła na parkingu podprowadził ją do swojego samochodu. Gdy tylko ruszyli włączył ogrzewanie, by, choć trochę było, im cieplej. Całą drogę do Bełchatowa przejechali w ciszy. Bartman nawet nie śmiał jej przerywać, wiedział, że, jeżeli będzie chciała to sama odezwie się do niego. Kiedy byli już na swojej klatce Żaneta zaczęła się wspinać na swoje piętro, ale ten ją zawrócił.
-Nie pozwolę ci żebyś została teraz sama.

***
Nie miałam siły, żeby mu się przeciwstawić, nawet tego nie chciałam. Zaimponował mi tym, że mnie znalazł. Podejrzewałam, że maczał w tym palce również Bartek, ale nie miałam mu tego za złe. Gdyby nie Zbyszek pewnie dalej siedziała bym przy grobie Pawła nie zwracając uwagi na mijający czas. Byłam zmarznięta i przemoczona, nie miałam na nic siły. Najchętniej zagrzebałam bym się w pościeli tak jak stałam. Już dawno nie było tak źle, co jakiś czas przechodziłam takie małe załamania, ale to było jedno z silniejszych. Nie zauważyłam jak Zbyszek zniknął za drzwiami łazienki, by po chwili się z niej wyłonić i wprowadził mnie do środka.
-Przygotowałem ci kąpiel, musisz się rozgrzać- powiedział rozpinając guziki mojego płaszcza.- Dasz sobie radę?- zapytał, a ja niepewnie pokręciłam głową.
Nie miałam siły, by się rozebrać, mokre włosy okalały moja twarz spuszczając zimne krople na posadzkę, ręce tak mi zdrętwiały, że nie mogłam ich zgiąć. Nie przeszkadzało mi, że kolejnych części garderoby pozbawia mnie prawie obcy dla mnie facet. A może już nie taki obcy? Obecność Zibiego bardzo mi pomagała, gdy czułam jego ciepły dotyk na swojej chłodnej skórze, czułam, że nadal żyję.
-Żaneta proszę cię, nie wystawiaj mnie na jeszcze większa próbę- powiedział do mnie przepraszająco, kiedy tak stałam przed, nim już w samej bieliźnie.
-Przepraszam nie zauważyłam- zawstydziłam się- Dalej dam sobie jakoś radę.
-Ok to wejdź do wody, wygrzej się, a ja znajdę coś suchego dla ciebie.
Pierwszy raz zobaczyłam go w takim świetle, jak spokojnie, choć troszkę z roztargnieniem i zmieszaniem zachowywał się wobec mnie. Przestałam się już dziwić, sama jak widać miałam wiele twarzy, on był podobny. Weszłam do wanny pełnej gorącej wody i starałam się nie myśleć o niczym. Po jakimś czasie usłyszałam ciche pukanie.
-Przyniosłem ci swoją bluzę. Jak już będziesz gotowa to idź do mojej sypialni, zostaniesz na noc, właśnie zmieniłem pościel wiec nie masz się czego obawiać. Nie pozwolę ci zostać samej, nie dziś.
Mówiąc to jego oczy patrzyły wszędzie tylko nie na mnie. Czyżby bał się mnie zobaczyć zupełnie nagą w jego wannie? Pierwszy raz od dawna miałam ochotę na tę myśl się uśmiechnąć. Bluza którą mi podarował pachniała tak samo, jak jego koszulka klubowa, tak samo, jak zawsze pachniał Zbyszek. Ja chyba już powoli uzależniałam się od tego zapachu.
Kiedy wyszłam z łazienki mieszkanie było pogrążone w półmroku, jedyne źródło światła dochodziła z sypialni. Zbyszek siedział na krześle trzymając na kolanach Bobika.
-Wskakuj, nie pozwól, żeby organizm znów się wyziębił- wskazał na łóżko.
Gdy już leżałam okryta kołdrą czułam się bezpiecznie i spokojnie, tego mi właśnie było potrzeba.
-Gdybyś co chciała będę obok- wstał wyganiając yorka na korytarz.
Nie wiem dlaczego, ale nie chciałam, żeby wychodził.
-Zbyszek- zaczęłam.
-Tak- odwrócił się czekając na to, co powiem.
-Zostań ze mną- poprosiłam.
-Dobrze, zostanę- ponownie zbliżył się do krzesła.
-Nie, chodź tutaj- podniosłam kołdrę i wskazałam na puste miejsce obok siebie.
Nie chciała być teraz sama, chciałam, by on był teraz ze mną. Widziałam ze bardzo żałuje swoich wcześniejszych słow. Zdążyłam go już poznać na, tyle że on zawsze najpierw mówił, a potem myślał. Ta samo jak ja, więc mogłam mu to wybaczyć. Zauważyłam, że moja propozycja go zaskoczyła uśmiechnęłam się, więc na zachętę co przyjął jako ostateczne przyzwolenie. Położył się obok mnie zostawiając między nami bezpieczną odległość. To mi dał wybór co z tym zrobię, a ja wiele nie myśląc przytuliłam się do niego, kładąc głowę na jego klatce piersiowej.
-Opowiesz mi o swoim bracie?- zapytał spokojnie.
Ja po chwili milczenia zaczęłam swoją opowieść. Opowiedziałam mu wszystko, jak już zaczęłam mówić nie mogłam się powstrzymać. Nie pominęłam żadnego fragmentu. Zbyszek poznał nie tylko historię tego jak Paweł zaraził mnie miłością do samochodów, ale też wszystkie nasze przygody wakacyjne z Nysy, gdzie poznaliśmy się z Bartkiem. Co jakiś czas wtrącał swoje pytania i tak na rozmowie upłynęło nam kilka godzin.
-Teraz już rozumiem dlaczego Kurka traktujesz jak młodszego brata- stwierdził.- Tak mi głupio, że posądziłem cię o kogoś zupełnie innego i przez te nasze przepychanki zmarnowaliśmy prawie 3 miesiące.
-Zawsze można to naprawić- zauważyłam.
Wolałam się nie ruszać i nie patrzeć mu w tej chwili w oczy. Czułam, że ten wieczór wiele zmieni, może nareszcie uda nam się funkcjonować razem na tym świecie. Nie chciałam psuć tej chwili a bałam się, że po tym wsłuchiwaniu się w jego szybko bijące serce mogła bym się nie opanować i jeszcze robiłam bym coś głupiego.
-Wiesz bardzo mi kogoś przypominasz. Mimo niepowodzeń wstajesz i idziesz dalej- zaczął.
-Kogo?- zaciekawił mnie tym stwierdzeniem.
-Kogoś, kto jest teraz gdzieś daleko- odpowiedział tajemniczo.
O tak to ja się nie bawię! Popatrzyłam na niego nachalnie.
-Nie powiesz mi?- spoglądałam intensywnie w zielone tęczówki, w których, gdybym tylko pozwoliła sobie na chwile słabości utonęła bym na zawsze.
-Kiedyś ci opowiem, to długa historia, nocy, by nam nie starczyło.
Takim zdaniem jeszcze bardziej rozpalił moją ciekawość, ale wyczułam, że nie powie mi nic więcej, nie dziś. Rozumiałam go, ja też ukrywałam przed, nim swoje tajemnice, on też miał do tego prawo.
-Trzymam cię za słowo- spontanicznie przybliżyłam swoje usta do jego policzka i pocałowałam, po czym szybko znów przytuliłam się do jego torsu.
-A to za co?- zaśmiał się.
-Za dziś, za nowy początek, za twoją bluzę, swoją drogą bardzo wygodną chyba sobie zatrzymam- zażartowałam, tak to był sygnał, że powoli dochodziłam do siebie.
-No nie wiem to moja ulubiona- przyciągnął mnie do siebie jeszcze mocniej i pocałował w głowę.
Nie wiem, ile czasu tak leżeliśmy aż w końcu zasnęłam.
Obudził mnie dźwięk komórki, poczułam, że Zbyszek podnosi się i siada na skraju łóżka, po czym odebrał telefon.
-Coś się stało?- zapytał lekko zdenerwowany.
-….
-Kiedy przyleciałaś?- kolejne pytanie.
-…
-Nie Justyna wcale nie jestem zły- stwierdził- Dobrze później odwiozę cię sam do rodziców.
-…
-Za godzinę będę na lotnisku- obiecał.
-…
-Ale po co?
-…
-Jesteś uparta jak osioł, tak tęskniłem i też cię kocham. Zadowolona?- stwierdził poirytowany.
-…
-Pa.- odpowiedział i wyszedł z pokoju.
Sama przed sobą zauważyłam, że właśnie byłam świadkiem dziwnej rozmowy. Nie chciałam wyciągać żadnych pochopnych wniosków, bo wiadomo jak się to u nas kończy. Jednak to wyznanie ukłuło mnie w sercu. Nie oszukujmy się czas się do tego poznać, tak chyba się zakochałam. Skoro byłam zazdrosna nie było sensu ukrywać przed sobą, że chyba mnie dopadło. Wczoraj, kiedy tak razem leżeliśmy zapragnęłam leżeć tak zawsze co wieczór z, nim u boku. Właśnie z tym Zbyszkiem, który w ciągu tych kilku dni dał się poznać z całkiem innej strony. Kim była tajemnicza Justyna? Co dla niego znaczyła? Co się działo ze mną? Nikt niczego nie obiecywał, on dotychczas miał swoje życie, ja swoje. Tak naprawdę dopiero wczoraj zaczęliśmy od nowa. Będę musiała to na spokojnie przemyśleć. Usłyszałam jak wrócił do sypialni, więc nadal udawałam, że śpię po ok 10 minutach drzwi wejściowe zostały zamknięte. Przeczytałam kartkę którą zostawił mi na poduszce, napisał, że wróci za 1,5 godziny. Miałam trochę czasu na spakowanie się, nie myślcie, że uciekam, a chyba zwyczajnie w świecie się pogubiłam. To trzeba będzie rozegrać taktownie i z chłodną głową, a do tego potrzeba czasu. Naskrobałam na odwrocie, że muszę jechać do rodziców w pilnej sprawie i będę dopiero po świętach. Taką samą wiadomość zostawiłam również Bartkowi, zamówiłam taksówkę i pojechałam do rodzinnego domu.

***
Z perspektywy Zbyszka…

Ten telefon go zaskoczył. W ostatnim czasie ich kontakty zelżały, ale oboje był tak zajęci, że zwalali to na zbyt duży nawał obowiązków. Jej przyjazd nieco wszystko komplikował, zważając jeszcze na to, że najpierw chciała przyjechać do niego, a nie do rodziców. Miał nadzieję, że uda mu się wszystko zgrabnie przeprowadzić bez większego zamieszania. Żałował tylko jednego, że przyleciała akurat dziś, a miał w planie, że przywita Żanetę śniadaniem i na dobre będzie to ich nowy początek znajomości. Teraz jednak to wszystko trzeba było odłożyć na później. Liczył, że Żanet na niego poczeka i będzie mógł od razu wytłumaczyć zaistniałą sytuację nie powodując kolejnego nieporozumienia miedzy nimi. Podjechał na parking lotniska, już z daleka rozpoznał jej sylwetkę, stała z dwiema zielonymi walizkami i rozglądała się dookoła. Wiedział jak bardzo tęskni za Polską i zawsze, kiedy tutaj wracała upajała się każdym najmniejszym szczegółem. Jej brązowe włosy powiewały na wietrze niesfornie uwalniając się spod futrzanej czapki. Kiedy tylko go zobaczyła porzuciła walizki i pobiegła w jego stronę.
-Zbyszek!- krzyknęła, gdy rzuciła mu się na szyję. On objął ją i okręcił wokół siebie. Znów byli razem.
 
Rozdział miał być w bliżej nieokreślonym terminie, a napisałam go na dzisiejszym wykładzie. Z racji tego ze mam dobry humor to prezentuje Wam go już dziś, wiem rozpieszczam Was aż za bardzo.

Dedykacja dla
Shelby za całokształt, ja Cię po prostu uwielbiam. :*

Kim jest tajemnicza Justyna? Może niektóre z was zgadną. Mam też nadzieję, że Zbyszek nieco zyskał w waszych oczach po tym rozdziale.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz