Od autorki.

Opowiadanie w pierwotnej wersji można znaleźć również na onecie pod adresem
www.niepoukladane-marzenia.blog.onet.pl
Jednak po tym jak onet się zaczął psuć przeniosłam je tutaj.

niedziela, 22 lipca 2012

08.Jednorożec.


Stałam przed lustrem i kolejny raz niezadowolona patrzyłam na swoje odbicie. Zostaw ciuchów, który miałam na sobie był 5 tego dnia. Czułam, że wyszłam z wprawy wcześniej zawsze wiedziałam co na siebie włożyć a teraz lepiej nie mówić. Ostatni raz na imprezie byłam dawno, tak dawno, że już nawet nie pamiętam, kiedy.
-Żaneta za pół godziny wychodzimy!- usłyszałam Bartka, który właśnie przechodził korytarzem.
-Może pójdziesz sam?- wychyliłam głowę z pokoju i spojrzałam na niego błagającym wzrokiem. Kurek zatrzymał się i odwrócił w moja stronę.
-Czemu mam iść sam?- przyglądał mi się podejrzliwie.- Znów spięłaś się ze Zbyszkiem? Zachowujecie się, jak dzieci.
Phi dorosły się znalazł, żeby mi takie zachowanie wypominać!
-Nie spięłam się z nikim, po prostu to wasza impreza, po co ja mam tam iść. Do tego nie mam w co się ubrać- stałam w uchylonych drzwiach oparta o ich framugę.- Spójrz, ten strój jest do niczego.
Bartek uśmiechnął się i pociągnął mnie za rękę stawiając przed ogromnym lustrem w przedpokoju.
-Co ci nie pasuje? Wyglądasz bosko, ale wiesz jak dla mnie to ta góra, by wystarczyła.
Miałam na sobie granatową tunikę w białe poziome paski, czarne rurki, a no nogach ukochane koturny. Wolałam mieć te kilka centymetrów więcej, żeby nie czuć się, jak krasnal w ich towarzystwie.
-Ani mi się śni zakładać samą górę, po za tym to tunika, a nie sukienka, nie mam zamiaru świecić gołym tyłkiem!- zbeształam go.
-Dobra nie znam się, ale mówię ci jest dobrze, nic nie zmieniaj- nakłaniał mnie Kurek.
-Niech ci będzie, a sam to się wystroiłeś jak na wesele- teraz to ja go przesunęłam w okolice lustra.
Bartek prezentował się nadzwyczaj dobrze: ciemnogranatowe spodnie i stalowa koszula, która wydobywała błękit jego oczu została niedopięta na ostanie dwa guziki, tak to był zestaw dla niego.
-To jak będzie dziś jakiś podryw?- śturchnęłam go w bok.
-Idziemy świętować z chłopakami- zaczął się wykręcać.
-No właśnie, to jest najlepsza okazja żebyś mógł kogoś poznać, przestań już o tym myśleć, że one lecą tylko na kasę- jego to trzeba mobilizować na każdym kroku.
-Ok. spróbuję- przytaknął, po czym zniknął jeszcze w łazience.
Ja stanęłam spowrotem przed lustrem patrząc na siebie. Nie miałam już chęci nic zmieniać, do tego Bartek twierdził, że może być, zaufam mu. Pociągnęłam jeszcze usta błyszczykiem, rzęsy wytuszowałam i byłam gotowa. Żadna większa tapeta nie była mi potrzebna do szczęścia. Taksówka przyjechała na zamówioną godzinę i po kolejnych 20 minutach wysiadaliśmy z Kurkiem pod klubem Alcatraz. Wiedziałam, że chłopaki wynajęli strefę VIP, żeby móc przynajmniej w spokoju pogadać, inaczej fanki skrzętnie, by, im to uniemożliwiły. Kiedy pojawiliśmy się przy stolikach większość zawodników już była. Niemal wszyscy przyszli ze swoimi połówkami, zaczęłam się czuć trochę nie na miejscu. Przecież mnie jako tako nic nie łączyło z tą grupą. Na szczęście Danel uratował sytuację odsuwając na bok wszystkie niezręczne pytania, kiedy przedstawił mnie jako nierodzoną siostrę Bartka. Dobrze, że tak się stało, bo znając ludzi zaraz, by nas z Kurkiem wzięli za parę, a wcale nie miałam kolejny raz ochoty się tłumaczyć, że nas nic nie łączy. Wiedziałam, że i tak połowa osób w to nie wierzy.
-Myśleliśmy, że już nie przyjdziecie- Michał zrobił smutną minkę.
-A mi się wydaje, że to wy przyszliście z wcześnie- Kurek spojrzał na zegarek było dopiero 10 minut po tej godzinie na którą się umówiliśmy.
-To przez Szampona, stwierdził, że im szybciej przyjdziemy, tym wcześniej skończymy. Arek daje mu ostatnio w kość, a wiesz jaki jest Mario- wyjaśnił Winiarski.
-Co już o mnie plotkujecie. Mam ci przypomnieć jaki ty byłeś, kiedy Oli był mały? Wtedy to nawet siłą cię nie można było z domu wyciągnąć- dogryzł mu. –Tak, więc Bartek pamiętaj, nie pakuj się w to za wcześnie, no, chyba , że się na zabój zakochasz, ale nawet, wtedy odczekaj jakiś czas. Szkoda tych najlepszych lat życia- doradzał Wlazły.
-Tylko mi nie mów, że żałujesz?- spojrzałam na niego. Jakoś mi nie wyglądał na takiego co żałował życia jakie wybrał. Kochająca się rodzina, szczęście, było widać, że jemu w takim układzie jest dobrze.
-Nie żałuję, ale nie każdy ma takie szczęście jak ja, żeby trafić na taką kochaną osobę jak Paula- przyciągnął do siebie swoją żonę, która przysłuchiwała się całej tej rozmowie.- A teraz koniec smętów, co pijecie?- skinął na kelnerkę, która podeszła do stolika.
-Nie czekamy na resztę? Nie ma Zatora, Zibiego, Możdżonka i Wuja- Kurek rozglądnął się, by sprawdzić czy jeszcze kogoś brakuje.
-Z tego co wiem Marciu i Paweł się wykręcili i nie przyjdą, Zator zaraz ma być, a Zbyszek, przecież wiesz, że on zawsze pojawia się na szarym końcu- dodał Mariusz i złożył zamówienie.

***
Impreza powoli się rozkręcała, klub nie był duży, ale jak na piątkowy wieczór dość szybko się zapełnił. Winiar z Szamponem oraz Daga z Paulą szaleli od dawna na parkiecie. Reszta drużyny rozproszyła się, a my z Bartkiem i Zatorskim staliśmy na balkonie opierając się o barierkę obserwowaliśmy ludzi znajdujących się poziom niżej.
-Kuraś, a może ta?- wskazałam na brunetkę siedzącą przy barze, wyglądała na znudzoną, może trzeba było, by ją jakoś rozkręcić.
-Nie wiem, jakoś nie specjalnie mi się podoba- wybrzydzał.
-A tamta?- tym razem Paweł pokazał na krótko ostrzyżoną blondynkę, która wirowała w tańcu.
-Za niska- uciął Kurek.
-Co ty casting urządzasz?!- wkurzył mnie.- Żadna ci się nie podoba, stoimy tutaj od 20 minut a ty ciągle ta nie, tamta też nie! Czego ty w ogóle chcesz?!
-Sama mówiłaś, że nic na siłę- przypomniał zrezygnowany.
-A może ta?
W wejściu pojawiła się średniego wzrostu dziewczyna o długich hebanowych, kręconych włosach. Jej oliwkową cerę można było dostrzec nawet z tej odległości, gdzie staliśmy. Na bank ta dziewczyna miała w sobie coś egzotycznego.
-Paweł ma racje, popatrz na nią- kazałam Bartkowi i cała nasza trójka patrzyła na nieznajomą.
Czar jednak prysł tak szybko, jak się pojawił, kiedy u jej boku zmaterializował się nie, kto inny tylko Steryd! Miałam ochotę go kopnąć, dlaczego właśnie ta dziewczyna, nie mógł wybrać sobie jakiejś innej. Objął ją w pasie i ruszył w naszym kierunku, co chwila szeptał jej coś do ucha.
-No i spalona- podsumował Zatorski. –Ty to masz pecha- poklepał przyjaciela po plecach.
-Chodź zatańczymy- Bartek wyciągnął rękę w moim kierunku, widać było, że poszukiwanie potencjalnej kandydatki wychodziło mu już bokami.
Nie lubiłam tańczyć, sama nie wiem czemu umiałam, ale nie przepadałam za tą czynnością, dla Kurka postanowiłam zrobić wyjątek, a po za tym miałam się bawić, więc się bawmy. Na schodach minęliśmy Zbyszka z tą panną, byli tak sobą zajęci, że nawet nas nie zauważyli. Kiedy już znalazłam się na parkiecie, nie schodziłam z niego ponad godzinę. Musiałam zatańczyć z prawie każdym siatkarzem Skry i to nie raz, ale kilka razy. Przy okazji podpatrywałam Bartka, który plątał się bez celu. Co ja mam z tym chłopakiem, jego postępowanie w pewnych sprawach mnie dobijało, a ja w żaden sposób nie potrafiłam mu pomóc. Na szczęście w pewnym momencie zobaczyłam, że i on tańczy z jakąś dziewczyną i nie była to żadna z partnerek jego kumpli z drużyny. Piosenka się skończyła postanowiłam, więc iść do stolika uzupełnić procenty, które wyparowały podczas tańca. Na schodach spotkałam się z Kurkiem.
-A ty gdzie?- zdziwiłam się, przecież dopiero co tańczył z tą blondynką.
-Musze się napić –stwierdził.
-A ta co z nią tańczyłeś, gdzie ona jest?- rozglądałam się, ale nigdzie nie mogłam jej dostrzec.
-Daj spokój kolejna fanka- machnął ręką.
Na górze towarzystwo było już porządnie wstawione. Panie jeszcze się trzymały, nie mogę jednak powiedzieć tego samego o siatkarzach. Wlazły z Winiarskim siedzieli przytuleni do siebie i zachowywali się, jak para, ich żony miały z tego niezły ubaw. Przypuszczam, że to nie pierwszy raz, gdy się tak zachowują. Zatorski skapitulował i leżał półprzytomny na stoliku cicho stękając, obok niego był też Kłos, który wyglądał nieco lepiej. Przy stoliku na prawo Pliński, Falasca, Bąkiewicz i Novotny urządzili jakieś zawody. Jakie, nawet nie chcę tego wiedzieć. W loży siedział Bartman, a raczej mogła przypuszczać, że to on, ponieważ całą jego sylwetkę zakrywała brunetka, która siedziała mu na kolanach tyłem do nas, w dalszym ciągu byli zajęci sobą.
-Ej może zapłacimy, im za hotel, niedobrze mi się od tego robi- włożyłam palec do ust udając, że wymiotuję, kiedy na nich spojrzałam.
-No co ty, Zibi jest wniebowzięty- roześmiał się pijackim śmiechem Wlazły.
-On to się potrafi w życiu ustawić- Kurek usiadł i gapił się na nich z premedytacją.
-A ty znów swoje! Już ci mówiłam jak chcesz być taki jak on zaraz ci tutaj sprowadzę jakąś chętną- miałam ochotę zdzielić Bartka po twarzy, za to jego głupie gadanie. Już nie miał sobie w kimś znaleźć wzoru do naśladowania!- A tak w ogóle to, kto to?
-Jakaś Nicola, nie wiem skąd on ją wytrzasnął, pierwszy raz o niej słyszę- odpowiedział mi Wlazły.
Wzięłam swojego drinka i wyszłam na taras. Nie miałam ochoty patrzeć na śliniącą się dwójkę. Takie zachowanie zawsze mnie wkurzało. Sama byłam zdania, że pewne rzeczy powinno się robić w bardziej ustronnych miejscach, a nie wystawiać wszystko na widok publiczny. Noc była chłodna, ale, kiedy ciało od środka rozgrzewał alkohol nie odczuwałam zimna. Niebo było zasnute chmurami, szkoda lubiłam patrzeć w gwiazdy. Już miałam wrócić do środka, kiedy poczułam, że ktoś mi się przygląda. Odwróciłam się, a zaraz za mną stał on. Położył ręce na balustradzie tak, że plecami byłam do niej przytwierdzona, nie miałam żadnej drogi ucieczki. Tylko ja pomiędzy jego ramionami.
-Przyszedłem odebrać swoją nagrodę- przyglądał mi się od góry do dołu.
-To sobie w porę przypomniałeś. Miałeś na to cały wieczór! A sorry byłeś zajęty czymś innym zapomniałam! Co język cię już rozbolał od lizania tamtej laski?- przypominałam mu, że cały wieczór wymieniał płyny ustrojowe.
-To nie ma nic do rzeczy! Obiecałaś mi.
Z każdą kolejną sekundą jego ciało przybliżało się do mojego, w końcu jego biodra stykały się z moimi, a nasze twarze dzieliło nie więcej niż 30 centymetrów. Nie podobało mi się to, Bartman dzisiaj mnie wkurzył. Nie mam zamiaru być na każde jego zawołanie.
-Trzeba było przyjść wcześniej, a nie ignorować mnie cały wieczór. Teraz jesteś pijany- chciałam to powiedzieć w miarę spokojnie, ale głos mi drżał.
-Nie jestem jeszcze taki pijany- powiedział.
Nawet nie wiem, kiedy jego dłonie znalazły się na moim pasie przyciągając mnie do jego wysportowanego ciała. Byłam w potrzasku. Czułam jego przyśpieszone bicie serca, jego ciepły oddech. Spojrzałam w jego oczy, jeszcze nigdy nie wydawały mi się tak intensywnie zielone, jak teraz. Jego rozszerzone źrenice patrzyły wprost na mnie. Nasze czoła stykały się ze sobą, jego nos potrącał mój, a usta dzieliła tak maleńka przestrzeń, że prawie się stykały. Nagle ujął moją twarz w dłonie i patrzył na mnie tak zażarcie, że nie mogłam tego wytrzymać. To spojrzenie rozpalało we mnie to, co było uśpione już od dawna. W tym właśnie momencie poczułam jak coś ciężkiego spada mi do żołądka a serce przyśpieszyło, przypominając galop. Nie wiem, ile czasu tak staliśmy i parzyliśmy sobie prosto w oczy, nie robiąc nic więcej. Nagle ciszę przerwał jego szept.
-Wiesz, jesteś moim jednorożcem- jego usta poruszyły się tak blisko moich, że poczułam miękkość na swoich wargach.
Na początku nie dotarły do mnie jego słowa, a potem on zwyczajnie pogłaskał mnie po policzku przy okazji przejeżdżając kciukiem po moich rozchylonych ustach i odszedł. Stałam tak oszołomiona, nie wiedząc co się ze mną dzieje. Kiedy wróciłam do środka przemarznięta ani jego ani Nicoli już nie było. Sama nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć.

***
Rano obudziłam się wypoczęta. Zdziwiło mnie to, ponieważ wróciliśmy z Bartkiem grupo przed 3 nad ranem, ale chyba to była zasługa tego, że nie piłam za dużo poprzedniego wieczora. Ciągle nie dawało mi spokoju to, co usłyszałam w nocy od Zbyszka. O co mu chodziło? Jako cholerny jednorożec? Niewiele się zastanawiając odpaliłam laptopa i postanowiłam poszukać tego w sieci. Kto twierdzi, że w Internecie jest wszystko niech teraz do mnie przyjdzie, bo ja nic nie znalazłam. Oczywiście znalazłam, ale nie to czego chciałam. I bez przeszukiwania stron wiedziałam, że jednorożec to biały koń, którego spotykamy w bajkach, magiczne stworzenie. I niby to się miało tyczyć mnie. Postanowiła spytać o to Kurasia, może on będzie wiedział, o co w tym biega. Szczęście mi dopisało, kiedy weszłam do kuchni Bartek siedział przy stole przystawiając sobie do czoła oszronioną szklankę. Przysiadłam się do niego i wybuchnęłam śmiechem. Wyglądał tak jakby go walec przejechał.
-Z czego rżysz?- spytał, nie siląc się nawet na otwarcie oczu.
-I, po co tyle piłeś, teraz będziesz zdychał przez cały dzień- wypomniałam mu nalewając sobie szklankę wody.
-Tylko mu tutaj kazań nie praw. A ta w ogóle to jakim cudem tobie nic nie jest? Czemu to zawsze ja muszę być tym poszkodowanym?- tym razem położył głowę na stole rokoszując się chłodem jaki od niego bił.
Zignorowałam jego jęki i postanowiłam przejść do rzeczy.
-Bartek mogę cię o coś spytać?- zaczęłam niepewnie.
-Byle szybko- ponaglił.
-Co, to jest jednorożec?- udałam, że wcale, ale to wcale nie zależy mi na odpowiedzi.
-Co nosorożec?- dopytywał zdziwiony Kurek.
-Jednorożec Bartek, jednorożec- powtórzyłam dla pewności.
Ten podniósł się i przyglądał mi się ze zdziwioną miną, po czym parsknął śmiechem.
-Nie wiesz, co to jest jednorożec? Żaneta przecież to taki biały koń z rogiem na głowie z bajek- śmiał się tak, że nawet kac mu w tym nie przeszkadzał.
Wiedziałam, że się wygłupię, po jaką cholerę go o to pytałam. Musze to jednak sprawdzić, bo wiem, że to nie da mi spokoju.
-Jesteś pewien, że to nic innego nie oznacza?- tak pogrążałam się coraz bardziej.
-No jestem, a tak w ogóle to, co cię naszło na takie pytania?
Stwierdzam, że Kurek z rana wykazuje wzmożoną aktywność szarych komórek. Szczególnie widać to wtedy , kiedy poprzedniego dnia ostro sobie popije.
-Chciałam tylko sprawdzić- zaczęłam kręcić.
Przecież mu nie powiem o tym, kto mi to powiedział. Może mi się przewidziało i to wcale nie był jednorożec, tylko coś innego? Może to, co się wczoraj tam wydarzyło to tylko i wyłącznie moja bujna wyobraźnia?
-Wiesz znam jedno takie określenie, ale nie mam bladego pojęcia skąd ty byś mogła o tym wiedzieć. Ono funkcjonuje tylko w naszym środowisku.
Zapaliła mi się iskierka nadziei, może coś jednak się dowiem.
-Powiesz mi, czy to jakaś tajemnica?
Choćby miała to być tajemnica to siłą ją z niego wydrę. Kurek na tę chwilę jest moją jedyną deską ratunku.
-My jednorożcem określamy coś takiego co nas bardzo pociąga, co bardzo chcemy mieć, ale co jest dla nas niedostępne. Tak jak ten koń, nieosiągalne, spotykane tylko w snach i marzeniach. Mógł bym ci powiedzieć, że takim jednorożcem jest np. medal olimpijski, bo niewiadomo czy kiedykolwiek go zdobędziemy- wyjaśnił wyczerpująco, a mi rozjaśniło się w głowie.
-Dzięki Bartuś- ucałowałam go w policzek, zrobiłam to chyba zbyt entuzjastycznie, ponieważ on znów mierzył mnie detektywistycznym wzrokiem.
-Chyba mi nie chcesz powiedzieć, że masz z tym coś wspólnego- patrzył na mnie świdrującymi oczkami.
-No co ty, tylko to usłyszałam wczoraj przypadkiem, jakoś tak mnie to zaciekawiło- wykręciłam się, zostawiając Bartka poszłam do łazienki.
Teraz byłam prawie pewna, jeżeli Bartman wczoraj mówił prawdę byłam jego jednorożcem, czymś co chce mieć, a czego nie może dostać. Jestem ciekawa, kiedy to się stało, co ja takiego zrobiłam, że on zaczął mnie tak nazywać? Sama nie wiem czemu ta wiadomość jakoś sprawiała, że jest mi lepiej. Będę teraz musiała sprawdzić, o co mu tak naprawdę chodzi. Musiałam go rozgryźć, coś mi, bowiem podpowiadało, że w tym dwumetrowym ciele drzemie całkiem inny osobnik niż ten, którego miałam okazję do tej pory poznać. Czułam, że to wcale nie jest prawdziwy on, że to jest jakaś skorupa którą się otoczył. Wystarczyło tylko ją rozbić.

Wiem, wiem jestem zła, nie dobra, myślałyście, że już będzie pocałunek a tu lipa. To zemsta za Wasze opowiadania, gdzie kończycie rozdziały w takich momentach, że ja nie mogę się doczekać kolejnych.

Gdyby nie Żaneta, to chyba bym pieprznęła tym opowiadaniem o ścianę. Wszystko przez to, że moja początkowa koncepcja zmieniła się o jakieś 120 stopni Teraz kompletnie nie wiem, co pisać, gdzie mam pisać itd.
Żanet, gdyby nie twoja mobilizacja i poganianie mnie znów, by tutaj nic nie było. Ale, mimo to, że tak narzekam to, to, co wyżej nawet i mi się podoba.

Czy was też studia/szkoła przerastają, bo nie właśnie zaczęły. Wiem rychło wczas, bo na trzecim roku :P Pocieszam się, że zostały jeszcze 3 miesiące i koniec. Co potem? Nie wiem. Miała być magisterka a teraz już nie jestem tego taka pewna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz