-Kurek,
Bartman!!- ryknął ktoś w oddali.- Jeszcze 5 minut a byście się
spóźnili!- z każdym kolejnym słowem przybliżał się do nas podstarzały
facet czerwony ze złości na twarzy.
-Ale, po co się tak trener denerwuje, przecież nie spóźniliśmy się, 60 sekund i jesteśmy gotowi- przymilał się Steryd.
-No ja myślę- facet znalazł się tuż obok nas, a na jego twarzy widniały jakieś czerwone plamy. Może to zaraźliwe lepiej się nie zbliżać.
-Kuba, a co ty tu robisz?- zwrócił się do niego.
No tak jasne, ja wśród tych wyrośniętych Homo sapiens sapiens była niewidoczna.
-Przyjechałem w odwiedziny do Bartka, treningi zaczynam dopiero od wtorku- Kuba jak zwykle rzeczowo i pełnym zdaniem odpowiedział.
-A ty młoda damo?
Ooo, jednak mnie widać.
-Ja też przyszłam z Bartkiem, Kurek może wyjaśnisz panu..- rozejrzałam się, ale ani Bartosza ani Bartmana nie było w pobliżu.
-Nie przypominam sobie żebyśmy mieli w zwyczaju zapraszać gości na zamknięte treningi. Jakub to, co innego kiedyś był częścią tej drużyny, ale panią będę musiał wyprosić.
Facet zachowywał się, jak jakiś szowinistyczny pan i władca. Ciekawe dlaczego mi nie wolno tutaj być? Po cholerę ruszałam się z domu jak teraz muszę tam wracać!
-To dowidzenia- rzuciła do tego pożal się Boże, trenera.
-Trenerze, przecież można trochę nagiąć to i owo. Żaneta jest nieszkodliwa. Nigdy jeszcze nie była na treningu, niech jej trener pozwoli zostać.
-Jarski przestań łaski nie potrzebuję. Jeszcze raz dowiedzenia- odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do wyjścia. Minęłam przy tym Kurka z Bartmanem, którzy zajęci rozmową wyszli z szatni.
-Żanet a ty gdzie?- zatrzymał mnie Kuraś.
-Do domu, nie mam upoważnienia, żeby tutaj zostać, to sobie idę. Swoją drogą, mógł byś się najpierw upewnić, a nie ciągnąć mnie tutaj bez potrzeby.
-Przestań Nawrocki pewnie znowu ma humory, zaraz to załatwię- Bartek pobiegł a ja już sama nie wiedziałam co mam robić, do tego Steryd stał tutaj nadal razem ze mną.
-Chodź idziemy, nie będziesz tak tu stać- pociągnął mnie za rękę i ruszyłam za, nim z powrotem w stronę boiska.
Nie spodziewałam się takiej reakcji u bruneta. Złapał mnie za nadgarstek, ale wcale nie ścisnął mnie z całej siły, trzymał tylko w lekkim uścisku. Kiedy wróciliśmy w pobliże boiska Bartek wymachiwał coś przed Nawrockim, a ja wyszarpałam rękę z bartmanowego uścisku, puścił od razu. No cóż to do niego nie podobne, ja raczej nastawiłam się na ciężką próbę uwolnienia swojej prawej ręki, a on ją tak zostawił i oddalił się w kierunku reszty drużyny. Dziwny człowiek. Ja przybliżyłam się do Bartka przysłuchując się jego monologowi.
-… ona jest dla mnie jak starasz siostra. Niech jej trener pozwoli zostać, nikomu na pewno nie będzie przeszkadzać. Może, by nawet sobie z nami trochę pograła.
Cooo! Ja mam grać i wyjść z tego cało, przecież jednym atakiem zostanę zmieciona z powierzchni naszej planety. Kurek!!! On i te jego genialne pomysły!
-Skoro panienka będzie chciała, to może się z nami trochę poruszać, ale chyba nie w tym stroju.
No tak tunika i rurki nie były najlepszym kostiumem do grania w siatkówkę. Ale ja tutaj nie przyjechałam grać. I pomyśleć, że mogłam teraz sobie w spokoju siedzieć na łóżku i nic nie robić.
-Bartosz przynieś jej koszulkę i możecie zagrać, a ty chodź ze mną przedstawię cię reszcie drużyny.
Poszłam za trenerem, kiedy zbliżyliśmy się do płyty boiska wszystkie oczy były wlepione w moją stronę.
-Chłopaki, to jest Żaneta przyjaciółka Bartka. Macie ją traktować przyzwoicie.
-Przyjaciółka, to tak się teraz nazywa- odezwał się brunet w przydługich włosach i niebieskim spojrzeniu, a reszta wybuchła śmiechem
No, nie, czy wszyscy siatkarze mają skojarzenie tylko z jednym, Bartman wziął mnie za dziwkę, teraz oni myślą, że sypiam z Kurkiem. Ciekawe, gdzie oni poznają swoje żony jak zachowują się, jak banda przedszkolaków.
-Spokój przestańcie się zachowywać jak grupa szympansów- jeden normalny się znalazł.- Jestem Mariusz, kapitan drużyny. Jak ci się będą naprzykrzać to szepnij tylko słówko a już się z nimi policzę.
Później nastąpiła mała prezentacja, chociaż mówiłam, że nie ma takiej potrzeby, bo większość z nich kojarzyłam z telewizji. Chłopaki powoli wznowili trening, a ja przysiadła na ławeczce obok Kuby.
-Ale, po co się tak trener denerwuje, przecież nie spóźniliśmy się, 60 sekund i jesteśmy gotowi- przymilał się Steryd.
-No ja myślę- facet znalazł się tuż obok nas, a na jego twarzy widniały jakieś czerwone plamy. Może to zaraźliwe lepiej się nie zbliżać.
-Kuba, a co ty tu robisz?- zwrócił się do niego.
No tak jasne, ja wśród tych wyrośniętych Homo sapiens sapiens była niewidoczna.
-Przyjechałem w odwiedziny do Bartka, treningi zaczynam dopiero od wtorku- Kuba jak zwykle rzeczowo i pełnym zdaniem odpowiedział.
-A ty młoda damo?
Ooo, jednak mnie widać.
-Ja też przyszłam z Bartkiem, Kurek może wyjaśnisz panu..- rozejrzałam się, ale ani Bartosza ani Bartmana nie było w pobliżu.
-Nie przypominam sobie żebyśmy mieli w zwyczaju zapraszać gości na zamknięte treningi. Jakub to, co innego kiedyś był częścią tej drużyny, ale panią będę musiał wyprosić.
Facet zachowywał się, jak jakiś szowinistyczny pan i władca. Ciekawe dlaczego mi nie wolno tutaj być? Po cholerę ruszałam się z domu jak teraz muszę tam wracać!
-To dowidzenia- rzuciła do tego pożal się Boże, trenera.
-Trenerze, przecież można trochę nagiąć to i owo. Żaneta jest nieszkodliwa. Nigdy jeszcze nie była na treningu, niech jej trener pozwoli zostać.
-Jarski przestań łaski nie potrzebuję. Jeszcze raz dowiedzenia- odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do wyjścia. Minęłam przy tym Kurka z Bartmanem, którzy zajęci rozmową wyszli z szatni.
-Żanet a ty gdzie?- zatrzymał mnie Kuraś.
-Do domu, nie mam upoważnienia, żeby tutaj zostać, to sobie idę. Swoją drogą, mógł byś się najpierw upewnić, a nie ciągnąć mnie tutaj bez potrzeby.
-Przestań Nawrocki pewnie znowu ma humory, zaraz to załatwię- Bartek pobiegł a ja już sama nie wiedziałam co mam robić, do tego Steryd stał tutaj nadal razem ze mną.
-Chodź idziemy, nie będziesz tak tu stać- pociągnął mnie za rękę i ruszyłam za, nim z powrotem w stronę boiska.
Nie spodziewałam się takiej reakcji u bruneta. Złapał mnie za nadgarstek, ale wcale nie ścisnął mnie z całej siły, trzymał tylko w lekkim uścisku. Kiedy wróciliśmy w pobliże boiska Bartek wymachiwał coś przed Nawrockim, a ja wyszarpałam rękę z bartmanowego uścisku, puścił od razu. No cóż to do niego nie podobne, ja raczej nastawiłam się na ciężką próbę uwolnienia swojej prawej ręki, a on ją tak zostawił i oddalił się w kierunku reszty drużyny. Dziwny człowiek. Ja przybliżyłam się do Bartka przysłuchując się jego monologowi.
-… ona jest dla mnie jak starasz siostra. Niech jej trener pozwoli zostać, nikomu na pewno nie będzie przeszkadzać. Może, by nawet sobie z nami trochę pograła.
Cooo! Ja mam grać i wyjść z tego cało, przecież jednym atakiem zostanę zmieciona z powierzchni naszej planety. Kurek!!! On i te jego genialne pomysły!
-Skoro panienka będzie chciała, to może się z nami trochę poruszać, ale chyba nie w tym stroju.
No tak tunika i rurki nie były najlepszym kostiumem do grania w siatkówkę. Ale ja tutaj nie przyjechałam grać. I pomyśleć, że mogłam teraz sobie w spokoju siedzieć na łóżku i nic nie robić.
-Bartosz przynieś jej koszulkę i możecie zagrać, a ty chodź ze mną przedstawię cię reszcie drużyny.
Poszłam za trenerem, kiedy zbliżyliśmy się do płyty boiska wszystkie oczy były wlepione w moją stronę.
-Chłopaki, to jest Żaneta przyjaciółka Bartka. Macie ją traktować przyzwoicie.
-Przyjaciółka, to tak się teraz nazywa- odezwał się brunet w przydługich włosach i niebieskim spojrzeniu, a reszta wybuchła śmiechem
No, nie, czy wszyscy siatkarze mają skojarzenie tylko z jednym, Bartman wziął mnie za dziwkę, teraz oni myślą, że sypiam z Kurkiem. Ciekawe, gdzie oni poznają swoje żony jak zachowują się, jak banda przedszkolaków.
-Spokój przestańcie się zachowywać jak grupa szympansów- jeden normalny się znalazł.- Jestem Mariusz, kapitan drużyny. Jak ci się będą naprzykrzać to szepnij tylko słówko a już się z nimi policzę.
Później nastąpiła mała prezentacja, chociaż mówiłam, że nie ma takiej potrzeby, bo większość z nich kojarzyłam z telewizji. Chłopaki powoli wznowili trening, a ja przysiadła na ławeczce obok Kuby.
***
-Żanet mam mały problem, nie mam koszulki na zmianę- szepnął mi do ucha Kurek.
-I dobrze, wolę sobie was poobserwować, nie muszę wcale grać. A ty już idź, bo przeze mnie ominie cię połowa treningu i jeszcze Nawrocki się o to wścieknie.
-Chłopaki jest sprawa!- krzyknął Jarski tak, że aż podskoczyłam.- Żanet bardzo chciała z wami pograć, ale nie ma w co się przebrać. Ma ktoś może koszulkę na zmianę?
Patrzyłam na Kubę jak matoł i miałam ochotę trzepnąć go w ten rudy łeb.
-Tak, właśnie ma ktoś z was!?- wtórował mu Kurek.
Jego też miałam ochotę trzepnąć, a reszta chłopaków w większości rzuciła się w kierunku szatni. Tak oto Żaneta Makowska totalnie zdemolowała trening Mistrza Polski. Po paru chwilach wracali z pustymi rękami do czasu, do czasu moje drogie. Jako ostatni wyszli Brodacz zwany Możdżonkiem i nie, kto inny jak Steryd Wspominałam, że Bóg nie ma poczucia humoru? Wspominałam, no to wspomnę jeszcze raz. NIE MA! Spojrzałam na koszulkę przyniesioną przez Brodacza z politowaniem. Ona wyglądała jak namiot, mogła bym w niej popływać niczym w Morzu Śródziemnym.
-Chyba nie będzie pasować- padło z jego ust.
-Chyba tak- wymamrotałam, wiedząc co mnie zaraz czeka. Wszak nie będę robić tutaj scen koszulka to przecież nic takiego, nawet, jeżeli pochodzi od Steryda. Wyciągnęłam drżącą rękę w jego kierunku i zabrałam ową rzecz. Ruszyłam do szatni klnąc przy okazji pod nosem. Pozbyłam się swojej niebieskiej tuniki i przyglądnęłam się koszulce Bartmana. Grantowa z 9 z przodu i z tyłu, a także z napisem Skra a na plecach z nazwiskiem Bartman. Włożyłam ją, pasowała na mnie lepiej niż ta którą zwędziłam Bartusiowi w zeszłym roku a do tego pachniała jakoś tak przyjemnie. Sama nie wiedząc czemu przytknęłam sobie kołnierzyk pod nos i wdychałam tę urokliwą woń. Nikt mnie tutaj nie widział mogłam sobie pozwolić na chwilę słabości. Jego perfumy był bardzo zmysłowe czuć było imbir, szałwię i coś jeszcze. Normalnie zaintrygowały mnie. Może w chwili rozejmu, który kiedyś nastąpi zapytam go o to. Teraz jednak czas wrócić na ziemię. Kiedy wróciłam chłopaki zdążyli się już podzielić na drużyny. Kuba krzyknął, że jestem w tej z Kurasiem, Steryd był w przeciwnej, mijając go posłał mi uśmieszek.
-Tylko się tak nie szczerz , jak dostanę jakiejś wysypki na ciele od tego- wskazałam na koszulkę-…pożegnasz się ze swoimi orzeszkami- przeszłam pod siatką i stanęłam koło Kurka.-To na jakiej pozycji mam grać?
-Myśleliśmy, że może na libero było, by dobrze.
-Ej, jak już mam grać to chcę sobie trochę po atakować. Nie widzę nic ciekawego za ciągłym lataniem za piłką i rzucaniem się, jak małe dziecko z ADHD. Wybacz Zator- rzuciłam w stronę Pawła, który już na mnie spoglądał wilkiem.
-To może na przyjęciu?- kontynuował Kuraś.
-To już lepiej.
Ustawiliśmy się na pozycjach i zaczął się mecz. Kuba zaś chciał chyba potrenować swój słowotok i, kiedy maszerował przy bocznej linii boiska komentował nasze poczynania. Chłopaki starali się być delikatni i tylko raz oberwałam piłką tak mocniej. Stałam sobie teraz czekając na przyjęcie zagrywki nieopodal Jarosza, więc mogłam się też co nieco wsłuchać w to, co on tam pepla pod nosem.
-Na zagrywkę udaje się Zibi Bartman, widzę, że będzie flot najprawdopodobniej w kierunku Żanety Bartman.
Cooo!!! Piłka przeleciała obok mnie a ja nawet na nią nie zerknęłam, za to wściekle wpatrywałam się w Jarskiego.
-Coś ty powiedział?! Dlaczego nazwałeś mnie Bartmanem?!- ruszyłam w jego kierunku, a on uciekł mi i skrył się za plecami jednego ze statystyków.
-Taki masz napis na koszulce. Jak mam ci mówić? Chciałem zrobić to tak jak profesjonaliści. Po za tym Żaneta Bartman bardzo ładnie brzmi.
-Jarosz chcesz żyć?- ciągle usiłowałam go złapać, ale mi nie wychodziło.-Nazywam się Makowska i tak masz mówić albo zamilknij inaczej…-nie zdążyłam dokończyć, czyjeś ręce złapały mnie w pasie podciągając do góry i niosąc z powrotem w stronę boiska. Okazało się, że to Bartek ratował swojego przyjaciela przed przedwczesną śmiercią.
-Może się na ataku wyżyjesz? To ci na pewno dobrze zrobi.
Żeby to było takie proste ja wygląda. Za pierwszym razem minęłam się z piłką, za drugim prawie musnęłam palcami. Potem stwierdziłam, że z Woickiego jest niedorozwój(oczywiście mu tego nie powiedziałam), bo nie potrafi mi wystawić tak jak należy, ale wreszcie się udało. Co z tego, że mi atak podbili byłam z siebie dumna. Później przyszedł czas na blokowanie. Nie oszukujmy się doskoczyć do ich ataku to nie lada sztuka jest, ale co mi szkodzi popróbować. Steryd przymierza się do ataku ja wyskakuje, by go zablokować, oczywiście poczułam tylko wiatr nad palcami, a potem sama nie wiem jak to się stało, a on wylądował na mnie. Podciął mi kolana tak, że glebnęłam na płytę boiska i zostałam przygnieciona przez tę górę mięśni. Jak najszybciej próbowałam się wyswobodzić, ale nie było jak, zostałam zakleszczona. Leżałam tak na plecach a on wpatrywał się we mnie z tym swoim uśmieszkiem na twarzy.
-Złaź ze mnie!- walnęłam go w klatę.
Jego dłonie spoczywały obok mojej głowy tak, że gdy spojrzałam w prawo i w lewo nie było nic po za bartmanowymi przedramionami.
-Złaź, bo użyję swojego kolana do czegoś czego byś nie chciał!
-Wiesz, że jak się złościsz to twoje oczy robią się jeszcze bardziej niebieskie- pochylił się nade mną mówiąc to, a potem mnie uwolnił. Zauważyłam, że nawet trzymał rękę, żebym się podciągnęła, ale poradziłam sobie bez jego pomocy.
-A twoje oczy zawsze są tak samo sraczkowate!- otrzepałam się i wróciłam na swoją pozycję.
-I dobrze, wolę sobie was poobserwować, nie muszę wcale grać. A ty już idź, bo przeze mnie ominie cię połowa treningu i jeszcze Nawrocki się o to wścieknie.
-Chłopaki jest sprawa!- krzyknął Jarski tak, że aż podskoczyłam.- Żanet bardzo chciała z wami pograć, ale nie ma w co się przebrać. Ma ktoś może koszulkę na zmianę?
Patrzyłam na Kubę jak matoł i miałam ochotę trzepnąć go w ten rudy łeb.
-Tak, właśnie ma ktoś z was!?- wtórował mu Kurek.
Jego też miałam ochotę trzepnąć, a reszta chłopaków w większości rzuciła się w kierunku szatni. Tak oto Żaneta Makowska totalnie zdemolowała trening Mistrza Polski. Po paru chwilach wracali z pustymi rękami do czasu, do czasu moje drogie. Jako ostatni wyszli Brodacz zwany Możdżonkiem i nie, kto inny jak Steryd Wspominałam, że Bóg nie ma poczucia humoru? Wspominałam, no to wspomnę jeszcze raz. NIE MA! Spojrzałam na koszulkę przyniesioną przez Brodacza z politowaniem. Ona wyglądała jak namiot, mogła bym w niej popływać niczym w Morzu Śródziemnym.
-Chyba nie będzie pasować- padło z jego ust.
-Chyba tak- wymamrotałam, wiedząc co mnie zaraz czeka. Wszak nie będę robić tutaj scen koszulka to przecież nic takiego, nawet, jeżeli pochodzi od Steryda. Wyciągnęłam drżącą rękę w jego kierunku i zabrałam ową rzecz. Ruszyłam do szatni klnąc przy okazji pod nosem. Pozbyłam się swojej niebieskiej tuniki i przyglądnęłam się koszulce Bartmana. Grantowa z 9 z przodu i z tyłu, a także z napisem Skra a na plecach z nazwiskiem Bartman. Włożyłam ją, pasowała na mnie lepiej niż ta którą zwędziłam Bartusiowi w zeszłym roku a do tego pachniała jakoś tak przyjemnie. Sama nie wiedząc czemu przytknęłam sobie kołnierzyk pod nos i wdychałam tę urokliwą woń. Nikt mnie tutaj nie widział mogłam sobie pozwolić na chwilę słabości. Jego perfumy był bardzo zmysłowe czuć było imbir, szałwię i coś jeszcze. Normalnie zaintrygowały mnie. Może w chwili rozejmu, który kiedyś nastąpi zapytam go o to. Teraz jednak czas wrócić na ziemię. Kiedy wróciłam chłopaki zdążyli się już podzielić na drużyny. Kuba krzyknął, że jestem w tej z Kurasiem, Steryd był w przeciwnej, mijając go posłał mi uśmieszek.
-Tylko się tak nie szczerz , jak dostanę jakiejś wysypki na ciele od tego- wskazałam na koszulkę-…pożegnasz się ze swoimi orzeszkami- przeszłam pod siatką i stanęłam koło Kurka.-To na jakiej pozycji mam grać?
-Myśleliśmy, że może na libero było, by dobrze.
-Ej, jak już mam grać to chcę sobie trochę po atakować. Nie widzę nic ciekawego za ciągłym lataniem za piłką i rzucaniem się, jak małe dziecko z ADHD. Wybacz Zator- rzuciłam w stronę Pawła, który już na mnie spoglądał wilkiem.
-To może na przyjęciu?- kontynuował Kuraś.
-To już lepiej.
Ustawiliśmy się na pozycjach i zaczął się mecz. Kuba zaś chciał chyba potrenować swój słowotok i, kiedy maszerował przy bocznej linii boiska komentował nasze poczynania. Chłopaki starali się być delikatni i tylko raz oberwałam piłką tak mocniej. Stałam sobie teraz czekając na przyjęcie zagrywki nieopodal Jarosza, więc mogłam się też co nieco wsłuchać w to, co on tam pepla pod nosem.
-Na zagrywkę udaje się Zibi Bartman, widzę, że będzie flot najprawdopodobniej w kierunku Żanety Bartman.
Cooo!!! Piłka przeleciała obok mnie a ja nawet na nią nie zerknęłam, za to wściekle wpatrywałam się w Jarskiego.
-Coś ty powiedział?! Dlaczego nazwałeś mnie Bartmanem?!- ruszyłam w jego kierunku, a on uciekł mi i skrył się za plecami jednego ze statystyków.
-Taki masz napis na koszulce. Jak mam ci mówić? Chciałem zrobić to tak jak profesjonaliści. Po za tym Żaneta Bartman bardzo ładnie brzmi.
-Jarosz chcesz żyć?- ciągle usiłowałam go złapać, ale mi nie wychodziło.-Nazywam się Makowska i tak masz mówić albo zamilknij inaczej…-nie zdążyłam dokończyć, czyjeś ręce złapały mnie w pasie podciągając do góry i niosąc z powrotem w stronę boiska. Okazało się, że to Bartek ratował swojego przyjaciela przed przedwczesną śmiercią.
-Może się na ataku wyżyjesz? To ci na pewno dobrze zrobi.
Żeby to było takie proste ja wygląda. Za pierwszym razem minęłam się z piłką, za drugim prawie musnęłam palcami. Potem stwierdziłam, że z Woickiego jest niedorozwój(oczywiście mu tego nie powiedziałam), bo nie potrafi mi wystawić tak jak należy, ale wreszcie się udało. Co z tego, że mi atak podbili byłam z siebie dumna. Później przyszedł czas na blokowanie. Nie oszukujmy się doskoczyć do ich ataku to nie lada sztuka jest, ale co mi szkodzi popróbować. Steryd przymierza się do ataku ja wyskakuje, by go zablokować, oczywiście poczułam tylko wiatr nad palcami, a potem sama nie wiem jak to się stało, a on wylądował na mnie. Podciął mi kolana tak, że glebnęłam na płytę boiska i zostałam przygnieciona przez tę górę mięśni. Jak najszybciej próbowałam się wyswobodzić, ale nie było jak, zostałam zakleszczona. Leżałam tak na plecach a on wpatrywał się we mnie z tym swoim uśmieszkiem na twarzy.
-Złaź ze mnie!- walnęłam go w klatę.
Jego dłonie spoczywały obok mojej głowy tak, że gdy spojrzałam w prawo i w lewo nie było nic po za bartmanowymi przedramionami.
-Złaź, bo użyję swojego kolana do czegoś czego byś nie chciał!
-Wiesz, że jak się złościsz to twoje oczy robią się jeszcze bardziej niebieskie- pochylił się nade mną mówiąc to, a potem mnie uwolnił. Zauważyłam, że nawet trzymał rękę, żebym się podciągnęła, ale poradziłam sobie bez jego pomocy.
-A twoje oczy zawsze są tak samo sraczkowate!- otrzepałam się i wróciłam na swoją pozycję.
Jego wcale, ale to wcale nie ruszyło. On przestaje reagować na moje odzywki. Jest źle, bardzo źle.
-Misiek masz konkurencję, jeżeli chodzi o najpiękniejsze oczy w tej chwili na boisku!- krzyknął do Winiarskiego, kiedy wracał na swoja połowę, a później wszyscy wlepili swoje ślepia w moje patrzałki.
Chwilowo było po meczu stałam się obiektem zainteresowania, a raczej tym obiektem stały się moje oczy. Kiedy wszyscy zainteresowani wrócili tam, gdzie ich miejsce graliśmy dalej, ale jakoś nie mogłam się skupić jak należy. Później chłopaki udali się do szatni i pod prysznic, ja uznałam, że wolę nie ryzykować i odświeżę się w domu. Może i to liczyło się z noszeniem dłużej koszulki z nazwiskiem Bartmana, ale lepiej nie kusić diabła. Jakoś nie miałam ochoty zostać nakryta przez 12 facetów pod prysznicem. Wyszliśmy z hali po 19. Były to meczące 2 godziny, zaczęłam jeszcze bardziej podziwiać ich, że oni tak potrafią dwa razy dziennie 7 dni w tygodniu. Na parkingu stało kilka młodziutkich dziewczyn i polowało na autografy.
-Czemu ona ma na sobie twoją koszulkę- zapytała jedna z nich Steryda wskazując na mnie- Ja też mogła bym dostać?
-Na to trzeba sobie zasłużyć. No wiecie ta niewiasta jest moją największą prywatną fanką.
Bartman i te jego bajery, że też ktoś się na to łapie. A ja chciałam kiedyś zawrzeć z nim rozejm. Niedługo ta jego prywatna fanka spowoduje, że Zbigniew zapomni jak się nazywa.
-Misiek masz konkurencję, jeżeli chodzi o najpiękniejsze oczy w tej chwili na boisku!- krzyknął do Winiarskiego, kiedy wracał na swoja połowę, a później wszyscy wlepili swoje ślepia w moje patrzałki.
Chwilowo było po meczu stałam się obiektem zainteresowania, a raczej tym obiektem stały się moje oczy. Kiedy wszyscy zainteresowani wrócili tam, gdzie ich miejsce graliśmy dalej, ale jakoś nie mogłam się skupić jak należy. Później chłopaki udali się do szatni i pod prysznic, ja uznałam, że wolę nie ryzykować i odświeżę się w domu. Może i to liczyło się z noszeniem dłużej koszulki z nazwiskiem Bartmana, ale lepiej nie kusić diabła. Jakoś nie miałam ochoty zostać nakryta przez 12 facetów pod prysznicem. Wyszliśmy z hali po 19. Były to meczące 2 godziny, zaczęłam jeszcze bardziej podziwiać ich, że oni tak potrafią dwa razy dziennie 7 dni w tygodniu. Na parkingu stało kilka młodziutkich dziewczyn i polowało na autografy.
-Czemu ona ma na sobie twoją koszulkę- zapytała jedna z nich Steryda wskazując na mnie- Ja też mogła bym dostać?
-Na to trzeba sobie zasłużyć. No wiecie ta niewiasta jest moją największą prywatną fanką.
Bartman i te jego bajery, że też ktoś się na to łapie. A ja chciałam kiedyś zawrzeć z nim rozejm. Niedługo ta jego prywatna fanka spowoduje, że Zbigniew zapomni jak się nazywa.
Dnoo!!!
Nie podoba mi się ani w jednym procencie, tak to jest, jak się nie wie,
co się ma pisać. Wiem, wiem miałam nie narzekać, ale ja nie potrafię,
inaczej. Jak dotrwałyście do końca to gratulacje dla Was.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz