Z
perspektywy Zbyszka…
Pierwszy tydzień zgrupowania w Spale dobiegał końca, dziś czekało na nich rozegranie meczu w nowo ustalonych składach. Zbyszek obawiał się o to jak mu pójdzie gra na nowej pozycji. W poprzednie dni wraz z Ziomkiem trenowali tempo i wysokość wystawy. Raz szło mu lepiej, raz gorzej. Wiedział, że dopiero w meczowych warunkach boisko zweryfikuje czy uczynił jakieś postępy. Anastasi był dobrej myśli i przekonywał go, że pomysł może wypalić. Zostali właśnie podzieleni na drużyny, ku wielkiemu zaskoczeniu wraz z Bartkiem na przyjęciu stanął Kubiak, a tym samym był w drużynie razem ze Zbyszkiem, już od tak dawna nie stali po tej samej stronie siatki. Przez cały pobyt unikali się, jak ognia nie zamieniając ze sobą ani jednego słowa, teraz przyszło, im zagrać w jednej drużynie. Bartman wiedział, że urazę do Michała musi schować głęboko w kieszeń, tego wymagał profesjonalizm. W trakcie rozgrywanych setów nie szło mu najlepiej, do tego gdzieś zniknęła jego zagrywka, szalę zdenerwowania jakie się w nim nagromadziło przechylił Kubiak, który z premedytacją mimo dogodniej piłki dograł mu tak, że wyrzucił go za antenkę, a Zibi niefortunnie upadł obok słupka.
- Zrobiłeś to specjalnie! – zmroził go wzrokiem, a ten tylko bezmyślnie wzruszył ramionami jakby nie wiedział, o co mu chodzi.
- Idź już lepiej na zagrywkę, może, choć ta jedna ci dziś wyjdzie – tym razem to już przegiął. Ruszył na niego wściekły ściskając pięści w geście uderzenia. W ostatniej chwili miedzy nimi stanął Kurek.
- Panowie co jest?! – całe zamieszanie obserwował Andrea i kręcił z dezaprobatą głową. – Nie tak się umawialiśmy pierwszego dnia – podszedł do nich, by złożyć, im reprymendę. – Mamy być jednością tu na boisku i po za nim. Kto nie jest w stanie zaakceptować warunków nie może być częścią tej drużyny. – wziął pod ramię Zbyszka i Michała, każdego z jednej strony. – Jeżeli macie jakiś problem to rozwiążcie go do poniedziałku przymknę oko w jaki sposób to zrobicie, na zajęciach ma być już wszystko jasne, inaczej nie będzie tu miejsca dla żadnego z was – popatrzył na nich. – Jasne? – Zbyszek pokiwał głową w odpowiedzi, że zrozumiał słowa trenera, zauważył, że Kubiak odpowiedział podobnym gestem. Zrobiło mu się głupio, że dał się ponieść emocją. Obiecał sobie, że udowodni, że potrafi być opanowany, że umie atakować z rozwagą i chłodną głową nie pozwalając, by temperament wziął nad, nim górę. Szkoda, że już podczas pierwszych zajęć przekonał się, ile go to będzie kosztować. Wiedział, że nie da się pokonać ani samemu sobie ani Kubiakowi był na zbyt uparty, by się o tak podać i dać dojść do głosu wybuchowemu usposobieniu.
- Nie zwracaj na niego uwagi, nie warto – tłumaczył mu Bartek, gdy szli razem w stronę szatni.
- Staram się – westchnął zrezygnowany, musiał wiele spraw jeszcze raz przemyśleć.
- Żaneta jutro przyjeżdża czy ty jedziesz do niej? – pytał
- Przyjedzie tutaj – odpowiedział szybko, na wzmiankę o Makowskiej twarz mu pojaśniała.
- To fajnie, stęskniłem się za nią. Też nigdzie nie jadę to się zobaczymy – dodał Kurek, nim wszedł pod prysznic.
…ośrodek popołudniem powoli pustoszał. Zostało tylko kilku siatkarzy, reszta postanowiła szukać ukojenia po pierwszym tygodniu zgrupowania w gronie najbliższych. Zbyszek wracał właśnie ze stołówki.
- A ty co nie pojechałeś do swojej blondi? A może ci się już znudziła? Mógłbyś mi ją oddać, spodobała mi się – roześmiał sie Kubiak mijając go na korytarzu.
- Jeszcze jedno słowo! – podskoczył do niego tak, że teraz ich twarze dzieliły centymetry.
- Twoje groźby nie robią na mnie żadnego wrażenia i tak mi nic nie zrobisz! – śmiał się mu prosto w twarz. Donośnie głosy spowodowały, że na korytarzu pojawili się Marcin, Bartek i Piotrek.
- Tutaj się mylisz! – nie był w stanie dłużej się powstrzymać, jeszcze nie do końca opadły emocje z jego poprzedniego wybuchu. Uderzył Michała prosto w twarz, ten zachwiał się, ale równie szybko oddał podobny cios, później Marcin z Bartkiem odciągnęli ich od siebie.
- Całkiem ocipieliście! Chcecie wylecieć z drużyny?! – wydzierał się Możdżonek. – Jak Andrea, by się o tym dowiedział. Nic do was nie dotarło, co wam dziś mówił?! Chcecie kozaczyć proszę bardzo, ale, gdzie indziej! – ci spojrzeli po sobie nic nie mówiąc. Tym razem przekroczyli granicę i jeżeli nadal chcą zostać w kadrze i reprezentować kraj to nie mogło się więcej powtórzyć.
Pierwszy tydzień zgrupowania w Spale dobiegał końca, dziś czekało na nich rozegranie meczu w nowo ustalonych składach. Zbyszek obawiał się o to jak mu pójdzie gra na nowej pozycji. W poprzednie dni wraz z Ziomkiem trenowali tempo i wysokość wystawy. Raz szło mu lepiej, raz gorzej. Wiedział, że dopiero w meczowych warunkach boisko zweryfikuje czy uczynił jakieś postępy. Anastasi był dobrej myśli i przekonywał go, że pomysł może wypalić. Zostali właśnie podzieleni na drużyny, ku wielkiemu zaskoczeniu wraz z Bartkiem na przyjęciu stanął Kubiak, a tym samym był w drużynie razem ze Zbyszkiem, już od tak dawna nie stali po tej samej stronie siatki. Przez cały pobyt unikali się, jak ognia nie zamieniając ze sobą ani jednego słowa, teraz przyszło, im zagrać w jednej drużynie. Bartman wiedział, że urazę do Michała musi schować głęboko w kieszeń, tego wymagał profesjonalizm. W trakcie rozgrywanych setów nie szło mu najlepiej, do tego gdzieś zniknęła jego zagrywka, szalę zdenerwowania jakie się w nim nagromadziło przechylił Kubiak, który z premedytacją mimo dogodniej piłki dograł mu tak, że wyrzucił go za antenkę, a Zibi niefortunnie upadł obok słupka.
- Zrobiłeś to specjalnie! – zmroził go wzrokiem, a ten tylko bezmyślnie wzruszył ramionami jakby nie wiedział, o co mu chodzi.
- Idź już lepiej na zagrywkę, może, choć ta jedna ci dziś wyjdzie – tym razem to już przegiął. Ruszył na niego wściekły ściskając pięści w geście uderzenia. W ostatniej chwili miedzy nimi stanął Kurek.
- Panowie co jest?! – całe zamieszanie obserwował Andrea i kręcił z dezaprobatą głową. – Nie tak się umawialiśmy pierwszego dnia – podszedł do nich, by złożyć, im reprymendę. – Mamy być jednością tu na boisku i po za nim. Kto nie jest w stanie zaakceptować warunków nie może być częścią tej drużyny. – wziął pod ramię Zbyszka i Michała, każdego z jednej strony. – Jeżeli macie jakiś problem to rozwiążcie go do poniedziałku przymknę oko w jaki sposób to zrobicie, na zajęciach ma być już wszystko jasne, inaczej nie będzie tu miejsca dla żadnego z was – popatrzył na nich. – Jasne? – Zbyszek pokiwał głową w odpowiedzi, że zrozumiał słowa trenera, zauważył, że Kubiak odpowiedział podobnym gestem. Zrobiło mu się głupio, że dał się ponieść emocją. Obiecał sobie, że udowodni, że potrafi być opanowany, że umie atakować z rozwagą i chłodną głową nie pozwalając, by temperament wziął nad, nim górę. Szkoda, że już podczas pierwszych zajęć przekonał się, ile go to będzie kosztować. Wiedział, że nie da się pokonać ani samemu sobie ani Kubiakowi był na zbyt uparty, by się o tak podać i dać dojść do głosu wybuchowemu usposobieniu.
- Nie zwracaj na niego uwagi, nie warto – tłumaczył mu Bartek, gdy szli razem w stronę szatni.
- Staram się – westchnął zrezygnowany, musiał wiele spraw jeszcze raz przemyśleć.
- Żaneta jutro przyjeżdża czy ty jedziesz do niej? – pytał
- Przyjedzie tutaj – odpowiedział szybko, na wzmiankę o Makowskiej twarz mu pojaśniała.
- To fajnie, stęskniłem się za nią. Też nigdzie nie jadę to się zobaczymy – dodał Kurek, nim wszedł pod prysznic.
…ośrodek popołudniem powoli pustoszał. Zostało tylko kilku siatkarzy, reszta postanowiła szukać ukojenia po pierwszym tygodniu zgrupowania w gronie najbliższych. Zbyszek wracał właśnie ze stołówki.
- A ty co nie pojechałeś do swojej blondi? A może ci się już znudziła? Mógłbyś mi ją oddać, spodobała mi się – roześmiał sie Kubiak mijając go na korytarzu.
- Jeszcze jedno słowo! – podskoczył do niego tak, że teraz ich twarze dzieliły centymetry.
- Twoje groźby nie robią na mnie żadnego wrażenia i tak mi nic nie zrobisz! – śmiał się mu prosto w twarz. Donośnie głosy spowodowały, że na korytarzu pojawili się Marcin, Bartek i Piotrek.
- Tutaj się mylisz! – nie był w stanie dłużej się powstrzymać, jeszcze nie do końca opadły emocje z jego poprzedniego wybuchu. Uderzył Michała prosto w twarz, ten zachwiał się, ale równie szybko oddał podobny cios, później Marcin z Bartkiem odciągnęli ich od siebie.
- Całkiem ocipieliście! Chcecie wylecieć z drużyny?! – wydzierał się Możdżonek. – Jak Andrea, by się o tym dowiedział. Nic do was nie dotarło, co wam dziś mówił?! Chcecie kozaczyć proszę bardzo, ale, gdzie indziej! – ci spojrzeli po sobie nic nie mówiąc. Tym razem przekroczyli granicę i jeżeli nadal chcą zostać w kadrze i reprezentować kraj to nie mogło się więcej powtórzyć.
***
Pierwszy raz przyjeżdżałam do
Spały, Zbyszek wolał zostać w ośrodku, by jak mówił potrenować zagrywkę, która
przestała mu leżeć. Dla mnie ważne było, że przynajmniej te kilka godzin
spędzimy razem nie liczyło się miejsce. Nie powiedziałam mu, o której dokładnie
przyjadę, miałam wytyczne co do tego, gdzie mam się udać dlatego teraz
zmierzałam do pokoju 375, by zrobić mu niespodziankę.
- Żaneta! – utonęłam w uścisku Bartka, który właśnie wyszedł z pokoju.
- Widzę, że nie jesteś nawet zmęczony, a Zibi jojczy mi ciągle do słuchawki jaki to wycisk tutaj macie – podparłam ręce pod boki śmiejąc się na całego. Ciekawe czy tak samo ochoczo Bartek zareaguje, gdy dowie się, że nie pojawiłam się tutaj sama.
- Bo mamy, ale jakoś dziś mam wyśmienity humor i tego tak nie czuję –śturchnął mnie w bok.
- To ci się on jeszcze poprawi. Przywiozłam niespodziankę – popatrzył na mnie zaskoczony. – Justyna przyjechała ze mną. Coś jej w tej Warszawie nie zgrało się z terminami i ma jeszcze kilka dni wolnego. Jest gdzieś na dole – wytłumaczyłam szybko, bo widziałam jak się pali, by dowiedzieć się, gdzie ją znajdzie.
- Ty też będziesz mieć niespodziankę – dodał Kurek, a potem zbiegał już na dół.
Zastanawiając się o jaką niespodziankę mu chodziło ruszyłam do pokoju Bartmana. Weszłam cicho, by nie zdradzić tak od razu swojej obecności, Zibi siedział na łóżku z laptopem na kolanach a pod jego okiem była dorodna śliwa.
- Boże, co ci się stało?! – rzuciłam się na niego badając w palcach okazałego siniaka. – Boli?
- Teraz już nie – uśmiechnął się przyciągając mnie do siebie i zachłannie pocałował.
…
- Wiesz, że to było głupie? – podsumowałam jego opowieść o tym jak się dorobił tak okazałej ozdoby na policzku. Wracaliśmy właśnie ze spaceru wokół ośrodka.
- Wiem, nie susz mi już głowy, wystarczająco się już od chłopaków nasłuchałem. Chodź poszukajmy Justyny – przed frontowymi drzwiami na ławce siedzieli obaj trenerzy łapiąc promienie popołudniowego słońca.
- Zbyszek, co to za piękna dziewczyna?- zapytał Anastasi, gdy się przy nich zatrzymaliśmy, by się przywitać.
- Żaneta Makowska moja dziewczyna – przedstawił mnie, na co uśmiechnęłam się do Włochów a ci skinęli głowami.
- Nie masz z, nim pewnie łatwo, ale trzymaj się go, takiego walczaka to już dawno nie spotkałem – pochwalił Zbyszka Andera.
- Niech trener nie przesadza – uciął lekko speszony Zibi na taką pochwałę. Już mieliśmy odchodzić, kiedy z budynku wyszedł Bartek odejmując w pasie Justynę, ta była jakaś zdenerwowana. Miałam nadzieję, że nie jest to spowodowane kolejnym dziwnym zachowaniem szatyna.
- Widzę, że dziś same piękne niewiasty nas odwiedzają – podsumował Gardini.
- To moja siostra trenerze – Zbyszek nie omieszkał się pochwalić Tyną
- Rzeczywiście jesteście do siebie podobni – zauważył Anastasi a później wraz z drugim trenerem ruszyli w kierunku wejścia, za to my usiedliśmy na opuszczonej dopiero co przez nich ławce czekając aż zbliżająca się dwójka do nas dołączy.
- Żaneta! – utonęłam w uścisku Bartka, który właśnie wyszedł z pokoju.
- Widzę, że nie jesteś nawet zmęczony, a Zibi jojczy mi ciągle do słuchawki jaki to wycisk tutaj macie – podparłam ręce pod boki śmiejąc się na całego. Ciekawe czy tak samo ochoczo Bartek zareaguje, gdy dowie się, że nie pojawiłam się tutaj sama.
- Bo mamy, ale jakoś dziś mam wyśmienity humor i tego tak nie czuję –śturchnął mnie w bok.
- To ci się on jeszcze poprawi. Przywiozłam niespodziankę – popatrzył na mnie zaskoczony. – Justyna przyjechała ze mną. Coś jej w tej Warszawie nie zgrało się z terminami i ma jeszcze kilka dni wolnego. Jest gdzieś na dole – wytłumaczyłam szybko, bo widziałam jak się pali, by dowiedzieć się, gdzie ją znajdzie.
- Ty też będziesz mieć niespodziankę – dodał Kurek, a potem zbiegał już na dół.
Zastanawiając się o jaką niespodziankę mu chodziło ruszyłam do pokoju Bartmana. Weszłam cicho, by nie zdradzić tak od razu swojej obecności, Zibi siedział na łóżku z laptopem na kolanach a pod jego okiem była dorodna śliwa.
- Boże, co ci się stało?! – rzuciłam się na niego badając w palcach okazałego siniaka. – Boli?
- Teraz już nie – uśmiechnął się przyciągając mnie do siebie i zachłannie pocałował.
…
- Wiesz, że to było głupie? – podsumowałam jego opowieść o tym jak się dorobił tak okazałej ozdoby na policzku. Wracaliśmy właśnie ze spaceru wokół ośrodka.
- Wiem, nie susz mi już głowy, wystarczająco się już od chłopaków nasłuchałem. Chodź poszukajmy Justyny – przed frontowymi drzwiami na ławce siedzieli obaj trenerzy łapiąc promienie popołudniowego słońca.
- Zbyszek, co to za piękna dziewczyna?- zapytał Anastasi, gdy się przy nich zatrzymaliśmy, by się przywitać.
- Żaneta Makowska moja dziewczyna – przedstawił mnie, na co uśmiechnęłam się do Włochów a ci skinęli głowami.
- Nie masz z, nim pewnie łatwo, ale trzymaj się go, takiego walczaka to już dawno nie spotkałem – pochwalił Zbyszka Andera.
- Niech trener nie przesadza – uciął lekko speszony Zibi na taką pochwałę. Już mieliśmy odchodzić, kiedy z budynku wyszedł Bartek odejmując w pasie Justynę, ta była jakaś zdenerwowana. Miałam nadzieję, że nie jest to spowodowane kolejnym dziwnym zachowaniem szatyna.
- Widzę, że dziś same piękne niewiasty nas odwiedzają – podsumował Gardini.
- To moja siostra trenerze – Zbyszek nie omieszkał się pochwalić Tyną
- Rzeczywiście jesteście do siebie podobni – zauważył Anastasi a później wraz z drugim trenerem ruszyli w kierunku wejścia, za to my usiedliśmy na opuszczonej dopiero co przez nich ławce czekając aż zbliżająca się dwójka do nas dołączy.
***
Z
perspektywy Bartka…
Nie mógł uwierzyć, że Justyna jest w Spale, myślał, że nie zobaczy jej przez długi czas a tu widzi ją już kilka dni po tym jak ostatecznie się rozmówili. Nie robił sobie nadziei, że przyjechała do niego, wiedział, że celem zjawienia się jej tutaj jest spotkanie z bratem, ale jakoś nie przeszkadzało mu, to by ponownie ją zobaczyć. Zbiegł na dół do holu, ale nie mógł jej nigdzie znaleźć, zajrzał do stołówki i świetlicy, ale też jej nie zastał. Postanowił ruszyć korytarzem, który powadził na tył ośrodka bezpośrednio do wyjścia, gdzie można było przejść na halę i, wtedy usłyszał głos Kubiaka.
- Wiedziałem, że prędzej czy później się za mną stęsknisz i znów będę cię mógł mieć dla siebie – miał się już wycofać, ponieważ był przekonany, że Michał zrobił sobie akurat w tym miejscu schadzkę z dziewczyną, kiedy usłyszał głos Bartmanówny.
- Daj mi spokój, nie przyjechałam do ciebie – ostatnie metry pokonał biegiem. Wiedział, że musi wkroczyć, inaczej Kubiak ciągle będzie się jej w jakiś sposób naprzykrzał.
- Justyna wszędzie cię szukałem! – prawie odepchnął szatyna i porwał w ramiona brunetkę tak, że ta oderwała się od ziemi na kilka chwili. Mina Kubiaka mówiła wszystko, widział, że siatkarz chce coś powiedzieć, ale najwyraźniej zabrakło mu słów, Bartek postanowił go wyręczyć. – Wybacz Michał, ale musimy się sobą nacieszyć – Tyna nie stawiała oporów, nawet przylgnęła do niego jeszcze mocniej. Oboje oddalili się prędko zostawiając zdezorientowanego Kubiaka samego.
- Dziękuje – powiedziała cicho, gdy znaleźli się poza zasięgiem jego wzroku.
- Pomyślałem, że tak najszybciej się go pozbędę. Czego on znów od ciebie chciał? – pytał nadal nie wypuszczając jej ze swojego uścisku, to, że mu się nie wyrywała dodawało mu pewności w działaniu.
- Żebym ja to wiedziała. Przyjechałam do Zibiego a pierwszą osobą na jaką się natknęłam był on. Gdybym wiedziała, że tak będzie to zastanowiłabym się dwa razy przed przyjazdem tutaj – wyjaśniła, na co kiwnął głową. – On się z kimś bił? – dopytywała, tak siniak na policzku Michała był tak samo wyraźny, jak u Bartmana. Bartek milczał , nie był do końca przekonany czy wyjawienie prawdy to będzie dobry pomysł. – Ze Zbyszkiem?- ciągnęła temat jakby przeczuwała, że może usłyszeć właśnie taka odpowiedź.
- Tylko raz, nic więcej. Nie martw się o to – uciął krótko.
- Narobi sobie tylko przez niego kłopotów – kręciła z niedowierzaniem głową.
-Będziemy ich pilnować. Z resztą oni chyba już wiedzą, że nie tędy droga. Chodź, poszukamy Żanet i Zibiego .
Gdy wyszli przed ośrodek wymieniona dwójka rozmawiała z trenerami. Bartek zwolnił uścisk na tali brunetki, by nie stwarzać krępującej dla niej sytuacji i niedogodnych pytań np. czy są parą. Wyminęli trenerów posyłając uśmiechy i dołączyli do przyjaciół, którzy ulokowali się właśnie na ławce.
- Coś ty ze sobą zrobił! – ta od razu naskoczyła na brata. – Obiecałeś mi, że już nigdy się do Michała nie zbliżysz!
- Martwisz się o mnie czy o niego!? –Bartek zauważył, że Zbyszek chyba opatrzenie zrozumiał atak siostry.
- Nie kłóćcie się- zarządził – Chodźmy lepiej na lody – rodzeństwo było na siebie naburmuszone jeszcze jakiś czas, ale później fochy, im minęły i mogli cieszyć się swoją obecności. Justyna przekonywała raz po raz Zbyszka, że nie widziała już tego faceta, który ją napadł i, że sprawa według policji jest zamknięta, bo oni również są przekonani, że typ nie uderzy po raz drugi. Widział jak martwi się o nią i wsłuchuje w każde wypowiedziane słowo, sam Bartek martwił się równie mocno. Żaneta, za to posyłała w jego kierunku porozumiewawcze spojrzenia, wiedział co oznaczały znał ją już tak dobrze, była dumna z niego, że potrafi się odnaleźć w tej sytuacji i nie nagabuje Tyny tak jak jej obiecał. Wieczór spędzili na wspólnej kolacji z resztą siatkarzy, sztabem i ich gośćmi, Kubiak jak się okazało wyjechał więc Bartek nie musiał udawać przed, nim, że Justyna to jego dziewczyna. To i tak nie przeszkodziło wszystkim mówić, że wyglądają jak para, że wyśmienicie do siebie pasują itd. Ci posyłali tylko uśmiechy na takie słowa, tylko oni wiedzieli jak to jest z nimi naprawdę.
Nie mógł uwierzyć, że Justyna jest w Spale, myślał, że nie zobaczy jej przez długi czas a tu widzi ją już kilka dni po tym jak ostatecznie się rozmówili. Nie robił sobie nadziei, że przyjechała do niego, wiedział, że celem zjawienia się jej tutaj jest spotkanie z bratem, ale jakoś nie przeszkadzało mu, to by ponownie ją zobaczyć. Zbiegł na dół do holu, ale nie mógł jej nigdzie znaleźć, zajrzał do stołówki i świetlicy, ale też jej nie zastał. Postanowił ruszyć korytarzem, który powadził na tył ośrodka bezpośrednio do wyjścia, gdzie można było przejść na halę i, wtedy usłyszał głos Kubiaka.
- Wiedziałem, że prędzej czy później się za mną stęsknisz i znów będę cię mógł mieć dla siebie – miał się już wycofać, ponieważ był przekonany, że Michał zrobił sobie akurat w tym miejscu schadzkę z dziewczyną, kiedy usłyszał głos Bartmanówny.
- Daj mi spokój, nie przyjechałam do ciebie – ostatnie metry pokonał biegiem. Wiedział, że musi wkroczyć, inaczej Kubiak ciągle będzie się jej w jakiś sposób naprzykrzał.
- Justyna wszędzie cię szukałem! – prawie odepchnął szatyna i porwał w ramiona brunetkę tak, że ta oderwała się od ziemi na kilka chwili. Mina Kubiaka mówiła wszystko, widział, że siatkarz chce coś powiedzieć, ale najwyraźniej zabrakło mu słów, Bartek postanowił go wyręczyć. – Wybacz Michał, ale musimy się sobą nacieszyć – Tyna nie stawiała oporów, nawet przylgnęła do niego jeszcze mocniej. Oboje oddalili się prędko zostawiając zdezorientowanego Kubiaka samego.
- Dziękuje – powiedziała cicho, gdy znaleźli się poza zasięgiem jego wzroku.
- Pomyślałem, że tak najszybciej się go pozbędę. Czego on znów od ciebie chciał? – pytał nadal nie wypuszczając jej ze swojego uścisku, to, że mu się nie wyrywała dodawało mu pewności w działaniu.
- Żebym ja to wiedziała. Przyjechałam do Zibiego a pierwszą osobą na jaką się natknęłam był on. Gdybym wiedziała, że tak będzie to zastanowiłabym się dwa razy przed przyjazdem tutaj – wyjaśniła, na co kiwnął głową. – On się z kimś bił? – dopytywała, tak siniak na policzku Michała był tak samo wyraźny, jak u Bartmana. Bartek milczał , nie był do końca przekonany czy wyjawienie prawdy to będzie dobry pomysł. – Ze Zbyszkiem?- ciągnęła temat jakby przeczuwała, że może usłyszeć właśnie taka odpowiedź.
- Tylko raz, nic więcej. Nie martw się o to – uciął krótko.
- Narobi sobie tylko przez niego kłopotów – kręciła z niedowierzaniem głową.
-Będziemy ich pilnować. Z resztą oni chyba już wiedzą, że nie tędy droga. Chodź, poszukamy Żanet i Zibiego .
Gdy wyszli przed ośrodek wymieniona dwójka rozmawiała z trenerami. Bartek zwolnił uścisk na tali brunetki, by nie stwarzać krępującej dla niej sytuacji i niedogodnych pytań np. czy są parą. Wyminęli trenerów posyłając uśmiechy i dołączyli do przyjaciół, którzy ulokowali się właśnie na ławce.
- Coś ty ze sobą zrobił! – ta od razu naskoczyła na brata. – Obiecałeś mi, że już nigdy się do Michała nie zbliżysz!
- Martwisz się o mnie czy o niego!? –Bartek zauważył, że Zbyszek chyba opatrzenie zrozumiał atak siostry.
- Nie kłóćcie się- zarządził – Chodźmy lepiej na lody – rodzeństwo było na siebie naburmuszone jeszcze jakiś czas, ale później fochy, im minęły i mogli cieszyć się swoją obecności. Justyna przekonywała raz po raz Zbyszka, że nie widziała już tego faceta, który ją napadł i, że sprawa według policji jest zamknięta, bo oni również są przekonani, że typ nie uderzy po raz drugi. Widział jak martwi się o nią i wsłuchuje w każde wypowiedziane słowo, sam Bartek martwił się równie mocno. Żaneta, za to posyłała w jego kierunku porozumiewawcze spojrzenia, wiedział co oznaczały znał ją już tak dobrze, była dumna z niego, że potrafi się odnaleźć w tej sytuacji i nie nagabuje Tyny tak jak jej obiecał. Wieczór spędzili na wspólnej kolacji z resztą siatkarzy, sztabem i ich gośćmi, Kubiak jak się okazało wyjechał więc Bartek nie musiał udawać przed, nim, że Justyna to jego dziewczyna. To i tak nie przeszkodziło wszystkim mówić, że wyglądają jak para, że wyśmienicie do siebie pasują itd. Ci posyłali tylko uśmiechy na takie słowa, tylko oni wiedzieli jak to jest z nimi naprawdę.
***
Z
perspektywy Justyny…
Zbyszek pod pretekstem wyciągnął ją na chwilę do swojego pokoju, niby już miały z Makowską wracać do Bełchatowa a ten przypomniał sobie cos bardzo pilnego.
- Wyduś z siebie to wreszcie ! – znała brata, wiedziała, że ciągnął ja na górę w zupełnie innym celu niż danie jakiegoś drobiazgu. Ten uśmiechnął się do niej marszcząc brwi.
-Tyna może byś już przestała tak dręczyć Bartka, facet przez ciebie zwariuje. Ty wiesz czego się nasłuchałem od chłopaków przez te dni? – pokręciła głową. – Kurek ciągle nawija o jakiejś tajemniczej Justynie- zrobił cudzysłów w powietrzu. – Czemu ty nie chcesz spróbować?
- Zbyszek obiecałeś mi coś – oplotła go ramieniem co wcale nie było łatwe.
- No co?– pytał jakby nie wiedział, o co jej chodzi.
- Miałeś się nie wtrącać – dała mu pstryczek w nos.
- Ale Justyna! – najwyraźniej nie chciał się tak łatwo podać. Gdyby mógł pewnie chciałby ja namawiać w nieskończoność. Przyzwyczaiła się już do takiego Zibiego, sam był szczęśliwy i chciał, by ona również była. Jeszcze niedawno w życiu nie zgodził, by się na, to by ta ponownie związała się z siatkarzem a teraz wręcz pchał ją w ramiona Bartka
- O nic się nie bój jak będę pewna to może kiedyś coś z tego będzie. Ale teraz już chodźmy, Żanet ma jutro z rana trening chyba nie chcesz, żeby była na niego nieprzygotowana – nie dała mu rozwinąć bardziej tematu, a tym samym zagłuszała w sobie to, co się tam zrodziło i dojrzewało powoli. Gdy Bartek wybawił ją dziś od Kubiaka, a potem zachowywał się tak zwyczajnie poczuła wreszcie coś więcej. Pierwszy raz nie przypomniały jej się te jego wrzaski z klubu, te oskarżenia, te kilka chwili było tak normalnie.
Zibi odszedł jak sam stwierdził pożegnać się należycie z Żanetą. Dobrze wiedziała co się za tymi słowami kryje i, że koleje 15-20 minut ma z głowy. Usiadła na ławce przy Bartku zajmując miejsce porwanej przez brata Makowskiej, siatkarz był jakiś milczący tak jakby czekał aż to ona zrobi pierwszy krok.
- Dziękuję ci za miły dzień – nie mogła tak od razu zdobyć się na nic więcej, neutralny temat był lepszy.
- Ja powinienem podziękować tobie, nie spodziewałem się ciebie tutaj – szatyn szybko przeszedł w sferę unikana przez nią.
- Ja też nie do końca się spodziewałam, ale jak widać jestem. Dziękuję ci też za to, że jesteś tu w takiej roli, właśnie takiego Ciebie mi brakowało – nie wiedząc czemu przytuliła się do niego i pocałowała w policzek. Czując ciepło siatkarza przy swoim ciele sama poczuła jakieś niewyjaśnione ciepełko wewnątrz siebie.
-A to za co? – zaskoczony spojrzała na nią a ta w jego oczach mogła zobaczyć tysiące ogników radości. Schlebiała sobie, że to dzięki niej znów lśnią w tych błękitnych dużych oczach.
- Dziękuję za Bartka przyjaciela, przyjaciela za, którym tęskniłam - nawet tym wyznaniem nie przygasiła tego blasku. Podejrzewała, że to, iż nazwała Bartka przyjacielem znaczy wiele i nie czuje się w żaden sposób dotknięty, że jest „tylko” przyjacielem.
- Zobaczymy się jeszcze – pytał nie wypuszczając jej z objęć swojego ramienia, nawet nie zauważyła, kiedy się znalazła w jego uścisku.
- Nie prędzej jak w Łodzi na pierwszych meczach Ligi Światowej – miała już sprawdzony terminarz, wierzyła, że uda jej się wyrwać na te dwa mecze.
- Będę czekał – potwierdził całując ją niepostrzeżenie w czubek głowy – po jej ciele przeszła jej przyjemna fala ciepła, uczucie beztroski, której tak dawno nie czuła. Zniknęły złe myśli, stan niepewności. Czyżby to był już ten czas, by ponownie zaufać i puścić w niepamięć to, co nagromadziło się złego miedzy nimi przez minione miesiące? Czy właśnie teraz mogłaby już bez wyrzutów sumienia i niepotrzebnych pytań dać dojść do głosu swoim emocją? Chyba tak, ale na ostateczną decyzję wolała jeszcze poczekać. Ostrożności nigdy za wiele.
Zbyszek pod pretekstem wyciągnął ją na chwilę do swojego pokoju, niby już miały z Makowską wracać do Bełchatowa a ten przypomniał sobie cos bardzo pilnego.
- Wyduś z siebie to wreszcie ! – znała brata, wiedziała, że ciągnął ja na górę w zupełnie innym celu niż danie jakiegoś drobiazgu. Ten uśmiechnął się do niej marszcząc brwi.
-Tyna może byś już przestała tak dręczyć Bartka, facet przez ciebie zwariuje. Ty wiesz czego się nasłuchałem od chłopaków przez te dni? – pokręciła głową. – Kurek ciągle nawija o jakiejś tajemniczej Justynie- zrobił cudzysłów w powietrzu. – Czemu ty nie chcesz spróbować?
- Zbyszek obiecałeś mi coś – oplotła go ramieniem co wcale nie było łatwe.
- No co?– pytał jakby nie wiedział, o co jej chodzi.
- Miałeś się nie wtrącać – dała mu pstryczek w nos.
- Ale Justyna! – najwyraźniej nie chciał się tak łatwo podać. Gdyby mógł pewnie chciałby ja namawiać w nieskończoność. Przyzwyczaiła się już do takiego Zibiego, sam był szczęśliwy i chciał, by ona również była. Jeszcze niedawno w życiu nie zgodził, by się na, to by ta ponownie związała się z siatkarzem a teraz wręcz pchał ją w ramiona Bartka
- O nic się nie bój jak będę pewna to może kiedyś coś z tego będzie. Ale teraz już chodźmy, Żanet ma jutro z rana trening chyba nie chcesz, żeby była na niego nieprzygotowana – nie dała mu rozwinąć bardziej tematu, a tym samym zagłuszała w sobie to, co się tam zrodziło i dojrzewało powoli. Gdy Bartek wybawił ją dziś od Kubiaka, a potem zachowywał się tak zwyczajnie poczuła wreszcie coś więcej. Pierwszy raz nie przypomniały jej się te jego wrzaski z klubu, te oskarżenia, te kilka chwili było tak normalnie.
Zibi odszedł jak sam stwierdził pożegnać się należycie z Żanetą. Dobrze wiedziała co się za tymi słowami kryje i, że koleje 15-20 minut ma z głowy. Usiadła na ławce przy Bartku zajmując miejsce porwanej przez brata Makowskiej, siatkarz był jakiś milczący tak jakby czekał aż to ona zrobi pierwszy krok.
- Dziękuję ci za miły dzień – nie mogła tak od razu zdobyć się na nic więcej, neutralny temat był lepszy.
- Ja powinienem podziękować tobie, nie spodziewałem się ciebie tutaj – szatyn szybko przeszedł w sferę unikana przez nią.
- Ja też nie do końca się spodziewałam, ale jak widać jestem. Dziękuję ci też za to, że jesteś tu w takiej roli, właśnie takiego Ciebie mi brakowało – nie wiedząc czemu przytuliła się do niego i pocałowała w policzek. Czując ciepło siatkarza przy swoim ciele sama poczuła jakieś niewyjaśnione ciepełko wewnątrz siebie.
-A to za co? – zaskoczony spojrzała na nią a ta w jego oczach mogła zobaczyć tysiące ogników radości. Schlebiała sobie, że to dzięki niej znów lśnią w tych błękitnych dużych oczach.
- Dziękuję za Bartka przyjaciela, przyjaciela za, którym tęskniłam - nawet tym wyznaniem nie przygasiła tego blasku. Podejrzewała, że to, iż nazwała Bartka przyjacielem znaczy wiele i nie czuje się w żaden sposób dotknięty, że jest „tylko” przyjacielem.
- Zobaczymy się jeszcze – pytał nie wypuszczając jej z objęć swojego ramienia, nawet nie zauważyła, kiedy się znalazła w jego uścisku.
- Nie prędzej jak w Łodzi na pierwszych meczach Ligi Światowej – miała już sprawdzony terminarz, wierzyła, że uda jej się wyrwać na te dwa mecze.
- Będę czekał – potwierdził całując ją niepostrzeżenie w czubek głowy – po jej ciele przeszła jej przyjemna fala ciepła, uczucie beztroski, której tak dawno nie czuła. Zniknęły złe myśli, stan niepewności. Czyżby to był już ten czas, by ponownie zaufać i puścić w niepamięć to, co nagromadziło się złego miedzy nimi przez minione miesiące? Czy właśnie teraz mogłaby już bez wyrzutów sumienia i niepotrzebnych pytań dać dojść do głosu swoim emocją? Chyba tak, ale na ostateczną decyzję wolała jeszcze poczekać. Ostrożności nigdy za wiele.
Dobra już macie prawie, jeszcze
trochę i będzie… Można zacząć odliczać finał tej sprawy w następnym odcinku.
Powiem tak staram się nadgonić to opowiadanie przez termin, który sobie narzuciłam i co i nic. Mój słowotok nie zna granic. No przecież nie przeskoczę tak do tych wydarzeń, bo jestem na takie zabiegi nieco uczulona. Jeszcze się ze mną pomęczycie trochę. Widzę koniec a jakoś do niego dojść nie mogę. Czyżby podświadomie? Dobra trochę tak jest, sama nie chcę się rozstawać z tymi wariatami, ale nic nie może przecież wiecznie trwać.
Za to wiem, że agentka 00Titta ;) idzie dobrym tropem o tym co będzie dalej.
Kochane bajkowe pary nie istnieją, ale cieszę się, że moja para Żaneta i Zibi sprawiają takie wrażenie. Cóż najwyżej po tym co tutaj się będzie działo w końcowych odcinkach zostanę zmieciona z powierzchni ziemi.
Dobra żegnam się z Wami na dziś, bo zaraz całą fabułę zdradzę :P
Powiem tak staram się nadgonić to opowiadanie przez termin, który sobie narzuciłam i co i nic. Mój słowotok nie zna granic. No przecież nie przeskoczę tak do tych wydarzeń, bo jestem na takie zabiegi nieco uczulona. Jeszcze się ze mną pomęczycie trochę. Widzę koniec a jakoś do niego dojść nie mogę. Czyżby podświadomie? Dobra trochę tak jest, sama nie chcę się rozstawać z tymi wariatami, ale nic nie może przecież wiecznie trwać.
Za to wiem, że agentka 00Titta ;) idzie dobrym tropem o tym co będzie dalej.
Kochane bajkowe pary nie istnieją, ale cieszę się, że moja para Żaneta i Zibi sprawiają takie wrażenie. Cóż najwyżej po tym co tutaj się będzie działo w końcowych odcinkach zostanę zmieciona z powierzchni ziemi.
Dobra żegnam się z Wami na dziś, bo zaraz całą fabułę zdradzę :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz